Ludzie |

Szlakiem azjatyckich pionierów. Rozmawiamy z producentką VR-owego filmu „Twoja duchowa świątynia jest do bani”24.11.2020

źródło: materiały promocyjne

Estela Valdivieso Chen to jedna z tych postaci, które w przemyśle filmowym przecierają szlaki, łącząc sztukę z najnowszą technologią. Filmy, które wyprodukowała, nie wodzą za nos. Nie narzucają narracji. Uwalniają nowy potencjał obcowania z dziełem filmowym.

Jej pierwszy wyprodukowany w wirtualnej rzeczywistości obraz, który można oglądać w ramach Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, został doceniony na międzynarodowych festiwalach (Adelaide, Encounters). Kolejny (Mechanical Souls) ubiegał się o nagrodę z futurystycznej sekcji New Frontier na Sundance. Chen opowiedziała nam o duchowym wymiarze wirtualnej rzeczywistości, o poszukiwaniach języka tej nowej formy filmowej, dzieląc się jednocześnie praktyczną perspektywą tych aspektów jako właścicielka domu produkcyjnego Serendipity Films.

Nakręcony w technologii 360 stopni film Twoja duchowa świątynia jest do bani oferuje podróż do specyficznego miejsca. Czym ono jest?

To odniesienie do tajwańskiej tradycji. Głosi ona, że każdy z nas ma swoją własną, duchową świątynię, która umożliwia spojrzenie w zaświaty. Żyją tam nie tylko bliscy zmarli, z którymi zawsze możemy się spotkać. W świątyni widać także odbicie nas samych i naszego realnego życia. Przykładowo, jeśli w twojej codzienności panuje bałagan, świątynia nie będzie wyglądała na uporządkowaną. Dla mnie i dla reżysera filmu, Johna Hsu, ten rytuał przypomina dzisiejszą wirtualną rzeczywistość.

Nie da się poprowadzić w jednym jasnym kierunku filmu, który ma 360 stopni. Trzeba stworzyć cały wszechświat, który widzowie mogą swobodnie eksplorować i rozglądać się po nim

W jaki sposób?

Wielu ludzi, kiedy coś dzieje się w ich życiu, odwiedza świątynie, aby duchowo zbliżyć się do źródła swoich problemów. Wydaje mi się, że tego typu rytuały są stosowane zarówno we wschodnim, jak i zachodnim świecie. W Ameryce Południowej szamani używają np. ayahuaski, a my postanowiliśmy zrobić to samo z wirtualną rzeczywistością. Pojawiło się już wiele dyskusji ujawniających strach ludzi wobec tej technologii. Wiele razy słyszałam, że VR zasysa użytkowników do środka we własny odległy świat, odrywając ich od tego, co w ich życiu jest realne. Dlatego postanowiliśmy użyć VRu, aby opowiedzieć o naszej namacalnej realności. W filmie ustawiliśmy sceny tak, aby pokazać, że to, co mamy w rzeczywistości na co dzień, jest lepsze od tego, o co zabiegamy.

Jakich gości można się spodziewać w waszej świątyni?

Zależało nam, aby stworzyć bardziej współczesną wersję świątyni, w której pojawiają się postacie ze świata popkultury. Dlatego tradycyjnie występujący w tej historii Bóg Piorunów jest przebrany za Pikachu z serii Pokémon. To postać, która pełni rolę nie tylko przewodnika, ale także pomaga człowiekowi w reorganizacji swojego świętego miejsca. Naszym celem była gra z publicznością, dlatego pojawił się pomysł, aby bohater założył ten słynny, żółty kostium. Skoro to zaświaty, to w świątyni powinny występować też duchy, ale niekoniecznie takie, jak zwykle sobie wyobrażamy. Dlatego Bogu Piorunów towarzyszą m.in. bliźniaczki ze Lśnienia Stanleya Kubricka. Oczywiście nie są one tutaj, by kogokolwiek przestraszyć, ale satyrycznie odwrócić znaczenia i pobawić się z widzami.

„Twoja duchowa świątynia jest do bani”, reżyser razem z aktorami
„Twoja duchowa świątynia jest do bani”, reżyser razem z aktorami

Świat przedstawiony w Twoja duchowa świątynia jest do bani przypomina także pierwsze gry wideo.

To był pomysł reżysera – Johna Hsu. Ma on swój zespół odpowiedzialny za tworzenie animacji w technice Machinima, z którym kiedyś realizował filmy dla studia Blizzard. John przy okazji sam jest zapalonym graczem, uwielbia gry i cały świat, na który one się składają. To było więc oczywiste, że jego pierwszy projekt w formacie VR zabierze widzów do rzeczywistości przypominającej gry wideo.

Zdecydowaliśmy się zaprosić do współpracy aktorów, którzy mają doświadczenia teatralne, a nie filmowe. Koniecznie było, aby zagrali „przestrzeń”, w której jest także miejsce dla widza

Opowiedziałaś już o kilku barwnych sposobach na prezentację świata w filmie VR, ale jak od strony technicznej storytelling różni się tu od klasycznych produkcji?

Myślę, że format zastosowany w produkcji pozwala nie tyle opowiadać historię, co daje publiczności w niej po prostu żyć. Widzowie mogą poczuć się tutaj, jakby byli w podróży. Moim zdaniem to najważniejsza kwestia w realizacjach poruszających się po wirtualnej rzeczywistości. Długo dyskutowaliśmy z Johnem o naszych priorytetach. Reżyser, który wchodzi w VR, musi porzucić swoje przyzwyczajenia i nawyki związane z tradycyjnie rozumianym kinem. Głównie chodzi o kadrowanie. W klasycznych produkcjach opiera się ono na konkretnych emocjach, które chce wywołać u widza reżyser. Tutaj trzeba o tym zapomnieć. Nie da się poprowadzić w jednym jasnym kierunku filmu, który ma 360 stopni. Trzeba stworzyć cały wszechświat, który widzowie mogą swobodnie eksplorować i rozglądać się po nim. Dzięki temu film Twoja duchowa świątynia jest do bani może być oglądany wiele razy, a wciąż znajdą się w nim nowe elementy, których nie było widać wcześniej.

Twoja duchowa świątynia jest do bani (reż. John Hsu, Tajwan 2017)

Kręcenie takiego filmu musi być rewolucją dla wielu członków ekipy filmowej. Jakie wskazówki otrzymywali w trakcie pracy aktorzy w waszym filmie?

Twoja duchowa świątynia jest do bani jest naszym pierwszym VR-owym filmem. Ani ja, ani John nie realizowaliśmy wcześniej niczego podobnego. Zdecydowaliśmy się zaprosić do współpracy aktorów, którzy mają doświadczenia teatralne, a nie filmowe. Koniecznie było, aby zagrali „przestrzeń”, w której jest także miejsce dla widza. Zrobiliśmy wiele zdjęć próbnych. Eksperymentowaliśmy szukając idealnego rozwiązania. W końcu za wysoką rozdzielczością filmu musi iść także jej wykorzystanie, czyli gra aktorska. Gesty nie mogą być przerysowane, ale muszą być wyraźne na tyle, aby widz miał potem pełne przekonanie, że aktor z tego filmu stoi naprawdę przed nim. Że jest tuż obok.

„Twoja duchowa świątynia jest do bani”
„Twoja duchowa świątynia jest do bani”

Myślisz, że VR ma potencjał, by na trwałe zmienić kształt przemysłu filmowego?

Z pewnością rozwinie się jako wyjątkowa gałąź filmowa, ale tradycyjnie rozumiane kino zostanie. Jego magia wciąż kształtuje nasze pokolenie, a kolejna generacje też pewnie będą nią zainteresowane. Klasyki kina nie umrą. Natomiast VR, jako technologia przyszłości, powoła do życia większą różnorodność i pewnie nowy rodzaj treści, który będzie rozwijał się równolegle z technologią.

Wyprodukowałaś trzy filmy w tej technologii: Twoja duchowa świątynia jest do bani, Mechanical Souls oraz Great Hoax: The Moon Landing. Na czym polega największe wyzwanie w organizacji takich innowacyjnych technologicznie filmów?

Próbowanie czegoś nowego jest zawsze niezwykle ekscytujące, ale także trudne. Nigdy nie wiesz, jak długo będzie opłacało się inwestować w produkcję i co cię czeka na końcu drogi. Każdy z filmów, który zrealizowałam, jest tak odmienny od poprzedniego, że nie da się stworzyć jednorodnej strategii działania. W wypadku Mechanical Souls narracja jest np. wieloliniowa. W ramach jednego wszechświata dzieje się 7 opowieści. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu, w jaki sposób reagują na nie widzowie z pomocą technologii eye-trackingu. Nasze wnioski nie przełożyły się jednak na kolejną produkcję. Musieliśmy znowu zaczynać od nowa. I tak w kółko.

„Twoja duchowa świątynia jest do bani”
„Twoja duchowa świątynia jest do bani”

Warto przypomnieć, że to nie VR rozpoczął twoją karierę w przemyśle filmowym. Zaczęła się ona od nagrodzonego 4 Oscarami Życia Pi w reżyserii Anga Lee. Jak wspominasz pracę przy tej produkcji?

Wtedy akurat realizowałam zadania w dziale rekwizytów, ale to było dla mnie przełomowe doświadczenie. Przy filmie, który był realizowany na Tajwanie, pracowali ludzie z całego świata. Po raz pierwszy zobaczyłam, jak wysiłek tak dużej grupy osób przekłada się na spektakularny sukces filmowy. To sprawiło, że sama chciałam później zostać producentką i od tego momentu jasno wytyczyłam sobie swoją zawodową ścieżkę. I zaczęłam pracować z Tsai Ming-liang nad Bezpańskimi psami (2013).

Estela Valdivieso Chen
Estela Valdivieso Chen

Film zaskarbił sobie uznanie na całym świecie, zdobywając m.in. dwie nagrody na Festiwalu Filmowym w Wenecji, ale jak to wyglądało z twojej perspektywy?

W tamtym okresie pełniłam rolę sekretarza produkcji, co pewnie dla wielu młodych ludzi nie jest wymarzoną pracą. Nie było mnie na planie filmowym. Miałam za to na oku wszystkie budżety, tabelki i cyferki. Być może dla wielu takie administracyjne zadania są nudne, ale dla mnie były ekscytujące. Kiedy już oglądałam gotowy film, śmiałam się wiedząc, ile kosztowała w nim każda pojedyncza rzecz. To doświadczenie dało mi także solidną podstawę do wejścia w rolę kierownika produkcji.

Jakie są twoje dalsze plany nie tylko w roli producentki, pionierki, ale także jako właścicielki domu produkcyjnego?

Poza produkcją lubię partycypować także w dystrybucji i marketingu. Sprawia mi przyjemność dzielenie się kreatywną pracą, która w Serendipity Films wcale nie koncentruje się wyłącznie na rzeczywistości wirtualnej. Naszym celem jest opowiadanie historii na różne sposoby, ale z tym samym podejściem, jakie mamy do VR-u. Rok temu zrealizowaliśmy film Mechanical Souls, a dziś pracujemy nad jego adaptacją komiksową. Realizujemy także seriale. Jednym z nich jest np. Missing Pictures, realizowany wspólnie z BBC i francuskim domem produkcyjnym Atals V. To składający się z pięciu odcinków serial dokumentalny, który będzie można przeżywać w wirtualnej rzeczywistości. Każdy epizod skupi się na jednym sławnym reżyserze i historii, której... nie nakręcił. Bohaterem pierwszego będzie Abel Ferrara.

„Twoja duchowa świątynia jest do bani”
„Twoja duchowa świątynia jest do bani”
000 Reakcji

Redaktorka Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty