Kinowi trendsetterzy. Produkcje, które rozpoczęły mody na filmowe gatunki13.08.2021
Wszystko ma swój początek – widać to szczególnie w kinie. W jego historii raz na kilka lat pojawiał się ktoś, kto nie bał się zrobić czegoś nieoczekiwanego, dziwnego czy po prostu skrajnie rozbuchanego wizualnie, mimo że inni pukali się w głowę i nie wierzyli w ten pomysł. Warto pamiętać o takich ludziach – scenarzystach, reżyserach i producentach – i tytułach, które wyszły spod ich ręki. W wielu przypadkach zapoczątkowały one trend czy modę, która trwa do dziś i której genezy wielu już nie pamięta. Przyglądamy się filmom, które okazały się tak wpływowe, że ich sukces dał początek filmowym fenomenom.
Noc żywych trupów (1968), reż. George A. Romero
Zombie, czy też żywe trupy, zaistniały w kinie długo przed nakręconym przez Romero klasykiem – pierwsze filmy z nimi zrealizowano na początku lat 30. Tamte zombie nie przypominały jednak tych, którymi dzisiaj fascynuje się kultura masowa, były przeważnie rezultatem voodoo i czarnej magii. Fundamenty pod tę fascynację położyła Noc żywych trupów, niezależny horror, w którym grupa przypadkowych osób broni się desperacko przed skomasowanym atakiem ożywionych przez nieznane siły trupów. Później były kolejne sequele Romero i setki filmów zainspirowanych popularnością zombiaków, a te z czasem stały się nie tylko jeszcze bardziej krwiożercze, ale też szybsze i zwrotniejsze – jak choćby w remake’u Świtu żywych trupów czy World War Z. Zombie stały się również przedmiotem komedii (Wysyp żywych trupów) oraz wielu mniej lub bardziej kreatywnych modyfikacji (seria Resident Evil). Od lat prym wiedzie jednak serial The Walking Dead.
Blair Witch Project (1999), reż. Daniel Myrick, Eduardo Sánchez
Tak jak w przypadku zombiaków, konwencja found footage (filmów opowiedzianych w formule materiałów stylizowanych na prawdziwy zapis przygód jakichś postaci) istniała w kinie na długo przed tym, nim przyjęła się w popkulturze. Miano pierwszego dzierży kontrowersyjny Cannibal Holocaust, który wprowadził również B-klasowy boom na kanibali, jednak horror found footage narodził się wraz z Blair Witch Project i genialną kampanią promocyjną, która wmówiła widzom, że film zmontowano z odnalezionych przypadkiem materiałów dokumentalnych. Fakt pozostaje jednak faktem: ogromny sukces Blair Witch Project był jednostkowy, a do miana filmowego fenomenu found footage dorósł niespełna dekadę później Paranormal Activity. Od tego czasu ten podgatunek kina grozy ewoluuje w zaskakujących kierunkach – od monster movie (Projekt: Monster) po science fiction o podróżach w czasie (Projekt Almanach: Witajcie we wczoraj).
Menażeria (1978), reż. John Landis
Jeśli wydawało wam się, że wsadzający penisa w szarlotkę bohater American Pie był pierwowzorem sprośnych młodzieżowych komedii, które na przełomie wieków zalewały światowe kina i telewizory, macie do nadrobienia cały pakiet niegrzecznych opowieści z lat 70. i 80. Na czele z Menażerią, historią obiboków, quasi-amantów i niesubordynowanych ochlaptusów z pewnego studenckiego bractwa, którzy walczą o przywilej imprezowania na całego. W filmach tych brylował z początku John Landis, również reżyser Kina z Kentucky Fried Theater z wieloma seksualnymi aluzjami, lecz dość szybko stały się one osobnym podgatunkiem (seria Świntuch) i alternatywą dla o wiele bardziej ułożonych młodzieżowych produkcji Johna Hughesa. Większość „klasyków” powstała w latach 80., ale później pałeczkę przejęły American Pie, Ostra jazda czy Wet Hot American Summer, a trend ewoluował w kierunku Niezaliczonej i Supersamca.
Piła (2004), reż. James Wan
Krew, flaki i mniej lub bardziej obrazowa makabra ukazywania torturowanych na różne sposoby ludzkich ciał były wyznacznikami kina grozy od dość dawna, jednakże na początku XXI wieku fascynacja filmowców wizualną masakrą osiągnęła nowy poziom mainstreamowej popularności. Piła, choć stosunkowo łagodna w porównaniu z horrorami Takashiego Miike i innymi tytułami, które już wcześniej przekraczały granice kina grozy, zarobiła ponad 100 milionów dolarów przy budżecie ledwo przekraczającym milion. Film stał się fenomenem i sygnałem dla producentów, że warto rozwijać tę dotychczasową niszę. Rok późniejszy Hostel Eliego Rotha wyznaczył nowe granice cielesnej grozy, prowadząc krytyków do ukucia pejoratywnego określenia torture porn, ale najbardziej obrazowe produkcje dopiero miały nadejść: francuski Martyrs. Skazani na strach, serbski Srpski film, holenderska Ludzka stonoga i inne wytyczyły nowe kierunki dla podgatunku.
Poszukiwacze zaginionej Arki (1981), reż. Steven Spielberg
Chyba każdy widz słyszał przynajmniej raz w życiu o Kinie Nowej Przygody, ale nie każdy wie, że termin ten ukuł polski krytyk Jerzy Płażewski, żeby opisać zrodzony w kinie amerykańskim w drugiej połowie lat 70. nowy rodzaj wysokobudżetowych widowisk na pograniczu akcji, sensacji, komedii, gatunkowej żonglerki i marketingowej przesady. George Lucas, Steven Spielberg i inni brali za podstawę zakurzone filmy i seriale z czasów swej młodości i przerabiali je na efektowne międzygalaktyczne sagi lub ekscytujące awanturnicze opowieści o nieznanej stronie archeologii. W tak ujętym trendzie perypetie przemierzającego świat w poszukiwaniu mitycznych artefaktów Indiany Jonesa stworzyły mini-trend staromodnego z natury, lecz zrealizowanego nowoczesnymi technikami kina przygodowego z lekką nutką romantyczności. Wśród kontynuatorów znalazly się takie filmy jak Miłość, szmaragd i krokodyl, Słoneczny wojownik czy Podniebna droga do Chin.
Iron Man (2008), reż. Jon Favreau
Genezy dzisiejszej ogromnej popularności komiksowego kina superbohaterskiego należy szukać w sukcesach kasowych Blade’a – Wiecznego łowcy, pierwszej części X-Men czy Spider-Mana z Tobeyem Maguire’em, które na przełomie wieków udowadniały hollywoodzkim decydentom, że nadszedł czas na gruntowną zmianę myślenia. Następnie powstał szereg niewypałów, jak choćby Fantastyczna Czwórka, po czym nadszedł przełomowy 2008 r. W lipcu Mroczny Rycerz wyniósł ekranizacje komiksów do rangi Wielkiego Kina, a w maju Iron Man zapoczątkował na poważnie Marvel Cinematic Universe. Wielu pukało się wówczas wciąż w czoła, twierdząc, że zakrojone na szeroką skalę plany Kevina Feige’a i spółki nie wypalą, ale dosyć szybko zrozumieli, że się mylą. Z perspektywy czasu to Iron Man, nie Mroczny Rycerz, zmienił kino superbohaterskie, bo wizji Nolana nikt do dzisiaj nie sięgnął, a widowiskowy styl MCU zainfekował kino popularne.
The Ring – Krąg (1998), reż. Hideo Nakata
Sporo w naszym zestawieniu kina grozy, co wynika z tego, że gatunek ten zrodził przez ostatnie kilka dekad chyba najwięcej różnych podgatunków i nurtów, zarówno w perspektywie fabularnej i narracyjnej, jak i geograficznej. Japoński Krąg, znany bardziej pod oryginalnym tytułem Ringu, nie tylko zapoczątkował zakrojoną na masową skalę fascynację japońskim horrorem (J-Horror) i folklorem (już wtedy popularyzowanym przez dzieła Hayao Miyazakiego), ale też odmienił styl amerykańskiego kina grozy. Wyłażąca pokracznie z telewizora czarnowłosa maszkara Sadako zainspirowała setki horrorowych zjaw, zaś produkcje usiłujące naśladować niepodrabialny klimat Ringu mniej stawiały na posokę, a bardziej na kreowanie wsiąkającej w umysł widza atmosfery grozy. Ta zaś, wraz z wpisaną nierzadko w tok fabuły refleksją, zostawała po seansie znacznie dłużej niż kolejna makabryczna wizualizacja brutalnych tortur czy tryskający krwią kikut nogi.
Nigdy w życiu! (2004), reż. Ryszard Zatorski
Polacy nie gęsi – w tym wypadku chodziło o przefiltrowane przez prawidła amerykańskiej gatunkowości, lecz dostosowane do potrzeb rodzimej widowni komedie romantyczne. Ekranizacja powieści Katarzyny Grocholi, nakręcona zarówno w rozpoznawalnych warszawskich lokacjach, jak i idyllicznej scenerii polskiej prowincji, cechowała się prostotą słów i emocji, ale trafiała idealnie w pragnienia Polek i Polaków początku XXI wieku. Spektakularny kinowy sukces (1,62 mln widzów), ogrom sprzedanych DVD i niesłabnący sukces, który zrodził dziesiątki mniej lub bardziej udanych naśladowców, zaś reżyserowi Ryszardowi Zatorskiemu zapewnił miano specjalisty od tego gatunku. Przed Nigdy w życiu! tworzono oczywiście w Polsce filmy, które można było podciągnąć pod komedie romantyczne, lecz różnica w realizacji i skali była taka, jak między Och, Karol z 1985 r. i Och, Karol 2 z 2011 r. Gatunkowa przepaść.
Matrix (1999), reż. Lana Wachowski, Lilly Wachowski
Film, którego nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu, zarówno ze względu na nową techniczną jakość w wysokobudżetowym kinie akcji i atrakcji, jak i zmienił postrzeganie możliwości filmów z gatunku fantastyki naukowej. Wachowskie wrzuciły do jednego worka cyberpunk, futurystyczne odjazdy Philipa K. Dicka, grecką mitologię, japońskie anime, biblijne przypowieści, fascynację kinem kopanym z Hong Kongu i dziesiątki innych elementów, ale uczynili to w taki sposób, że w połączeniu z oryginalnymi scenami akcji oraz sekwencjami z efektem bullet time stworzyli coś zupełnie nowego i szalenie oryginalnego. Na pięknie stylizowanych scenach akcji widzom oczy wychodziły na wierzch, a płaszczyzna głębokiego filozoficzno-egzystencjalnego science fiction zmieniła na zawsze nasze kulturowe myślenie o otaczającej rzeczywistości. Na premierę Matrixa mało kto czekał, ale w krótkim czasie film Wachowskich stał się kulturowym fenomenem.
Tożsamość Bourne’a (2002), reż. Doug Liman
Finiszujemy wraz z najsłynniejszym obok Jamesa Bonda oraz Ethana Hunta kinowym szpiegiem XXI wieku, który wyznaczył na dodatek filmom akcji nowy kierunek po rozbuchanych do granic możliwości spektaklach lat 90. Bourne był bardziej mroczny, realistyczny, osobisty, reżysera nie interesowało bezmózgie widowisko dla walorów wizualnych, lecz wrzucenie widzów w środek wydarzeń i ukazanie niejednoznacznego człowieka borykającego się z amnezją oraz demonami przeszłości. Bourne był na serio, dynamicznie zrealizowane i zmontowane sceny akcji, z kamerą trzymającą się blisko bohatera, także w intensywnych sekwencjach walki wręcz, dawały widzom więcej emocji i adrenaliny niż jakikolwiek inny film akcji tamtych lat. Paul Greengrass podniósł w dwóch kolejnych częściach realizacyjną poprzeczkę jeszcze wyżej, lecz nadbudowywał to, co Liman już osiągnął. Bez Tożsamości… nie byłoby ani Casino Royale, ani Batmana – Początku.
zobacz także
- Chris Duffey | Cztery »E«, czyli kreatywność wzmocniona przez AI
Opinie
Chris Duffey | Cztery »E«, czyli kreatywność wzmocniona przez AI
- Astronautki i pionierki: Filmowe bohaterki, które podbijają Kosmos Best Film
Opinie
Astronautki i pionierki: Filmowe bohaterki, które podbijają Kosmos
- „Nemesis". Thomas Imbach wyreżyserował dokument z okna swojego domu
Newsy
„Nemesis". Thomas Imbach wyreżyserował dokument z okna swojego domu
- Michał Włodarczyk i Łukasz Ruciński: Zatrzymać widza przed ekranem Papaya Young Creators
Ludzie
Michał Włodarczyk i Łukasz Ruciński: Zatrzymać widza przed ekranem
zobacz playlisty
-
George Lucas
02
George Lucas
-
03
-
Papaya Films Presents Stories
03
Papaya Films Presents Stories
-
Inspiracje
01
Inspiracje