Współprodukowany przez Papaya Films film Tragiczni to pierwszy dokument portretujący polską kulturę ostrego koła. Bohaterami historii opowiadanej przez Jana Stąpora są głównie wrocławskie ulice i mknący po asfalcie rowerzyści, którzy nigdy nie hamują. Zlewają się z miejską przestrzenią, nie ograniczając jej ruchu. Łobuzerscy i kontrkulturowi ostrokołowcy przeciągnęli na swoją stronę reżysera filmu, który kiedy ich poznał, nie tylko chwycił za kamerę, ale także sam przesiadł się na ostre koło.
Film w całości można obejrzeć poniżej:
Kiedy pojawił się w tobie pierwszy impuls, by opowiedzieć o ostrym kole?
Jan Stąpor: Zaczęło się w momencie, kiedy poznałem ostrokołową ekipę z Wrocławia. Ich energia i autentyczność po prostu mnie olśniły. Dlatego ten film jest także zwróceniem kamery w moją stronę. Jest opowieścią o tym, czego mi brakuje oraz co mi imponuje. W 2016 r. pracowałem jako dziennikarz i redaktor, miałem na koncie kilka reportaży krótszych i dłuższych, ale szukałem bardziej angażującej formy. Poznałem akurat trenera kolarstwa szosowego – Andrzeja Szmitkowskiego, mieszkającego na Powiślu, który zainspirował mnie do poznania głębiej kultury rowerowej. Na początku 2017 r. wybraliśmy się wraz z zaprzyjaźnionym operatorem i jednym znajomym do Szczecina, Wrocławia, Poznania, Krakowa, Łodzi i Pruszkowa, gdzie funkcjonują te mikro-społeczności rowerowe. Przesondowaliśmy je i niedługo później zaczęliśmy zdjęcia.
W nieoficjalnych rozmowach mówiłeś, że tak naprawdę to nie jest film o ostrym kole. To o czym jest?
Odpowiedź jest złożona, bo o tym, ile się działo w trakcie jego produkcji, mogłyby świadczyć moje dwa notatniki zapisane od A do Z. Powstawały w ciągu lat, gdy koncepcja całego filmu szukała dla siebie formy. Początkowo celowałem w portret całej społeczności, potem skupiłem się na trójce bohaterów (Mrówie, Wojtasie i Krisie), a koniec końców stanęło na tym, by zrobić film tylko o Krisie. Miałem już taki pomysł wcześniej, ale brakowało mi śmiałości, by podejść i powiedzieć: „Ej, chciałbym zrobić o tobie film”. Tragiczni są na maksa sexy i w sumie od tego się zaczęło, że troszeczkę im zazdrościłem. Z drugiej strony przecież to dla nich też musiało być mega dziwne, że przez około 2 tygodnie jeździła za nimi ośmioosobowa ekipa w czarnej furgonetce, podpinała nieustannie mikrofony i nagrywała każdą możliwą rzecz. Nie wydaje mi się, że to komfortowa sytuacja dla bohatera.
Trochę jednak w międzyczasie zobaczyłeś no i sam zacząłeś jeździć bez hamulców. Bez czego nie może funkcjonować ostrokolarz?
Bez miasta. To jest jego naturalne środowisko. Ostrokolarzy nie ma przecież na wsiach. Tam jeździ się na Jubilatach i Wigrach. Natomiast w mieście bohaterowie ciągle przeciskają się między samochodami, nie hamują na czerwonym, jadą jeszcze szybciej. Skrzyżowanie mijają z dużą prędkością, ale i uwagą. Jeden problem mają wtedy z głowy – nie muszą się przejmować, że spowalniają samochody. W ten sposób żyją w symbiozie nie tylko ze swoim rowerem, ale z całą strukturą miejską, jaka ona by nie była.
Jakim typem bohatera jest w twoim filmie miasto?
Każde w inny sposób definiuje kontakt ze sobą. Londyn dla rowerzystów jest bardzo ciasny, w Nowym Jorku ludzie jak szaleńcy, San Francisco też ma zupełnie oddzielną kulturę. Ukształtowaniem terenu zbliżona jest do tego miasta z kolei Praga, ale tam nie ma grup rowerowych o takim stopniu zażyłości. Mnie zainteresował Wrocław ze swoją kontrkulturową oprawą i niemiecką historią. Skłoty są tu w małej odległości od siebie, nie ma nowobogackiego klimatu jak w Warszawie, a całe miasto skręca się niemal w spiralę. Niektórzy znajomi mówią, że dopiero po kilku latach jeżdżenia po Wrocławiu zaczęli się orientować, w którą stronę trzeba jechać, żeby trafić do domu.
Uważasz ostrokołowców za ruch kontrkulturowy?
Lubię tę społeczność określać mianem postpanczurów. W ich wydaniu to jest taki grzeczny punk. Z jednej strony mają w poważaniu podstawowe zasady ruchu drogowego, a z drugiej, jeśli przyjdzie co do czego, to wiedzą, jak działać i po prostu umieją się zachować. Czuję dumę z tego powodu, że moi bohaterowie łatwo ofiarują pomoc innym. Wiadomo, że są spod lewego skrzydła i walczą np. też o to, by nie jeść zwierząt, ale obok ich podejścia w stylu fuck the system dbają też o to, co jest dookoła, czyli o swoje otoczenie.
Myślisz, że podobne zdanie mają inni uczestnicy ruchu na drodze?
Gdybyśmy do naszej rozmowy zaprosili kierowcę autobusu, to pewnie uznałby bohaterów mojego filmu za idiotów i w pewnym sensie miałby rację. Ale tu chodzi o coś innego – o zaklinanie rzeczywistości, dostosowanie jej do swojego pomysłu i pasji. Imponuje mi to, że pomimo tego, że mają tatuaże na całym ciele, kilogramy kolczyków, ubierają się na czarno i wyglądają po prostu mocno łobuzersko, to jednocześnie pod kątem swoich charakterów są w opozycji do tego obrazka. Pamiętam, kiedy ich zobaczyłem po raz pierwszy. Złapałem się na myśli, że gdybym spotkał ich w nocy gdzieś w przejściu podziemnym, to wcale nie czułbym się super bezpiecznie. Tymczasem rzeczywistość okazała się totalnie inna.
Czyli łobuzy mają serca?
Mrówa na przykład pracuje w fabryce. Naprawia maszyny, a w wolnym czasie buduje specjalne protezy dla psów po amputacji lub z niedowładem kończyn. Zaczął to robić zupełnie nieodpłatnie, bo po prostu ma możliwości, więc czemu nie? Obok jest cała sprawa Kingi Nowak, innej bohaterki, która jeździ na wózku. Kilka lat temu potrącił ją taksówkarz na moście we Wrocławiu i jest od tej pory sparaliżowana. Jej niepełnosprawność nie powoduje w grupie żadnego wykluczenia. Kinga wciąż należy do społeczności. Wszyscy spotykają się i mogą na siebie liczyć.
A co z tobą? Przed czym dziś buntuje się Jan Stąpor?
Ja jako Jan Stąpor mam problem z jakimikolwiek autorytetami. Obydwoje studiowaliśmy przecież w Instytucie Kultury Polskiej (śmiech), na którym uczy się krytycznego myślenia oraz sposobów podważania rzeczywistości. Dziś zastąpiłbym już słowo „bunt” po prostu zadawaniem pytań. Tylko przez posiadanie i weryfikowanie swoich wątpliwości można żyć bardziej świadomie. Mam teraz fazę na słuchanie Rage Against The Machine. Śledzę ich ostre, dobitne teksty, ale przyznam, że nie wiem, czy to jeszcze dzisiaj ma prawo bytu. W moim odczuciu bardziej sprawdza się po prostu poddawanie rzeczywistości krytyce. Lidia Sapińska, artystka i performerka – przyjaciółka bohaterów występujących w filmie, powiedziała mi, że lubi tylko takich ludzi, którzy są gotowi rzucić wyzwanie rzeczywistości, czyli zadawać jej pytania. No bo zawsze można się buntować przeciwko rodzicom, wychowaniu, polityce i wielu innym rzeczom, ale chyba najlepiej gdy każdy sam znajdzie na to swój pomysł.
Swój krótki metraż zacząłeś kręcić w 2017 r., a chwilę później wypuściłeś pierwszy z trailerów. Od tego momentu minęły trzy lata. Wielu zwątpiło, czy film kiedykolwiek zobaczy światło dzienne. Widać to choćby w komentarzach społeczności rowerowej na facebooku Tragicznych. Muszę więc spytać – co się stało, że produkcja tak mocno przedłużyła się w czasie?
Bez bicia przyznaję, że uczyłem się sztuki filmowej w trakcie realizacji tego filmu. Nie mam żadnego wykształcenia reżyserskiego. Po prostu zawsze lubiłem kino i jego forma była mi bliska. W momencie produkcji doszło do mnie, że to, co wiem, to tylko teoria. Ona mi nie wystarczy. Natomiast praktyka zależy od tego, jakimi ludźmi się otaczasz. Jeśli o to chodzi, miałem potężne szczęście. Kwestia tego przedłużających się prac była związana z długim badaniem tematu, wymacywaniem gruntu na film. W listopadzie 2017 r. rzeczywiście wydaliśmy za własne pieniądze pierwszy trailer. Zadziałało to jak miecz obosieczny, bo z jednej strony dzięki takiemu posunięciu znaleźliśmy partnerów i koproducentów, czyli m.in. Papaya Films. Z drugiej strony teraz każdy nasz ruch śledzi cała społeczność rowerowa i zadaje ciągle to pytanie, które już prawie stało się memem: „Hej, kiedy będą Tragiczni?” (śmiech).
Co dalej z tobą?
Będę pracował nad kolejnym filmem, ale już nie dokumentem, wystarczy. Mam pomysł na niekomercyjną fabułę o kobiecie w depresji, która przez większość czasu siedzi w domu. Napisałem to pod koniec zeszłego roku. Ciekawi mnie, jak ten temat odbije się od widza w związku z całą wszechobecną pandemią i samoizolacją.
zobacz także
- Malcolm XD: W internecie starsi ludzie są zazwyczaj sympatyczniejsi
Ludzie
Malcolm XD: W internecie starsi ludzie są zazwyczaj sympatyczniejsi
- Tragedia: Jeden wspólny mianownik
Trendy
Tragedia: Jeden wspólny mianownik
- Życie wśród obcych. Nadciąga drugi sezon serialu „Wychowane przez wilki"
Newsy
Życie wśród obcych. Nadciąga drugi sezon serialu „Wychowane przez wilki"
- Powstał mikroskopijny pływak, który ma oczyszczać wodę lub dostarczać leki wprost do ludzkich narządów
Newsy
Powstał mikroskopijny pływak, który ma oczyszczać wodę lub dostarczać leki wprost do ludzkich narządów
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
18
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
-
03
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Papaya Films Presents Stories
03
Papaya Films Presents Stories