Na festiwalu Nowe Horyzonty łatwo się zgubić. Każdy blok godzinowy to zazwyczaj wybór między 14 seansami. We Wrocławiu możemy zobaczyć m.in. wiele głośnych tytułów najbliższych miesięcy: nagrodzonego Złotą Palmą Parasite Bonga Joon-ho, nowego Almódovara, Dolana, Tarantino czy braci Dardenne. Dla tych, którzy umieją uzbroić się w cierpliwość i poczekać na oficjalne premiery tych hitów, przygotowaliśmy listę 10 filmowych propozycji, które łatwo przeoczyć w zalewie nowości. To tytuły mniej oczywiste, igrające z gatunkowymi kliszami, ryzykowne i wybudzające z kinofilskiego letargu.
Boska miłość, reż. Gabriel Mascaro
Seks, Bóg i biurokracja, czyli prowokacyjne science fiction o religijno-prokreacyjnej obsesji. W filmie Gabriela Mascaro przenosimy się do dystopijnej Brazylii 2027 roku, w której wprowadzono technokratyczną dyktaturę. Przywódcy Gilead z Opowieści podręcznej czuliby się jednak w tym kraju dość nieswojo, mimo że obie nacje deklarują przywiązanie do tzw. tradycyjnych wartości. Boga czci się tam na orgiastycznych dyskotekach, do konfesjonału podjeżdża się autem, a co najdziwniejsze – kobiety mogą nawet pracować. W Boskiej miłości pozornie nikt nikogo nie więzi. Opresja przyjmuje tu bardziej wysublimowane oblicze: technologii, która zbiera informacje o każdym obywatelu, i instytucji, które nimi zarządzają. W jednej z nich pracuje Joana, pryncypialna urzędniczka, starająca się z uśmiechem odwieść petentów od ciężkiego grzechu: rozwodu. Sama zaś próbuje ratować swoje małżeństwo na mityngach będących połączeniem kółka różańcowego z klubem swingersów… Film Brazylijczyka to nieszablonowe, dopracowane wizualnie kino ukazujące w błyskotliwy sposób świat bez prywatności, w którym fałszywa religia zagarnia wszystkie sfery życia.
Dzieci umarłych, reż. Kelly Copper, Pavol Liska
Ostra, niepoprawna satyra, która nie bierze jeńców. Spokojny wywczas na austriackiej prowincji zakłóca przybycie obcych. Do górskiego zajazdu, gdzie biesiaduje grupa turystów, puka grupa uchodźców. To wycieńczeni poeci z Syrii, którzy w ojczyźnie jodłowania pozwalają sobie na bezczelną polityczną prowokację: są głodni. I chcą zamówić dania bliskowschodnie. Przybysze źle bowiem odczytali szyld reklamujący kuchnie styryjską (a nie syryjską). Na szczęście na straży wartości czuwa napędzany piwskiem kucharz, którzy odeśle intruzów za drzwi. Ale magiczne „Wracajcie do siebie!” już nie pomoże, a w okolicy zaczną się dziać niepokojące rzeczy. Reżyserki duet, który do tej pory znany był z inscenizacji teatralnych, sięgnął po głośny utwór Elfriede Jelinek i wyciągnął z niego to, co najlepsze: groteskowe wizje, językowe gry i brutalną ironię doprawioną wściekłością. Nakręcone na ziarnistej taśmie Super 8 Dzieci umarłych utrzymane są w konwencji kina niemego. Aktorzy grają więc z charakterystyczną manierą, a na ekranie pojawiają się tablice dialogowe. Wzorując się na noblistce, Copper i Liska mówią o otumaniającej hipokryzji, o trupach upchniętych pod boazerią, dywanem i za ołtarzem, które w końcu muszą rozprostować kości. Trupach prywatnych i narodowych.
Długa podróż dnia ku nocy, reż. Bi Gan
Jeden z tych filmów, które warto zobaczyć wyłącznie w kinie. Pisząc o Długiej podróży dnia ku nocy, dziennikarze często powracają do blisko godzinnej, nakręconej w jednym ujęciu sceny 3D, w której główny bohater prowadzi widza przez swój zagadkowy sen. Równie często wspomina się o tym, że film odniósł komercyjny sukces w Chinach, gdzie w weekend premiery prześcignął nawet Avengersów. Tymczasem Długa podróż… to coś więcej niż technologiczna czy marketingowa ciekawostka. Wyrastający na jednego z najciekawszych azjatyckich autorów Bi Gan stworzył olśniewającą wizualnie wariację na temat kina noir i melodramatu, w którym kryminalna intryga przeplata się z zagadkowymi wizjami, a senne marzenia z rzeczywistością. W skąpanym w deszczu i neonowym świetle chińskim miasteczku poczują się jak w domu wielbiciele talentu Wong Kar-Waia i operatora Christophera Doyle’a. Głównym bohaterem jest tu Luo Hongwu, samotny wilk, który nie może się uwolnić od myśli o swojej dawnej ukochanej powiązanej ze światkiem przestępczym. Nie wie, co się z nią stało, prześladują go wspomnienia brutalnych wydarzeń, a próby odnalezienia jej prowadzą donikąd. Wybawieniem okaże się dla Luo sala kinowa, dzięki której będzie mógł uciec w filmową iluzję. Choć zdesperowany bohater powtarza, że kino to kłamstwo, to takiemu, jakie sprokurował Bi Gan, trudno nie ulec.
Jasnowidzka i to, co niewidzialne, reż. Sara Dosa
Islandzka lekcja obywatelskiego nieposłuszeństwa. W wymowie podobna do pokazywanej również na festiwalu Kobiety idącej na wojnę, tyle że dokumentalna. Starsza, niepozorna kobieta imieniem Ragnhildur ma wyjątkowe moce. Potrafi nawiązać kontakt z pierwotnymi mieszkańcami wyspy – trollami i przede wszystkim elfami. A te nie zawsze są zadowolone z poczynań sąsiadów, którym ktoś wmówił, że uczynili sobie ziemię poddaną. Na pewno nie na Islandii. Jasnowidzka wie, jak udobruchać podenerwowane stworzenia, i w imieniu ludzi nieraz występuje w roli mediatorki. Kiedy jednak w grę wchodzi budowa ogromnej autostrady, kobieta musi zdecydować się na bardziej radykalne rozwiązania. Słodko-gorzki, urzekający film, który u polskiego widza może wywołać gorzką konstatację: szkoda, że nasze swojskie krasnale nie angażują się bardziej w ochronę środowiska.
Jessica Forever, reż. Caroline Poggi, Jonathan Vinel
Urodzeni mordercy na miarę XXI wieku. Zaskakujący mariaż science fiction i historii coming-of-age. Ekscentryczna satyra na zdziecinniałych mężczyzn i zaraźliwy konsumpcjonizm. Surrealizm spod znaku Leosa Caraxa plus wizualna brawura filmów Nicolasa Windinga Refna. Debiut Caroline Poggi i Jonathana Vinela nie daje się łatwo zaszufladkować, wymyka się, nieraz irytuje i stawia opór, ale nie sposób zignorować ten niecodzienny miks stylistyk i tematów. Reżyserzy tworzą sugestywną wizję niedalekiej przyszłości: wyludnionych w niejasnych okolicznościach miast i zimnych, ograniczonych do minimum relacji między ludźmi. Do zadbanego domu na opuszczonych przedmieściach włamuje się grupa wyrzutów społecznych, młodych mężczyzn nazywanych przez ich przywódczynię sierotami. Razem tworzą dziwną wspólnotę – patchworkową rodzinę i uzbrojoną po zęby bojówkę paramilitarną. Kiedyś dokonywali okrutnych zbrodni, teraz odpokutowują swoje winy pod skrzydłami tytułowej Jessiki. To ona uczy ich języka czułości, zapewnia opiekę i daje prezenty. Do czasu, aż będą musieli stanąć oko w oko ze służbami specjalnymi, które nie odpuszczają dawnych grzechów. Konfudujący film Poggi i Vinel realizuje postulaty anarchizującego Incoherence Manifesto, który twórcy podpisali z takimi reżyserami jak Bertrand Mandico (autor Dzikich chłopców, zeszłorocznego hitu na Nowych Horyzontach) i Yann Gonzalez (Nóż + serce, były członek zespołu M83).
Człowiek, który wszystkich zaskoczył, reż. Natasza Merkulowa, Aleksiej Czupow
Przewrotne połączenie przypowieści z kinem zaangażowanym, którego punkt wyjścia może wydawać się kuriozalny. Leśny strażnik z Syberii, szanowany mąż i ojciec spodziewający się drugiego dziecka nagle dowiaduje się, że zostało mu kilka miesięcy życia. Żadne leczenie nie wchodzi w grę, lekarze twierdzą, że nie ma już nadziei, a pijana znachorka wyciąga tylko ręce po pieniądze. Coraz mniej obecny, zawieszony między życiem a śmiercią mężczyzna decyduje się na desperacki krok. Przebiera się za kobietę. Czerwona sukienka, mocny makijaż, rajstopy, torebka – i idzie do wsi. Spełnia swoje ostatnie marzenie czy próbuje oszukać śmierć, tak jak kaczor z przywołanej lokalnej legendy? Skrajny egoista czy odważny człowiek walczący o swoją godność? Twórczy duet umiejętnie meandruje między tymi niejednoznacznościami, nie popadając jednak w groteskę. Duża w tym też zasługa odtwórcy głównej roli Jewgienija Tsyganowa, dzięki któremu Igor – obrażany, bity, w najlepszym wypadku ignorowany przez sąsiadów – zyskuje autentyczny rys.
In Fabric, reż. Peter Strickland
Czerwona sukienka pojawia się również w nowym filmie Petera Stricklanda. A właściwie jest jej główną bohaterką. I ma niecne zamiary. Po kultowej Morderczej oponie Quentina Dupieux do filmowego rekwizytorium zabójczych przedmiotów dołącza niepozorna kiecka. W wywiadach reżyser przyznaje, że zainspirowały go wykańczające wyprawy z matką po zakupy, a do listy nawiązań można też dopisać bawiące się fetyszami kino Daria Argento i niepoprawne pomysły Johna Watersa. Koturnowej elegancji Phantom Thread Andersona raczej tu nie uświadczycie. To zdecydowanie bardziej Suspiria w vintage’owym sklepie odzieżowym. Tak jak we wcześniejszych swoich produkcjach – Berberian Sound Studio i Duke of Burgundy – Strickland przywiązuje wagę do detali, starannie zszywając niecodzienny horror z czarnym humorem i satyrą na konsumpcjonizm. A oprócz zbierającej krwawe żniwo sukienki (nie oszczędzi nawet samotnej matki!) uświadczymy tu jedne z najbardziej pamiętnych scen w historii kina z pralką w roli głównej.
„Ray&Liz”, reż. Richard Billingham
Dla wielbicieli kameralnych dramatów sygnowanych przez Lynne Ramsey i Andreę Arnold. Debiutujący w pełnym metrażu Richard Billingham jest cenionym fotografem, który zasłynął dzięki cyklowi zdjęć dokumentujących życie jego rodziców – bezrobotnych, uzależnionych od alkoholu, wykluczonych. W swoim obsypanym nagrodami filmie Brytyjczyk fabularyzuje swoje przeżycia z dzieciństwa, nie uciekając w publicystyczny ton czy sentymentalizm. To seria luźno ze sobą powiązanych scen z życia rodzinnego, które prześladują w pijackich widach tytułowego Raya. Niewstającego z łóżka mężczyznę opuścili wszyscy oprócz butelki taniego bimbru. Dwaj synowie, którzy kiedyś szukali tylko pretekstu, by wymknąć się z domu, i żona, która przez lata towarzyszyła mu w drodze na dno. W tej rodzinie nie ma przemocy fizycznej. Piekło to obojętność, wstyd, bezradność i apatia. Cztery osoby skazane na siebie, ale żyjące w zupełnie osobnych światach. Te pocztówki z rodzinnej katastrofy Billingham rysuje w bardzo plastyczny sposób. Nie estetyzuje, nie popada w groteskę, ale w kinie niemal czuć popielniczki pełne petów, brud niezmienianej pościeli i smutek Jasona, który w domu kolegi z zazdrością patrzy na tost posmarowany przez matkę masłem. Mały realizm, ale wielki obraz.
Alva, reż. Ico Costa
Mężczyzna w potrzasku – swojej zranionej, opacznie rozumianej dumy i policyjnej obławy. Spokojny, milczący rolnik opuszcza gospodarstwo i jedzie do miasta. Ma przy sobie broń. Śledzi kobietę. Dzwoni do jej drzwi. Celuje. Co się stanie, gdy ta otworzy? Debiutancka Alva to świadectwo niezwykłej reżyserskiej precyzji. Portugalczyk Ico Costa wrzuca nas w sam środek wydarzeń, nie ujawnia motywacji Henrique’a, jego powiązań ani przeszłości, która popycha go do brzemiennego w skutkach czynu. Kamera nie odstępuje mężczyzny na krok, jest „tu i teraz”, przedzierając się przez gęsty las, w którym bohater szuka schronienia, ukrywając się przed funkcjonariuszami. Wykorzystując minimalistyczne środki, bliskie dokumentowi (brak muzyki, nerwowe zdjęcia z ręki), reżyserowi udaje się oddać stan narastającej desperacji. Sugestywnie ukazuje moment, kiedy wchodzisz na ścieżkę, z której nie ma powrotu. Ten film o obezwładniającej żądzy zemsty i kryzysie męskości warto zestawić z również pokazywanym na festiwalu głośnym Białym, białym dniem Hlynura Pálmasona.
Nie myśl, że krzyczę, reż. Frank Beauvais
Found footage, który w odróżnieniu od wielu innych tego typu produkcji nie jest jedynie popisem erudycji i technicznej sprawności. Montażysta Frank Beauvais zaszył się w swoim domu na alzackiej prowincji i próbując uciec przed światem – rozstaniem z partnerem, bezrobociem, depresją – zaczął oglądać filmy. Kinofilskie hobby stało się wkrótce binge-watchingiem bez hamulców, obsesyjnym zaliczaniem wszystkiego, co wpadło na dysk: radzieckich science fiction, zapomnianych NRD-owskich produkcyjniaków, zakurzonych włoskich kryminałów. Po kilku miesiącach reżyser słabość przekuł w nietypowy, oryginalny projekt. Z kadrów z kilkuset obejrzanych filmów zbudował spójny, niepokojący dziennik, w którym poddaje analizie swoje życie – relacje z toksycznym ojcem, zawodowe frustracje w Paryżu, sytuację geja na prawicowej, francuskiej prowincji. Przewijające się obrazy tworzą czasem ironiczny, czasem brutalnie szczery komentarz do osobistej historii. Nie myśl, że krzyczę stanowi świetne uzupełnienie poruszającego podobne tematy głośnego reportażu Powrót do Reims Eribona Didiera.
zobacz także
- Rave to the grave MFF Nowe Horyzonty
Opinie
Rave to the grave
- Agnieszka Smoczyńska: Widz jest bezwzględny
Ludzie
Agnieszka Smoczyńska: Widz jest bezwzględny
- Albert Serra: Inne filmy są za szybkie MFF Nowe Horyzonty
Ludzie
Albert Serra: Inne filmy są za szybkie
- Edward Norton dołączył do obsady drugiej części filmu „Na noże”
Newsy
Edward Norton dołączył do obsady drugiej części filmu „Na noże”
zobacz playlisty
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K
-
Inspiracje
01
Inspiracje
-
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home
13
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home
-
David Michôd
03
David Michôd