Ludzie |

Swanski: Żyliśmy w domku z kart #DalekoWDomu15.04.2020

fot. Robert Ceranowicz

Cykl Daleko w domu to reakcja portalu PAPAYA.ROCKS na okoliczności, z którymi wszyscy się dziś mierzymy. Sklepy, ulice, teatry, bary, kina w związku ze światową pandemią opustoszały. Życie społeczne zamarło, a jego bohaterowie zostali w domach.

Mam to szczęście, że jestem malarzem i projektantem. Nie muszę chodzić do
pracy i kontaktować się z wieloma osobami. Siedzę w miarę bezpieczny w wynajmowanym mieszkaniu na Żoliborzu. Prowadzimy z moją żoną studio, gotujemy, przesadzamy kwiaty. Robimy rzeczy, na które wcześniej nie było czasu. Zawsze byłem samotnikiem i większość czasu spędzałem w pracowni. Gdybym miał teraz więcej zleceń, prawdopodobnie nie poczułbym ogromnej presji czy zmiany z powodu izolacji – pomijając to, że nie mogę wyjść z domu, odwiedzić knajpy, czy spotkać się ze znajomymi na wino. Liczę oszczędności. Nie mam zaplecza finansowego, jak rentierzy z bogatych rodzin, którzy są poustawiani. „Nie dostałem firmy od taty” – jak rapował mój kolega Wojtek Sokół. Starałem się jak mogłem, by nie zostać smutnym artystą, który chowa obrazki do szuflady. Jestem taki, jak wszyscy. Ze względnym spokojem opalam się w świetle grzyba atomowego, który jest gdzieś tam, za płotem.

Nie będę udawał, że problemy tego świata martwią mnie bardziej niż przedtem – a tak np. bywa z ludźmi, którzy do niedawna nie szanowali kasjerek w supermarkecie. Widzę teraz mnóstwo takich osób, które wcześniej potrafiły „zdeptać” kuriera, panią na kasie, czy kelnerkę za jakąś bzdurę. Bo mogli, bo czuli się lepsi. Dziś opowiadają, jak martwi ich los innych. Chciałbym wierzyć, że to im zostanie na dłużej. Czuję, że świat w końcu się z tego wszystkiego wykaraska, ale jeśli wszystko wróci do tzw. „normy” to wcale nie będzie dobrze. To by znaczyło, że wszyscy, którzy umarli przy okazji pandemii nie mieli żadnego znaczenia. Wszyscy dziś mamy tyle refleksji i jesteśmy tacy humanitarni, ale przed chwilą Polaków poróżnił temat uchodźców – wielu mówiło, że powinni oni zostać u siebie i wracać, skąd przyszli. Dlatego tym bardziej mam nadzieję, że nie będzie jak z żałobą po papieżu, gdzie po tygodniu zjednoczenia wszyscy wrócą do napierdalania się między sobą. Jesteśmy gatunkiem, który nie wiem dlaczego nie potrafi wyciągać wniosków z przeszłości, a jednocześnie uważa się za najinteligentiejszą istotę na świecie. Boję się czasem, że nasz rozwój niespecjalnie łączy się z tym, że mamy lepiej od innych ssaków rozwinięty mózg, a z tym, że jesteśmy wyposażeni w przeciwstawny kciuk i w odróżnieniu od innych zwierząt potrafiliśmy chwycić patyk i zabijać. Mam małą nadzieję, że coś z tego wyniesiemy.

Widzimy teraz, że nasz świat to domek z kart, który rozleciał się po miesiącu siedzenia w domu. Całe państwa, gospodarki i firmy leżą. Czy to nie dowód na to, że to wszystko nie miało znaczenia? Nie było prawdziwe? Do niedawna ludzie fascynowali się filmikami typu #unboxing, gdzie ktoś otwiera pudełko, a termos, który z niego wyjął jest zielony i ma czarną zakrętkę. Miliony wyświetleń, kurwa mać! Serio? Nie dorośliśmy do technologii, którą sami stworzyliśmy. Uciekamy w media społecznościowe, ale być może dopiero teraz mamy szansę się ich nauczyć. Patrzę na swoją 12-letnią córkę i myślę, że teraz przyszedł moment na odrobienie pracy domowej. Kiedy ją obserwuję, widzę ile zagrożeń niesie ze sobą technologia i media. Ale dotrzegam też ich dobro. Wszyscy kontaktujemy się dziś ze swoimi bliskimi. Odnawiamy stare znajomości, a te, które są, ulegają pogłębieniu. Media społecznościowe wciąż mogą być dla nas dobre. Telewizja nie zabiła radia, a radio nie zastąpiło książek. Znaleźliśmy po prostu dla nich miejsce w swoim życiu. Bez tego cholernego koronawirusa zastanawiałem się, co się dzieje z ludźmi i myślę, że nie tylko ja. W pędzie straciliśmy wszyscy głowę. Najprostsza rozrywka w stylu „gruba baba wyciągająca dupą gwoździe ze ściany” ciesząca tłumy, zawsze będzie i nie jest faktycznie niczym złym. Ale do niedawna to był główny temat życia wielu osób. Nie widzieliśmy ważnych spraw dookoła nas. A nawet jeśli, to przy stole rodzinnym czy z przyjaciółmi nie poruszaliśmy ich, bo były za trudne, niemiłe. Generowały konflikty bądź psuły atmosferę. Ten wirus poniekąd nas równa. Może i bogacze mają teraz w swoich willach postawione 15 respiratorów i małe prywatne szpitale, ale i tak nie uda im się do końca uciec. Premier Wielkiej Brytanii, pani z Żabki i każdy na całym świecie może paść ofiarą choroby. Zawaliliśmy jako ludzie, bo to wszystko tylko udowodniło, jak bardzo jesteśmy skupieni na miałkich i powierzchownych rzeczach.

Dostaliśmy biczem po plecach, bo nasze ukochane awokado może wcale tutaj już nie dolecieć. Natura ludzka się nie zmieni. Jesteśmy chciwi i nie wiem, czy w ogóle potrafimy wyciągać wnioski. Są społeczeństwa, które dają nadzieję – głównie w Azji i na północy Europy – że można działać wspólnie. Obawiam się jednak, że cała reszta świata to półgłówki, że przejadą się walcem po empatii i potrzebach bliźnich. Te odruchy będą ważniejsze niż działanie razem na rzecz wspólnoty. Dalej możemy przetrwać, budować społeczeństwa jak mrówki, ale musimy przestać się oceniać nawzajem, pozbyć kompleksów i zazdrości.

Paweł „Swanski” Kozłowski – malarz, grafik związany z kulturą miejską, ilustrator, projektant, mieszkaniec Żoliborza

fot. Robert Ceranowicz
fot. Robert Ceranowicz

Redaktorka Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty