Dwa kolory kina. 7 najciekawszych czarno-białych filmów ostatnich lat24.01.2020
Niegdyś realizowane ze względu na techniczne ograniczenia, dziś są rezultatem świadomych decyzji. Czarno-białe filmy zdecydowanie nie odchodzą do lamusa. Wręcz przeciwnie – coraz częściej pojawiają się na ekranach kinowych, uzupełniając fabułę o nowe, nie tak oczywiste artystyczne walory. Po sukcesach Idy, Zimnej wojny i zeszłorocznego The Lighthouse wybraliśmy siedem produkcji, których twórcy świadomie zminimalizowali paletę kolorów.
Lato (2018), reż. Kirył Serebrennikov
Film przenosi widza do Leningradu w roku 1981, serca rosyjskiej sceny undergroundowej. Z głośników rozbrzmiewają nielegalnie sprowadzone płyty Lou Reeda, Sex Pistols i Davida Bowiego, alkohol sączy się litrami, a ludzie bawią się w cieniu komunistycznego reżimu. Lato Kiryła Serebrennikova, znanego reżysera filmowego i teatralnego, portretuje trójkę bohaterów reprezentujących wyzwolone i twardo opierające się zakazom środowisko. Mimo niełatwych czasów, jakich przyszło im doświadczać, konsekwentnie realizują oni swoje wizje i żyją w duchu wolności. Majk, Wiktor i Natasza, których historia została zainspirowana biografią liderów ówczesnych formacji Zoopark i Kino to pełnokrwiste, wyraziste postacie nie do przeoczenia. Ich towarzyskie animozje dziejące się równolegle z artystycznym rozwojem emocjonują od samego początku. Czarno-biała estetyka tylko potęguje wrażenie, że jesteśmy obserwatorami ułamka intrygującej, ale nieistniejącej już rzeczywistości. Lato, które walczyło dwa lata temu o Złotą Palmę (twórca nie dostał jednak pozwolenia od rządu na przyjazd do Cannes, co nadaje produkcji nowego kontekstu), zobaczycie na platformie VOD.
Przynęta (2019), reż. Mark Jenkin
Największy atut nagrodzonego Grand Prix na 19. MFF Nowe Horyzonty filmu tkwi w jego wyrazistej kontrastowości. Z jednej strony – klasyczna technika, czarno-białe kolory, montaż nawiązujący do lat świetności radzieckiej szkoły, ziarnisty obraz i realizacja na taśmie 16 mm. Z drugiej – niezwykle aktualna tematyka, którą Jenkin prezentuje widzowi w pogłębiony, a zarazem nieszablonowy sposób. Przynęta to bowiem historia o pewnej kornwalijskiej wiosce, która za moment z osady rybackiej przeobrazi się w nadmorski kurort. Nagła gentryfikacja nie przebiega spokojnie: przedsiębiorcy wpadają w szał ekspansji, profanują tradycję i owładnięci perspektywą zarobku na turystach lekceważą tych, którzy byli tu przed nimi. Debiutancki, pełnometrażowy film Anglika nie jest jednak jednowymiarową przestrogą przed rozpędzonym kapitalizmem. Reżyser uważnie dostrzega pojawiające się tu i ówdzie napięcia klasowe, współczesne mezalianse czy międzypokoleniowe konflikty.
Frances Ha (2012), reż. Noam Baumbach
Historia małżeńska, która została nominowana do Oscara i ma na niego dużą szansę, przypomniała światu o tym, jak nieprzeciętnym reżyserem i scenarzystą jest pochodzący ze Stanów Zjednoczonych Noah Baumbach. W ramach zaznajamiania lub przypominania sobie jego filmografii warto sięgnąć po kameralną, ale wciąż magnetyzującą Frances Ha. Opowiedziane z gracją i lekkością perypetie tytułowej bohaterki, choć osadzone we współczesności, przywodzą na myśl najznamienitszych francuskich nowofalowców. Wcielająca się w główną rolę Greta Gerwig (prywatnie żona twórcy) ukazuje pokolenie dwudziestokilkulatków, którzy niedługo po skończeniu studiów nie potrafią odnaleźć się w nowych rolach. Nadal żyją marzeniami, ale z obawą odliczają dni do wypłaty, mimo że w ich żyłach wciąż drzemie młodzieńcza spontaniczność. Krótka (niespełna półtoragodzinna), ale wciągająca historia urzeka swoją niewinnością, plastycznością i wizualnością. Duży w tym atut dopracowanych zdjęć Sama Levy’ego, ale też wyboru lokacji: Nowy Jork jako wielkomiejski, multikulturowy i żywy świadek opowieści sprawdza się znakomicie. Frances Ha znajdziecie w katalogu Netfliksa.
Frantz (2016), reż. François Ozon
W centrum zainteresowania obecnego w branży filmowej od ponad dwudziestu lat Ozona zawsze znajdował się człowiek i jego osobiste, nierzadko zahaczające o sferę intymną rozterki. Głośny Basen balansował na granicy psychologizmu i erotyki, Czas, który pozostał skłaniał do refleksji nad istotą przemijania, a Żona doskonała portretowała wzorzec wyemancypowanej kobiety. Nie inaczej jest w przypadku Frantza, niemiecko-francuskiej koprodukcji, którą przed niespełna trzema laty mogliśmy oglądać w polskich kinach. Reżyser cofnął się o sto lat do Niemiec, gdzie Anna (Paula Beer) odwiedza grób swojego poległego podczas I wojny światowej narzeczonego. Na ten sam cmentarz przychodzi Adrien (Pierre Niney), który przedstawia się jako bliski przyjaciel jej ukochanego. Mężczyzna kryje jednak pewną tajemnicę, która może rzutować na ich enigmatycznym, powoli rodzącym się uczuciu. Ozon stawia niełatwe do jednoznacznej odpowiedzi pytania, prowokuje i eksperymentuje z konwencją. Film można obejrzeć w serwisie VOD.
Politechnika (2009), reż. Denis Villeneuve
Jeszcze zanim wziął się za tworzenie monumentalnych, wysokobudżetowych filmów takich jak Blade Runner 2049, Nowy początek czy Diuna (premiera już w tym roku), Denis Villeneuve – częściowo ze względu na ograniczenia początkującego twórcy, częściowo z własnego wyboru – stawiał na nieco oszczędniejsze, psychologiczne kino. W Politechnice Kanadyjczyk wziął na warsztat autentyczną historię mężczyzny z Montrealu, który wszedł znienacka do jednej z uniwersyteckich sal wykładowych i zastrzelił czternaście studentek. Podobnie jak w ascetycznym Słoniu Gusa van Santa, tak i tu fabuła została zakreślona w nieszablonowy sposób. O tragicznym zdarzeniu dowiadujemy się od wszystkich stron konfliktu: ocalałej dziewczyny, jej kolegi obwiniającego się o niepowstrzymanie mordercy i samego zabójcy. Trójdzielna, pozbawiona chronologii konstrukcja plasuje się na peryferiach klasycznego, sensacyjnego opowiadania o zbrodniach. Wyjątkowość filmu podkreśla też minimalistyczna, wyrazista ścieżka dźwiękowa autorstwa Benoita Charesta i kadry Pierre’a Gilla, które momentami wyglądają jak hiperrealistyczne obrazy z galerii sztuki współczesnej. Politechniki nie ma niestety na żadnej dostępnej w Polsce platformie streamingowej.
Artysta (2011), reż. Michel Hazanavicius
Pięć Oscarów, a do tego niezliczone pochwały od widzów i krytyków – Artysta Michela Hazanaviciusa w 2011 r. rozbił bank nagród, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Taka kolej rzeczy nie była zaskoczeniem: francuski reżyser stworzył wycyzelowaną, przemyślaną historię, która przypomina o wielkim przełomie, jaki niosło za sobą udźwiękowienie filmu. Okres przez wielu nazywany złotą erą kina, stał się tłem do napisania uniwersalnej opowieści o płomiennym uczuciu, rywalizacji, a przede wszystkim magii bijącej z dużego ekranu. Scenariusz produkcji, oparty podobno na klasycznych Narodzinach gwiazdy i kulisach romansu Johna Gilberta i Grety Garbo, znakomicie odwzorowuje realia tamtych czasów, a jednocześnie oczarowuje współczesnego widza. Osnuta pastiszem stylizacja (oprócz czarno-białej tonacji to choćby plansze z napisami) może wpadać momentami w meandry klisz, jednak warto ją wyczuć i dać się pogrążyć w jej wyjątkowym nastroju. „Ten film to mój list miłosny do kina. Byłem, i wciąż jestem, zainspirowany twórczością Hitchcocka, Langa czy Murnaua – wspominał w rozmowie z „The Hollywood Reporter” Hazanavicius. Artystę można zobaczyć na TVP VOD.
The Party (2017), reż. Sally Potter
Całkiem niedawno w Polsce szerokim echem odbił się komediodramat Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, w którym przyjemny wieczór i pozornie niewinna zabawa przeradzają się w grę intryg owiniętą siecią wzajemnych oskarżeń. Włoski blockbuster zyskał nawet nad Wisłą swojego odpowiednika, czyli wyświetlanych do niedawna na ekranach multipleksów (Nie)znajomych Tadeusza Śliwy. Gdzieś w cieniu tych głośnych produkcji sytuuje się pominięte nieco przez mainstream, a wykorzystujące podobny kontekst i nie mniej ciekawe The Party. Reżyserka filmu, Sally Potter, od samego początku używała języka filmowego do mówienia o tematach często zamiatanych pod dywan. W Orlando zrealizowanym na podstawie prozy Virginii Woolf sprowokowała do myślenia o poszukiwaniu własnej tożsamości. Tak stawiało pytania o status imigrantów we współczesnym świecie, a Człowiek, który płakał oddało głos żydowskim społecznościom. The Party to z kolei słodko-gorzka satyra na współczesną sytuację społeczno-polityczną w Anglii, w tym na Brexit. Gospodyni tytułowego przyjęcia, świeżo upieczona minister zdrowia, gromadzi przy stole istną feerię wyrazistych, różnych od siebie postaci – bankiera wciągającego kompulsywnie kokainę, zwolennika medycyny alternatywnej, parę lesbijek czy wycofanego mężczyznę. O tym, kto będzie górą w tym starciu można przekonać się za sprawą VOD.
zobacz także
- Jeden na jeden. Filmowe pojedynki sportowe
Opinie
Jeden na jeden. Filmowe pojedynki sportowe
- Bez cięć. 6 filmów, które opierają się na jednym ujęciu (lub tylko je udają)
Opinie
Bez cięć. 6 filmów, które opierają się na jednym ujęciu (lub tylko je udają)
- George Clooney nakręci film na podstawie prozy Johna Grishama
Newsy
George Clooney nakręci film na podstawie prozy Johna Grishama
- Życie opowiedziane za pomocą ubrań. Obejrzyj zwiastun „Znoszonych historii”
Newsy
Życie opowiedziane za pomocą ubrań. Obejrzyj zwiastun „Znoszonych historii”
zobacz playlisty
-
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
12
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
-
PYD: Music Stories
07
PYD: Music Stories
-
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
09
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020