Newsy |

Czy Richard Branson rzeczywiście odbył podróż kosmiczną? Wątpi w to słynny astrofizyk14.07.2021

źródło: Virgin Galactic

Neil deGrasse Tyson nazwał suborbitalny lot brytyjskiego miliardera „sposobem na osiągnięcie punktu z ładnym widokiem na Ziemię”.

W niedzielę 11 lipca sir Richard Branson, założyciel konglomeratu Virgin, spędził 40 minut nad Ziemią w swoim statku SpaceShipTwo. Maszyna wzleciała na wysokość ponad 80 kilometrów nad poziomem morza. Na tych wysokościach niebo ponoć przestaje być niebieskie – jest już czarne. Miała to być pierwsza okołokosmiczna ekspedycja w historii realizowana w celach turystycznych. Branson, chwilę po przekroczeniu „magicznej granicy”, nie krył swojego entuzjazmu:

– Od dziecka pragnąłem tej chwili, ale nic nie mogło przygotować mnie na Ziemię widzianą z takiej perspektywy. Znajdujemy się w awangardzie nowej ery kosmicznej. Nie mogę się doczekać, żeby podzielić się z tym z aspirującymi astronautami z całego świata. Naszą misją jest uczynienie przestrzeni pozaziemskiej bardziej dostępną dla wszystkich – podkreślił.

Nie wszyscy jednak są zgodni co do tego, że w ubiegłą niedzielę miliarder odbył podróż kosmiczną. Sceptykiem okazał się słynny astrofizyk Neil deGrasse Tyson, uczeń Carla Sagana. W telewizyjnym wywiadzie dla CNN podkreślił, że lot Bransona był lotem suborbitalnym i dokładnie to samo osiągnęła NASA 60 lat temu przy pomocy statku, na którego pokładzie znajdował się Alan Shepard. Astronauta wyleciał wtedy na wysokość 187 km nad Ziemią w ramach misji Mercury 3. Nie jest to więc nic przełomowego.

DeGrasse polemizował z nagłaśnianiem akcji Bransona jako „podróży w kosmos”. Według niego to raczej „sposób na osiągnięcie punktu z ładnym widokiem na Ziemię”. Zwątpił także w opis tego, co rzekomo widział Branson znajdując się nad powierzchnią planety. Zdaniem deGrasse'a, miliarder prawdopodobnie nie miał szans zobaczyć zaokrąglonego kształtu globu. – Poczyniłem nieco kalkulacji i myślę, że to nie jest możliwe – powiedział astrofizyk chwytając szkolny globus w ręce.

Najpierw DeGrasse zaprezentował na globusie, na jakiej wysokości w stosunku do planety znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Oddalona od Ziemi na 408 km placówka badawcza odpowiadałaby mniej więcej jednemu centymetrowi od powierzchni trzymanego w ręce deGrasse’a sztucznego globu. Za „magiczną granicę” widzialności zakrzywienia Ziemi możnaby natomiast przyjąć 2 milimetry. Odpowiada to niby maksymalnej wysokości na którą wzbił się na moment Branson, ale DeGrasse uważa, że to wciąż za mało, żeby mieć odpowiednią perspektywę. Astrofizyk przyznał jednak, że na takim pułapie może już dochodzić do tzw. overview effect – doświadczenia, w którym człowiek widząc Ziemię i jej ogrom czuje się przytłoczony swoją „małością”.

– W porządku jeśli chcesz to nazywać „kosmosem”, bo zwykli ludzie nie byli tam wcześniej, a ty jesteś pierwszym z nich – powiedział Neil deGrasse, a następnie wyciągnął jabłko, symbolizujące tu Księżyc. We wspomnianej wcześniej skali jego odległość od Ziemi wynosiłaby aż 10 metrów. – Dlatego właśnie dotarcie na orbitę zajmuje osiem minut, a na Księżyc trzy dni. To jest właśnie prawdziwa podróż kosmiczna – kontynuował naukowiec.

Pod wrażeniem osiągnięcia Bransona nie był również znany pisarz Stephen King. „Bogaty koleś przeleciał się samolotem o napędzie rakietowym. Zostawmy to już za sobą” – napisał na swoim Twitterze autor Lśnienia i Zielonej mili.

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty