Ludzie |

Ewelina Pankowska: Nie wierzę w definitywne zakończenia31.05.2022

fot. materiały prasowe

To miało być ćwiczenie studentki pierwszego roku filmówki. Poza oceniającymi pracę Nataszy Parzymies wykładowcami etiudę obejrzało jednak za sprawą YouTube’a kilkadziesiąt milionów osób na całym świecie. Serial Kontrola to fenomen, na który składają się zaangażowanie widzów, subtelne emocje i skomplikowana relacja łącząca dwie główne bohaterki. Tuż przed premierą czwartego, ostatniego sezonu serialu, który będzie miał premierę na Playerze, rozmawiamy z Eweliną Pankowską, odtwórczynią roli Majki Podgórskiej.

Kontrola dobiega właśnie końca. Jak to jest pożegnać się z postacią Majki?

Ewelina Pankowska: Trochę dziwnie, ale też sam proces kręcenia tego finału był rozłożony w czasie, co pozwoliło mi się z tym pogodzić. Te trzy sezony, które trafiły na Playera, nagrywaliśmy naraz. Trwało to dwa miesiące i kiedy skończyliśmy, mocno to przeżywałam. To zawsze jest trudny moment dla aktora, bo przez jakiś czas cała twoja codzienność jest wypełniona ludźmi, planem i historią. Żyjesz swoją postacią i nagle z dnia na dzień się to kończy. Ale spodobało mi się to zamknięcie, bo daje jakąś nadzieję, nie jest dosłowne, zostawia z pewnym niedosytem. Nie wierzę zresztą w żadne definitywne zakończenia – w końcu to nie miał być serial, ale jeden dzień zdjęciowy, scena na zaliczenie do szkoły Nataszy [Parzymies, reżyserki – przyp.red.]. A jesteśmy tu i teraz, przed premierą czwartego sezonu. Życie bywa nieprzewidywalne, a ten projekt szczególnie.

CONTROL / KONTROLA (Episode 1)

Wiedziałaś od początku, co wydarzy się w czwartym sezonie? Czy scenariusze kolejnych odcinków cię zaskakiwały?

Zaskakiwały mnie mocno, choć było też dużo ewolucji w trakcie powstawania tej historii. Natasza ma dobrą intuicję i wiedziała, w którą stronę iść, ale też potrafiła wszystko nagle obrócić. Praca nad pierwszym sezonem była szczególnym momentem, bo nasze postaci musiały się jakoś narodzić. Sama etiuda, pierwszy odcinek, była kompletnie oderwana. Nie było żadnego tła dla tej opowieści. Wszystko istniało na potrzeby krótkiej sytuacji na lotnisku. Potrzeba było imion, osobowości. Natasza czerpała też sporo z naszych pomysłów i potrzeb. Kluczowa scena w czwartym sezonie, kiedy moja bohaterka przechodzi transformację, była zamówiona przeze mnie. Wynikła z prywatnej potrzeby serca. Nataszy się to spodobało i wpisała ją do scenariusza.

Czerpałaś przy graniu Majki z własnych doświadczeń? Czy ty i twoja postać jesteście podobne?

Nie jestem w życiu Majką, ale jest mi bliska. Dobrze ją rozumiem. Bardzo łatwo jest mi wejść w taką osobę jak ona. Przemycałam jakieś drobnostki do tej roli i Natasza umieszczała je w scenariuszu, ale tworzyła ją jako zupełnie odrębną osobę. Poza tym Natasza też nie ukrywa, że sporo czerpała w Kontroli z własnego życia i własnych doświadczeń. To jest mocą tej historii.

W czwartym sezonie sporo się dzieje. Jest na przykład tragiczny wątek związany z jednym z uwielbianych przez widzów bohaterów.

Natasza powiedziała nam o tym wcześniej i trochę nie mogłam tego zaakceptować. Było mi trudno zrozumieć, że skazała tę postać na taki los. Ale bardzo szybko to uargumentowała i zrozumiałam, że ma to ogromny potencjał. Pomyślałam sobie, że jest to jakaś część życia, że nie ma co od niej uciekać i idealizować świata, gdzie nie ma strat. Wierzę, że za pośrednictwem tego motywu dużo osób może odnaleźć jakąś otuchę czy wsparcie.

Trudno nie mówić o Kontroli bez opowieści o ogromnym sukcesie etiudy, która pociągnęła za sobą cały serial. Na jakim etapie życia byłaś, kiedy w niej zagrałaś? Czułaś, że z tego może coś wyjść?

