Trendy |

Less waste — nie chcemy tonąć w tonach śmieci 08.10.2018

Temat zatrucia środowiska plastikiem wybucha w mediach zrywami. Zapłonem raz okazują się 30-stopniowe upały, kiedy indziej działające na wyobraźnię dane z raportów ONZ. Uruchamiana doraźnie panika karmi się obrazami zaśmieconych plaż, pogodowych kataklizmów, zabitych zwierząt oraz dryfujących po oceanie wysp odpadów. Karmi się również informacjami o skali beznadziei.

Wytwarzamy rocznie ponad 400 milionów ton plastiku, a liczba ta w ciągu kolejnych 10 lat może się podwoić. Od 2015 r. jedynie 9 proc. plastikowych odpadów podległo recyklingowi, a przeważająca większość – 79 proc. – zalega do dziś na wysypiskach lub w środowisku naturalnym. Ponad 40 proc. wyprodukowanego plastiku zostało użyte tylko raz, a następnie wyrzucone, podczas gdy jego wytrzymałość szacuje się na około tysiąc lat. 73 proc. powierzchni plaż na świecie składa się z plastikowych śmieci lub mikro drobin tego tworzywa. Eksperci przewidują, że jeśli nie zaprowadzimy dziś radykalnych zmian w globalnej skali, do 2050 r. 99 proc. ptaków morskich spożyje plastik. Będzie on najliczniej występującym w wodach materiałem; liczniejszym nawet od ryb.

Nie zero, ale mniej

Powracająca echem świadomość powagi sytuacji wymusza poszukiwanie rozwiązań. W polskim kontekście część z nich realizuje się na poziomie unijnym (od 2019 r. na państwa UE nałożone zostaną limity wytwarzania plastiku, a do 2025 r. Unia ma recyklingować 55 proc. plastikowych odpadów), a co za tym idzie – także na poziomie krajowym (od początku roku działa w Polsce opłata za plastikowe siatki, a od 2017 r. stopniowo wchodzi w życie ustawa o obowiązku segregacji śmieci). Jednak polityka walki z zatruwaniem środowiska to jedno, ale egzekwowanie jej przestrzegania to często oddzielna kwestia. Zmiana ta, jeśli ma być skuteczna, musi zajść przede wszystkim w świadomości.

Naprzeciw tym potrzebom wyszedł ruch zero waste (z ang. zero marnowania), który Polskie Stowarzyszenie Zero Waste definiuje zasadami pięciu „R” – refuse, reduce, reuse, recycle oraz rot (z ang. odmawiaj, ograniczaj, używaj wtórnie, recyklingujoraz kompostuj).Manifestem ruchu stały się zdjęcia słoików wypełnionych śmieciami. W słoikach tych najzagorzalsi praktycy życia w duchu zero waste zmieścili, jak twierdzą, wszystkie odpady, jakie wytworzyli w przeciągu roku. To najbardziej skrajny, a przy tym budzący wątpliwości przykład wdrażania idei niemarnowania surowców i ograniczania ilości wytwarzanych śmieci. W Polsce na popularności zyskuje jego mniej ekstremalny wariant – ruch less waste (z ang. mniej marnowania), bliższy założeniom małych kroków i prostych rozwiązań.

Dżdżownice jedzące obierki

Jedną z jego propagatorek jest Paulina Górska, autorka bloga „ekopolkablog.pl” oraz prowadzonych pod nazwą „Eko.Polka” kont na Facebooku i Instagramie. Zamieszczanymi wskazówkami zachęca do życia w dbałości o środowisko i ograniczania produkcji śmieci. – Less waste to przede wszystkim świadomy sposób życia i niekończący się proces zmiany – przekonuje Paulina. – To również droga, z której nie da się zawrócić, ponieważ wszystko, co w tym temacie poznasz i zrozumiesz, zostaje z tobą i każe ci przewartościować każdą podejmowaną decyzję. Małe kroki, do których zachęcam w swoich social mediach, szybko zmieniają się w nawyki – dodaje.

Paulina nosi przy sobie materiałowe torby na zakupy oraz butelkę, z której pije wodę z kranu. – Na świecie co minutę sprzedawanych jest ponad milion plastikowych butelek. W samym 2016 r. sprzedano ich 480 miliardów, a butelka taka rozkłada się ponad 500 lat. Żeby nie przykładać do tych liczb swojej ręki, wystarczy nosić przy sobie wielorazową butelkę z filtrem – opowiada. Firmę, która dowoziła jej do pracy catering, wymieniła na taką, która pakuje jedzenie w termosy, zamiast w jednorazowe opakowania. – W Polsce co roku marnujemy też 9 mln ton jedzenia. W skali Europy każdy z nas wyrzuca co roku do kosza ok. 175 kg żywności – dodaje. Dlatego Paulina mrozi chleb, uczy się lepiej planować zakupy i szuka przepisów na zostające w lodówce resztki.

fot. Zuzanna Kowalczyk
fot. Zuzanna Kowalczyk

Paulina zainteresowała się tematami ekologii i less waste, gdy zaszła w ciążę i zaczęła dużo uważniej przyglądać się swojej diecie, zakupom oraz filozofii prowadzenia domu. – Zdałam sobie sprawę, że każdy mały wybór wpływa zarówno na moje zdrowie, jak i zdrowie mojej rodziny, a w szerszej skali – również samego środowiska. To, jak żyję, przestało być dla mnie prywatną sprawą – mówi.

Przyznaje, że wprowadzenie reguł less waste jest kosztowne na kilku poziomach – pieniędzy, zaangażowania i czasu. Paulina udowadnia jednak, że wszystko jest możliwe. Swój nowy styl życia łączy z pełnoetatową pracą i wychowywaniem dwuletniego dziecka. Najwięcej czasu zajęło jej przyswojenie odpowiedniej wiedzy, dlatego chce tę drogę ułatwiać innym. – Less waste to w końcu przede wszystkim idea kupowania mniej – mniej ubrań, mniej przedmiotów, mniej jedzenia. Kupując mniej produktów spożywczych, czyli tyle, ile mam pewność, że przejemy, nie tylko nie wyrzucam żywności, ale oszczędzam też pieniądze, przez co stać mnie czasem na droższe produkty ekologiczne i organiczne. Zasada brzmi „coś za coś”. Nie kupię pięciu nowych koszul, ale jedną, za to wyprodukowaną zgodnie z regułami fair trade. Najpierw jednak przejrzę szafę i upewnię się, czy w ogóle jej potrzebuję – uzupełnia.

Paulina przerabia również organiczne odpadki. Na niewielkim balkonie w zbitej przez nią skrzyni pracują dżdżownice kalifornijskie, które każdego dnia przetwarzają zmielone odpadki na kompost do nawożenia roślin. – Ludziom wydaje się, że aby kompostować trzeba mieć dom z ogrodem i drogi sprzęt. Ja kompostuję na niewielkim tarasie w kompostowniku własnej roboty, który zbudowałam na tematycznych warsztatach – opowiada Paulina. – Moje dziecko uważa to za wielką atrakcję. Takimi sposobami chcę zainteresować je kwestiami związanymi z ekologią. To ważne tym bardziej, że szkoła nie uczy dziś nawet segregowania śmieci, ani tego, dlaczego to ważne. A zmiana świadomości będzie w dużej mierze pokoleniowa – dopowiada.

Resztki po kawie zarabiają na rośliny

Nie tylko Paulina podjęła wyzwanie kompostowania w mieście. Na warszawskim Powiślu mieści się kawiarnia STOR Cafe. Znana z dobrej kawy i unikatowego wnętrza, od niedawna uważana jest również za jeden z dobrych przykładów przedsiębiorstwa wcielającego w życie zasady less waste. – Prowadząc kawiarnię lub jakikolwiek inny lokal, produkuje się tony śmieci. Nasza odpowiedzialność polega na tym, aby te ilości ograniczać – opowiada menedżer STOR-a, Kuba Turniak. Wprowadzanie less waste’owych rozwiązań traktuje jako wybór etyczny i pokazuje, że pozornie prostsze środki i działania szkodzą nie tylko środowisku, ale również PR-owi samej firmy. – Mamy wielu gości, którzy cenią nas właśnie za dbałość o ekologię i dzięki temu zostali naszymi stałymi klientami. Jest też spora grupa, która jest nam wdzięczna za uwrażliwienie jej na te tematy. Uczymy się od klientów, a klienci od nas – opowiada Kuba.

W pewnym stopniu również kompensuje koszty. – Na niektórych rozwiązaniach oszczędzamy, na inne wydajemy więcej niż przed wprowadzeniem zmian – przyznaje Kuba. Wiadomo, że ekologiczne produkty i biodegradowalne opakowania zwiększają wydatki, ale to cena, którą w bliskiej perspektywie zapłacą wszyscy właściciele lokali gastronomicznych – dodaje.

fot. Zuzanna Kowalczyk
fot. Zuzanna Kowalczyk

Kawę na wynos STOR Cafe wydaje wyłącznie w kubkach z bioplastiku ze skrobi kukurydzianej, a do jedzenia podaje drewniane sztućce.Zamawiają towar niepakowany w plastik, a jeśli okazuje się to niemożliwe, plastikowych opakowań starają się używać wielokrotnie. – Jednym z najliczniej wytwarzanych przez nas śmieci były jednorazowe ręczniki papierowe, więc w dużej części zastąpiliśmy je materiałowymi ścierkami. Stosując jedną szmatkę do wycierania blatów, inną do wycierania noży itd., w bardzo prosty sposób ograniczyliśmy wytwarzanie kilogramów papierowych śmieci, oszczędzając przy tym również pieniądze – mówi Kuba.

Jedzenie, którego nie uda im się sprzedać, oddają do punktów foodsharingowych. Organiczne odpady wrzucają zaś do kompostownika, który stoi w rogu lokalu. Wygląda jak mała lodówka i wbrew obawom nie wytwarza żadnego zapachu. Wrzucane do niego resztki przetwarzane są przez bakterie w naturalny kompost, którym następnie nawożone są rośliny w siostrzanym przedsiębiorstwie STOR-a –Roślinnym STOR-ze, który sprzedaje rośliny po drugiej stronie ulicy. Rozdają go też swoim klientom. Ten sposób myślenia o recyklingu inspiruje do dalszej kreatywności. Zdjętą z witryny Roślinnego STOR-a kratę ekipa kawiarni przerobiła na kratownicę do wiszących i pnących się roślin. Obecnie pracują nad przygotowanymi na własną rękę odświeżaczami powietrza.

Mainstream w służbie ekologii

Do działania w tym kierunku STOR-a zachęciła Areta Szpura – jedna z medialnych twarzy ruchu less waste w Polsce. Areta zyskała popularność, gdy jako jedna z założycielek marki odzieżowej LocalHeroes odniosła międzynarodowy sukces. – Moja potrzeba zajęcia się ekologią zaczęła się od ciuchów. Przeraziło mnie, że mało kto mówi o tym, jak branża odzieżowa wyniszcza planetę – wspomina. Dziś zajmuje się aktywizmem ekologicznym. Wykorzystuje swoją popularność w mediach społecznościowych do promowania świadomej konsumpcji oraz tematów związanych z less waste. – Zdałam sobie sprawę, że mam gigantyczny przywilej bycia słyszaną. Czułam, że pora zrobić z tego dobry użytek – mówi Areta. Życie w duchu less waste to zdaniem Arety przede wszystkim przewidywanie codziennych kroków. – Plastik jest wszechobecny, bo ułatwia nam życie w taki sposób, byśmy nie musieli się nad niczym zastanawiać. Jeśli chcę napić się w biegu mrożonej kawy albo zahaczyć o sklep w drodze do domu, plastik umożliwia mi zrobienie tych rzeczy bez ich wcześniejszego zaplanowania. A wystarczy pomyśleć o tym wcześniej – mieć przy sobie butelkę na wodę z kranu, kubek na kawę, materiałową torbę na zakupy czy pojemnik na jedzenie – mówi.

fot. Helena Bromboszcz
fot. Helena Bromboszcz

Areta wierzy w pozytywną siłę oddziaływania Internetu. – Każdy, kto ma do niego dostęp, może zdobywać wiedzę na własną rękę. Ekologia przestała być tym samym przywilejem dostępnym wyłącznie dla mieszkańców dużych miast. Wielu rozwiązań można się zresztą podjąć bez specjalistycznych sklepów i miejskiej koniunktury. Np. do produkcji domowych środków czystości wystarczą produkty dostępne w każdym sklepie, tj. kwasek cytrynowy, soda oczyszczona czy ocet – mówi.

Aspekt przywileju ekonomicznego komentuje krótko: – Ekologia jest czymś, na czym nie powinniśmy oszczędzać, i co powinno stać się dla nas priorytetem. Uważa przy tym, że rozwiązania less waste są tylko pozornie droższe. – W efekcie są inwestycją. Lepiej jeść ekologiczne jedzenie, ponieważ w ten sposób wspieramy nie tylko środowisko, ale też własne zdrowie. W dalszej perspektywie pieniądze wydane na taką żywność mogą uchronić nas przed wydaniem o wiele większych sum na lekarstwa czy leczenie. Na tym właśnie polega less waste – na myśleniu w dalszej perspektywie. Poza tym taniej jest pewnych rzeczy po prostu nie kupić – śmieje się. – A jest mnóstwo całkowicie zbędnych przedmiotów, których używamy na co dzień, a z których w bardzo prosty sposób możemy zrezygnować. Dlatego w stworzonej przeze mnie kampanii zajęłam się w pierwszym kroku słomkami. Jasne, że to tylko promil pływającego w ocenach plastiku, ale ten promil dotyczy rzeczy, z której bez większych poświęceń możemy z dnia na dzień zrezygnować – tłumaczy.

Zdaniem Arety warto wykorzystywać nośność znanych ludzi do ważnych społecznie kampanii.  – To ta dobra strona sławy. A dbanie o środowisko jest zwłaszcza teraz szalenie ważną sprawą. Jesteśmy świadkami ostatniego dzwonka, musimy zaprowadzać zmiany w świadomości. A w przypadku less waste działa to jak lawina. Za jednym rozwiązaniem idą kolejne. Grunt, żeby ten temat zaczął istnieć w mainstreamie, a lawina mogła ruszyć”.

000 Reakcji

Dziennikarka, redaktorka, kulturoznawczyni. Obecnie związana z „Gazetą Wyborczą” oraz think tankiem „Przyszłość Jest Teraz”. Pisze o kulturze, społeczeństwie, feminizmie, przyrodzie i filozofii.

zobacz także

zobacz playlisty