Ludzie |

Łukasz Grzegorzek: Rewolucję przeprowadzą marzyciele02.03.2019

Łukasz Grzegorzek na planie filmu „Córka trenera”

Jego debiut Kamper, zrealizowany w gronie przyjaciół przy niewielkim budżecie, przyglądał się pokoleniu dzisiejszych trzydziestolatków. W najnowszym filmie Córka trenera, w którym zagrali m.in. Jacek Braciak, Karolina Bruchnicka i Agata Buzek, opowiada natomiast współczesną historię będącą wariacją na temat swojego dzieciństwa. O aktorskich okularach oraz soczystej i wielobarwnej rzeczywistości rozmawiamy z Łukaszem Grzegorzkiem.  

Często przyznajesz, że film Córka trenera to osobista historia, bo twój ojciec także był trenerem tenisa. Dlaczego zdecydowaliście, żeby główną bohaterką została dziewczyna?

Łukasz Grzegorzek: To był długi proces. Współscenarzysta Krzysztof Umiński zobaczył kiedyś na czyjejś lodówce napis: „Na każdą dziewczynę, która ma dość udawania słabości, kiedy jest silna, przypada chłopak, który ma dość zgrywania twardziela, kiedy się czuje rozbity”. Obydwaj czuliśmy, że historia stanie się pełniejsza, jeśli z pozornie słabej dziewczyny zrobimy silną, pewną siebie postać. To dało nam też wiele nowych inspiracji do tworzenia scenariuszowych konfliktów między postaciami: ojcem (Jackiem Braciakiem) a tytułową córką trenera, czyli Wiktorią graną przez Karolinę Bruchnicką.

Przemyciłeś w scenariuszu wspomnienia z własnego dzieciństwa?

Nie chciałem traktować filmu jako rozliczenia z przeszłością. Zależało mi na zrozumieniu mojego ojca, którego bardzo kocham, a przez całe życie chyba trochę się bałem. Fascynuje mnie jako człowiek. Dzisiaj ma 68 lat, w zeszłym roku miał zdiagnozowany nowotwór i przeszedł ciężkie operacje, a to wszystko nie przeszkodziło mu w tym, żeby po chorobie wrócić na kort. Ulubione wspomnienie z nim związane mam z lata 1997 r., kiedy przez całą Polskę przeszła wielka powódź. Moje rodzinnie miasto Nysa było całkowicie zalane. Kiedy fala powodziowa cofnęła się, mój tata od razu pobiegł na kort i próbował oczyścić go z mułu. To wydarzenie umieściłem w filmie, bo wydaje mi się całkowicie odjechane. Najciekawsza jednak okazała się reakcja mojego taty. Spodziewałem się, że bardzo go wzruszy a on straszliwie się śmiał.

Łukasz Grzegorzek
Łukasz Grzegorzek

Dużo jest twojego taty w postaci filmowego trenera, Macieja Korneta?

Na pewno, bo obaj są po trochu współczesnymi Don Kichotami – zrobią wszystko, żeby osiągnąć swój praktycznie niemożliwy do osiągnięcia cel. Niezwykle dużo do postaci wniósł też Jacek Braciak, który wciela się w rolę Korneta. Jacek też nie pasuje do współczesnej rzeczywistości. Myślę, że on, tak samo jak mój tata, lepiej by się czuł w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy reguły życia były bardziej czytelne. Postawa człowieka, który nie boi się ubrudzić rąk i ciężko pracować, jest dobrze znana zarówno mojemu tacie, mnie, jak i Jackowi Braciakowi. Ja nazywam postać Macieja „okurwieńcem” tzn. osobą z klapkami na oczach skupioną wokół jednego celu. I właśnie to skazuje go na samotność.

Może po prostu nie lubimy ludzi, którzy nie wpisują się w ustalone ramy?

To prawda, ale trudno się dziwić. Podczas prób powiedziałem Jackowi, że ma grać tak, jakby na nosie miał czarne, nieprzepuszczające niczego okulary z malutkimi dziurkami. Natomiast Karolina – filmowa Wiktoria – usłyszała ode mnie, że jej postać ma co chwila zmieniać okulary: raz nosi te po ojcu, raz włoży różowe, a raz całkiem zwyczajne, przezroczyste.

Jak poradziliście sobie z dialogami nastolatków w scenariuszu? Niełatwo napisać je tak, żeby brzmiały naturalnie.

Bardzo duży wpływ na kształt tych rozmów miał wspomniany Krzysztof Umiński, współscenarzysta, który ma przede wszystkim świetne ucho. Oprócz tego, zanim weszliśmy na plan mieliśmy dużo prób i wsłuchiwaliśmy się w uwagi aktorów, którzy mogli bawić się słowami i kreować te dialogi tak, aby brzmiały naturalnie. 

Córka Trenera - Oficjalny Klip

Trudno opowiada się w Polsce optymistyczne historie?

Często słyszymy od ludzi, że nasz film jest „niepolski”, a je nie do końca wiem, co to oznacza. Dla mnie rzeczywistość jest soczysta i wielobarwna, dlatego chcę opowiadać o bohaterach, którzy właśnie w taki sposób patrzą na świat. Chcieliśmy łączyć różne emocje tej historii, a nie zamykać się w konkretnym gatunku, np. w thrillerze czy komedii. Z filmu wybrzmiewa też naiwność, co uważam za zaletę – myślę, że rewolucję w XXI w. przeprowadzą właśnie naiwni marzyciele. Do tych osób należy też mój tata i postacie z moich filmów.

Jak udało wam się osiągnąć wakacyjny, nostalgiczny nastrój, który bije z filmu?

Naszą inspiracją był album Ładna pogoda Mikołaja Długosza, którego autor zebrał wiele zdjęć z polskich wakacji z lat 90. To fotografie pełne słonecznych kadrów, w których przeplatają się obrazki z Mazur, znad morza czy z gór. Wszystkie miały wspólną cechę: łączyły zimną, soczystą zieleń ze złotym, miękkim słońcem. Żeby stworzyć baśniowość w Córce trenera wykorzystaliśmy podpatrzoną na zdjęciach miękkość obrazu i ziarno. W kamerze wykorzystaliśmy też filtr Hollywood Black Magic, który w latach 50. pomagał filmowcom uzyskać miękką aurę. A potem bawiliśmy się korekcją barwną, żeby przywołać kolory ze starych zdjęć i uzyskać wrażenie ekranowego wspomnienia.

W twoim poprzednim filmie Kamper instrumentale robił Czarny HI-FI, a piosenkę nagrał do niego Pezet. Jak było w przypadku Córki trenera?

Muzyka pojawia się tu pierwszy raz w samochodzie, którym podróżują nasi bohaterowie. Doborem utworów zająłem się sam i „puszczam” tu głównie to, co znam z dzieciństwa. Sceny na korcie ubarwia muzyka Niccolò Paganiniego, którą nagrał dla nas zdobywca Fryderyka, Christian Danowicz. Pojawiają się utwory m.in. King Crimson – w zdobywaniu licencji utworów pomogły nam dziewczyny z Sirens Music, które umożliwiły nam kontakt ze światowymi muzykami. Np. z Robertem Frippem (brytyjski muzyk, założyciel King Crimson – przyp. red.) było tak, że napisałem do niego długiego maila, wysłałem mu film, a on zgodził się bez żadnych pytań. Mam też duży sentyment do Zbigniewa Wodeckiego, którego można było usłyszeć już w Kamperze. Wykorzystanie jego utworu przy tym projekcie było dla mnie oczywiste.

Wasza ekipa składa się głównie z rodziny i przyjaciół. Jak wyglądała praca na planie filmu, za którym nie stały wielkie wytwórnie ani budżety?

Pieniądze na realizację zbieraliśmy z różnych źródeł. Ostatecznie dostaliśmy wsparcie PISF-u, ale raczej symboliczne. Moja żona, producentka, naprawdę się postarała, żeby namówić mocnych prywatnych inwestorów i inne instytucje, które pomogły nam zrealizować film. Nakręciliśmy Córkę trenera za 1,5 miliona złotych. To bardzo mało. Kiedy jeden z największych producentów w Polsce zobaczył ten film, stwierdził, że musiał kosztować 4 razy więcej. A wtedy nie słyszał jeszcze soundtracku!

000 Reakcji
/ @sobierajka

Redaktorka

zobacz także

zobacz playlisty