Nie tylko lateks i kopanina20.11.2020
W tym roku mija setna rocznica pierwszego w historii filmu superbohaterskiego. Wbrew obiegowej opinii tego typu kino to nie tylko mięśnie opinające kiczowate, lateksowe stroje i bezmyślna kopanina, ale całkiem bogaty zbiór alegorii, nawiązań i symboli.
Ze względu na jaskrawą warstwę wizualną oraz gatunkowe prawidła, filmy superbohaterskie często są wrzucane do worka z ekranizacjami komiksów dla młodzieży albo łączone z przyjemną, niewymagającą rozrywką pasującą do przesolonego popcornu. Pomija się przy tym fakt, że początki gatunku sięgają przedwojnia, i że jego korzeni powinno się przede wszystkim szukać w literaturze (np. w serii o Tarzanie Edgara Rice’a Burroughsa, czy książce o Zorro Johnstona McCulleya), a dopiero potem w sztukach graficznych (portretujących losy Batmana czy Supermana). Zapomina się też o tym, że superbohaterski film tak naprawdę wyprzedził w tym przypadku komiks – ponad dekadę przed pojawieniem się pierwszej amerykańskiej powieści graficznej, w 1920 r. odbyła się premiera niemego i czarno-białego filmu The Mark of Zorro w reżyserii Freda Niblo.
W ciągu raptem kilkunastu ostatnich lat niepodzielnych rządów filmowego uniwersum Marvela społeczna wyobraźnia została zdominowana do tego stopnia, że coraz łatwiej zapomnieć o świecie sprzed pierwszego filmu Marvel Cinematic Universe z 2008 r. A przecież ekranowe debiuty najważniejszych postaci w nim zawartych przypadają na lata 40. – widzowie poznali ich za sprawą takich dzieł jak m.in. Adventures of Captain Marvel (1941), Captain America (1944) czy Superman (1948).
David Bordwell, amerykański teoretyk i historyk filmu, napisał w swojej – kultowej w niektórych kręgach – książce Film art. Sztuka filmowa. Wprowadzenie, że „gatunki filmowe mają swoje własne historie, łączące zapożyczenia z innych dziedzin sztuki ze specyficznymi dla medium filmowego innowacjami”. Znamienne, że gatunkową żonglerkę oraz warstwy ukrytych znaczeń bardzo dobrze widać dziś pod obcisłym kostiumem i peleryną.
Od bogów do ludzi
Historia filmowych superbohaterów idzie w parze z rozwojem amerykańskich komiksów. Pierwsze komiksy z lat 30. stworzyły definicję superbohatera jako jednostki cechującej się wybitnym męstwem i odwagą, która walczy o uniwersalne dobro świata. Twórcy garściami czerpali z klasyki kultury i jawnie odwoływali się do mitologii, przywołując powszechnie znane elementy. Stąd na przykład skrzydełka Hermesa przy kostkach Flasha, Superman przybywający na ziemię w koszyku niczym Mojżesz i Wonder Woman ukazana jako córka samego Zeusa.
Pierwsi herosi byli niezniszczalni, najczęściej magicznego pochodzenia, a ich moralność oraz wartości, których bronili, niezachwiane.
Pierwsi herosi byli niezniszczalni, najczęściej magicznego pochodzenia, a ich moralność oraz wartości, których bronili, niezachwiane. Między innymi dlatego patriotyczny Kapitan Ameryka jest niebiesko-biało-czerwony, a na okładce komiksu z 1941 r. bije Adolfa Hitlera. Od początku swojego istnienia ekranizacje przygód superbohaterów zyskały duże uznanie wśród młodej części publiczności, co zdeterminowało wydźwięk powstających później dzieł.
Pojawienie się telewizji u progu lat 50. sprawiło, że superbohaterskie produkcje zaczęły gościć również na małym ekranie. Mogło się wydawać, że nic nie jest w stanie zagrozić sojuszowi komiksu z rozwijającym się szybko medium. Przełom nastąpił w roku 1953, gdy senat Stanów Zjednoczonych powołał podkomisję, która miała zbadać problem przestępczości wśród młodzieży. W swoim śledztwie miała ona dowieść negatywnego wpływu komiksów na amerykańskich nastolatków. Efektem dochodzenia komisji były publiczne przesłuchania wydawców. Rozpoczęto też na ogólnokrajową skalę kampanię społeczną mającą na celu zdyskredytowanie zarówno magazynów, jak również ich twórców. W końcu utworzono instytucję cenzorskią Comics Code Authority, zajmującą się monitorowaniem i nadzorowaniem publikowanych treści w wydawnictwach komiksowych.
Negatywne reakcje opinii publicznej w związku z aferą wywarły ogromny wpływ na producentach kinowych filmów. W obawie przed niewypłacalnością i bankructwem, studia przestały inwestować w pełnometrażowe produkcje komiksowego pochodzenia. Superman and the Mole Men z 1951 r. był na długie lata ostatnim pełnometrażowym filmem o superbohaterach, który doczekał się kinowej premiery, ale tylko dlatego, że był finansowany z niezależnych źródeł. Obrońcy prawa, dobra i sprawiedliwości stali się synonimem terminu persona non grata Hollywoodu i aż do 1978 r. ukazywali się wyłącznie w telewizji.
Uwikłani w rzeczywistość
Relacja komiksu i filmu w drugiej połowie XX wieku jest wypadkową polityki, historii, a przede wszystkim społecznej wrażliwości. Odkąd wydawcy dostosowali się do wymogów Comics Code Authority – i np. unikali portetowania policjantów, sędziów czy funkcjonariuszy publicznych w niegodny sposób – nagonka na komiksy stopniowo zaczęła zanikać. Jednocześnie twórcy, tacy jak Jack Kirby i Stan Lee, wyczuli napięcia społeczne ówczesnych czasów oraz rodzącą się kontrkulturę. Bohaterowie, których stworzyli w latach 60., byli więc mocno osadzeni w poetyce i problematyce tamtego okresu. Hulk symbolizował np. ucieleśnienie kulturowych obaw przed eksperymentowaniem z radioaktywnością w dobie powszechnego lęku przed konfliktem atomowym. X-Meni byli bezpośrednią metaforą segregacji rasowej oraz wykluczenia, których doświadczają mniejszości w Ameryce, jak Afroamerykanie czy społeczność LGBT. Z kolei Iron-Man u początku swojego istnienia stał się narzędziem do zgłębiania tematów zimnej wojny, a w szczególności roli amerykańskiej technologii i przemysłu w walce z „uniwersalnym złem”, czyli komunizmem.
Włączanie wątków ówczesnej rzeczywistości w historię superbohaterów wywindowało komiksy Marvela na szczyty popularności i sprzedaży. W kolejnych dekadach tendencja eksplorowania poważnych tematów w komiksach pogłębiała się, aż wywołała drastyczną zmianę wizerunku. Przełomowe okazały się Powrót Mrocznego Rycerza Franka Millera oraz Strażnicy Alana Moore'a z 1986 r. Pierwszy zrewolucjonizował postać Batmana – obrońcy Gotham – ponieważ uczynił go starym, schorowanym i obłąkanym. Drugi sportretował pokłosie bycia „czymś więcej” niż człowiek, w monumentalnym ujęciu historyczno-społecznym, które jest jednocześnie politycznym komentarzem i diagnozą ówczesnych Stanów Zjednoczonych. Poetykę zaproponowaną przez Millera i Moore’a podłapali inni twórcy, który w następnych latach zaczęli wydobywać na światło dzienne słabości i psychologiczne pęknięcia swoich herosów. Dlatego na przykład Iron Man w cywilu pod postacią Tony’ego Starka ma problemy z nadużywaniem alkoholu, Daredevil jest niewidomy, a w serii Hail Hydra z 2017 r., Kapitan Ameryka okazuje się być ukrytym nazistą.
O ile jednak ewolucję kultury komiksowej można uznać za logiczną oraz przyczynowo-skutkową, tak rozwój kina superbohaterskiego długo opierał się na emocjach widzów oraz kaprysach producentów filmowych. Śmiałe reinterpretacje klasycznych komiksów i coraz odważniejsze sposoby portretowania ich na kartach powieści graficznych znacząco wyprzedzały ówczesne możliwości i ograniczenia języka filmowego. Podczas gdy w latach 60. i 70. rysownicy prześcigali się w tworzeniu kolejnych niejednoznaczne i psychologicznie złożonych postaci, filmowcy nie przenosili ich na ekran lub byli zmuszani do zrównania przekazu do poziomu produkcji dla dzieci (animowany serial Spider-man z lat 1967-70) albo slapsticku (telewizyjny film The Avengers z 1978 r.), aby w ogóle dostać finansowanie tych projektów.
Najlepszym przykładem takiego fikołka gatunkowego jest serial Batman z lat 1966-68. Twórcy postanowili „uwspółcześnić” przedwojennego herosa, dlatego mroczny rycerz ze szczęką Adama Westa pomiędzy rozwiązywaniem kolejnych kryminalnych zagadek przypominał o uniwersalnej potrzebie bycia dobrym człowiekiem i o tym, jak ważne jest odrabianie prac domowych, jedzenie warzyw, picie mleka, a przede wszystkim zapinanie pasów bezpieczeństwa w samochodzie. A dosłowne odniesienia do komiksów, jak markowanie ciosów fonetycznym brzmieniem zawartym w „chmurce”, miało uczynić Batmana bardziej humorystycznym.
Dopiero za sprawą kolejnych sukcesów artystycznych – ale przede wszystkim kasowych – takich filmów jak Superman z 1978 r., Batman z 1989, Blade z 1998 oraz Spider-Man z 2002, filmowcom udało się wywalczyć obecność w mainstreamie. Każdy z tych filmów jest na swój sposób krokiem milowym w historii kina superbohaterskiego, ponieważ przesuwał granicę tego, co na ekranie mogą zrobić trykociarze. Tim Burton, dodając elementy poetyki gotyku oraz kina grozy, sprawił, że miasto Batmana – Gotham City – było żywcem wyjęte z czasów niemieckiego ekspresjonizmu filmowego. Ekranowy Blade nie dość, że był pierwszym afroamerykańskim superbohaterem, to przy okazji wampirem, który nie stroni od krwi i przemocy. Z kolei pierwszy pełnometrażowy film o przygodach człowieka-pająka w reżyserii Sama Raimiego, okazał się trzecim najbardziej dochodowym filmem w 2002 roku, a razem z dwoma sequelami, Spider-Man stał się jedną z najbardziej kasowych franczyz w historii kina.
Zaawansowany poziom technologiczny początku XXI wieku umożliwił filmowcom w pełni realizować komiksowe dokonania herosów. Z kolei różnorodność i wielowątkowość zawarta w graficznych oryginałach, zaczęła być wykorzystywana w pełnometrażowych filmach wyświetlanych w szerokiej dystrybucji kinowej. Symbolicznym punktem zwrotnym okazał się Mroczny rycerz z 2008 roku. Film w reżyserii Christophera Nolana nie tylko zarobił ponad miliard dolarów na całym świecie, ale także zdobył 7 nominacji do Oscarów oraz statuetkę dla Heatha Ledgera, za ponadczasową kreację Jokera. Superbohaterowie już nie tylko okupowali szczyty box office’a, ale także zaczęli zgarniać poważne wyróżnienia. Drugi Oscar dla Joaquina Phoenixa 12 lat później jedynie potwierdza ten stan rzeczy.
Siłą superbohatera są jego słabości
Rewolucyjna interpretacja nolanowskiego Batmana zmieniła ówczesny status quo superbohaterskiego gatunku filmowego i ustanowiła nowy kierunek artystyczny. Reżyser świadomie zaryzykował ukazanie superbohatera z ludzkiej perspektywy. Siłą Batmana stały się jego słabości, czyli ograniczenia ciała i ducha, strach, zawiedzione nadzieje oraz niepewność. Kładąc nacisk na realizm, reżyser udowodnił, że świat superbohaterów nie jest zero-jedynkowy i nawet Batman musi czasem wybrać kompromis albo mniejsze zło.
Rok po Mrocznym rycerzu, w 2009 r. ukazała się ekranizacja Watchmen: Strażnicy. Reżyser Zack Snyder pierwszy stworzył wierną adaptację komiksu, uwzględniając amerykańskie zawiłości polityczne (afera Watergate), historyczne (wojna w Wietnamie) oraz moralne (na rozkaz rządu superbohaterowie krwawo pacyfikowali protesty obywatelskie). Żeby tego było mało, bohaterami filmu są w większości emerytowani amerykańscy superbohaterowie (Ozymandias, Rorschach, Nite Owl II czy Comedian).
Domeną współczesnego kina superbohaterskiego jest udowadnianie, że nawet jednostki charakteryzujące się niezwykłą odwagą i męstwem nie są wyłącznie figurami, ale odczuwającymi istotami, a ich decyzje mają realne konsekwencje. Egzystencjalnych rozterek doczekał się również Superman, czyli obrońca Metropolis. Otwarcie przyznający się do inspiracji Nolanem, Zack Snyder w swoim portrecie Supermana z filmu Człowiek ze stali, zmusza herosa do zmierzenia się z problemem swojej kosmiczno-ziemskiej tożsamości.
Ludzka twarz giganta
Powiew artystycznych zmian dotarł również do marvelowskiego giganta, który tworząc kolejne części swojego filmowego uniwersum umiejscawia je we współczesnym świecie, a fabułę wzbogaca o elementy psychologiczno-realistyczne. Twórcy dostrzegli też, że wobec niektórych postaci intrygująca będzie odwrotność uczłowieczania, dehumanizacja. Zjawisko to najdosadniej wybrzmiewa wobec Hulka oraz Rzeczy z Fantastycznej Czwórki. Ciało tego drugiego, znanego jako Benjamin Grimm, z powodu kosmicznego wypadku zamieniło się w niemalże niezniszczalny kamień, dając mu przy okazji nadludzką siłę oraz przydomki „Rzecz” albo „Stwór”. Jego postać portretowano wcześniej przede wszystkim w komediowym charakterze za pomocą takich gagów jak niemieszczenie się w ciuchy ludzkich rozmiarów albo żarty odnośnie jego kamiennej skóry. W Fantastycznej czwórce z 2015 roku reżyser Josh Trank przedstawił jednak Grimma jako akt prawdziwej dehumanizacji. W przeciwieństwie do swoich ekranowych poprzedników, nie nosi żadnego kostiumu, bo jest zdeseksualizowanym bytem pozbawionym genitaliów. Nie musi jeść, spać, nie ma potrzeb fizjologicznych i nie odczuwa bólu. Zjawisko odczłowieczenia odbywa się również na płaszczyźnie metafizycznej: pozbawiony podstawowych funkcji społecznych i życiowych, Ben Grimm znajduje się we władzy amerykańskiego wojska, które traktuje go jak żywą broń.
Podobny los spotkał Hulka. We wszystkich produkcjach zielony olbrzym był symbolem nieograniczonej siły i prymitywnego gniewu. Z kolei Bruce Banner, jego alter ego, był portretowany jako ofiara niefortunnego wypadku w laboratorium. Taką formułę utrzymywano aż do 2008 r., gdy do kin wszedł film The Incredible Hulk. Wtedy po raz pierwszy zasugerowano, że wypadek naukowca wcale nie był niefortunny. Ze względu na administracyjne i biurokratyczne komplikacje, Banner o twarzy Edwarda Nortona nie mógł rozwijać swoich badań, więc doświadczenie postanowił przeprowadzić na sobie. Skończyło się to niekontrolowaną mutacją, a dalsze losy Hulka są pokłosiem jego nieprzemyślanej decyzji. Tragizm jego postaci rozbudowany jest też o wątek biologiczny. Podczas sceny miłosnej pomiędzy Brucem a Betty Ross graną przez Liv Tyler, nie dochodzi do zbliżenia, ponieważ skończyłoby się to tragedią. Bruce nie może normalnie funkcjonować w społeczeństwie, nie może założyć rodziny, bo stanowi zagrożenie dla otoczenia.
Przyszłość będzie różnorodna
Realizm oraz egzystencjalne rozterki superbohaterów są dobrym zwierciadłem, w którym można dostrzec kondycję świata i człowieka. A ze względu na interdyscyplinarny charakter komiksów, ich ekranizacje mają do dyspozycji niemal niewyczerpalne źródło interpretacji i reinterpretacji. Scenarzyści, którzy dostali zielone światło od producentów, zaczęli tworzyć dzieła, które wystawiają na próbę granice gatunków oraz nurtów. Zaowocowało to pojawieniem się takich wątków jak ekoterroryzm (Avengers: Wojna bez granic), tożsamość kulturowa (Czarna Pantera), studium psychozy (Joker) oraz przemijania (Logan: Wolverine). Ekranizacje komiksów coraz częściej otrzymują także kategorię wiekową „R”, przeznaczoną dla osób od lat 17. Z perspektywy produkcji, których główną widownią są dzieci i nastolatki to ryzykowne posunięcie, przede wszystkim finansowe. Jednak gigantyczny sukces kasowy dwóch części Deadpoola, ocean świetnych recenzji dla serialu The Boys oraz nagród Emmy dla zeszłorocznego serialu Watchmen, są najlepszym dowodem, że gatunek już dawno dorósł, a odbiorcami kina superbohaterskiego są osoby w każdym wieku.
zobacz także
- Baumbach i inni. Pełne emocji i zapadające w pamięć filmowe rozstania Gutek Film
Opinie
Baumbach i inni. Pełne emocji i zapadające w pamięć filmowe rozstania
- Pojawił się teledysk do piosenki „I Can't Remember Love" z „Gambitu królowej"
Newsy
Pojawił się teledysk do piosenki „I Can't Remember Love" z „Gambitu królowej"
- Kultowe animacje Studia Ghibli trafią na Netfliksa
Newsy
Kultowe animacje Studia Ghibli trafią na Netfliksa
- „Foe”: Paul Mescal i Saoirse Ronan jako małżeństwo stające przed dylematem w nowym thrillerze sci-fi
Newsy
„Foe”: Paul Mescal i Saoirse Ronan jako małżeństwo stające przed dylematem w nowym thrillerze sci-fi
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks
16
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks
-
PZU
04
PZU
-
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
12
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
-
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home
13
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home