5 najciekawszych filmów 76. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji10.09.2019
Z Wenecji z nagrodami wyjeżdżają Todd Phillips (Joker), Roman Polański (Oficer i szpieg) i Roy Andersson (About Endlessness). I wychodzi na to, że w stosunku do poprzednich edycji wydarzenia niewiele się zmieniło. Jak co roku, na Lido odbywa się festiwal łączenia sprzeczności – spływają tam epickie widowiska o podboju kosmosu, skromne wzruszające filmy pochylone nad kruchością drobnych zjawisk świata, i trochę tytułów nieoczywistych, odklejonych od gotowych formuł myślenia o kinie i o świecie. Przygotowaliśmy ranking weneckich zachwytów z Konkursu Głównego i sekcji pobocznych. Kolejność nieprzypadkowa.
Historia małżeńska, reż. Noah Baumbach
(Konkurs Główny)
Zgadzam się ze Złotym Lwem dla Jokera, ale głęboko boleję nad faktem, że pominięto Baumbacha. Wielki nieobecny tegorocznego rozdania, największa pomyłka werdyktu, siarczysty policzek wymierzony zelektryzowanej publiczności. Tak czy owak, będący w pełnym rozkwicie Amerykanin nigdy wcześniej nie stworzył niczego o podobnej mocy.
Historia małżeńska to rzecz opowiedziana z bardzo bliska, choćby w otwierającej film scenie, kiedy słuchamy tytułowych opowieści. On mówi, że kocha Nicole za dyplom z cierpliwości – za robienie herbaty, której nigdy do końca nie dopiła, za jej super prezenty i pomoc w odkręcaniu słoików. Ona twierdzi, że kocha Charliego za tytuł supertaty – za jego ekstremalne zorganizowanie, za to, że je jak prosię i często płacze na filmach. Widać jak na dłoni, że wiele mieli widzialnych i niewidzialnych, barwnych i nie do końca kolorowych przygód. Teraz postanawiają się rozejść, spróbować szczęścia osobno – on w Nowym Jorku, ona w Los Angeles. Z minuty na minutę odsłania się coraz bardziej skomplikowana sieć zależności, do głosu dochodzą stłumione uczucia i brutalne słowa, które zwykle nie przechodzą przez gardło. Centralnym zagadnieniem jest tu rozsadzenie wydawałoby się idealnego związku, rozpoczęcie nowego etapu w życiu, ale przecież nie tylko. Najbardziej lubię w filmie momenty odarte z szeregu awantur, jadowitych pretensji i nieustannego przeciągania liny w walce o opiekę nad dzieckiem. Te mało oryginalne – pełne codziennej krzątaniny, powtarzania domowych czynności, szlachetnej prostoty, przez które przebija się dawne szczęście tych dwojga. Baumbachowi wystarczy drobiazg, ot, niewinna scena strzyżenia włosów, żeby bezbłędnie wskazać na splot uczuć, które mimo wszystko wiążą nas na zawsze – mocno, na supeł. Na wskroś osobiste kino i prawdziwe łzy wzruszenia.
Joker, reż. Todd Phillips
(Konkurs Główny)
Twórca Kac Vegas, Todd Phillips, nakręcił film o psychozie współczesnego społeczeństwa i hulającym za oknem kryzysie, o jednostce przypartej do ściany, która wcale nie chciała zbawiać świata, ale lud bez pytania uczynił z niej symbol oporu i sprzeciwu. W Jokerze obecne są rozmaite płaszczyzny – tytułowy klaun nie jest tylko facetem, który miał po prostu swoją szajbę i nagle odkleił się od rzeczywistości.
Żywot Arthura Flicka jest pełen udręki, a jego codzienność podgląda się ze ściśniętym sercem. Jedzie na siedmiu lekach psychotropowych, mieszka też pod jednym dachem z życiowo niepoukładaną matką, która spędza przed telewizorem niemałą część doby. Jego życie to prawdziwe pobojowisko – zarabia na śmieciowej umowie jako klaun, po robocie zwykle jakiś natręt zaczepia go na ulicy, wyzywa od świrów i spuszcza łomot. Wszystko przez jego nerwowe reakcje, tiki w kącikach ust i napady spazmatycznego śmiechu; nie pomaga mocny argument, że to objaw uporczywej neurologicznej choroby, której leczenia system nie refunduje. Aby było całkiem jasne: z tego głodu uczuć i sensu niedługo narodzi się Joker, tyle że wcześniej Phillips wystawi na szwank matrycę kina superbohaterskiego i wykona gesty wysoce nieortodoksyjne. W tym filmie najmniej ciekawe jest to, co łączy błazna z człowiekiem-nietoperzem. Bardziej liczy się autentycznie poruszający portret kruchego, złamanego człowieka, który zdrowo oberwał od życia. To oczywiście zasługa Joaquina Phoenixa – chodzącej beczki aktorskiego prochu, faceta z głową na karku, dla którego postać Jokera warta jest zadawania pytań o potworność czającą się w dzieciństwie bohatera, jego ciele i zwichrowanym społeczeństwie. Owacje na sali kinowej były po prostu ogłuszające.
Citizen K, reż. Alex Gibney
(Poza Konkursem)
Niewielu jest we współczesnym kinie dokumentalistów, którzy potrafiliby osiągnąć ten pułap brawury i bezkompromisowej wypowiedzi co Gibney. Każdy kolejny film przejeżdża po człowieku jak walec do utwardzania jezdni, zachwyt jest równie intensywny jak przed laty.
Od bardzo dawna darzę tego twórcę podziwem, a od czasu, kiedy zobaczyłem Citizen K, podziw mój wzrósł co najmniej jak notowania poparcia dla opisanego w poprzednim punkcie Phillipsa. Gibney chciał tym razem wziąć na warsztat temat prawa, własności i wolności, które w Rosji podlegają jednemu reżyserowi. W tej sytuacji najciekawszym bohaterem okazał się Michaił Chodorkowski – niegdyś najbogatszy człowiek w kraju, były szef prywatnego koncernu naftowego Jukos, który w 2003 r. za rządów Władimira Putina stracił wolność i firmę, na której dorobił się fortuny. Chodorowski walczył się z władzą, borykał się z dziesięcioletnim zesłaniem, zaznawał straszliwej tęsknoty w łagrze oddalonym kilka tysięcy kilometrów na wschód od Moskwy, krztusił się z powodu niesprawiedliwości. Nie ma sensu tłumaczyć szerzej, na czym polegało przekleństwo tego człowieka i rozmaite konsekwencje niedawnego „ułaskawienia”. Kluczowe niech będzie zdanie, że z filmu Gibneya, złożonego z rozmaitych relacji, dokumentacji, fotografii, wywiadów, wyłania się dramatyczny obraz życia tragicznego, naznaczonego męczeństwem i wolą walki o godność. Citizen K zdumiewa ze sceny na scenę. O ilu filmach na Lido można powiedzieć to samo?
Martin Eden, reż. Pietro Marcello
(Konkurs Główny)
Martin Eden Pietro Marcello to kino, jakiego dzisiaj się nie spotyka. Zastanawiam się, czy ktokolwiek i kiedykolwiek w ciągu minionego dziesięciolecia, zrobił tak wytrawny obraz w duchu klasyki. Uczucie, jak gdyby wehikuł czasu niespodziewanie wyrzucił mnie do sali kinowej w okolicach roku 1971. Prawdziwy cud.
Ekranizacja powieści Londona zgrana jest bezpiecznie – skupia się na przykrej historii bohatera, który wyrwał się z nizin społecznych, wspinał się, wyobrażając sobie, że życie na dworze obok ukochanej, zadufanej w sobie mieszczki, będzie spełnieniem marzeń. Później wypełnił swój upragniony los, został uznanym pisarzem, dotarł na szczyt i przekonał się, że z góry widok wcale nie jest piękny. Klasyczna opowieść. Inna sprawa, że dawno nie widziałem filmu, w którym zamiast stylizacji czuć zmysłowy konkret, barwną koncepcję obrazu, fakturę jak z tradycji nowofalowej i autentyczny zapach przedstawionego w nim świata. Chciałoby się po lekturze tego wspaniałego, żywego fresku i zaznaniu przyjemności rozkoszowania się jego wszystkimi detalami niemal odruchowo sięgnąć po listę dokonań takiego Viscontiego i sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie pominęliśmy. Trudno uwierzyć, że takie kino jeszcze nie umarło i ciągle jest możliwe.
Malowany ptak, reż. Vaclav Marhoul
(Konkurs Główny)
Znowu ktoś uniesie się gniewem i będzie mówić, że to napastliwa, bluźniercza i ordynarnie antypolska błazenada o tym, jak podczas wojny nabijaliśmy mniejszości etniczne na widły. Cała sprawa z Malowanym ptakiem jest jednak delikatna, nierozstrzygalna i odwiecznie kłopotliwa. Stąd ekranizacja powieści Kosińskiego czekała na premierę blisko dekadę.
Siła adaptacji Marhoula jest taka, że gra on w otwarte karty: treść powieści podaje na tacy, nie wprowadza żadnej autorskiej refleksji nad genezą Holokaustu ani mechanizmami antysemityzmu w Europy Środkowej. Jest młody chłopiec uważany za przybłędę, Cygana lub Żyda, są blisko trzy godziny scen ciemnych i okrutnych, pośród ziemi marnej i surowej. Nie da się ukryć, że kontakt z Marhoulem woła o rychłą ewakuację; okropności, tragedie i krwawe pogonie wchodzą sobie co chwila na głowę, piętrzą się z nich całe piramidy. W Malowanym ptaku idzie w ruch potężna dawka plugastwa, która pracuje na oburzenie widza – krew tryska na łydki i buty, mężczyźni wydłubują sobie oczy blaszaną łyżka jak żółtko ze stłuczonego jajka, a kobiety wpychają zakorkowane butelki gnoju między nogi. Ograbiony z człowieczeństwa chłopiec, który zgubił się w świecie i pałęta po nim na oślep, brodząc po kolana w błocie, patrzy na to wszystko w milczeniu. Nie dlatego, że Marhoul maluje jego drogę krzyżową w odcieniach ekstremalnego i przeholowanego arthouse'u, ale dlatego, że wielosłowie przemocy zawsze potęguje milczenie do cna wyczerpanych ofiar, które chciałyby po prostu zamknąć się w sobie i przetrwać przedawkowanie doznanych krzywd. Teraz, kiedy myślę o sprawie z dystansem, to zamieniam skonfundowanie na ekstatyczny zachwyt. I chwilę oniemienia, która w odbiór Malowanego ptaka jest wpisana immanentnie.
***
Zabrakło w tej piątce miejsca dla tych, którzy zebrali laury. Ale skoro już podsumowywać, to warto wspomnieć jeszcze o Romanie Polańskim. W największym skrócie: za kawał solidnie skomponowanego i zagranego kina oraz przytomne odkurzenie sprawy Dreyfusa, która potrafi człowieka zająć, zaabsorbować, nabrać bieżącej wymowy. Szanuję i cenię przyjęty tu klasyczny model opowiadania, choć rozumiem głosy o niespełnieniu – nie jest to wielki film, a świadectwem ewentualnego fiaska Oficera i szpiega są momenty archaiczne, ospałe, lekko stęchłe, które można by sformułowac ostrzej na miarę pulsu realiów współczesnych.
zobacz także
- Do tych gier trzeba dwojga. Polecamy gry kooperacyjne, w które można zagrać na jednej konsoli
Opinie
Do tych gier trzeba dwojga. Polecamy gry kooperacyjne, w które można zagrać na jednej konsoli
- Nadrabiać polską klasykę. Darmowa platforma 35mm.online to gratka dla fanów rodzimego kina
Newsy
Nadrabiać polską klasykę. Darmowa platforma 35mm.online to gratka dla fanów rodzimego kina
- „Historia ludzi na Księżycu należy do wszystkich na Ziemi”. Powstała kompleksowa baza wypraw na Srebrny Glob
Newsy
„Historia ludzi na Księżycu należy do wszystkich na Ziemi”. Powstała kompleksowa baza wypraw na Srebrny Glob
- Jónsi z Sigur Rós stworzył kolejny soundtrack. Tym razem do filmu „Bez skrupułów” z Michaelem B. Jordanem
Newsy
Jónsi z Sigur Rós stworzył kolejny soundtrack. Tym razem do filmu „Bez skrupułów” z Michaelem B. Jordanem
zobacz playlisty
-
Original Series Season 1
03
Original Series Season 1
-
03
-
PYD: Music Stories
07
PYD: Music Stories
-
Papaya Young Directors top 15
15
Papaya Young Directors top 15