Olga Drenda | Enrico Benetti i reszta28.02.2019
Moje ramię z radością powitało kilka lat temu powrót mody na plecaki. Oczywiście to nie tak, że plecaki przestały istnieć w okolicach 1999 roku, ale większość z dostępnych modeli nadawała się albo dla dzieci, albo dla miłośników wycieczek górskich, ewentualnie dla studentów, którzy górski strój na wszelki wypadek nosili też w mieście.
Przyznaję się zupełnie otwarcie – jako modnisia, która miała wtedy po uszy praktycznych strojów noszonych w liceum, puchówek, polarów i plecaków turystycznych w niebrudzących kolorach ziemi, z radością przyjęłam ofensywę toreb. Zwłaszcza tych sportowych, stylizowanych na lata 70., jednocześnie schludnych i pojemnych. Potem dowiedziałam się, że w świecie studenckim istniały złożone wojny ideologiczne, idące właśnie po liniach bagażowych: politechnika nosi plecaki, pedagogika torby na ramię, niektóre studentki wybierają małą, ładną torebkę, a notatki trzymają w siatce, a inni z kolei biorą tylko kartkę i długopis. Plecak w oczach jednych był „dla dzieci”, drudzy uważali, że z torbami chodzą „ gogusie i snoby”. Ja chyba ewakuowałam się w ostatnim momencie – na tyle, by o tych wszystkich skomplikowanych zasadach dowiedzieć się retrospektywnie, z internetu. Ale też sami studenci wydawali się znacznie bardziej dorośli niż za tzw. moich czasów.
Brezentowe tornistry stanowiły okazję do demonstracji gustów i światopoglądów. Szablony, naszywki, sentencje kaligrafowane markerem (jak „Punk's not dead” czy cytat z Kurta Cobaina: „Nienawidzę siebie i chcę umrzeć”), symbole anarchii, pentagramy.
W latach 90. torby były akcesoriami zdecydowanie dla dorosłych. Codziennością młodych, zwykle dźwigających baterię podręczników, był plecak – widywany w autobusie i szkole, ale specyficzny. Plecaki wojskowe, tzw. kostki, wraz z innymi akcesoriami pochodzącymi z demobilu, bluzami moleskin i swetrami wojskowymi stanowiły podstawowy uniform najpierw amatora długich wędrówek górskich i poezji śpiewanej, a potem tzw. „brudasa”, czyli przedstawiciela specyficznego miksu subkulturowego, trochę punka, grunge i metalu, trochę hipisa, trochę anarchisty, fana piwa i studenckiego humoru. Same kostki mogły pochwalić się długą historią: przez kilkadziesiąt lat, od lat 50. aż do 1989 r. prezentowały się praktycznie bez zmian. Brezentowe tornistry odznaczały się skomplikowanym systemem zapięć, brakowało im usztywnienia pleców, ale młodzież polska nosiła je z uporem maniaka, gdyż stanowiły okazję do demonstracji gustów i światopoglądów. Szablony, naszywki, sentencje kaligrafowane markerem (jak „Punk's not dead” czy cytat z Kurta Cobaina: „Nienawidzę siebie i chcę umrzeć”), symbole anarchii, pentagramy. Ponieważ mieszkam w regionie, w którym liczba przedstawicieli subkultur na metr kwadratowy jest prawdopodobnie wyższa niż gdzie indziej, zauważyłam, że mozaika naszywek i przypinek, która zdobiła niegdyś plecaki typu kostka, przeniosła się na czarne plecaki lub torby sportowe, z tym, że dzisiaj częściej niż logo Dżemu, podobiznę Kurta Cobaina czy hasła w stylu „żyj szybko i umieraj młodo” albo „piwo to moje paliwo” zastąpiły postacie z anime, zdjecia gwiazd K-popu albo nawiązania do gier komputerowych, typu reklamy z Fallouta.
Inne dzieci miały neonowe pudła McNeill z pieskiem yorkiem czy innego rodzaju bajery, a mnie mój bagaż przypominał o wadach postawy i chodu, korygowanych wytrwale przy pomocy gimnastyki czy straszliwego obuwia z metalowym stelażem.
Mniej subkulturowo zorientowana część uczniów i studentów wybierała schludne i poręczne plecaki z napisem ENRICO BENETTI. Tożsamość tajemniczego projektanta intrygowała wielu; niektórzy podejrzewali, że Enrico był wymyślonym „brand characterem”, podobnie jak np. widywany na billboardach w okolicach 2005 r. niejaki John Wishot, twarz polskiego producenta obuwia z siedzibą w Orzeszu, inny włosko brzmiący polski obuwnik Gino Rossi lub dla odmiany widmowy kreator perfum Bruno Banani, wymyślony przez firmę z niemieckiego Chemnitz. Ślady Benettiego prowadzą do Holandii, gdzie – zgodnie z historią marki udostępnioną na stronie – dwaj bracia (który z nich to Enrico?) mieli założyć manufakturę kaletniczą w dawnym kurniku. Oprócz kostek i Enrico Benettiego widywało się również malutkie plecaki z lśniącego skaju w neonowych kolorach, rozpropagowane przez magazyn „Bravo” i kupowane zwykle na targu.
Potem plecaki zniknęły na chwilę z masowego krajobrazu, ustępując torbom płóciennym, takim na laptopa czy tym, które kojarzą mi się głównie z tagami na popularnym portalu aukcyjnym: „listonoszka” (która zwykle jest mniejsza od takiej, jaką nosi prawdziwy listonosz, co wpędza mnie w konfuzję), „typu shopper” (czyli po prostu duża) albo „worek”. Za sprawą sieciówek odzieżowych nastolatki mogły zacząć nosić się tak samo jak dorośli, co było prawdziwą rewolucją i zasypywaniem pokoleniowej przepaści. Normalnym widokiem stały się licealistki w garsonkach i ich rówieśnicy w eleganckich swetrach, a jakby dla równowagi – czterdziestolatki w bluzach z nadrukami i z kolorowymi włosami, w anturażu zarezerwowanym wcześniej dla młodzieży. I nikomu nie robi już to specjalnej różnicy.
Ale wróćmy do plecaka. Brzmi to oczywiście jak odkrycie na miarę kanapki z serem, ale wspaniale było przypomnieć sobie, jaki wygodny to wynalazek. A ponieważ z modą już tak bywa, że czasem po latach karze nas za nasze dawne kompleksy, zakupiłam sobie sławny szwedzki plecak, nieco podobny do tego, który nosiłam w podstawówce, i który przede wszystkim miał prostować moje plecy. Inne dzieci miały neonowe pudła McNeill z pieskiem yorkiem czy innego rodzaju bajery, a mnie mój bagaż przypominał o wadach postawy i chodu, korygowanych wytrwale przy pomocy gimnastyki czy straszliwego obuwia z metalowym stelażem. Po latach okazało się, że rodzice mieli rację wybierając dla mnie rzeczy bardziej zdrowe niż modne; dzisiaj moja skolioza nie jest taka zła, nogi stawiam prosto, a plecak noszę prawie taki sam jak w latach 90. i do tego naprawdę mi się podoba.
zobacz także
- Śmiech, złość i łzy w jednym. Filmy, które zabierają na rollercoaster emocji
Opinie
Śmiech, złość i łzy w jednym. Filmy, które zabierają na rollercoaster emocji
- Zwolnij wirtualnego pracownika. Powstało narzędzie do ćwiczenia umiejętności interpersonalnych
Newsy
Zwolnij wirtualnego pracownika. Powstało narzędzie do ćwiczenia umiejętności interpersonalnych
- Lenny Abrahamson: Większość seriali wali w nas młotkiem. My zrobiliśmy inaczej
Ludzie
Lenny Abrahamson: Większość seriali wali w nas młotkiem. My zrobiliśmy inaczej
- „OTHERtone”: Pharrell Williams rusza z własnym podcastem
Newsy
„OTHERtone”: Pharrell Williams rusza z własnym podcastem
zobacz playlisty
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K
-
CLIPS
02
CLIPS
-
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
18
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
-
03