Ludzie |

Emocje przez SMS-y. Rozmawiamy z reżyserem i aktorami serialu „WILK”31.12.2021

Sebastian Dela i Wiktoria Supryn w serialu „WILK” (fot. Igor Połaniewicz)

O czym opowiada nowy miniserial koprodukowany przez CANAL+ Polska i Papaya Films? Kim są młodzi bohaterowie WILKA i z jakimi problemami się mierzą? Jak w tych postaciach odnajdowali się aktorzy i co najtrudniej było im zagrać? O to wszystko zapytaliśmy odtwórców ról Ady i Tymona: Wiktorię Supryn i Sebastiana Delę. W rozmowie towarzyszył nam też Jan Dybus – twórca scenariusza i reżyser WILKA, który zdradził, jak bardzo autobiograficzna jest ta historia.

Wszystkie odcinki miniserialu WILK można oglądać w serwisie CANAL+ online.

WILK - TRAILER

Sebastian, Wiktoria – porozmawiajmy o Janku Dybusie.

Sebastian Dela: Janek, możemy przeprosić cię na chwilę? (śmiech)

Jak z waszej, aktorskiej perspektywy pracowało się z debiutantem – czy musieliście mu pokazać, jak wygląda plan filmowy?

Wiktoria Supryn: Ja sama jestem debiutantką, ale na planie WILKA czułam ogromny profesjonalizm całej ekipy, w tym Janka. Dobrze się dogadywaliśmy – może też dzięki temu, że jesteśmy w podobnym wieku.

Sebastian Dela: Pamiętam nasz pierwszy kontakt. Zadzwonił do mnie zupełnie obcy numer. Po dwóch godzinach wiszenia na telefonie mój współlokator spytał mnie, z kim gadam. Naprawdę nie miałem pojęcia! A to Janek przedstawiał mi fabułę serialu i rzucał pomysłami. On tylko oficjalnie jest debiutantem – na planie do wszystkiego podszedł profesjonalnie i zawsze był świetnie przygotowany. 

Janek, jak to było zamknąć wreszcie laptopa, wydrukować scenariusz i wejść na plan – miejsce, które znałeś tylko z filmów?

Jan Dybus: Niesamowite uczucie, podmuch świeżości. Przed wejściem na plan dosłownie płakałem ze szczęścia. Sam fakt bycia tam i stania obok aktorów jest najpiękniejszą chwilą w całym tym procesie. Można się od tego uzależnić.

Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)
Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)

O czym pomyśleliście, kiedy pierwszy raz zetknęliście się z tą historią? Mieliście jakieś skojarzenia? Identyfikowaliście się z postaciami Tymona i Ady?

Sebastian: Na pewno odniosłem to do siebie, to chyba naturalne, że próbujesz szukać osobistego połączenia z bohaterami przeczytanych przez siebie książek czy obejrzanych filmów. Pamiętam też, że bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie, jak sprawnie napisany jest scenariusz. Czytało się go świetnie, wchodzi idealnie.

Wiktoria: Ja na początku dostałam skrótowy zarys odcinków. Podchodziłam do tego z rezerwą, na zasadzie „kolejne gówno o nastolatkach”, serial dla nikogo. Ale potem przyszedł do mnie scenariusz i próbki wizualne. Spodobało mi się, chciałam więcej. Świetnie się to czytało, działało na wyobraźnię. Miałam w głowie gotowe obrazy i sceny. Od razu wiedziałam też, kogo będę grać, a między mną i Adą jest bardzo dużo podobieństw. Kiedy czytałam sceny z jej ojcem, byłam bardzo wzruszona.

Sebastian, czy jesteś w stanie zrozumieć motywy postępowania swojego bohatera? Lubisz Tymona?

Sebastian: Tymon mnie wkurza, bo utożsamiam się z pewnymi sytuacjami, które przeżywa na ekranie. Widzę w jego i swoim zachowaniu wiele podobieństw.

Sebastian Dela (fot. Igor Połaniewicz)
Sebastian Dela (fot. Igor Połaniewicz)

A jak bardzo WILK jest autobiograficzny? Gdzie kończy się Tymon, a zaczyna Janek Dybus? Starałeś się stawiać granice, żeby się nie obnażyć, czy może wręcz chciałeś to zrobić?

Jan: Nie wiem, czy chciałem, ale na pewno się obnażyłem. Widać to było po reakcjach moich rodziców na serial. „To tacy trochę my” – powiedział ojciec do mojej mamy, kiedy zapytała go, czy już oglądał WILKA. Poza tym oni odnaleźli się w obu tych rodzinach, nie tylko w rodzicach Tymona. To nie jest tak, że całą moją osobowość i relacje z rodzicami zamknąłem w tym bohaterze. Dlatego też pojawiła się Ada. Zawsze byłem pomiędzy tymi dwoma osobami – z jednej strony bardzo wrażliwy i dbający o bliskie osoby, a jednocześnie wypełniony złem, buntem i wkurwieniem na to, co nas otacza.

Robiłeś research do scenariusza WILKA rozmawiając z najbliższymi?

Jan: Nie do końca chciałem im mówić, że w ogóle coś piszę. Bałem się ich reakcji – w tym wszystkim było za dużo „nas”. To autobiograficzna historia zhiperbolizowana tak, żeby jak najbardziej rozbudzić zmysły widza. Ojciec mnie nigdy nie uderzył, nigdy nie podniósł ręki na mnie czy mamę. W życiu nic takiego nawet nie przyszłoby mu do głowy. Ale tu, w tej historii, wydało mi się to konieczne, żeby wstrząsnąć widzem.

Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)
Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)

Czy to nie oszustwo, że serial reklamowany jest głównym męskim bohaterem, choć najwięcej, przynajmniej na poziomie emocjonalnym, dzieje się tu po stronie kobiet?

Jan: W życiu Tymona wszędzie są kobiety, tak jak pewnie w życiu każdego i każdej z nas. To matki często nas wychowują, kształtują, nimi inspirujemy się na początku najbardziej. Chciałem to ukazać głównie w 5. odcinku, ale bałem się sam opisywać świat z kobiecej perspektywy. Obawiałem się tego, że mimo szczerych chęci ktoś mnie oskarży o niezrozumienie tematu. Wiedziałem, że to musi być historia Ady, która wszystko tłumaczy – jej osobowość, związek z Tymonem i to, dlaczego się na niego zgadza. Odzywałem się do różnych scenarzystek, szukałem pomocy. W końcu pewnego wieczoru Charles (Spano, współautor scenariusza – przyp. red.) powiedział mi: Napisz to sam, to twoja historia i twoja wrażliwość. Po tym nabrałem pewności, a ten odcinek wypadł ze mnie najszybciej. Był gotowy w dwie godziny, bez żadnych poprawek.

Sebastian Dela i Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)
Sebastian Dela i Wiktoria Supryn (fot. Igor Połaniewicz)

Pamiętacie najtrudniejsze sceny, z którymi musieliście się zmierzyć na planie WILKA?

Wiktoria: Dla mnie była to scena seksu przez kamerkę. Pamiętam, że dopóki nie zobaczyłam, jak to wygląda na podglądzie, byłam przekonana, że wypadnę fatalnie i nienaturalnie. Sebastian nie grał ze mną w tej scenie – głos podkładał drugi reżyser. Do tego byłam ubrana w skąpy kostium – czułam się bardzo obnażona. Ale potem, kiedy zobaczyłam siebie w tej scenie z boku, bardziej poczułam Adę. Pierwsze sceny zbliżeń Ady i Tymona też nie były dla mnie łatwe, ale – co wszystkim powtarzam – na planie czułam się otoczona opieką przez Janka, Sebastiana i resztę ekipy. Przed każdą sceną było pytanie o mój komfort i to, jak się czuję. Naprawdę bardzo dobrze wspominam ten czas.

Sebastian: Mi dużo problemów sprawiła scena kłótni z rodzicami. Grałem ze znanymi aktorami, których całe życie podziwiałem na ekranie, a tu nagle musiałem wchodzić z nimi w interakcje. To bardzo doświadczeni aktorzy, którzy proponują podczas pracy ciekawe rzeczy. W takim momencie trzeba być poważnym, skupionym, przekazać ładunek emocjonalny danej sceny. Było kilka podejść odegrania tego ujęcia i to na kilka sposobów – raz bardziej wyciszony, innym razem wykrzyczany.

Grzegorz Damięcki (fot. Igor Połaniewicz)
Grzegorz Damięcki (fot. Igor Połaniewicz)

Czuliście, że starsi od was aktorzy – Agata Kulesza, Magdalena Boczarska, Grzegorz Damięcki i Grzegorz Małecki – rozumieją dylematy młodych bohaterów WILKA?

Sebastian: Kiedy spotkałem się na planie z Magdaleną Boczarską i Grzegorzem Damięckim, od razu poczułem, że są w tej historii. Nieustannie próbowali, szukali pomysłów, proponowali rozwiązania. Byli też zaangażowani we wspólne rozmowy przy stole, które odbywaliśmy z Jankiem odnośnie danych scen.

WILK składa się z kilku bardzo krótkich odcinków. Czy w związku z tym trzeba było dużo mocniej zarysować wasze postaci, dać z siebie coś więcej?

Sebastian: Ja w ogóle nie odczułem, że kręcimy tak krótki format, bo praca była naprawdę intensywna. A co do Tymona – nie odniosłem wrażenia, że trzeba tam coś dodawać. Scenariusz był na tyle dobry, że od razu widać był, kim jest ten bohater. Wszystko było napisane przez Janka.

Wiktoria: Nie chciałam dodać do tej postaci niczego od siebie, wydawała mi się autentyczna. Niedawno oglądałam gotowego już WILKA i miałam lekką pretensję do siebie, że Ada wydaje się mało charakterna, że brakuje jej pazura. Ale potem dotarło do mnie, że przecież spotykamy ją też w specyficznym momencie jej życia. To bardzo pogubiona osoba i scenariusz to oddaje.

Agata Kulesza (fot. Igor Połaniewicz)
Agata Kulesza (fot. Igor Połaniewicz)
 

WILK korzysta z wielu zabiegów formalnych. Obok retrospekcji, łamania czwartej ściany, mastershotów czy widowiskowych ujęć, sporo scen między bohaterami rozgrywa się na poziomie przesyłanych wiadomości. Czy trudno kręci się takie sceny? Czy gra się to w jakiś inny sposób?

Sebastian: To trochę tak, jak rozmawiać o scenach dialogowych. Wysyłanie wiadomości to nic innego – tak samo możesz albo przesadzić, albo czegoś nie dograć. Kluczem jest chyba zdanie się na instynkt. 

Wiktoria: To też zależy od danej sceny, momentu, tego, co jest w scenariuszu, a więc i w wiadomości. Czasami musisz napisać „hahaha” i zrobić to z kamienną twarzą. Na planie pisaliśmy prawdziwe SMS-y i wysyłaliśmy je podczas scen – do Janka albo koordynatora produkcji. Aby to zagrać, sporo musisz sobie wyobrazić, nakręcić się na emocje w swojej głowie.

Janek: Chcieliśmy w WILKU pokazać do bólu prawdziwą historię z perspektywy młodej osoby – takiej, która boi się odbierać telefony i dzwonić. Ja sam nie pamiętam, kiedy z własnej woli do kogoś zadzwoniłem czy odebrałem telefon od nieznanego numeru. Stresuję się, nie lubię tego robić. Nasze pokolenie wychowało się pisząc SMS-y. Historia miłosna, dialog między dwojgiem ludzi, musiał być więc pokazany w ten sposób – nawet jeśli nie jest to poezja, zdania są źle skonstruowane, uproszczone, pojawiają się błędy i literówki. To było kluczowe dla autentyczności historii. Zresztą wykorzystując telefon i wiadomości można zrobić to nawet bez słów. Czy to przez emocje na twarzy bohaterów, czy nawet uniwersalny symbol. Taki jak np. trzy kropki. Pieprzone trzy kropki, które pojawiają się na ekranie i potem nagle znikają. Bo ona chciała mu coś napisać, a potem nagle zrezygnowała. A on czeka. Nic więcej nie trzeba pokazywać.

NOWY MINISERIAL WILK ? | CANAL+ | PAPAYA FILMS | MAKING OF
000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty