Trendy |

Czy leszcze pożarły grube ryby? Pytamy eksperta giełdowego o Game Stop i rewolucję na Wall Street03.02.2021

Christian Bale jako Michael Burry w filmie „Big Short”

Czy grupa ludzi z internetowego forum faktycznie zemściła się na rekinach światowej finansjery? Czy jesteśmy świadkami rewolucji, która pożera elitarnych inwestorów? Ostatnia afera z Wall Street od kilku dni podbija nagłówki portali, a Netflix już planuje jej ekranizację. Poprosiliśmy analityka giełdowego o wyjaśnienie szczegółów sprawy.

Chaos panujący obecnie na Wall Street trafił na łamy mediów głównego nurtu mniej więcej tydzień temu. Od tego czasu minęło kilka dni, ale już wiemy, że to wyjątkowe wydarzenie, które stanie się kanwą wielu opowieści. I to nie tylko dla dziennikarzy, zmuszonych teraz do przybliżania meandrów giełdowych zagrywek szerokiemu gronu odbiorców. Akcja cieszy się zainteresowaniem także twórców kultury. Zza Oceanu od wczoraj płyną do nas wieści o kolejnych projektach filmowych, które chcą wziąć tę historię na tapet. I nie ma się co dziwić – losy notowań spółki GameStop tworzą historię. Wielu komentatorów bez ogródek twierdzi, że mamy do czynienia z rewolucją. Rolę mszczącego się ludu przyjęli tu drobni inwestorzy z internetu – tzw. „ludzie z ulicy”. A ci, zamiast gilotyną, straszą bogatych widmem rychłego bankructwa.

GameStop – firma zajmująca się sprzedażą gier wideo na fizycznych nośnikach – od 2 lat mierzyła się ze stratami. Miało to związek m.in. z tym, że coraz więcej osób kupowało gry online. Jej położenie wykorzystywały wielkie fundusze hedgingowe, które grały na giełdzie na spadek kursu jej akcji. To możliwe dzięki krótkiej sprzedaży (short sale). Polega ona na pożyczaniu akcji od innych inwestorów, sprzedawaniu ich, a później kupowaniu po niższej cenie, żeby zwrócić je z zyskiem. Jeśli spółka ma słabe notowania, a cena jej akcji spada, można tym sposobem zarabiać na różnicy tego kursu (przykładowo – gdy pożycza się akcję wartą 30 zł i za tę cenę szybko ją sprzedaje, to przy spadku jej kursu do 15 zł, można ją kupić z powrotem i zwrócić, zachowując dla siebie różnicę w cenie). Jednak sytuacja niespodziewanie się odwróciła – akcje GameStop poszybowały w ubiegłym miesiącu w górę, zyskując na wartości w porywach nawet 2315 proc.

Akcja rodziła się na małym forum na Reddicie i okazała kulą śnieżną. Kiedy zaczęła się toczyć, ludzie poczuli, że mają dużą moc.

Była to piorunująca informacja dla wszystkich grających na spadek akcji tej spółki. I tu dochodzimy do sedna – ten niespodziewany obrót okazał się tak naprawdę kontratakiem małych inwestorów grających niewielkimi sumami, których w giełdowym języku nazywa się leszczami lub „ulicą”. A miejscem, w którym te małe ryby grupowały swoją armię, nie były zaplecza domów maklerskich, a internetowe forum. Jakby tego było mało – za wszystkim kryły się motywacje o podłożu społecznym. Akcję nazywa się więc nie tylko giełdowym fenomenem, ale i zemstą. 

– To rzeczywiście zjawisko bezprecedensowe – potwierdza Krzysztof Kolany, główny analityk serwisu Bankier.pl, który śledzi sektor finansowy niemal od 20 lat. – Akcja zrodziła się tak naprawdę na małym forum na Reddicie, a rozrosła się do tego stopnia, że teraz śledzi ją ok. 8 mln użytkowników. Okazała się kulą śnieżną. Kiedy zaczęła się toczyć, ludzie poczuli, że mają dużą moc – mówi ekspert. Jak wyjaśnia przyczyny tej rewolucji?

Zemsta za kryzys gospodarczy

– Organizowanie takich tłumów – w Polsce nazywa się to spółdzielnią – jest tak naprawdę tak stare jak sama giełda. W tym wypadku jednak wyróżnikiem jest skala zaangażowania ludzi – zwraca uwagę Kolany. Zapytany o to, dlaczego tym razem akcja rozrosła na tak wielką skalę, wymienia kilka czynników. – Po pierwsze, Amerykanie w czasie pandemii dostawali pieniądze. Te zasiłki były wypłacane każdemu, niezależnie, czy ktoś stracił pracę, czy nie, więc dla wielu była to dodatkowa gotówka. Niektórzy z nich stwierdzili, że skoro wpadły dodatkowe pieniądze, to zagrają nimi na giełdzie – tłumaczy. – Po drugie, wiosną zamknięto wszystkie wydarzenia sportowe, co oznaczało, że nie było czego obstawiać. To była klęska dla branży bukmacherskiej. Część obstawiających przerzuciła się więc na giełdę – wyjaśnia analityk. Ale poza czynnikami rynkowymi Kolany zwraca uwagę przede wszystkim na „rewolucyjny” ton akcji, o którym rozpisują się media. – Na to wszystko nałożył się aspekt emocjonalny – podkreśla. –  Ludzie, zwłaszcza w USA, pamiętają, jak branża finansowa podczas kryzysu w 2008 roku została uratowana przed bankructwem pieniędzmi podatników. I o ile to, że bankierzy inwestycyjni dostawali wielomilionowe bonusy za, nazwijmy to, „dyskusyjną działalność”, było głośną sprawą, to w Stanach wzmocnił ją fakt, że ludzie masowo lądowali na bezrobociu – mówi ekspert. – Ten kryzys ekonomiczny w USA był naprawdę głęboki i długotrwały. My go tak w Polsce nie doświadczyliśmy, ale tam był bolesny. Ludzie potracili pracę, domy, oszczędności i musieli znacząco obniżyć swój poziom życia – dodaje. Dlatego tę bitwę na Wall Street o akcje GameStop określa mianem „zemsty” na ogólnie pojętym sektorze finansowym.

Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, że branża finansowa została ograna na własnym poletku i nagle się obraziła, wywróciła stolik i wyciągnęła rewolwer. Ale to nie do końca jest prawda.

Czym na tę chwilę poskutkowały te wydarzenia? Wiemy już, że działania grupy WallStreetBets (tak nazywa się redditowa grupa dla inwestorów) doprowadziły fundusz Melvin Capital na granicę bankructwa. Według zapowiedzi m.in. Netfliksa powyższa historia trafi na wielkie i małe ekrany, dlatego dla pełnego uzmysłowienia sobie, co się właściwie wydarzyło, można sięgnąć po metaforę filmową. Wyobraźmy sobie, że „Wilka z Wall Street” nie nakręcił Martin Scorsese, a Quentin Tarantino. Jak w takiej produkcji skończyłby główny bohater, Jordan Belford? Z pewnością ktoś dokonałby na nim odwetu za rekomendowanie zakupu ryzykownych akcji, na czym ten bardzo szybko się wzbogacił. I z pewnością rekin biznesu zginąłby w męczarniach. Ale wróćmy na ziemię. 

– Myślę, że wzmożenie wokół GameStop to taka trochę zemsta na ślepo – uważa Kolany. Tak naprawdę ci ludzie powinni zrewanżować się na politykach i Rezerwie Federalnej, którzy podjęli decyzje, aby ratować Wall Street kosztem Main Street. Czyli kosztem amerykańskiego podatnika – ocenia ekspert. Kolany zwraca także uwagę, że choć faktycznie na większość inwestującego w GameStop tłumu składają się „płotki”, to jednak w tym gronie znajduje się wielu doświadczonych graczy giełdowych, którzy dziś również odwiedzają redditowe fora. Nie bez przyczyny zaglądał tam też sam Elon Musk kibicujący akcji. Pisząc zresztą o niej w mediach społecznościowych, przyczynił się do wzrostu jej popularności.

Duzi gracze zmieniają reguły gry

Rewolucja, która teraz także obejmuje akcje innych podmiotów, jak choćby sieci kin studyjnych AMC, próbuje być tłumiona. Aplikacje, takie jak np. Robinhood, które do tej pory pozwalały małym inwestorom handlować akcjami bez dodatkowych opłat, przyczyniając się tym samym do „demokratyzacji” giełdy, ograniczają teraz ich możliwości (choć z część tych restrykcji już poluzowali). Przez wielu oceniane jest to jako próba zmiany zasad gry przez największych graczy, kiedy ci we własną grę zaczęli przegrywać. I budzi to oburzenie – choćby słynnej kongresmenki Alexandrii Ocasio-Cortez. Ta skrytykowała ograniczenia, twierdząc, że fundusze hedgingowe zwykle mogą obracać akcjami „jak im się podoba”.

– Faktycznie, tak to wygląda na pierwszy rzut oka. Że branża finansowa została ograna na własnym poletku i nagle się obraziła, wywróciła stolik i wyciągnęła rewolwer. Ale to nie do końca jest prawda – podkreśla Krzysztof Kolany. – Aplikacje takie jak Robinhood pozwalały do tej pory za pomocą kilku kliknięć i przede wszystkim bez prowizji handlować np. ułamkami akcji. To ośmieliło wielu, bo nie trzeba było już chodzić do domu maklerskiego, zakładać tam rachunku i płacić prowizji od transakcji – wyjaśnia. – Zresztą na normalnym rachunku maklerskim w Polsce nie można handlować np. jedną dziesiątą akcji – dodaje. Ekspert zdradza jednak, że w tej pozornie darmowej możliwości wejścia na giełdę tkwi haczyk. – Robinhood to nie jest organizacja charytatywna, a biznes. Kolany przypomina, że platforma ta sprzedaje dane o ruchach swoich użytkowników – o tym, co ci robią z akcjami. – Oni sprzedawali je właśnie do funduszy hedgingowych, z którymi ci użytkownicy chcą walczyć – tłumaczy paradoks. I porównuję tę sytuację do zakładania konta na Facebooku, które też tylko teoretycznie jest darmowe. Bo ceną, jaką za nie płacimy, jest po prostu prywatność. Gdy sprzedajemy wiedzę na nasz temat, biznes może lepiej targetować reklamy. 

– Sprawa jest skomplikowana – podkreśla Kolany. – Ale gdyby w Polsce broker zabroniłby nagle handlować akcjami, tłumacząc się dużą zmiennością, to według mnie byłby to skandal. To, co się wydarzyło w USA, też jest skandalem, ale ma swoje uzasadnienie biznesowe. Chodzi o to, że w pewnym momencie Robinhood musiałby zacząć działać wbrew interesom swoich głównych klientów, co w biznesie jest nie do utrzymania – zwraca uwagę ekspert.

Jeżeli ktoś wejdzie na górce, straci większość zainwestowanych pieniędzy. Jeśli dodatkowo pożyczy pieniądze, na przykład zastawiając dom, straci wszystko.

 

Hossa, hossa, hop sasa

Jakie będą skutki tej giełdowej rewolucji? Krzysztof Kolany uważa, że stadne inwestowanie zostanie z nami na stałe i może zyskiwać na popularności, przenosić się na inne walory. Co zresztą już się dzieje – w zeszłym tygodniu przeniosło się na inne spółki w Nowym Jorku, których akcje są masowo shortowane. A w weekend przeniosło się na rynek srebra. Ta druga sytuacja, wbrew temu, co sądzono, nie była według Kolanego sprawką graczy z Reddita. A przynajmniej nie do końca. – To nie ci ludzie stali za tym wzmożonym popytem na srebro, ale tam to się zaczęło – zdradza mi ekspert. – Stały za tym boty publikujące posty, które moderatorzy Reddita szybko usuwali. Czyli była to akcja kogoś innego, kto wykorzystał tę „agorę”, tj. miejsce, gdzie ludzie się spotykają i wymieniają opinie – wyjaśnia. Jego zdaniem to dowód na to, że w przyszłości zobaczymy nowe zastosowania takiego „flashmoba z pieniędzmi”. Czyli sytuacji, kiedy ludzie ad hoc się skrzykują, wykładają niewielkie pieniądze i kupują jakiś walor. Kolany przestrzega jednak przed zgubnymi skutkami takich akcji. – Drugą częścią tej zabawy jest to, że ten walor spadnie. Wzrost GameStopu nie wziął się z tego, że nagle inwestorzy uwierzyli w świetlaną przyszłość tej firmy – choć co do jej przyszłości, to zdania są podzielone. Wziął się z tego, że ludzie rzucili się na jej akcje. Krótko mówiąc, wykreowali popyt na jej akcje oderwany od fundamentów, czyli od wyników finansowych tej spółki. Moim zdaniem skończy się to silnymi spadkami – podkreśla analityk. – Jeżeli ktoś wejdzie na górce, straci większość zainwestowanych pieniędzy. Jeśli dodatkowo pożyczy pieniądze, na przykład zastawiając dom, straci wszystko (we wtorek akcje GameStopu przeceniono już o 60% – przyp. red.). Inwestorzy indywidualni, którzy chcą się pod to podłączyć, muszą więc bardzo uważać – przestrzega ekspert. I podsumowuje, że tego typu spekulacje są zwykle przejawem ostatniej fazy hossy – Ale pamiętajmy, że zanim ona się skończy, możemy jeszcze mocno pójść w górę – dodaje analityk.

Mimo skomplikowania całej historii, jej popularność może przyczynić się do sukcesów komercyjnych twórców, którzy planują ją zekranizować. Hollywood już udowodniało, że ekscesy z Wall Street da się w atrakcyjny sposób przedstawić za pomocą dzieł popkultury. Przykładem jest nie tylko wspomniany już Wilk z Wall Street, ale i film Adama McKaya Big Short z 2015 roku. Ten cieszył się dużą oglądalnością, a do tego otrzymał 2 Oscary i 5 nominacji do tej nagrody. Obraz notabene już samym tytułem odnosił się do grania na spadku cen danego waloru, czyli mechanizmu, który przyczynił się do obecnego chaosu na giełdzie. Jakby tego było mało – dr Michael Burry, bohater filmu McKaya grany przez Christiana Bale’a, znany z tego, że przewidział i zainwestował w zapaść pożyczek hipotecznych wysokiego ryzyka, co przyczyniło się do kryzysu gospodarczego z 2008 roku, także wymieniany jest w kontekście obecnej afery. Podaje się, że to on był jedną z osób, które zainwestowały wcześniej w akcje Game Stop, co mogło mu przynieść nawet 3 tys. proc. zysku. 

Gdzie zobaczymy nową odsłonę dziejów współczesnej giełdy? Zamieszanie wokół GameStop ma być tematem nowego filmu Netfliksa, który kupił scenariusz pisany przez Marka Boala – autora m.in. skryptu do Hurt Lockera. Poza tym rewolucja na Wall Street będzie także tematem produkcji „Antisocial Network”, powstającej na podstawie książki Bena Mezricha, czyli autora The Accidental Billionaires (na jej kanwie nakręcono The Social Network). Sprawą redditowych inwestorów interesuje się także studio Pinky Promise, które już prowadzi rozmowy m.in. z użytkownikami forum i planuje stworzyć miniserial. Jak widać, widzowie wkrótce będą mogli poświęcić czas na długą filmową sagę finansową. A to tym emocjonujące, że wciąż nie znamy jej zakończenia. A jej finał przecież rozegra się wkrótce na naszych oczach.

 

000 Reakcji

Pisze o muzyce, trendach i kulturze; uprawia w sieci trolling artystyczny. Autor książki poetyckiej "Pamiętnik z powstania" (2013). Teksty i wiersze publikował m.in. w NOIZZ.pl, F5, Screenagers.pl, Dwutygodnik.com.

zobacz także

zobacz playlisty