Opinie |

Łukasz Orbitowski | Śmierć boga-węża, czyli poszukiwanie spokoju14.04.2020

ilustracja: flacoux

Wieczorami zabijam wielkiego boga-węża. Bóg-wąż tak naprawdę składa się z trzech węży, różniących się rozmiarem oraz funkcją. Jest bossem w Nioh 2, przepięknej grze wideo o potworach i samurajach. Zabijam go wieczorami, dzień po dniu. Walczę przez godzinę. Odkładam pada. Bóg-wąż nie umiera. 

Siedzimy sobie na chacie we czworo. Ja, dziewczyna, dwóch chłopaków we wczesnej nastoletniości i koty też dwa, zainteresowane wyłącznie gołębiem w słońcu. Uważam, że mieliśmy kupę szczęścia. Oboje pracujemy. Każdy ma swój kąt. Ocieramy się o siebie, przeszkadzamy sobie, kochamy się i na siebie wrzeszczymy. Stałem się jednocześnie trochę gorszym i trochę lepszym człowiekiem. 

Potrafię rozdzielić robotę i odpoczynek nie ruszając się z krzesła. Inni, niestety, nie mogą. Nie wiedzą, w czym właściwie biorą udział.

Jest dużo pracy. Zatonąłem w swoim pisaniu i długo nie mogłem zabrać się do skreślenia tych paru słów. Niewątpliwie mam więcej szczęścia niż inni, bo od zawsze pracuję w domu i jestem tego nauczony. Potrafię rozdzielić robotę i odpoczynek nie ruszając się z krzesła. Inni, niestety, nie mogą. Nie wiedzą, w czym właściwie biorą udział, a ich dni pełne są czegoś bardzo uciążliwego, co nie jest ani pracą, ani odpoczynkiem.

Tymczasem bóg-wąż jest bardzo potężny i atakuje przynajmniej na pięć różnych sposobów. Każdy z tych ataków składa się z kilku morderczych ruchów. Przed każdym muszę uskoczyć albo się osłonić. 

Dzieci nudzą się potwornie. Okazało się, że komputery, konsole i filmiki z telefonu bledną wobec atrakcji, jaką jest wyjście na pole (nie na „dwór” oczywiście). Tłumaczymy w czym rzecz, a oni trochę rozumieją, a trochę nie rozumieją. Łatwiej przyjmują tępą politykę drakońskich kar. Gdy słyszą, że spacer z rodziną może kosztować dziesięć kółek, markotnieją i mówią, że może jednak zostaniemy w domu.

Po pierwszej fazie fanatycznej manii liczba zadań domowych spadła i mamy ich mniej więcej tyle, co w normalnym roku szkolnym. Lekcje online się odbywają bądź nie odbywają. W tym drugim wypadku wszyscy robimy się weselsi.

W internecie znajduję mnóstwo narzekań na szkołę. Rzeczywiście, zdarzały się trudniejsze momenty, ale ku mojemu zaskoczeniu zdalna edukacja jakoś w naszym przypadku działa. Po pierwszej fazie fanatycznej manii liczba zadań domowych spadła i mamy ich mniej więcej tyle, co w normalnym roku szkolnym. Lekcje online się odbywają bądź nie odbywają. W tym drugim wypadku wszyscy robimy się weselsi. Czasem ktoś włamie się do e-klasy i narobi bydła. Jest wiele radości.

Widzę jednak, że nauczyciele robią co mogą, postawieni w sytuacji, do której nie byli przygotowani. Tak, ci z telewizji także. To dobra okazja, aby im podziękować.

Odnośnie rzeczy naprawdę ważnych, czyli boga-węża, czynię stałe postępy. Pasek życia zheblowałem gdzieś do trzech czwartych i wiem, że dzień, w którym zniknie całkiem, jest coraz bliższy. Cieszę się na ten moment, kiedy wreszcie zdechnie.

