Kolor w roli głównej. Filmy, w których paleta barw bryluje na pierwszym planie05.08.2021
Sensualna czerwień, melancholijny błękit, agresywna purpura – żadna z barw nie pojawia się na ekranie przypadkiem.
Najzdolniejsi twórcy filmowi, jak na prawdziwych artystów przystało, opanowali do perfekcji sztukę uważnego komponowania każdego kadru, czyniąc z koloru jednego z najważniejszych bohaterów opowiadanej historii. Jego rola jest nieoceniona – przenosi nas do innego świata, przybliża emocje bohaterów, tworzy niepowtarzalną atmosferę – niezależnie od tego, czy wysuwa się na pierwszy plan, czy subtelnie i niemal niezauważalnie zakrada się do podświadomości, podstępnie manipulując naszym postrzeganiem filmu. Przed wami kilka mistrzowskich produkcji, w których umiejętna gra paletą barw – przejawiająca się w scenografii, kostiumach i świetle – nie tylko zachwyca wizualnie, ale także nadaje opowieściom wyjątkowy wymiar.
Grand Budapest Hotel (2014), reż. Wes Anderson
Wes Anderson jak nikt inny opowiada o smutnych postaciach w kolorowym świecie. Odnajduje humor w najmroczniejszych miejscach, kontrastuje trudne tematy z baśniową scenografią, tworząc zagmatwaną, a przy tym jedyną w swoim rodzaju filmową rzeczywistość – w której zagadnienia takie jak trauma, wojna czy śmierć okraszone są pastelową paletą odcieni, zmuszając widza do spojrzenia na losy bohaterów z zaskakującą dozą ironii. Granica między fantazją a realnym światem nieustannie się zaciera, a świat wydaje się magiczny – jakby był podziwiany oczami dziecka. Równie przewrotna jest rzeczywistość, którą reżyser stworzył wraz z nagrodzonymi Oscarem scenografami, Anną Pinnock i Adamem Stockhousenem, w Grand Budapest Hotel – eksplozja cukierkowych kolorów staje tu się nośnikiem poruszającej historii. Tytułowy hotel, w którym śledzimy losy ekscentrycznego konsjerża Gustave'a H., wypełniają róże, pomarańcze, fiolety, musztardowe żółcie, ciepłe brązy, przytulne biele – tworzące oazę bezpieczeństwa i szczęścia w burzliwym okresie międzywojennym. Specyficzne kolory przypisane są tu do różnych postaci i osi czasowych: wyblakłe sceny z przeszłości sprawiają, że film staje się nostalgiczną opowieścią o niezwykłym starym świecie, który minął bezpowrotnie – zostając jedynie na kartach książek i we wspomnieniach tych, którzy przetrwali.
Moonlight (2016), reż. Barry Jenkins
Akcja tej szczerej do granic historii o dorastaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości toczy się w brutalnych realiach Liberty City, niebezpiecznej dzielnicy Miami zatopionej w intensywnym słońcu, pastelowych barwach i żywej, tropikalnej zieleni. Wybór miejsca nie był przypadkowy – to tam wychowali się Barry Jenkins i autor sztuki, Tarell McCarney. „Tarell nazywa Miami pięknym koszmarem, a my zobrazowaliśmy ten koszmar w pięknych odcieniach. Chcieliśmy uchwycić kontrast między urokiem miejsca, a mroczną stroną życia bohatera” – tłumaczył Jenkins w podcaście IndieWire. Nieoceniona okazała się subtelna gra kolorem, która doskonale odzwierciedlała nastrój, emocje i zmiany zachodzące w Chironie podczas kolejnych etapów dorastania. Operator James Laxton ściśle współpracował z Alexem Bickelem, kolorystą z Color Collective, z którym po zakończeniu zdjęć spędził ponad 100 godzin na cyfrowej obróbce barw. Co ciekawe, każdy z rozdziałów historii kręcony był na innego rodzaju taśmie – w pierwszym, w którym bohater znany jest jako „Mały”, korzystano z taśmy Fujifilm, która podkreśla intensywność odcieni niebieskich i zielonych, w drugim, gdy Chiron jest nastolatkiem, użyto niezwykle rzadko dziś stosowanej niemieckiej taśmy Agfa, która wydobywa przygaszony cyjan i nadaje opowieści wyjątkowy charakter, natomiast część ostatnia, obrazująca dorosłe życie Chirona, nakręcona została na filmie Kodak, dzięki któremu osiągnięto wyrazisty, hollywoodzki efekt. Laxton i Bickel postanowili też przemycić w kluczowych scenach elementy w odcieniu różu – agresywnym i sensualnym jednocześnie, pojawiającym się głównie w momentach, gdy Charon odcina się od rzeczywistości i stawia czoła swoim prawdziwym pragnieniom. Sporą inspiracją dla twórców były fotografie autorstwa Henry'ego Roya, Earliego Hundalla Jr. i Viviane Sassen (to jej zdjęcia zachęciły do zastosowania intensywnych kontrastów w wielu poruszających wizualnie scenach, takich jak nauka pływania) oraz twórczość takich reżyserów, jak Spike Lee, Claire Denis i Wong Kar-Wai, dzięki którym autor śmiało eksperymentował z miksowaniem naturalnego i ambientowego światła, tworząc w efekcie niezapomnianą atmosferę tego „pięknego koszmaru”.
Spragnieni miłości (2000), reż. Wong Kar-Wai
Skoro mowa już o Wongu Kar-Wai, trudno nie wspomnieć o jego wybitnych Spragnionych miłości. Twórca zabrał nas w nostalgiczną podróż do Hong Kongu lat 60. – takiego, jaki pamięta z dzieciństwa – opowiadając o samotności w wielkim mieście, niespełnionej namiętności i niezrealizowanych marzeniach. Wraz z wybitnymi operatorami, Christopherem Doylem i Markiem Lee Ping-Bingiem, stworzył nastrojowy świat, w którym każdy kolor – dymu, neonów, deszczu – tworzy niezwykłą atmosferę i odzwierciedla uczucia głównych bohaterów, nieszczęśliwych i osamotnionych sąsiadów Chow Mo-Wana (Tony Chiu-Wai Leung) i pani Chan (Maggie Cheung). Nie ma tu dosłownego symbolizmu, za to każdy kadr zawiera potężny ładunek emocji. Złamane serce wyczuwalne jest w rozwianych burgundowych zasłonach, tęsknota w zabrudzonym szminką niedopałku papierosa, ironia w jaskrawozielonej sukience. Wszechobecna czerwień przełamana czernią, złotem i ciepłym światłem sprawia, że cały obraz kipi „pragnieniem miłości”. Co ciekawe, pierwotnie romantyzm w filmie miał być przedstawiony w dużo dosłowniejszy sposób, z pomocą wielu błyskotliwych dialogów i erotycznych scen. Jako że Kar-Wai nigdy nie tworzy scenariusza i zwykle stawia na spontaniczną improwizację – tym razem podczas kręcenia filmu postanowił opowiedzieć historię językiem światła i scenografii, w której każdy z detali staje się niezbędnym elementem narracji.
Ona (2013), reż. Spike Jonze
Spike Jonze żartował, że jego kluczową wizualną inspiracją przy tworzeniu romantycznej opowieści osadzonej w Los Angeles z niedalekiej przyszłości była estetyka sieciówki Jambo Juice. W wywiadzie dla Wall Street Journal dodał, że wprawdzie jego film okazał się dużo piękniejszy, ale „ jej wielobarwność i czystość była tym, od czego wszystko się zaczęło”. Trzeba przyznać, że unikalna kolorystyka filmu na pewno nie przypomina tej, która zwykle dominuje w dystopijnych filmach science fiction. Wręcz przeciwnie, jak to określiła Durga Chew-Bose, „sprawia on wrażenie kręconego pod prześcieradłem, oświetlonego jedynie subtelnym światłem niedzielnego popołudnia”. Dominują tu miękkie, pastelowe odcienie, rozmyte róże, ciepłe beże, karmelowe brązy i jasne fiolety. Świat wydaje się senny, piękny i sensualny, a zarazem ulotny i nierealny – tak jak relacja Theodora z Samanthą. Na tym tle wyróżniają się intensywne akcenty, żółcie i wszechobecna czerwień. Scenograf K. K. Barrett tłumaczył, że „kolor czerwony najlepiej oddawał temperament Theo – jego pasję, współczucie, samotność i nadzieję. Dlatego przemycaliśmy go wszędzie, gdzie tylko się dało”. W efekcie zdjęcia Hoyte Van Hoytemy emanują niemożliwą do spełnienia miłością, nostalgią i tęsknotą – prawdziwymi emocjami w niebezpiecznie sztucznym świecie.
2001: Odyseja komiczna (1968), reż. Stanley Kubrick
Kubrick słynął ze swojej obsesji na punkcie koloru. Był kolejnym z twórców, który szczególną moc przypisywał czerwieni, którą wykorzystywał głównie w momentach rosnącego napięcia i poczucia zagrożenia, gdy nieszczęśliwy obrót wypadków wydawał się nieunikniony. Zieleń symbolizowała różne oblicza natury i życia. Fiolet – pokusę. Świetlista żółć, umieszczana często na ciemnym tle, przyciągała uwagę do konkretnych detali. Niebieski był przerysowanym kolorem nocnego światła, grzechu, wyrzutów sumienia. Z kolei biel, wykorzystywana często jako tło, wysuwała inne kolory na pierwszy plan. Paleta barw w Odysei kosmicznej jest szczególnie interesująca – stoi w wyraźnej opozycji do bezdusznej, czarnej próżni kosmosu i beznamiętnych dialogów pracowników stacji. Stale przewijającym się elementem jest czerwień – kolor futurystycznych foteli, kokpitu, oka HALa, światła. W sterylnej, czystej, cichej i nieskazitelnej przestrzeni stacji kosmicznej jest czymś w poruszający sposób przeszywającym, stymulującym i niepokojącym. Stała się nośnikiem niemal wszystkich emocji – symbolem życia i śmierci.
Bracie, gdzie jesteś? (2000), reż. Joel Coen, Ethan Coen
Bracie, gdzieś jesteś? to pod względem palety barw film przełomowy. W 2000 roku był pierwszą fabułą, w której na taką skalę wykorzystano cyfrową korekcję kolorów, rozpoczynając erę niemal nieograniczonych możliwości obróbki obrazu. Bracia Coen i autor zdjęć, Roger Deakins, kręcąc komedię o trzech uciekinierach z więzienia w dobie Wielkiego Kryzysu mieli w głowie konkretną wizję kadrów przypominających ilustracje starej książki, pełnych przygaszonych jesiennych kolorów, zakurzonych krajobrazów, przypalonych słońcem pomarańczy, pyłu i złota – a efekt chcieli osiągnąć bez wykorzystania filtra sepii. Jedynym problemem było to, że okres zdjęciowy przypadał na lato w Missisipi – soczysta zieleń i pulsujące kolory zdominowały cały krajobraz, wkradając się do każdej ze scen. Deakins spędził trzy tygodnie w laboratorium, bezskutecznie próbując osiągnąć zamierzony efekt przy użyciu wszelkich dostępnych procesów fotochemicznych. Konwencjonalna praca nad obróbką kolorów ograniczała się do manipulowania odcieniami czerwieni, zieleni i niebieskiego, ewentualnie obraz można było „rozbielić” – a nie o to tu chodziło. Nieocenioną pomoc uzyskał w studiu Cinesite, w którym film obrobiono cyfrowo, co pozwoliło na precyzyjną pracę nad każdym detalem. Kunszt kolorystów możemy dostrzec m.in. na początku filmu, gdy czarno-biały obraz stopniowo nabiera koloru, czy w scenie z syrenami – w której dominująca zieleń wymieniona została na wyraziste odcienie złota. Efekt idealnie podsumował Randy Starr z Cinesite: „Kolor w tym filmie stał się jednym z jego głównych bohaterów. Ma ogromny wpływ na widza – przenosi cię w inne czasy i do innego świata, sprawia, że czujesz to upalne powietrze, pot na skórze bohaterów... I jest to coś, czego nikt nie byłby w stanie po prostu uchwycić kamerą”.
Volver (2006), reż. Pedro Almodóvar
Filmowy świat Almodóvara kipi od emocji, we wszystkich ich odcieniach. Reżyser, znany z tego, że podczas kręcenia filmu lubi sprawować kontrolę nad każdym jego szczegółem, do perfekcji opanował sztukę wpływania na odczucia widzów poprzez najdrobniejsze detale. Jak sam przyznał, wybierając ubrania, wystrój i kolory czuje się jak malarz, którego główną intencją jest prowokowanie konkretnych emocji. Nie brakuje tu całej palety barw: żywych zieleni, ciepłych żółci, stonowanych błękitów, a przede wszystkim czerwieni, którą uważa za „najbardziej ludzką”. „Moja relacja z kolorem jest intensywna. Niezwykle intensywna. Przypomina związek miłośny” – wspominał w jednym z wywiadów Almodóvar. W filmie Volver z melodramatycznym zacięciem połączył tragedię, realizm magiczny i farsę, a potężna gama żywych, pulsujących, sensualnych odcieni okazała się niezbędnym elementem tej wielowymiarowej opowieści o morderstwie, przesądach, zdradzie, chorobie, porzuceniu i śmierci. Po raz kolejny w centrum historii znalazły się kobiety, a ekran zdominowała czerwień, która tym razem uosabia zarówno namiętność, jak i schyłek życia. Gdy emocje cichną, a bohaterowie zaczynają rozumieć i akceptować przeszłość, także paleta barw staje się bardziej stonowana. Almodóvar wraz ze scenografem, Antonem Gomezem, i autorem zdjęć, Jose Luis Alcainem, bez wątpienia skonstruowali własny język, bez którego film nie wywarłby na widzach tak intensywnego wrażenia.
Mad Max: Na drodze gniewu (2015), reż. George Miller
Po raz kolejny wraz z Maxem Rockatanskym (Tom Hardy) przemierzamy postapokaliptyczną pustynię ze szczątkami cywilizacji i to właśnie kolor filmu sprawia, że automatycznie przenosimy się do świata kultowej serii kręconej od 1979 roku. Współpracujący z reżyserem kolorysta Eric Whipp wspominał, że Miller przed rozpoczęciem zdjęć przeanalizował wszystkie produkcje o podobnej tematyce nakręcone w ostatnim trzydziestoleciu, odkrywając, że dominują w nich wyblakłe, nienasycone barwy – jego film miał się na tym tle wyróżniać. Jako że krajobraz Na drodze gniewu jest dość monotonny, precyzyjna cyfrowa obróbka z zastosowaniem wyrazistej, soczystej, przyciągającej wzrok palety kolorów wydawała się niezbędnym posunięciem. Efekt miał być graficzny, niemal komiksowy – i tak właśnie był. Dominujący intensywny pomarańcz, przypalone żółcie i agresywne czerwienie podkreślały surowość pustynnego krajobrazu, z którym kontrastował zimny błękit nieba, a wszelkie elementy znajdujące się w centrum uwagi zostały znacznie wyostrzone. Ostatecznie nie da się tego filmu pomylić z żadnym innym. Co ciekawe, w 2017 roku twórcy postanowili wypuścić jego czarno-białą wersję, Black & Chrome Edition. Pomysł zrodził się już podczas kręcenia Mad Maxa 2: Wojownika szos z 1981 roku. Jak tłumaczył George Miller: „Kiedy nagrywaliśmy jego ścieżkę dźwiękową, orkiestra tworzyła muzykę do czarno-białej kopii filmu (...). Uderzyło mnie to, jak wyjątkowe wydawały się zdjęcia – o ile bardziej żywiołowe, abstrakcyjne i autentyczne. Od tamtej pory chciałem zobaczyć na dużym ekranie „Mad Maxa” właśnie w takiej wersji”. Reżyser był tak zachwycony efektem, że do dziś uznaje go za swoją ulubioną wersję. Choć fani byli w tej kwestii podzieleni, pewne jest to, że pozbawiony swoich charakterystycznych odcieni film zyskał zupełnie inny wymiar: uwaga ze spektakularnych elementów wizualnych została przeniesiona na głębszy, nostalgiczny wymiar historii.
Joker (2019), reż. Todd Phillips
Unikalna eksplozja kolorów, która nadaje filmowi wyjątkowy, komiksowy charakter i psychologiczną głębię, jest zasługą współpracy reżysera Todda Phillipsa, operatora Lawrence'a Shera i wybitnych kolorystów ze studia Company3: Jill Bogdanowicz i Dustina Wadswortha. Sher, który poznał reżysera na planie Kac Vegas, słynie z odważnych połączeń kolorystycznych, chętnie budując sceny z kontrastujących ze sobą odcieni. Tak było też i tym razem: Joker wypełniony jest przede wszystkim nasyconymi odcieniami podstawowej palety kolorów – a każdy z nich wydobywa na wierzch odrębny aspekt historii. Niebieski – dominujący w pierwszej części filmu – symbolizuje wewnętrzne potyczki Arthura, wyobcowanie, odrzucenie. Jest kolorem Gotham – miasta, w którym czuje się nieustannie poniżany, i jego mieszkańców, nieakceptujących jego inności. Pojawia się na ścianach gabinetu terapeutki, który nigdy go nie słucha i szpitalnego pokoju, do którego trafia jego matka; na ubraniach atakujących go nastolatków i zdenerwowanej kobiety w autobusie. Niebieski dusi i zwiastuje ból. Jego przeciwieństwem jest czerwień – przewijająca się rzadko, w postaci detali, w pozytywnych dla Arthura okolicznościach. Najważniejsza jednak jest żółć – kolor przemiany głównego bohatera, szaleństwa, ale i potężnej siły. Żółty wydobywa jego mrok. Przewija się na ścianach jego mieszkania, jest kolorem jego bluzy i światła ulicznych lamp, które tak często bywa tu kontrastowane z niebieską narwą nocy. Żółć zalewa całą stację metra, gdy bohater manifestuje swoją siłę i zabija ostatniego z prześladowców. Kolor w tym filmie jest jego niezbędnym elementem, który podobnie jak muzyka wyprzedza fakty i podświadomie manipuluje emocjami widza. Kontrasty, jaskrawe światło i wyraziste odcienie potęgują atmosferę narastającej psychozy. Z kolei w końcowej scenie niemal wszystko się wycisza i zlewa w biel – walka się kończy, a dla Jokera historia dopiero się zaczyna.
Szepty i krzyki (1972), reż. Ingmar Bergman
W swojej książce Images: My Life in Film, Bergman napisał: „O każdym z moich filmów można myśleć w czarno-białych kategoriach, z wyjątkiem Szeptów i krzyków. W scenariuszu zaznaczyłem, że czerwień symbolizuje dla mnie wnętrze duszy. Kiedy byłem dzieckiem, wyobrażałem sobie, że dusza jest smokiem, cieniem unoszącym się w powietrzu niczym błękitny dym – ogromną postacią, pół-ptakiem, pół-rybą. Ale w jego wnętrzu wszystko było czerwone”. W filmie krwawa czerwień wylewa się z każdego zakamarku, symbolizując cierpienie i próbę pogodzenia się ze śmiercią – w rezultacie obraz przybiera kształt mrocznego snu. Reżyser opowiada tu historię trzech sióstr, z których jedna umiera na raka, oraz ich służącej. W obliczu tragedii atmosfera gęstnieje, napięcie między kobietami rośnie, a na wierzch wychodzi prywatne piekło, jakie nosi w sobie każda z nich. Zaglądając do tego świata, stajemy się jego częścią. Ogromna w tym zasługa wybitnego operatora Svena Nykvista, który za swoją pracę nad filmem został uhonorowany Oscarem – jego zdjęcia białych koszuli nocnych na tle purpurowych ścian sypialni, scena schodzenia do zielonego ogrodu oraz intensywne zbliżenia tworzyły unikalną estetykę, odzwierciedlającą stan emocjonalny bohaterek. Niewiele jest filmów z przedcyfrowej epoki, w których kolor został wykorzystany w tak mistrzowski sposób.
zobacz także
- Dyrektor generalny, którego nie było. Na konferencji Nvidii pojawił się wiarygodny deepfake CEO firmy
Newsy
Dyrektor generalny, którego nie było. Na konferencji Nvidii pojawił się wiarygodny deepfake CEO firmy
- Kolejna polska seria fantasy trafi do świata gier
Newsy
Kolejna polska seria fantasy trafi do świata gier
- Dakota Johnson, Jason Segel i Casey Affleck w zwiastunie filmu „Our Friend”
Newsy
Dakota Johnson, Jason Segel i Casey Affleck w zwiastunie filmu „Our Friend”
- Xbox: Nowe pokolenie. Jak prezentują się gry na nową konsolę Microsoftu?
Opinie
Xbox: Nowe pokolenie. Jak prezentują się gry na nową konsolę Microsoftu?
zobacz playlisty
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K
-
David Michôd
03
David Michôd
-
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
07
Seria archiwalnych koncertów Metalliki