To było całkowite zaskoczenie. Kiedy Natasza się do mnie odezwała, byłam już absolwentką szkoły teatralnej, ale jeszcze studiowałam na drugim kierunku – na psychologii. Pracowałam w teatrze, robiłam mało rzeczy filmowych i serialowych, a bardzo tego chciałam. Dostawałam propozycje od studentów reżyserii i zawsze chętnie je przyjmowałam, jeśli nie były zupełnie mi obce tematycznie. Najczęściej były to osoby, które miały w sobie świeżość i piękną wyobraźnię. Do projektu Nataszy weszłam przez Filipa Pasternaka, naszego operatora, z którym pracowałam przy innym projekcie. Ona szukała aktorki do roli Majki, bo Ada [Adrianna Chlebicka – przyp. red.] była już obsadzona. Filip mnie zaproponował, a Natasza kojarzyła mnie z TR-u.

Ludzie sięgają teraz po Kontrolę z ciekawości, ale pierwsze miliony, które to oglądały w sieci, nie wiedziały, co to jest. Nie mieli filtra, że to jest kopciuszek polskiego serialowego świata.

To było już po twoim przełomowym spektaklu, Ewelina płacze.

Tak, Natasza widziała spektakl i wszystko jej się ułożyło. I miała dobrą intuicję, bo wydaje mi się, że zestawienie mnie i Ady jest dużą wartością Kontroli. I to też było niespodziewane, bo pierwszy raz z Adą spotkałyśmy się już na planie etiudy. Nikt wtedy nie mówił, że będzie to miało jakąś kontynuację. To nawet nie był film dyplomowy, coś, co miało jechać na jakiś festiwal. To miało być po prostu ćwiczenie studentki pierwszego roku, jedna z jej pierwszych rzeczy, zero oczekiwań. Nawet nie wiedziałam, że Natasza chce to wrzucić na YouTube. Zrobiła to, bo miała wielu znajomych za granicą. Dodała napisy po angielsku, a potem to już samo zaczęło wirować w wirtualnym świecie. Ciekawe jest to, że na naszym polskim rynku legenda tego projektu wspiera całą jego moc i popularność. Ludzie sięgają teraz po Kontrolę z ciekawości, ale pierwsze miliony, które to oglądały w sieci, nie wiedziały, co to jest. Nie mieli filtra, że to jest kopciuszek polskiego serialowego świata. Patrzyli świeżym okiem, historia ich wciągnęła. To było zadziwiające i piękne, szczególnie komentarze pod filmem. Ludzie mieli potrzebę skomentowania, wyrażenia swoich uczuć, podzielenia się frustracjami i zachwytami.

Zaczęłaś obserwować ten rosnący viral?

Tak. Natasza zaczęła się nim z nami dzielić. Pamiętam, jak powiedziała, że mamy milion odsłon i pomyślałam: „Jezu, ale jak?!” (śmiech). To było dla mnie zadziwiające. Z każdym kolejnym milionem zaczęło się to dla nas stawać taką normą, ale początki były mocno zaskakujące. I to jest w tym piękne. Dlatego właśnie mówię, że nigdy nie uwierzę, czym ten projekt jest i gdzie się kończy. Bo tu już było tyle zakończeń i pomysłów, że zaakceptowałam to, że nie zawsze trzeba wszystko wiedzieć.

Myślisz, że Kontrola wstrzeliła się w moment, w którym zaczęły masowo powstawać produkcje na tematy LGBTQ+ i pojawili się młodzi odbiorcy szukający swojego głosu? Ktoś do ciebie pisał, że serial zmienił jego życie?

Tak, od samego początku sporo było takich osób. Nawet kiedy była to tylko pojedyncza etiuda. Ludzie przesyłają osobiste historie albo zwykłe podziękowania i dzielą się swoimi doświadczeniami. Za każdym razem jest to bardzo poruszające. Pod tym względem ten projekt jest bardzo ważny – znalazła się ogromna publiczność, która potrzebowała czegoś właśnie takiego. Nie mieliśmy poczucia misji, nie chcieliśmy zmieniać świata, ale przewrotnie tak się stało. Kontrola jest głosem za tolerancją, ale nie bezpośrednim, bo nie było to naszym celem. Mam wrażenie, że serial otwiera też tych ludzi, którzy nigdy nie mieli wcześniej tolerancji na miłość homoseksualną. Pojawiają się komentarze, że to ciekawe spojrzenie, że nie wiedzieli, że tak może wyglądać miłość między dwoma kobietami.

Szczególnie, że w serialu pojawiają się ciekawe wątki osób trochę starszych, które próbują zrozumieć i zaakceptować bohaterki. Np. wspierająca młodych sąsiadka albo ojciec Majki, grany w czwartym sezonie przez Cezarego Żaka.

To, jak zagrał tę postać, jest dla mnie niesamowite. Dał jej tyle serca. To pokaz wielkiego talentu Cezarego Żaka i jego kunsztu aktorskiego. Każdy zwraca uwagę na tę rolę, bo jest niesamowicie ważna dla tej historii. Natasza pięknie ją napisała. To była jedna z rzeczy, które jej zasugerowałam: że fajnie by było, aby Majka miała dobry kontakt z tatą. Czułam, że to ważna relacja. Można było zrobić historię o akceptujących, miłych rodzicach, ale włożyła w ten wątek osobę, która kocha córkę, ale kompletnie nie rozumie tego, że ona teraz będzie z dziewczyną. Myślę, że mnóstwo jest takich rodziców – to naprawdę nic niezwykłego, mieć wątpliwości związane z upodobaniami czy orientacją swojego dziecka. Zastanawiać się, czy to jest chwilowe, czy na całe życie. Przecież to normalne, że rodzice się martwią i przeżywają.

Widziałem, że poruszałaś ostatnio na Instagramie temat pracy na planie z koordynatorem intymności. Opowiesz mi, co to wnosi do pracy z perspektywy aktorki?

Całkowicie zmienia to poczucie bezpieczeństwa dla aktora. Nie chodzi o luksusowy komfort, tylko podstawową higienę pracy. Wiadomo, że ta praca jest dosyć specyficzna i nie da się łatwo wyznaczyć granic. A sceny intymne są szczególnym typem scen, w której łatwo naruszyć komfort czy poczucie bezpieczeństwa. Bardzo doceniam, że Marta Łachacz była na naszym planie, bo naprawdę podniosło to komfort naszej pracy. Choć u nas nie było to i tak palącą potrzebą – wszyscy jesteśmy zaprzyjaźnieni, mamy z Adą do siebie duże zaufanie, jesteśmy na siebie otwarte. Czułyśmy się bezpiecznie. Tym bardziej nie jestem więc sobie w stanie wyobrazić, jak duża musi być ulga, kiedy koordynator intymności wchodzi na plan, na którym tego wszystkiego nie ma. Gdzie są to pierwsze sceny, dni lub projekt ludzi, którzy nigdy się wcześniej ze sobą nie spotkali. Taka osoba, która się tym zajmuje, jest w takiej sytuacji po prostu niezbędna. Podnosi to jakość samych scen – koordynator pomaga stworzyć choreografię zbliżenia, pyta o obawy, bariery. Daje duże poczucie komfortu. To powinno być normą na planach.

Myślisz, że koordynator intymnosci sprawdziłby się też w teatrze?

Nie miałam jeszcze takiego doświadczenia, ale wyobrażam sobie, że jest na to przestrzeń. Bardzo więc możliwe, ze takie osoby będa się pojawiać. To zależy oczywiście od sztuki, zespołu, potrzeb konkretnych aktorów itd., ale dobrze byłoby mieć taką możliwość, móc wybrać takie wsparcie.

Od dwóch lat należysz do zespołu Nowego Teatru. Co daje ci to miejsce?

To dla mnie bardzo ważna część zawodowego życia, jestem bardzo szczęśliwa, że mogę należeć do tego szczególnego zespołu. Kocham teatr i nie wyobrażam sobie bez niego życia, więc cieszę się, że mogę mieć stałą przystań, która na bieżąco zapewnia mi kontakt z aktorami i publicznością. W tym zawodzie przynależenie do jakiegoś miejsca jest dla mnie bezcenne.

Wybrałaś teatr i to jemu się poświęciłaś. A kilka lat później twoje nazwisko kojarzone jest raczej z jednym konkretnym serialem, a nie spektaklami Iwana Wyrypajewa czy Michała Borczucha, w których zagrałaś. Przeszkadza ci to?

Nie, absolutnie. Bardzo kocham Kontrolę i czuję, że dobrze mieć taką wizytówkę. Cieszę się, że jestem kojarzona z tym projektem. Cenię go i jestem z niego dumna. Mam nadzieję, że po nim przyjdą kolejne, które dadzą mi nową perspektywę i wyzwania.

/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty