Historia rosyjskiego Prodigy ze stolicy Tatarów. Publikujemy fragment książki Konstantego Usenki30.06.2021
Teledyski z elektrociepłowni, przygody z bandytami, tańce przy polivoksach w towarzystwie bezdomnych psów i kotów – tak pokrótce można opisać historię dadaistycznego zespołu z Kazania. Jego dzieje (jak i wiele innych zjawisk) tropi w swojej najnowszej książce Konstanty Usenko, autor Buszującego w barszczu, a także wokalista Super Girl & Romantic Boys. Wykresy fal środkowej wołgi to rodzaj punkowej etnografii, będącej podróżą po peryferiach Europy. Książka ukazała się dziś nakładem Wydawnictwa Czarne. Publikujemy jeden z jej fragmentów.
Wilcze jagody 7B
Alisa jako szesnastolatka bujała się z o dziesięć lat starszą od niej punkowo-industrialną załogą. Był początek lat dziewięćdziesiątych i najważniejszym zespołem w mieście było wtedy 7B. Gdy ogląda się ich archiwalne klipy na YouTubie, oprócz autodestrukcyjnego nihilizmu gołym okiem widać na nich teatralną zagwozdkę i szamanizm, elementy, które tak wpłynęły na unikalne oblicze Kazania. Było to wtedy miasto mroczne i skrajnie niebezpieczne, więc na teledyskach widać też odpryski bandyckiej kultury kazańskiego fenomenu. Większość z nich nakręcili w elektrociepłowni, w której przez dłuższy czas mieszkali bracia bliźniacy, Jura i Szura, z Anną Fieńką, grającą na syntezatorze Polivoks. Mieszkali na terenie jednej z najgroźniejszych i najbardziej wpływowych band, Tiap-Liap. 7B było tworem audiowizualnym i parateatralnym – młoda Alisa poznała o dziesięć lat starszą Annę właśnie na studiach teatralnych, na których obie uczyły się rzemiosła teatralnego i wytwórstwa scenicznych dekoracji. Później Alisa studiowała dziennikarstwo i miała darmowy wstęp na wszystkie koncerty – tam już poznała resztę ekipy. 7B stali się czymś w rodzaju dadaistycznej cyrkowej trupy w kaftanach bezpieczeństwa, kuglarzami z przeklętej, skażonej zony. Ich sztuka była wybuchową mieszanką świadomości dziejowego fatum, panicznego strachu i czarnej rozpaczy – z przepełnioną absurdem apoteozą zabawy na tonącym statku. Alisa mówi o nich z czułością jako o czarnych aniołach, wokół których zawsze kumulowały się dżiny. Po pionierach kazańskiego podziemia pozostała w sieci strona internetowa z kwaśną grafiką, dziś już też wyglądającą retro.
7B to zaszyfrowany radziecki medyczny kod chorób psychicznych – od depresji, skłonności samobójczych, zespołu maniakalnego aż do schizofrenii paranoidalnej. W 1986 roku bracia bliźniacy, Jura i Szura Sładkowowie (rocznik 1966), nagrali swój pierwszy kasetowy album pod tytułem Nie chcę być żołnierzem. Prawie natychmiast wcielono ich do wojska przy akompaniamencie milicyjnych syren i szczekania psów. Wkrótce Jurę i Szurę wydalono z armii z diagnozą 7B. W kazańskiej psychuszce poznali Annę Fieńkę (rocznik 1968), z którą związali się na wiele kolejnych lat. W 1987 roku w domku jednorodzinnym pod Kazaniem we trójkę nagrali swój pierwszy album jako 7B pod tytułem Noc trzech psów. Jego nazwa pochodziła od czukockiej legendy i miała oznaczać stan mrozu morderczego dla żywych organizmów. Dość szybko okazało się, że wokół artystycznego i emocjonalnego trójkąta dochodzi do zagęszczeń i kumulacji niespokojnej energii i życiowego fatum.
Gdy zamieszkali w drewnianym domku na obrzeżach miasta, ledwo uszli z życiem z pożaru – stąd tytuł ich kolejnego albumu Stan zwęglenia. Nie był to jedyny pożar, który wspólnie przeżyli. Kolejne przygody miały ich czekać po przeprowadzce do kazańskiego Harlemu zwanego osiedlem Tiepłokontrol, gdzie zimą 1989 roku najęli się do obsługi centralnego węzła ciepłowniczego (CTP – czegoś w rodzaju kotłowni). Od tej pory zespół 7B wraz z tabunem psów i kotów mieszkał i pracował w pomieszczeniu CTP, gdzie nagrał kolejny album Tiepłokontrol. Ich relacje z miejscowymi bandytami szybko się zaostrzyły. Przez długi czas Jura, Szura i Ania mogli opuszczać swoją kryjówkę tylko w środku nocy i o wschodzie słońca.
W tekstach pierwszych piosenek 7B nazwy preparatów radzieckiej chemii psychotropowej (cyklodol, aminazin) mieszały się z lokalną gwarą kazańskiej gitwy – łomis’ barany! Albo czuszpan (frajer, leszcz). Jedną z piosenek rozpoczyna odgłos lodowatego wiatru i uliczna scenka rodzajowa: „Stać! Co masz takie długie pióra? Jesteś przeciwko władzy radzieckiej!”. Kazańscy prole i kazańscy ormowcy rządzą miastem, „w którym tak łatwo umrzeć i nie ma przyszłości”, w którym trzeba wciąż się chować i być przygotowanym na „wystrzał w plecy”: „Gorzej nie będzie / Gorzej nie bywa / To jest normalne / Czasem tak bywa”. Albo: „Cała władza w ręce rad / Ziemia dla chłopów / Robotnikom – awangarda / A dla nas Buchenwald”. W teledysku do piosenki I co z tego, że jestem debilem – takich jak ja jest cały kraj na scenie teatralnej z zespołem występują tancerze synchroniczni – układ taneczny kazańskiego fenomenu prezentuje dwóch pacanów i jedna matrioszka na tle dekoracji w kształcie publicznej ubikacji z napisami wydrapanymi na ścianach („AC/DC”, „heavy metal”, „dupa”, „chuj” i tym podobne). „Jedyny dom, jaki mamy, to dom wariatów”. W drugim najbardziej znanym klipie Nie powstrzymacie psychicznej zabawy zespół, zanurzony po kolana w wodzie, tańczy z polivoksami w pomieszczeniu kotłowni, psy zjadają psie mięso, a kapitan tonącego statku odłamuje kawałki przegniłego steru. 7B wyglądają w teledyskach jak wampiryczna świta samego Wolanda – a Fieńka wśród nich jest niczym wiedźma Hella, naga na miotle, wśród sfory wściekłych psów. „Krokodyl z hipopotamem rozerwali mi ryj / Mojemu aniołowi podcięto skrzydła”. Ale w ich twórczości są też depresyjne i straceńcze gotyckie piosenki o miłości, śpiewane na dwa głosy przez Jurę i Annę – „W moich rękach szkło, w twoich rękach szkło”. Muzycznie 7B to brawurowa fuzja punka i elektroniki, zimnej fali i industrialu. Do tego dochodzą wtręty stuprocentowo tatarskie: w kuriozalnych melodyjkach klawiszy o nietypowej skali, często pentatonicznej, i szaleńczym rytmie, do którego można tańczyć rytualne pogo – takie w tatarskim kręgu, z przytupem. To rytmy podobne do tatarskich czastuszek granych podczas Sabantuju, święta urodzaju – ale w kontekście 7B można je uznać raczej za ody do wypalonej, jałowej gleby. Porównując do muzyki zachodniej, słychać tutaj wpływy zespołów Cabaret Voltaire, Psychic TV, Suicide, Chris and Cosey, Normal, Alien Sex Field, DAF. W polskim kontekście – Kontrolę W czy zimnofalową scenę rzeszowską z lat osiemdziesiątych (bardzo podobnie grała Aurora). Najbardziej dziwi to, że w Rosji poza Kazaniem 7B pozostali praktycznie nieznani, chociaż jako skrzyżowanie zimnej elektroniki leningradzkiego Telewizora z wściekłością syberyjskiego punka spod znaku starej Grażdańskiej Oborony powinni byli zostać zespołem kultowym. Znano ich jednak tylko w Kazaniu i okolicach – Ufie i Iżewsku, gdzie koncertowali – podobnie jak ich poboczne projekty i zespoły znajomych: V Kolumna, Latr czy I-Li. Aktywnie rejestrowali koncerty pod szyldem 7B Video, w szokująco dobrej jakości, zwłaszcza jak na tamte czasy. Od samego początku byli multimedialni, a później stali się prawdziwym rosyjskojęzycznym Prodigy. Radzieckie polivoksy wymienili na samplery, pojawiły się połamane rytmy.
W 1997 roku nawiązali współpracę z pieśniarką i tancerką z Czuwaszji, śpiewającą czuwaskie pieśni ludowe, Jeleną Tokszykową. Wspólnie nagrywają album Kajkaram [Ptaki].
Scena w klubie Czułpan oddzielona jest od sali migającymi lampkami choinkowymi związanymi w kształt drutu kolczastego, trochę jak na słynnym koncercie Ministry, który moje pokolenie katowało na kasetach VHS. Nie wiadomo do końca, czy to dancing, czy więzienna zona – ale nie ulega wątpliwości, że to kultura rave’u w czasach swej największej świetności, rok 1997, stolica Republiki Tatarstanu. Ultrafioletowe dekoracje zdobią kształty psylocybinowych grzybków. Muzyka 7B ewoluowała – można ich teraz nazwać tatarskim Prodigy (przebojowe elektroniczne breakbity plus ekstatyczny taniec) albo Zion Train, Dreadzone czy Transglobal Underground (dużo dubowych basów i mistycznej transowości). Teksty są bardziej introspektywne: „Spójrz, jak powoli pada śnieg / Spójrz, jak powoli topi się wosk”. Jura i Szura wyglądają wampirycznie, z trupiobladym makijażem, w czarnych swetrach, jak klony Petera Murphy’ego z Bauhausu czy Gabiego Delgado z DAF-u. Tajemnicza Anna z wielkimi oczami i bujną grzywą kędzierzawych włosów wygrywa na syntezatorze melodie z innego świata. Szura odtwarza z samplera głos swojego brata od tyłu, słychać podprogowe szatańskie komunikaty. „Twoja paranoja już nadeszła / Anioły rzucają ci kwiaty pod nogi / Nasz pociąg dojeżdża już do końcowej stacji / Nikt nas już nie uratuje / Krokodyle przemieszczają się w stronę bieguna / Nigdy na świecie nie będzie już zimy / Spójrz, idzie do ciebie twoje szczęście / Spójrz, twoja paranoja już nadeszła”.
To jednak wciąż to samo wściekłe, nihilistyczne 7B, danse macabre i wóda łojona z gwinta na scenie. Chociaż gdy na scenę wkracza czuwaska pieśniarka Jelena Tokszykowa w tuchii, szpiczastym nakryciu głowy z korali i srebrnych monet, i w czerwono-białej sukni w runiczne wzory, atmosfera się zmienia w prawdziwe szamańskie elektroniczne misterium. To już nie tylko technoimpreza połowy lat dziewięćdziesiątych, lecz także prawdziwa łączność z korzeniami nadwołżańskich kultur pierwotnych. Wzorzyste kozaczki Jeleny stepują, wystukując rytm w świetle stroboskopów. Wśród zawirowanych w tańcu klubowiczów przy samej scenie widać roześmianą trzpiotkę Alisę z rozpuszczonymi kręconymi włosami i ze swoim ówczesnym chłopakiem Robertem Garajewem, z którym wspólnie studiowała dziennikarstwo i bujała się po koncertach.
W 1998 roku 7B daje serię występów w moskiewskich klubach i dyskotekach. Po tej trasie odnajdują się w głębokiej dupie, nękani problemami zdrowotnymi, finansowymi, alkoholowymi i sercowymi, utratą orientacji przestrzennej, poczucia rzeczywistości i sensu życia. Tak kończy się opis z niedziałającej już strony uruchomionej około dwudziestu lat temu, w zamierzchłych czasach kafejkowego netu. 7B skończyli grać, ich drogi się rozeszły. Jeden z braci pracuje dziś w elektrociepłowni, jest jednym z kierowników. Drugi przesiaduje w studiu Filharmonii Kazańskiej, gdzie rejestruje koncerty i czasami nagrywa też artystów z tatarskiej estrady. Anna przez długi czas pomagała psom i kotom w schroniskach. Z córką Rościsławą pod koniec lat zerowych stworzyły projekt Mentol Fish, w którym Rościsława, wystylizowana trochę gotycko, trochę jak z tokijskiej dzielnicy Harajuku, śpiewa po japońsku piosenki z filmów anime. Brzmi to trochę jak Pizzicato Five. Dzieci Jury i Szury niedawno wystąpiły na uroczystej akademii w swojej szkole muzycznej, na którą przebrały się w stroje robotów i zagrały na syntezatorach We Are the Robots Kraftwerku do wizualizacji wideo stworzonych przez Rościsławę.
zobacz także
- John Frusciante wraca do Red Hot Chili Peppers
Newsy
John Frusciante wraca do Red Hot Chili Peppers
- Autorska wizja Riana Johnsona w nowym klipie LCD Soundsystem
Newsy
Autorska wizja Riana Johnsona w nowym klipie LCD Soundsystem
- Trwa walka o Mezoamerykańską Rafę Koralową
Trendy
Trwa walka o Mezoamerykańską Rafę Koralową
- Ujawniono obsadę „Obi-Wan Kenobi”. Kto oprócz Ewana McGregora zagra w serialu ze świata „Star Wars”?
Newsy
Ujawniono obsadę „Obi-Wan Kenobi”. Kto oprócz Ewana McGregora zagra w serialu ze świata „Star Wars”?
zobacz playlisty
-
Andriej Tarkowski
02
Andriej Tarkowski
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
-
Music Stories PYD 2020
02
Music Stories PYD 2020