Opinie |

Strachy naszego dzieciństwa28.08.2020

kadr z filmu „Wiedźmy”

Jeśli urodziliście się w latach 80. i oglądaliście Wiedźmy Nicolasa Roega w wieku kilku lub co najwyżej kilkunastu lat, istnieje spora szansa, że mieliście po seansie koszmary. Nie tylko przez sceny, w których tytułowe wiedźmy, z pozoru normalne kobiety, ściągały swe peruki i ukazywały groteskowe oblicza. Również dlatego, że główny bohater, chłopak o pojemnej wyobraźni, z którym każdy młody widz miał trzymać sztamę, musiał radzić sobie z traumą po śmierci rodziców w wypadku samochodowym, a w pewnym momencie został zamieniony w mysz! Promowane jako lekkie kino przygodowe dla całych rodzin Wiedźmy skończyły niedawno trzydzieści lat, lecz wciąż potrafią porządnie nastraszyć. Co jednak ważniejsze, nie były jedyną produkcją tamtych lat, która pozostawiła wyraźny ślad na psychice młodych widzów. Z lekkim przymrużeniem oka przyglądamy się dziesiątce innych tytułów.

Przyjaciel wesołego diabła, reż. Jerzy Łukaszewicz, 1986 r.

Piszczałka. Nie mogło go zabraknąć w naszym zestawieniu. Postrach polskich dzieciaków epoki schyłkowego PRL-u i okresu transformacji. Kudłaty diabeł, który zna srogie czary, umie latać, strzela płomieniami oraz podróżuje wszędzie z trójzębem w kształcie widelca z zakrzywionymi końcami. Nic to, że wygląda jak przerośnięty słowiański Muppet oraz jest stworzeniem dobrym i uczynnym, które nie tylko pomaga bohaterowi w jego podróży, ale wręcz się z nim zaprzyjaźnia. Filmowe spotkania z Piszczałką były dla całego pokolenia młodych widzów doświadczeniem zgoła traumatycznym. Co jednak ciekawe, wesoły diabeł wcale nie był najbardziej ryzykownym pomysłem twórców tego wyjątkowego polskiego fantasy. W filmie pojawiały się także olbrzymy rodem z kina sado-maso, pająk strzelający laserowymi wiązkami i wiele innych dziwów.

MAREK BILIŃSKI - "PRZYJACIEL WESOŁEGO DIABŁA"

Akademia pana Kleksa, reż. Krzysztof Gradowski, 1983 r.

Kolejny przykład kreatywności twórców polskiego kina familijnego lat 80., który przyprawił dzieciaki o nieprzespane noce. Trzeba przyznać, że film był w momencie premiery pozytywnym doświadczeniem, kinem rozrywkowo-edukacyjnym pełnym barwnych postaci i ekscytującej z perspektywy kilkulatków mitologii obracającej się wokół odwiecznej walki Dobra i Zła. Do pewnego momentu. Nagle bowiem ładna baśń zostaje spowita mrokiem, a na ekranie pojawia się armia wilków o czerwonych, mechanicznych oczach, maszerujących w złowrogim milczeniu pośród płomieni i czarnego dymu. Z głośników dobiegają rockowe brzmienia Marszu Wilków zespołu TSA, a kilka ujęć później armia dokonuje morderczej inwazji na królestwo. Wprawdzie nikt nikogo nie pozbawia na ekranie życia, ale cała sekwencja jest wysoce sugestywna.

Akademia Pana Kleksa - Marsz wilków

Muminki, serial telewizyjny, lata 1990-1991

Oto ukochany przez miliony dzieciaków serial o dziwacznych stworzeniach zamieszkujących zaczarowaną dolinę, w której mieszkają złowieszcze czarownice i zachodzi wiele osobliwych zjawisk. Jednym z nich jest Buka, skałopodobna, wydająca z siebie przerażające dźwięki istota o szeroko otwartych ślepiach i zębach wyszczerzonych ni to w szyderczym uśmiechu, ni wyrazie przerażenia, która zamraża wszystko, co ją otacza. Dlatego chyba stwora ciągnie do światła i domowego ciepła. Jakby tego było mało, Buka jest chodzącą enigmą – nie wiadomo, czym jest, dokąd zmierza, jakie ma zamiary. Istnieje podejrzenie, że nie jest wcale groźna, lecz po prostu samotna. Nie zmienia to jednak faktu, że za każdym razem, gdy Buka pojawiała się na ekranie, dzieciaki łapały się kurczowo krawędzi fotela, rąk rodziców czy czegokolwiek, co było pod ręką.

Buka odwiedza Dolinę Muminków ("Ja wrócę!")

Willow, reż. Ron Howard, 1988 r.

Amerykańskie familijne kino fantasy z przełomowymi efektami komputerowymi, dzięki którym na jednym ujęciu jedno zwierzę przekształcało się w drugie, a potem w kolejne i jeszcze kolejne, by w końcu zamienić się w starą czarownicę. Ta scena była absolutnie fantastyczna dla chłonnych dziecięcych umysłów, dawała bowiem do zrozumienia, że ludzka wyobraźnia nie ma żadnych granic. Nieco inny efekt wywoływały sceny ze złą królową Bavmordą i jej morderczym generałem Kaelem, potężnym fizycznie brutalem w hełmie w kształcie czaszki, który z radością szlachtował wszystko, co się wokół rusza. To jednak nie ludzie byli w Willow najstraszniejsi, lecz potwory zrodzone z czarów. Demoniczna Bavmorda zamieniająca całą armię w świnie, złośliwe i wygłodniałe trolle chodzące po ścianach zamku czy ogromny dwugłowy potwór ziejący ogniem.

Midgets, trolls, and 2 headed dragons oh my.

Laleczka Chucky, reż. Tom Holland, 1988 r.

Któż z nas nie bawił się w dzieciństwie figurkami, żołnierzykami czy lalkami? Nadawaliśmy im efektowne tożsamości, wyruszaliśmy z nimi na kreatywne przygody albo walczyliśmy dzięki nim z nudą. Nieważne, czy chodziło o blondwłose Barbie i czarujących Kenów czy napakowanych mięśniami i bronią G.I. Joe, istotna była wkładana w te zabawy wyobraźnia. Wykorzystali to niecnie twórcy horroru o laleczce, w którą wstępuje duch seryjnego mordercy. Straszne? Chucky zabijał za pomocą młotka czy wybuchu gazu, ale o wiele bardziej traumatyczne było to, że całą winę zwalał skutecznie na swego sześcioletniego właściciela, Andy’ego. Filmowi daleko było do familijnej rozrywki, ale wiele dzieciaków obejrzało go po to, by udowodnić sobie i kumplom, że nie boją się jakiegoś tam horroru. A potem do końca nie ufali swym lalkom i żołnierzykom.

Child's Play (1988) - Chucky Escapes Scene (4/12) | Movieclips

Koszmar z ulicy Wiązów, reż. Wes Craven, 1984 r.

Kolejny horror przeznaczony dla dorosłych, który dzięki legalnej i osiedlowej dystrybucji kaset VHS obejrzały setki zafascynowanych filmową grozą dzieciaków. W psychopatycznym Freddym Kruegerze przerażające było zarówno to, że karmił się perfidnie strachem swych ofiar, jak i fakt, że atakował ludzi w ich snach. Co w tym takiego okropnego? Ano to, że jeśli nie można czuć się bezpiecznie we własnej głowie, to gdzie? W prawdziwym życiu da się otrząsnąć się z każdego sennego koszmaru, w filmowej rzeczywistości morderca o spalonej twarzy i rękawicy z ostrzami sprawiał, że ludzie już nigdy się nie budzili. Eliminował ich zresztą w wyjątkowo efektownym stylu, który mocno działał na młodzieńczą wyobraźnię. Arcydzieło Cravena potrafi wystraszyć do dziś, ale jeśli oglądało się ten film w nieodpowiednim wieku, trudno było normalnie zasnąć.

A Nightmare On Elm Street - Bathtub

Sok z żuka, reż. Tim Burton, 1988 r.

Smoliście czarna komedia o śmierci, pełna złośliwych, groteskowo wyglądających duchów, które wymyślają setki makabrycznych sposobów, aby utrudniać egzystencję żywym. Film Burtona był popisem kreatywności jednego z najbardziej oryginalnych twórców komercyjnego kina, ale dla młodego widza mógł stanowić sporą traumę. Taki, dajmy na to, wąż o animatronicznej gębie i zębach Tyranozaura czy czerw pełznący pod powierzchnią surrealistycznej pustyni potrafiły na długo wpełznąć do podatnego na obrazową grozę umysłu. Nie wspominając nawaet o scenach z udziałem chochlika granego przez Michela Keatona, który robi z własnego, prawdopodobnie zgniłego ciała narzędzie trwogi. Najbardziej straszną sceną była ta, w której żywi spotykają się na kolacji i zaczynają tańczyć niczym groteskowe kukiełki w rytm absurdalnej piosenki.

Beetlejuice - Day-o (Banana Boat Song)

Gremliny rozrabiają, reż. Joe Dante, 1984 r.

Ach ten Gizmo, kudłaty, uroczy stworek, którego każdy dzieciak chciałby mieć w swoim pokoju i popisywać się nim przed znajomymi. W końcu wystarczy trzymać się trzech banalnych zasad: NIE wystawiać maskotkowatego stworzonka na działanie promieni słonecznych, NIE polewać go wodą i NIE karmić po północy. Cóż w tym trudnego? Wszyscy, którzy oglądali Gremliny, znają odpowiedź na to pytanie, a jeśli mieli przy pierwszym seansie za mało lat, jest bardzo możliwe, że wiele scen wyryło im się w pamięci. Jak „narodziny” gremlinów, które nie są już tak fajnie kudłate i urocze jak Gizmo, czy uskuteczniana przez nie groteskowa anarchia. Najstraszniejsze są natomiast sceny, w których przypadkowi ludzie są zmuszeni bezlitośnie mordować stwory. W jednej z nich narzędziem jest mikrofalówka, a całość wygląda jak z onirycznego koszmaru.

TOP 100 Scariest Horror Movie Deaths/Kills #99 Gremlins

Jumanji, reż. Joe Johnston, 1995 r.

Najnowszy film w zestawieniu, ale Jumanji to doskonały przykład świetnie wyważonego kina dla całych rodzin, które mimo wszystkich atrybutów potrafi pozostawić w głowie widza trwały ślad. Chodzi zarówno o sceny z myśliwym polującym na bohaterów jak na zwierzynę łowną, jak i wszystkie sekwencje z komputerowymi stworami. Tabun zwierząt pędzący w panice przez niegdyś ładny dom, małpy rzucające w dzieciaki ostrymi nożami, gigantyczne moskity i jeszcze większe pająki atakujące ludzi na ulicach, scena ucieczki przed nietoperzami. Film zawiera mnóstwo schizowych fragmentów, jak sekwencja zapadania się w płynnej niczym ruchome piaski podłodze, ale być może najbardziej przejmującą jest ten, w którym mały chłopak zostaje zamieniony za próbę oszustwa w małpę. Dla wielu dzieciaków to była największa trauma!

Jumanji (Stampede Scene)

Niekończąca się opowieść, reż. Wolfgang Petersen, 1984 r.

Na koniec arcydzieło młodzieżowego kina fantasy, które wielu napełniło za dziecka grozą i pozostawiło z poczuciem niepokoju. Oto bowiem film, w którym zrozpaczony po śmierci matki chłopiec zamyka się w sobie i znajduje wytchnienie dopiero w świecie fantazji, który jest dosłownie pożerany przez abstrakcyjną Nicość, zrodzoną z niespełnionych marzeń i koszmarów. Oto film, w którym na bagnach smutku dochodzi do jednej z najbardziej traumatycznych scen filmowych – Atrax, koń bohaterskiego Atreyu, zostaje pochłonięty przez ogarniającą go depresję. I mało brakuje, by jego właściciel nie podzielił chwilę później jego losu. O takich kwiatkach jak biuściaste Sfinksy strzelające laserami z oczu nawet nie wspominając. Tak, film jest znakomity i zasługuje na miano klasyka, ale przetrawienie tego wszystkiego wielu z nas sporo kosztowało.

ARTAX DIES
000 Reakcji

Dziennikarz, tłumacz, kinofil, stały współpracownik festiwalu Camerimage. Nic, co audiowizualne, nie jest mu obce, najbardziej ceni sobie jednak projekty filmowe i serialowe, które odważnie przekraczają komercyjne i autorskie granice. Nie pogardzi też otwierającym oczy dokumentem.

zobacz także

zobacz playlisty