Opinie |

(207)7 rzeczy, które możesz zrobić w Night City10.12.2020

fot. materiały promocyjne

Siedem lat oczekiwania. Były już w tym roku gry głośne, były też i wybitne, ale to, co dzieje się wokół Cyberpunka 2077, jest popkulturowym fenomenem.

Czy nam się to podoba, czy nie, premiera gry CD Projekt Red to wydarzenie globalne, które przyćmiewa swoim rozgłosem i rozmachem szum otaczający nawet i bombastyczne hollywoodzkie blockbustery. Owszem, w tym roku było ich wyjątkowo mało z przyczyn oczywistych, lecz Cyberpunk 2077 i tak zgarnąłby pulę medialnego zainteresowania.

Obawy, że balonik pęknie zaraz po tym, jak gra trafi do ludzi, okazały się i słuszne, i niesłuszne, bo narzekania na liczne bugi są powszechne i miliony, które odebrały swój preorder czekają na błyskawiczny ruch polskiego studia, aby te dziury załatało. Z drugiej strony nie sposób zignorować faktu, że to prawdziwe osiągnięcie, gra gigantyczna, istny kolos. Czy aby jednak nie na glinianych nogach?

Jeszcze za wcześnie, żeby odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo poza szczęśliwymi recenzentami, którzy otrzymali wcześniej wersję na PC (ta konsolowa dotarła do dziennikarzy zaledwie dobę przed oficjalną premierą) i ocenili ją bardzo wysoko, reszta świata buja się po Night City dopiero od północy. A świat Cyberpunka 2077 jest na tyle rozległy, że, aby wydawać radykalne sądy, wypadałoby spędzić przy grze trochę dłużej.

Sam, grając na nowym Xboxie Series X, natrafiłem do tej pory na tylko jeden bijący po oczach błąd (lewitujący na korytarzu komputer), co nie znaczy, że wszystko jest tam utkane z pięknych marzeń. Bynajmniej. Samo Night City, choć niezaprzeczalnie fascynujące, wydaje się jakby sterylne, sztuczne, jeszcze nie uwierzyłem temu uniwersum, lecz jego potencjał jest ogromny.

Co z nim zrobiło CD Projekt Red przekonamy się dopiero niebawem, kiedy już ukończymy przynajmniej główną fabułę i zaliczymy kilka zadań pobocznych. A tymczasem, po tych paru godzinach z padem, zamiast na narzekaniach, chciałem skupić się na pozytywach i zadumać się nad (207)7 rzeczami, które umilają pobyt w niekoniecznie miłym Night City.

Możesz być tym, kim chcesz

No, prawie, ale możliwości jest bez liku. Nie jest to marketingowa gadka, bo choć jesteśmy ograniczeni scenariuszem, to jednak zanim zaczniemy, wybieramy swoją postać.

Mamy do dyspozycji gotowe komponenty, lecz możemy nimi dowolnie żonglować. Chcesz być, po prostu, białym facetem z dużym… rewolwerem? Nie ma sprawy. A może osiłkiem o oliwkowej cerze i z zieloną grzywą, pooranym bliznami, z tatuażem na klacie, ale z delikatnym damskim głosem i czymkolwiek tylko sobie zażyczysz między nogami? O to równie łatwo.

Do tego wybieramy też przeszłość naszego/naszej V. Wolisz być upadłym korposzczurem, który nie ma nic do stracenia, czy nomadem gardzącym miejskim syfem? Przy tym uspokajam, nie da się dokonać złego wyboru, bo nie ma to znaczącego wpływu na rozgrywkę. Tylko na nas samych.

 

Możesz… posłuchać radia

Zgoda, wydaje się, że to żadna atrakcja, bo z tym nie trzeba przecież czekać do 2077 roku, ale na potrzeby soundtracku skrzyknięto prawdziwą pierwszą ligę. Swojego beatu użyczyli między innymi Run the Jewels, Grimes i ASAP Rocky (wszyscy występujący pod cyberpunkowymi pseudonimami), a za ścieżkę dźwiękową odpowiedzialny jest kompozytor Marcin Przybyłowicz. Na rozświetlonych neonami ulicach Night City można złapać łącznie dziesięć różnych stacji radiowych. Mało tego, bo towarzyszący nam duch z maszyny, Johnny Silverhand, jest zapalonym rockmanem i liderem kapeli Samurai. Można więc liczyć, że przypuści śmiały atak na nasze głośniki przynajmniej paroma gitarowymi riffami.

Możesz nauczyć auto aportować

No, niezupełnie, ale prawie. Bo samochody przyszłości myślą (niemal) samodzielnie i reagują na nasze skinienie niczym pamiętna Płotka. Nie musimy biec do naszego wymuskanego krążownika szos przez kilka ulic i skrzyżowań, możemy przywołać go przez naciśnięcie przycisku.

Jazda po futurystycznym molochu jest bodaj jedną z fajniejszych rzeczy, jakimi kusi Cyberpunk 2077, bo esencją gry jest eksploracja i zaglądanie do bocznych uliczek fabularnych. Sama główna fabuła to podobno niecałe trzydzieści godzin, a sporo rzeczy i ulepszeń można odkryć i odblokować poprzez aktywne zwiedzanie Night City. Bez lojalnego samochodu byłoby to niewykonalne.

Możesz hakować wszystko i wszystkich

Dzięki zaawansowanym technicznie implantom jesteśmy non stop podpięci do sieci, dlatego wystarczy tylko jeden ruch, a mamy dostęp do cyberprzestrzeni. Stamtąd z kolei możemy z bezpiecznej odległości wykonywać zarówno proste operacje, jak przejmowanie kontroli nad kamerami czy otwieranie drzwi, aż do tych bardziej skomplikowanych, o zastosowaniu bojowym.

Nie bójcie się jednak, że między wystrzałem z pistoletu a machnięciem ostrą jak brzytwa kataną ostatnie, na co będziecie mieli czas, to hakowanie broni przeciwnika – kiedy uruchamiany specjalny tryb, rzeczywistość wygodnie dla nas zwalnia. Zresztą jest ona tutaj cokolwiek giętka i elastyczna, bo…

Możesz przewijać gadkę szmatkę

Rzecz jasna każda szanująca się gra pozwala ukrócić ględzenie rozmawiającej akurat z nami postaci, ale Cyberpunk 2077 rozwiązuje ten problem i estetycznie, i klimatycznie. Zamiast przeskakiwania od kwestii do kwestii i koślawych cięć montażowych mamy opcję przyśpieszania danej sekwencji, co przypomina przewijanie kasety.

Zresztą gra detalem stoi, jest tu sporo rzeczy, na które nie zwraca się uwagi na pierwszy rzut oka, a które metodycznie budują ten świat. Można tu chociażby zgarnąć do plecaka niemal wszystko, co mamy pod ręką, od puszek z napojami do kulek analnych. Nie każdy upakowany po kieszeniach przedmiot się nam, oczywiście, przyda, ale i na sprzedaży śmieci da się zarobić parę groszy. Poza tym sporo frajdy sprawiają podłączane prosto do głowy pendrive’y zwane Drzazgami, na których zapisana jest cała historia Night City.

Możesz modyfikować swoje ciało

I nie chodzi o zmiany czysto kosmetyczne, choć te również sprawiają frajdę. Bo mimo że gramy z perspektywy pierwszej osoby, to często widujemy V w całej okazałości dzięki lustrom czy innym gładkim powierzchniom, mamy przed sobą jego/jej dłonie, a gdy siadamy, naszym oczom ukazują się ciuchy, które aktualnie nosimy.

Gra powtarza jak mantrę, że styl jest tutaj wszystkim, ale modna kurteczka to za mało. Liczą się również statystyki tego, co na siebie zakładamy, bo biegając w fajowym podkoszulku, ale bez pancerza, daleko nie zajedziemy. Dochodzi do tego klasyczne drzewko umiejętności (te rozwijamy także poprzez samo działanie, czyli im więcej strzelamy, tym jesteśmy w tym lepsi) oraz cybernetyczne usprawnienia. Nie są one tanie, lecz godne swojej ceny, bo mechaniczne nogi poniosą nas wyżej, dalej i szybciej niż te organiczne.

Możesz pogłaskać kotka

Czyli najważniejsze na koniec. Mówiąc jednak zupełnie serio, mamy do czynienia ze światem, który przetrwał różnorakie katastrofy ekologiczne i ekonomiczne; nie przetrwały go jednak zwierzęta. Są tutaj co prawda koty (psa jeszcze żadnego nie napotkałem, ale krążą plotki, że one również się uchowały), ale ich posiadacze to z reguły miejskie elity i nawet zwyczajny dachowiec jest tutaj niemalże wyznacznikiem statusu. Każde takie spotkanie jest pewnym odpoczynkiem od zgiełku Night City, gdzie nie radziłbym zaczepiać ludzi na lewo i prawo, bo nigdy się nie przewidzi, co kto ma za pazuchą. Interakcja z postaciami otwiera tutaj sporo możliwości i z podsłuchanych dyskusji możemy się sporo dowiedzieć o otaczającym nas świecie. Ale dość już ględzenia. Do roboty, samurajowie!

000 Reakcji

Samozwańczy spec od kultury popularnej, krytyk i tłumacz. Z równym zapałem chłonie filmy, komiksy i gry.

zobacz także

zobacz playlisty