Bóg-wąż nie jest bardzo trudnym przeciwnikiem. Widzicie, kocham gry wideo, ale w ogóle do nich się nie nadaję. Przeraża mnie komplikacja drzewka rozwoju postaci i zabija byle jaki potworek. Dlatego najchętniej gram w bardzo trudne gry. Pokonując boga-węża zwyciężę własną niezborność.

Nie jestem ani zdolny, ani szczególnie sprawny ruchowo, mój zasób wiedzy składa się głównie z dziur, zaś inteligencja pozostawia wiele do życzenia. Jestem wściekle uparty, bezlitosny w swej konsekwencji i prędzej umrę niż się poddam. Odnajduję się w długich marszach. Nie w biegu na setkę.

Czasem wychodzimy z domu. Nigdy nie przypuszczałem, że zakupy, wstrętny ciężar, zdołają dostarczyć namiastkę radości. Do sklepu mamy kawałek. Idziemy słoneczną ulicą, której nienawidziłem wcześniej. Wściekałem się na tę odległość do sklepu. Teraz ją polubiłem. Zdarza mi się też dostarczyć żarcie potrzebującym. Idę sobie przez puste miasto. Mijam milczących taksówkarzy opartych o swoje samochody. Sprzedawczyni pali przed sklepem. Rowerzyści śmigają z jedzeniem na plecach.

Zaobserwowałem, że dziewczynie pandemia przeszkadza bardziej niż mnie. Martwi się recesją, zdrowiem wiekowych członków rodziny no i tym, co wyrabia ta banda przychlastów walczących o władzę na Wiejskiej. Na pewno żałuje, że nie może wyjść na miasto w nowych sukienkach. Ja staram się nie myśleć o tym wszystkim, bo tam, w komnacie, czeka bóg-wąż, którego muszę zabić. 

Koło nas znajdują się nieużytki kolejowe. Przed pandemią chodziłem tam robić zdjęcia. Było pusto. Czasem trafił się kolejarz, który mnie przepędził. Znalazłem ławeczkę wśród chaszczy, nad samym nasypem. Stoi sobie krzywa, nadgniła, zardzewiała. Nikt nie zna tego miejsca i nikt tam nie chodzi. Wezmę swoją pannę, butelkę wina i tam sobie siądziemy w jakieś słoneczne popołudnie. Popatrzymy sobie na tory i napijemy się z gwinta. Może nawet przejedzie jakiś pociąg?

Przyszłość, do niedawna pewna, okazała się wielką niewiadomą. Więc nie wiem, co będzie i orientuję się, że właściwie nie muszę wiedzieć. Dawniej ludzie tacy jak ja też nie wiedzieli i jakoś żyli.

Wiem, że pewnego dnia zabiję boga-węża. Ja bardzo go zabiję i on będzie potwornie martwy. Wówczas przejdę do następnego etapu, gdzie znajdą się nowi przeciwnicy i jakiś potwór do uśmiercenia. Tak właśnie będzie, bo na tym polegają gry. Tę przyszłość mogę przewidzieć.

Nie potrafię za to przewidzieć żadnej innej i chyba nikt nie może. Przyszłość, do niedawna pewna, okazała się wielką niewiadomą. Więc nie wiem, co będzie i orientuję się, że właściwie nie muszę wiedzieć. Dawniej ludzie tacy jak ja też nie wiedzieli i jakoś żyli. W jakim świecie się obudzę? Co stanie się z moimi dziećmi? Czy mama będzie zdrowa? Jak przyjaciele, ich życia, ich praca?

Te pytania pozostają bez odpowiedzi. Wiem za to z całą pewnością, że niedługo zabiję boga-węża i tego się trzymam.

000 Reakcji

Pisarz. Autor siedmiu powieści, m.in. „Inna dusza”, „Exodus”, „Tracę ciepło”. W roku 2016 otrzymał Paszport Polityki. Dwukrotnie nominowany do nagrody Nike, raz do nagrody Miasta Gdynia. Na antenie TV Kultura prowadzi program „Dezerterzy”. Wiecznie w podróży, gubi się między miastami. Przez przyjaciół zwany Potworem. (fot.Aga Krysiuk)

zobacz także

zobacz playlisty