Ludzie |

„xABo: Ksiądz Boniecki”: Między światem zgiełku a ciszy23.07.2020

fot. Grażyna Makara

O filmie, który właśnie wchodzi na ekrany kin, rozmawiamy z jego twórcami – reżyserką i scenarzystką Aleksandrą Potoczek oraz operatorem Adamem Palentą.

Mateusz Demski: Młoda reżyserka, która jeszcze niedawno stawiała pierwsze kroki w kinie dokumentalnym, bierze pod lupę jeden z najbardziej wyrazistych głosów polskiego Kościoła. Dlaczego?

Aleksandra Potoczek: Nie ma tu jednej dobrej odpowiedzi, nie potrafię przytoczyć też konkretnej spójnej anegdoty. Czułam, że chcę zrobić film o tym konkretnym człowieku. O jego drodze, poprzez którą będę mogła coś więcej opowiedzieć o rzeczach dziejących się dookoła nas. Na początku była to więc raczej silna intuicja niż plan. Możliwe, że w pewnym sensie wynikało to też z mojej podskórnej niezgody na to, w jakim świetle ksiądz Boniecki jest przedstawiany. Że jego wizerunek rozpływa się w pewnych kliszach i medialnym szumie. Uderzyło mnie np., że już pierwsze osoby, z którymi dzieliłam się tym pomysłem, mówiły: „Ola, to świetny temat, przecież ks. Boniecki to taka prowokująca postać". A mnie od początku zależało na opowiedzeniu o nim z całkiem odwrotnej strony.

No właśnie – porzucasz sztandarowe fakty z życia księdza, nie dowiemy się, kim był w przeszłości, czym się zajmował i skąd wzięły się narosłe wokół niego kontrowersje. Interesuje cię za to wyrywkowe, wręcz zakulisowe spojrzenie na jego codzienność. Taki dziennik intymny ks. Bonieckiego.

Aleksandra Potoczek: Kiedy startowałam z tym projektem na kurs dokumentalny w Szkole Wajdy, jedyne, co wiedziałam, to jakiego filmu nie chcę zrobić. Nie interesowała mnie na pewno klasyczna opowieść biograficzna. Nie chciałam pokazywać księdza w oczach innych, nie zależało mi też na wchodzeniu w publicystyczne zabieranie głosu czy stawianie mu pomnika za życia. Zakładałam, że ciekawsza będzie za to kameralna, intymna narracja, w której moglibyśmy obserwować jego codzienność z możliwie najbliższej perspektywy. Na samym początku odrzuciłam więc wszelkie oczekiwania i wyobrażenia dochodzące z zewnątrz, a przede wszystkim tematy kontrowersyjne pojawiające się wokół ks. Adama – jak np. zakaz wypowiedzi w mediach nałożony na niego przez jego przełożonych zakonnych. Uparłam się, że zrobię film – choć może zabrzmi to patetycznie – o człowieku, jego podróży, rozmowie ponad podziałami.

fot. Grażyna Makara
fot. Grażyna Makara

A jak przekonałaś księdza do tego, żeby stanął przed kamerą? 

Aleksandra Potoczek: Na początku bardzo pomogła mi Maja Kuczmińska z Tygodnika Powszechnego, która za mnie poręczyła. Zapewniła księdza, że nie przychodzę nikogo nękać, poprosiła o wyrozumiałość, otwartość i przychylne przyjęcie. Na naszym pierwszym spotkaniu ksiądz trochę mi się poprzyglądał, o pewne rzeczy pytał i powiedział, że o żadnym filmie nie może być mowy. Nie widział sensu, nie czuł, żeby jego postać była tematem, którym można się ekscytować. Wtedy zaczęły się nasze długie i żmudne negocjacje – wiele razy wracałam do niego z tym tematem, on uparcie odmawiał. Wiedziałam, że pochlebstwa czy próby przymilenia na niewiele się zdadzą. W końcu jednak ks. Adam poszedł na małe ustępstwo. Zgodził się, żebym jeździła za nim po Polsce na spotkania z czytelnikami. Ale bez kamery, bez zgody na nagrywanie.

To było po tym, jak z ks. Bonieckiego po sześciu latach zdjęto zakaz wypowiedzi i ruszył w podróż po Polsce. Był w ciągłej drodze, odwiedzał miasta, miasteczka, małe wsie. I przede wszystkim rozmawiał z ludźmi. Jak wyglądało podążanie za nim?

Aleksandra Potoczek: To pierwsze pół roku miało w sobie coś z prywatnego śledztwa, a przy tym było naznaczone w gruncie rzeczy komediowym charakterem. Najpierw ks. Adam nie mówił mi, gdzie dokładnie przebywa, dlatego musiałam szukać go po Polsce o własnych siłach. Wiele osób z jego środowiska podpowiadało mi, jak jego droga i plany podróży zwykle się układają. To przyniosło zamierzony efekt, bo ksiądz tą wytrwałością się zaciekawił. Po kilku takich niespodziewanych wizytach na jego spotkaniach zaczął przedstawiać mnie jako swój „cień”, jako „panią o chorobliwej pasji”. Z tych śmiechów, anegdot i dłuższych rozmów, które zbliżały nas do siebie, w naturalny sposób przeszliśmy do kręcenia. Ksiądz machnął na mnie ręką, przywykł do naszej ekipy. Powoli też chyba zauważał, że nie ingerujemy, a obserwujemy. Słowem – chyba nam zaufał. I tak kolejne trzy lata spędziliśmy żyjąc wspólnie w podróży.

xABo: Ksiądz Boniecki (2020) zwiastun PL, w kinach od 24 lipca

Miałaś zatem jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć okazję zobaczyć, jakie tłumy gromadzą spotkania z ks. Bonieckim. Czego się wtedy dowiedziałaś o swoim bohaterze?

Aleksandra Potoczek: Na dobrą sprawę zrozumiałam, z jakim fenomenem mam do czynienia. Jeszcze na etapie dokumentacji przyszłam na spotkanie, które odbywało się w muzeum POLIN w Warszawie. Przed wejściem ustawiły się tysiące osób z całej Polski, tłumy waliły drzwiami i oknami. W pewnym momencie organizatorzy ogłosili, że kilkuset chętnych nie będzie mogło wejść do środka ze względu na przepisy bezpieczeństwa. Zaczęły się negocjacje i licytacje ze strażnikami. Jedni ludzie wszczynali kłótnie, inni starali się wykorzystać nieuwagę ochroniarzy i ominąć bramki, w skrajnych przypadkach powoływano się na Opatrzność Bożą. Wiele odczuć i emocji obudziło się we mnie, kiedy patrzyłam na to wszystko. Z jednej strony te bojowe nastroje, szaleństwo jak na koncercie rockowym i wręcz „fanowskie” nastawienie wobec księdza zakrawały dla mnie na czysty komizm. Z drugiej – miałam w sobie wobec tych ludzi głębokie poczucie zrozumienia. Widziałam, że ich determinacja, a nawet brawura wynikają z potrzeby serca i nawiązania kontaktu z księdzem.

Twój film składa się głównie z takich spotkań i rozmów – niekiedy zaplanowanych, innym razem przypadkowych. Widać, że ludzie chcą z nim rozmawiać: o prywatnych rozterkach, o wierze, o Bogu.

Aleksandra Potoczek: Tak, ale ja wcześniej nawet nie podejrzewałam że w ludziach może tkwić aż tak ogromna potrzeba wysłuchania, zrozumienia, podzielenia się swoją historią. Że ludzie nie mogą się wręcz obejść bez powiernictwa, duchowego przewodnictwa i rozmowy o egzystencjalnych problemach. Na spotkaniach z księdzem często padały pytania o patologie w Kościele, o archaiczny charakter tej instytucji, o obecny rząd, ale też o to, jak żyć, co w momencie kryzysu zrobić z życiem, dlaczego tym, którzy są dobrzy, przytrafiają się złe rzeczy, w co wierzyć. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona, kiedy te zagadnienia fundamentalne, ostateczne, te pytania były do księdza kierowane tak wprost. Tym bardziej, że w ciągu dnia padały one wielokrotnie, mogło się to stać przytłaczające. A mimo to ksiądz był w stanie ten emocjonalny ciężar udźwignąć.

fot. Grażyna Makara
fot. Grażyna Makara

Pamiętam jak ks. Boniecki powiedział kiedyś, że po prostu lubi ludzi, lubi z nimi rozmawiać tak, żeby nie odstraszać. On chyba żyje po to, by z drugim człowiekiem rozmawiać, móc mu towarzyszyć, ale w filmie momentami widać, że budzi się w nim potrzeba zatrzymania się.

Aleksandra Potoczek: Myślę, że w tej dwoistości bohatera odnalazłam główny temat filmu: między światem zgiełku i byciem z innymi, a światem ciszy i samotności. Ksiądz niewątpliwie uwielbia przebywać z ludźmi, jest im absolutnie oddany. Mam poczucie, że są mu oni tak samo potrzebni, jak on im. Zawsze powtarzam, że to drugi człowiek go napędza. Podchodzi do każdego z cierpliwością i szacunkiem. A nawet więcej – przejmuje się, czy wszyscy zostali wysłuchani; czy każdy dostał to, po co przyszedł. Z drugiej strony zaobserwowałam jednak w księdzu postawę zdystansowaną niedostępność, nawet introwertyzm. Poza spotkaniami ks. Adam żyje sam ze sobą, ze swoją wiarą i swoim Bogiem. Sam zresztą mówi, że jest samotnikiem z wyboru, za pewne granice nie wpuszcza nikogo i tam prowadzi nieustanny wewnętrzny dialog.

Mówisz o nieustannym dialogu, ale mnie wciąż ciekawią jego nieustanne podróże. Oglądając ten film od razu narzucają się skojarzenia z kinem drogi. W jakiej mierze było to problematyczne z punktu widzenia realizacji zdjęć?

(Do rozmowy dołącza Adam Palenta, operator, który pracował nad zdjęciami do filmu)

Adam Palenta: Ksiądz jest cały czas w ruchu, to przemieszczanie się z miejsca na miejsce jest dla niego chyba najbardziej naturalnym środowiskiem. Wiedzieliśmy zatem, że zdjęcia niemal każdego dnia będą odbywały się gdzie indziej, celem była więc droga – duchowa i fizyczna.  Ale ta częstotliwość podróży przerosła oczekiwania nas wszystkich. Nawet sam ksiądz mówi w filmie: „rozstawiam namiot, jutro go zwijam, idę dalej”. Na początku faktycznie trudno było nadążyć za jego rytmem, ale musieliśmy się w końcu do niego dostosować. Okazało się, że ciągła pogoń otwierała przed nami nowe możliwości. Jest taka scena, kiedy na dworcu podchodzi do księdza przypadkowy mężczyzna i zaczyna opowiadać o śmierci swojej mamy. To był przypadek, rozmowa złapana niemalże w biegu.

Aleksandra Potoczek: On jest w tych podróżach niestrudzony. Pamiętam dni zdjęciowe, które zaczynaliśmy w Krakowie, następnie przejeżdżaliśmy przez Warszawę, a kończyliśmy w Szczecinie. Tym samym ksiądz w wieku 86 lat jest w stanie przemieszczać się samochodem, pociągiem, samolotem, nie zatrzymując się między poszczególnymi przystankami ani na chwilę. Fascynowało mnie, jak wygląda jego kalendarz, jak bardzo jest pojemny i jakie szaleńcze tempo jest w stanie sobie narzucić. Przede wszystkim jednak to jego poszanowanie czasu, wyciskanie maksimum z tego, co daje mu każdy kolejny dzień, było dla mnie czymś wyjątkowym.

fot. Grażyna Makara
fot. Grażyna Makara

Skoro już o tej wyjątkowości mowa – kim po trzech latach spędzonych w podróży stał się dla ciebie ks. Boniecki?

Aleksandra Potoczek: Jest przede wszystkim żywym przykładem tego, jak powinniśmy wszyscy rozmawiać, słuchać i podchodzić do relacji z ludźmi. Z przyzwoitością, dobrotliwością, ale przy tym z pewną dozą roztropności. Ksiądz dał się nam przez te trzy lata poznać jako człowiek będący zawsze uczciwy wobec swoich rozmówców, ale przy tym często miewał ostre riposty, kontry i nie obrażając drugiej strony potrafił pokazać, że ktoś może się mylić. Oprócz tego nie udzielał nigdy podczas swoich spotkań łatwych odpowiedzi, nie wyciągał gotowych formułek z kapelusza, nie prawił morałów. Potrafił za to trzeźwo opisać obecny stan rzeczy, lęki i niepokoje ludzi. Ja bardzo doceniam, że w czasach, kiedy dialog jest terminem tak bardzo problematycznym, to ksiądz niestrudzenie wzywa do solidarności, jedności i zaprzestania podziałów. Mówi, że można się różnić, ale wcale nie trzeba się zwalczać. A przecież wiemy, że nie jest to zadanie dla niego łatwe.

No tak, ksiądz od lat musi się zmagać nie tyle z Bogiem, co z Kościołem. Jego przełożeni co jakiś czas nakładają na niego zakazy publicznego wypowiadania się poza „Tygodnikiem Powszechnym”. Tak było po tym, jak powiedział, że krzyż nie powinien wisieć w sejmie, czy też jak w swoim felietonie stanął w obronie Nergala.

Adam Palenta: Oczywiście, i nie można było tego w filmie przemilczeć. Mnie też dotyka to, że człowiek, który całym sercem wierzy w człowieka i jego Kościół, który próbuje zabierać głos w celu zainicjowania realnej zmiany na lepsze, musi mierzyć się z ciągłymi ograniczeniami i nakazem milczenia. On tego nigdy wprost nie powiedział, ale zakładam, że to wszystko jest dla niego cały czas trudne, a jednocześnie po latach odbierania mu głosu, musiał nauczyć się z tym żyć. Z tym rozdarciem między swoim stosunkiem do wiary, Boga, ludzi a restrykcjami Kościoła.

Aleksandra Potoczek: Mogę powtórzyć za Adamem – w księdzu nie ma zgody na to, co obecnie toczy tę instytucję, podejrzewam, że jego te wszystkie problemy i spadające zaufanie wobec Kościoła bolą zapewne po stokroć. Ksiądz od ponad 60 lat myśli inaczej niż większość polskich duchownych, deklaruje wiarę w Boga głęboko humanistycznego, który realizuje się poprzez człowieka, a nie kościelne prawa, obrzędowość, struktury organizacyjne czy fasady budynków. Mówi, jak w Kościele jest, jak być powinno. I przychodzi mu za te słowa swoją cenę płacić.

fot. Grażyna Makara
fot. Grażyna Makara

Tę wiarę w Boga z ludzką twarzą ksiądz trafnie tłumaczy na końcu filmu. „Nie wierzę w Boga, który zapala czerwone światło, gdy człowiek się cieszy. W Boga sędziego z kodeksem karnym w ręku, który bawi się w potępianie. Nie wierzę też w Boga, który mówi: zapłacisz mi za to i czyha tylko, by przyłapać człowieka na grzechu”. 

Aleksandra Potoczek: I jeszcze mój ulubiony fragment – „nie wierzę w Boga, który wymaga egzaminów zdanych na 100% i nie potrafi zrozumieć, że dzieci zawsze się brudzą i są zapominalskie”. Może to mała drobna rzecz, ale tak sobie myślę, że te słowa mogą być dla nas wszystkich dobrym drogowskazem.

fot. Grażyna Makara
fot. Grażyna Makara

Aleksandra Potoczek – reżyserka filmów dokumentalnych, programów o tematyce filmowej i kulturalnej, wykładowczyni SWPS w Warszawie. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, Szkoły Filmowej w Łodzi i Wajda School. W 2017 roku jej dokument Voyage, voyage, opowiadający o Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, zdobył nagrody na festiwalu w Cannes (Corporate Media & TV Awards) oraz na World Media Festival w Hamburgu. Laureatka nagrody Phil Epistemoni (Przyjacielowi Nauki) przyznawanej przez Kolegium Rektorów Szkół Wyższych Krakowa.

Adam Palenta – reżyser filmów dokumentalnych, operator filmowy, fotograf. Absolwent realizacji obrazu telewizyjno-filmowego na WRiTV Uniwersytetu Śląskiego oraz Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Autor zdjęć m.in. do filmów Ciemnego pokoju nie trzeba się bać (2009), Baby Bump (2015) i Królewicz Olch (2016) Kuby Czekaja Jako reżyser zrealizował kilka krótkometrażowych filmów dokumentalnych, wśród nich Przesłuchanie (2010), Życie stylem dowolnym (2012) i Dom na głowie (2014).

000 Reakcji

krytyk filmowy. Publikuje m.in. na łamach "Przekroju", "Czasu Kultury", tygodnika "Przegląd", czasopisma "Ekrany", a także w portalach Interia.pl, Wirtualna Polska, Popmoderna. W wolnych chwilach poszerza kolekcję gadżetów z Gwiezdnych Wojen.

zobacz także

zobacz playlisty