Opinie |

Nowych seriali jest już za dużo i trudno nadążyć. Ale tych nie można przegapić06.05.2022

kadr z serialu „Severance”

Nastały dziwne czasy dla fanów filmów i seriali – czasy absolutnego i bolesnego przesytu. To, ile tytułów trafia co tydzień do bibliotek platform streamingowych, jest po prostu zatrważające. Złe wybory to już norma – łatwo utonąć w przeciętnych produkcjach i kompletnie pominąć seriale, które na przykład nie dostały dostatecznej promocji lub zostały pominięte przez media. Ruszamy więc na ratunek i wytypowaliśmy dla was pięć nowych produkcji, które możecie obejrzeć bez żadnego zawahania. Za każdą z nich stoi przemyślany koncept, wizualne dopracowanie i aktorstwo najwyższej klasy.

Severance (Apple TV+)

Severance, czy też Rozdzielenie, łatwo przeoczyć – Apple TV+ nie jest najpopularniejszym serwisem streamingowym w Polsce, a dostęp do niego mają najczęściej posiadacze wiadomego sprzętu. Porzućcie jednak na moment wszystkie Netfliksy, HBO Max i inne Playery i odpalcie to małe serialowe dzieło sztuki, w którym wszystko się zgadza: klimat, aktorstwo i podsycana przez 9 odcinków tajemnica. Severance ma też swój przemyślany finał, którego mogą pozazdrościć twórcy takich produkcji, jak zsuwający się przez sześć sezonów po równi pochyłej Lost. Ważna informacja – twórcą i reżyserem serialu jest Ben Stiller (to jego kolejna po Ucieczce z Dannemory nie-komediowa, odcinkowa produkcja), a scenariusz i pomysł wyszedł od zupełnego debiutanta, Dana Ericksona. Czym jest Severence? To – jak pisaliśmy przy okazji tekstu o najlepszych serialowych czołówkach – specyficzny psychologiczny thriller sci-fi, odrobinę futurystyczny, po części retro (w klimacie np. Opowieści z Pętli), a w dużej mierze będący satyrą na koncepcję work-life balance. Ta ostatnia kwestia to właśnie najciekawsze, co drzemie w Severance: wyobraźcie sobie świat, w którym będąc w pracy nie myślicie o problemach prawdziwego życia, a kiedy jesteście w domu nie stresujecie się pracą, bo kompletnie nie wiecie, czym się dokładnie zajmujecie. Idealne rozwiązanie? Tylko pozornie. 

Severance — Official Trailer | Apple TV+

Tokyo Vice (HBO Max)

Nie jest to serial idealny, z łatwością można wytknąć mu parę wad, ale klimatem przebija inne podobne odcinkowe kryminały. To może być zasługa producenta wykonawczego Tokyo Vice, Michaela Manna, który przeszedł do historii jako twórca Gorączki czy Policjantów z Miami, ale też ciekawej, autentycznej historii wokół której zbudowana jest fabuła. Produkcja oparta jest na reportażach dziennikarza Jake’a Andersona, który mimo młodego wieku, ale też dzięki doskonałej znajomości japońskiego, zaczepił się jako (pierwszy w historii) dziennikarz śledczy w jednej z największych gazet w Tokio. Akcja dzieje się pod koniec lat 90., a Jake, rozpoczynając od samego dołu, staje się coraz bardziej dociekliwym reportażystą – a równolegle współpracuje z policją i stanowi coraz większe zagrożenie dla japońskich przestępców spod znaku Yakuzy. Pierwotnie główną rolę miał zagrać Daniel Radcliffe, ale po prawie dekadzie odwlekania prac nad serialem i zmianami koncepcji, w Jake’a wcielił się Ansel Elgort. Znany m.in. z Baby Drivera aktor nie tylko nauczył się perfekcyjnie japońskiego, ale też, jako ​​„gaijin” (obcokrajowiec), odbył staż w japońskim dzienniku, gdzie podobnie jak główny bohater musiał m.in. napisać reportaż. Oprócz Elgorta w Tokyo Vice pojawiają się m.in. Ken Watanabe, Rachel Keller i  Rinko Kikuchi.

Tokyo Vice | Official Trailer | HBO Max

Slow Horses (Apple TV+)

Oto on: Gary Oldman w swoim pierwszym w karierze pierwszoplanowym występie serialowym, po którym – jak zapowiedział – być może uda się na emeryturę. Slow Horses jest klasyczną brytyjską opowieścią szpiegowską. Nie obserwujemy jednak topowego MI6, w którym dzieją się wszystkie opowieści w ten czy inny sposób związane z wywiadem. Fabuła skupia się na Slough House – miejscu, które absolutnie nie jest wymarzonym wydziałem dla aspirujących szpiegów. W „administracyjnym czyśćcu” lądują agenci, którzy są o krok od wyrzucenia ze służby lub coś przeskrobali – jak jeden z głównych bohaterów, River Cartwright (Jack Lowden), który w treningowej symulacji przyczynił się do śmierci setek osób. Gdyby nie jego dziadek, legendarny agent, musiałby szukać nowej roboty, a tak żyje jeszcze złudzeniem, że wróci do centrali. Oczywiście w tego typu koncepcji nie byłoby nic ciekawego, gdyby nagle nasz zespół „przegrańców” nie był na tropie dużej sprawy. Slow Horses bazuje na książce Micka Herrona z 2010 r., wydanej w Polsce jako Kulawe konie. I jeszcze jedno – piosenkę, którą słyszymy w czołówce, specjalnie na potrzeby serialu napisał i wykonał sam Mick Jagger. Trudno o lepszy znak jakości. 

Slow Horses — Official Trailer | Apple TV+

Lakers: Dynastia zwycięzców (HBO Max)

Jak się ostatnio okazuje, niezbyt wierna prawdziwej historii produkcja, ale kiedy przymknie się na to oko (i nie jest się absolutnym fanem NBA), trudno o lepszą telewizyjną rozrywkę. Jako, że to HBO i odcinki ukazują się raz na tydzień, to każdego z nich wyczekuje się z utęsknieniem. I to zarówno ze względu na genialną czołówkę, jak i aktorów. John C. Reilly jak nowy właściciel drużyny, Jerry Buss, debiutujący Quincy Isaiah jako wiecznie uśmiechnięty Magic Johnson, Jason Clarke w roli byłego trenera Jerry’ego Westa, a także Gaby Hoffmann, Adrien Brody, Jason Segel, Sally Field czy Tracy Letts. Każdy urywa tu kawałek czasu antenowego – to prawie tak dobrze obsadzony serial jak Sukcesja. Producentem Lakers: Dynastii zwycięzców jest zresztą Adam McKay, więc powinno być jasne, jakiej rozrywki należy się spodziewać. Doliczyć trzeba też łamanie czwartej ściany, perfekcyjną ścieżkę dźwiękową, rzucane przez twórców smaczki typu Jack Nicholson na widowni i zabawy montażowo-operatorskie. Wykorzystano tu bowiem niezwykły miks technologii i formatów – kręcono na taśmach 35mm, 16 mm i 8 mm, w kolorze oraz czerni i bieli. Dynastia zwycięzców to uczta dla oka.

Winning Time: The Rise of the Lakers Dynasty | Official Trailer | HBO Max

Ktoś, gdzieś (HBO Max)

Bridget Everett jako główna bohaterka serialu po części opartego na jej własnym życiu to po prostu zjawisko. Komiczka, aktorka, piosenkarka i artystka kabaretowa ma szansę zaprezentować na ekranie każdy ze swoich talentów, ale samo Ktoś, gdzieś jest z pozoru bardzo niepozorne. Jesteśmy gdzieś na przedmieściach, a główna bohaterka musi zmagać się z narastającym poczuciem straty, własną niemocą, upierdliwą rodziną, kompletnym niezrozumieniem i małomiasteczkową mentalnością. Z jednej strony niewiele się tu dzieje, a z drugiej trudno większe pole do anegdot i niuansów niż żyjąca swoim życiem mieścina w stanie Kansas. Ktoś, gdzieś to też historia o akceptacji i tolerancji – zarówno tej związanej z poczuciem wewnętrznej równowagi i wolności, jak i bardziej dosłownej, skupionej wokół społeczeństwa wszelkiej maści odmieńców. Tych wszystkich, których jedynym marzeniem jest możliwość bycie sobą i święty spokój. Tych, którzy chcą spotykać się w piątki po pracy w opuszczonym kościele, pić piwo i śpiewać znane przeboje.

Somebody Somewhere | Official Teaser | HBO
000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty