Ludzie |

Madalina Mateciuc: Odkrywanie filmowej tożsamości26.02.2020

fot. kadr z filmu „I Am God”

2. edycja Papaya Rocks Film Festival odbędzie się już 27 lutego w Londynie. Tuż przed wydarzeniem, porozmawialiśmy z reżyserką I Am God – jednego z filmów, które będą miały swoją brytyjską premierę podczas festiwalu.

Co oznacza dla ciebie obecność na Papaya Rocks Film Festival?

Od najmłodszych lat marzyłam o staniu się częścią branży filmowej. Jeszcze zanim nauczyłam się mówić i czytać, moja miłość do filmów była zawsze ze mną, ogromna ciekawość wizualnego języka, życia i ludzi. W dzieciństwie zawsze byłam otoczona pięknem i naturą, ale także bólem i stylem życia, od którego zawsze chciałam uciec przez wszelkiego rodzaju muzykę i filmy, bez względu na ich gatunek czy styl. Była to dla mnie długa i burzliwa droga pełna wzlotów i upadków. Pokazanie I Am God w pięknym kinie, wśród utalentowanych twórców filmowych, którzy podzielają moje nadzieje i pasję, jest spełnieniem marzeń.

Myślisz, że przed pokazem dopadną cię nerwy?

Zawsze bardzo się denerwuję, kiedy obnażam swoją duszę na ekranie przed innymi ludźmi. To jak stanąć nago przed Jezusem.

 Jak doszło do powstania tego filmu?

I Am God był projektem introspekcji, odkrywania i leczenia swojego „ja” jako filmowiec, ponieważ ten krótki film jest odzwierciedleniem mojej własnej podróży w poszukiwaniu prawdziwej miłości. Zawarta w nim historia jest dla mnie i dla wielu bliskich mi osób bardzo osobista, ponieważ niektórzy członkowie mojej rodziny, moi przyjaciele i ja zmagaliśmy się z różnymi formami lęku i depresji przez lata. Znalazłam sposób na uleczenie całej tej ciemności w moim życiu i odkrycie swojego światła z pomocą medytacji i leczenia energią.

Co zainspirowało powstanie scenariusza?

Tym, co zainspirowało scenariusz, była chyba moja izolacja, poczucie, że jestem całkowicie bezsilna, że nie mogę pomóc ludziom, na których mi zależy, być szczęśliwszymi, zdrowszymi, żyć w pokoju. Wtedy zastanawiałam się, ilu ludzi czuje to samo każdego dnia na całym świecie, ile osób czuje się każdego dnia jakby oglądali wypadek samochodowy i nie mogli zrobić nic, aby go zatrzymać. Potem postawiłam sobie kolejne trudne pytanie: jak mogę pomóc, gdzie mogę znaleźć spokój i miłość do siebie, nawet w chwilach największej ciemności? Po wizycie w Indiach i odkryciu duchowości w czystej formie musiałam o tym napisać, pokonać swoje demony i podzielić się nimi ze światem w pozytywny sposób. Wewnętrzny spokój jest jak płynne złoto.

Która scena była najtrudniejsza do nakręcenia?

Ta, w której Ana, protagonistka, zaczyna nagle płakać, sama i zagubiona w lesie. Kończyliśmy pierwszy dzień zdjęć i do tego momentu pogoda była przeważnie słoneczna, ale nagle przyszła wielka burza i zaczęło lać. To okazało się być szczęśliwym zbiegiem okoliczności, jako że dodało to historii jeszcze więcej surrealizmu, burza świetnie oddała wewnętrzny chaos bohaterki. To była też najtrudniejsza scena, bo zawsze ciężko mi wymagać od moich ukochanych aktorów, żeby zaczęli dla mnie płakać, ale ostatecznie okazała się być tego dnia najbardziej ekscytująca ze wszystkich. Została nam tylko minuta materiału na karcie, ale udało nam się zrobić dwa idealne ujęcia. To właśnie nazywam sukcesem!

Co było największym wyzwaniem w trakcie kręcenia filmu?

Jak na projekt o ograniczonym budżecie stworzony z własnych funduszy w mniej niż dwa dni i w złą pogodę, czuję, że osiągnęliśmy sporo z naszej pierwotnej wizji, a nawet trochę ponad nią. Praca z małą ekipą, konieczność redukcji kosztów na każdym kroku i korzystanie z tylko jednej, małej lampy, bez asystentów i ze zbyt małą ilością czasu to tylko jedne z naszych większych wyzwań. Na szczęście doskonały zespół pracujący przy projekcie, m.in. nasz utalentowany operator Tatenda Wayne Mazadza, świetny kierownik produkcji Asib Akram, cudowna makijażystka Cara Harroway, wspaniały i bardzo cierpliwy montażysta Jonathon Butler oraz niesamowity inżynier dźwięku Alex Gregson, sprawili, że praca szła bardzo sprawnie. Utalentowana Emma Findlay zawsze, kiedy pojawia się na ekranie czy przed ekipą, oraz piękny szkocki krajobraz pomogły przeistoczyć ten projekt zarówno w sukces, jak i w prawdziwie niezapomnianą przygodę.

Jak istotna w pracy filmowca jest dla ciebie współpraca?

Po zakończeniu zdjęć do I Am God zdałam sobie sprawę, że robienie filmów to współpraca, bez niej nie da się osiągnąć niczego. Im silniejsi i bardziej zaciekli są twoi współpracownicy, tym lepszy będzie finalny produkt. Mam wrażenie, że większa część robienia filmu to znalezienie właściwych sobie towarzyszy zbrodni, ludzi, którzy patrzą na otoczenie w taki sam sposób, jak ty. Na moje szczęście cały mój zespół spełnił te wymagania. 

Czy masz jakieś rady dla innych filmowców?

Ucz się przez działanie! Ucz się poprzez życie w szczęściu i smutku! Podróżuj! Próbuj zrozumieć innych, ale zawsze rób po swojemu! Oglądaj mniej filmów i zrób własny! Nigdy nie idź na kompromis! Artysta czuje wszystko! Idź za głosem serca!

Nad czym obecnie pracujesz?

Skończyłam wreszcie pierwszą wersję scenariusza małego niskobudżetowego filmu pełnometrażowego Snow. To projekt mówiący o emancypacji kobiet i dobrym samopoczuciu we współczesnym społeczeństwie, oparty na krótkometrażowym I Am God. Snow opowiada historię malarki-hipiski przemierzającej pieszo szlak West Highland Way desperacko próbując wyleczyć traumę z przeszłości. Po drodze bohaterkę ratuje Bogini. Mój plan na ten projekt to stworzenie inkluzywnej atmosfery i przeniesienie jej na ekran, tworząc film opowiadający o wspaniałych, prawdziwych kobietach, film, który jest oryginalny i ujmujący, a równocześnie sprzyja dobremu samopoczuciu innych kobiet.

Co według ciebie mogą wynieść z seansu widzowie twojego filmu?

Wiem, że to film o cierpieniu, ale ból jest zawsze tym, co prowadzi nas w stronę światła i rozwoju. Chcę, żeby ludzie wynieśli z mojego filmu to, co wyda im się prawdziwe, a za sobą zostawili cokolwiek, co przeszkadza im w ruszeniu dalej i cieszeniu się pełnią życia. I żeby już zawsze słuchali głosu swojego serca.

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty