Ludzie |

Esra'a Al Shafei: Wolę być częścią mniejszych sieci20.09.2021

fot. Laura Ockel // Unsplash

Aktywistka z Bahrajnu. Zajmuje się prawami człowieka, jest założycielką platformy Majal.org, która wzmacnia niewystarczająco słyszalne i marginalizowane głosy. Znalazła się m.in. na listach „30 under 30” Forbesa, „100 Women” BBC i „15 Kobiet, które zmieniają świat” Światowego Forum Ekonomicznego. Przed konferencją „Masters & Robots”, której Esra'a Al Shafei będzie gościnią, aktywistka znalazła czas, żeby odpowiedzieć na kilka naszych pytań dotyczących przyszłości internetu.

Fake newsy odgrywają ważną rolę w globalnej polityce, media społecznościowe dają użytkownikom pozorną świadomość wiedzy, a tak naprawdę umieszczają nas w bańkach informacyjnych, a coraz więcej osób czerpie wiedzę o świecie wyłącznie z YouTube’a. Żyjemy w czasach cyfrowego kryzysu?

Z jednej strony może to tak wyglądać, ale z drugiej trzeba pamiętać, że jesteśmy otoczeni cyfrowymi możliwościami. Możemy oczywiście używać technologii, żeby manipulować, celowo wprowadzać ludzi w błąd albo dbać o to, by ludzie nie dostawali prawdziwych informacji. Ale możemy też używać tych wszystkich narzędzi do sprawnej weryfikacji faktów np. za pomocą efektywnej współpracy i algorytmów. Ważne, żeby nie dać się poddać myśli, że z fake newsami nie da się rywalizować. Możemy sami robić małe rzeczy – np. zgłaszać nieprawdziwe informacje, które atakują nas na platformach społecznościowych, we własnym zakresie prostować lub uzupełniać fakty, np. za pomocą edytowania Wikipedii, a także we własnym zakresie dbać o to, skąd pozyskujemy informacje, mając świadomość, że niektóre media są bardziej godne zaufania od innych.

Musimy tworzyć nowe platformy, mniejsze społeczności. Musimy zrozumieć, że zysk i dane użytkownika nie są jedyną miarą sukcesu.

Jest jeszcze coś, co możemy zrobić jako ludzie, żeby internet stał się mniej fałszywy, egalitarny i sprawiedliwy?

Głównym wyzwaniem, przed którym stoimy, jest to, że Big Tech – od Facebooka po TikToka – niewiele robi z trollami i agresją na swoich platformach. Bez tego internet byłby o wiele lepszym miejscem. Ich algorytmy są na tyle niedoskonałe, że bardzo trudno zgłaszać trolling, nadużycia, a nawet groźby – szczególnie te dotykające kobiety. Z tego powodu to naprawdę ważne, żeby nie polegać na innych. Sami musimy zbudować taki internet, jakiego chcemy. Musimy tworzyć nowe platformy, mniejsze społeczności. Musimy zrozumieć, że zysk i dane użytkownika nie są jedyną miarą sukcesu. Dużo bardziej wolałabym być częścią mniejszych sieci, w których jest miejsce na merytoryczną debatę, dyskusję, dzielenie się wiedzą niż znajdować się w miejscu, które gromadzi o mnie mnóstwo danych, a jednocześnie promuje nadużycia, karząc ciebie, gdy zgłaszasz je zbyt często.

Czyli nie uważasz, że cały internet stał się narzędziem do tego, żeby dzielić ludzi?

Wszystko zależy od tego, jak go używamy. Jeśli wejdziesz na Reddita (popularna platforma społecznościowa – przyp. red.) i zaczniesz kłócić się z ludźmi, którzy uwielbiają teorie spiskowe to jasne – twoje doświadczenie obcowania z internetem na pewno nie będzie przyjemne. Ale jeśli używasz sieci do tego, żeby tworzyć własne, niszowe społeczności i platformy, to widzisz, że możesz dzięki nim wymieniać się pomocnymi historiami, źródłami i doświadczeniami. Dzięki nim możesz też nawiązać kontakt z podobnymi do siebie ludźmi, szczególnie jeśli jesteś częścią np. prześladowanej w twoim kraju społeczności. To z tego powodu robimy to, co robimy – budujemy przestrzenie dla niedostatecznie reprezentowanych grup. Widzimy internet jako łączącą ludzi siłę, która zbliża do siebie ludzi w nieznany wcześniej sposób, szczególnie w sytuacjach, w których nie mieliby możliwości się spotkać z powodu represji: przykładowo społeczności LGBTQ+ czy prześladowanych etnicznych i religijnych społeczności.

Jakie powinny być cele dla Big Tech i firm, które kształtują obecny krajobraz internetu?

Jeśli chodzi o Big Tech nie mam zbyt wielu nadziei, że przedłożą nasze prawa do prywatności i bezpieczeństwa nad swój zysk. Z mojej perspektywy jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to zmusić ich do odpowiedzialności. Często sprawy, na których się koncentrują, mają jedynie wymiar PRowy, nie idzie za tym faktyczna chęć zmiany, z prostego powodu: gdyby mieli zmienić sposób, w jaki jest używana ich platforma, musieliby na pierwszym miejscu postawić interes użytkownika. A to się nie opłaca. Firmy Big Tech są zbyt mocne i zbyt osadzone w dotychczasowym systemie monetyzacji. Potrzebowalibyśmy radykalnej zmiany, ale szczerze mówiąc, nie uważam, żeby to było prawdopodobne.

Trzeba wyrównywać szanse: technologia nie musi pochodzić z uprzywilejowanych krajów, żeby była znacząca, szczególnie że w innych miejscach jeszcze trudniej ją wynaleźć.

Czy innowacja ma według ciebie rasę, płeć czy pochodzenie etniczne?

Nie, ale kiedy spojrzymy na główny medialny przekaz, łatwo dostrzec, że z innowacją zwykle łączy się globalną Północ (lub po prostu Zachód) i białych mężczyzn. Trzeba wyrównywać szanse: technologia nie musi pochodzić z uprzywilejowanych krajów, żeby była znacząca, szczególnie że w innych miejscach jeszcze trudniej ją wynaleźć. W tym momencie jest mnóstwo nierówności, choćby na polu pozyskiwania funduszy i środków dla technologii, których używamy na co dzień.

Wierzysz, że wyłącznie za pomocą sieci można wywołać znaczącą zmianę na polu politycznym lub socjoekonomicznym?

Myślę, że internet zawsze będzie narzędziem – sam z siebie nie może nic „zrobić”. Jeśli ktoś chce zbudować ruch społeczny, może zrobić to offline, a potem użyć potencjału internetu, żeby go spopularyzować. Zawsze będzie to szło w parze z tym, co robimy jako ludzie. Powinniśmy używać internetu odpowiedzialnie, mieć świadomość, jakie są ograniczenia, które wynikają z internetu. Żeby dopełniał nasze życie, ale go nie kontrolował. 

/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty