Ludzie |

Magdalena Koleśnik: Mój najważniejszy projekt to zwykłe życie02.04.2021

Magdalena Koleśnik w filmie „Sweat”

Od kilku dni możemy oglądać ją w Klangorze – nowym obyczajowo-kryminalnym serialu CANAL+. Niedawno na małym ekranie zagrała też w bijącej rekordy oglądalności kontynuacji BrzydUli. Wkrótce premierę będzie miał również Sweat Magnusa von Horna, za który aktorka zgarnęła w Gdyni nagrodę za pierwszoplanową rolę kobiecą. Porozmawialiśmy z Magdaleną Koleśnik o intensywnych przygotowaniach do ról, pozytywnych i mrocznych stronach social mediów oraz tym, co zmieniła w jej głowie praca przy Sweat.

Klimat Klangoru skojarzył mi się ze skandynawskimi, mrocznymi serialami kryminalnymi. Jakie były twoje pierwsze skojarzenia, kiedy przeczytałaś ten scenariusz?

Magdalena Koleśnik: Nie czytałam całego scenariusza (śmiech). Nie wiem, czy powinnam o tym mówić, ale taka jest prawda. Dostałam materiały związane z moim wątkiem, spodobały mi się, poszłam na casting i dostałam tę rolę. Teraz z przyjemnością obejrzę serial i razem z widzami poznam całą historię w nim opowiedzianą. 

Musisz mi w takim razie opowiedzieć o swojej postaci. Widziałem jak na razie pierwsze dwa odcinki i jeszcze się w nich nie pojawiłaś.

Moja bohaterka ma na imię Paulina, jest byłą żoną Krzyśka Ryszki, granego przez Piotra Witkowskiego. To jeden z braci, którzy pracują w więzieniu razem z Rafałem Wejmanem, w którego z kolei wciela się Arkadiusz Jakubik. Z Krzyśkiem nie jesteśmy już razem, ale mamy dziecko. Nie jest to łatwa relacja, ale próbujemy się w niej jakoś odnaleźć.

KLANGOR | Nowy serial oryginalny CANAL+ | Oficjalny trailer

Czy musiałaś się do swojej roli przygotować w jakiś szczególny sposób?

Nie, to była szybka akcja. Zdjęcia próbne, niedługo po nich plan zdjęciowy, a na nim spędzonych kilka dni. W takich sytuacjach, odwołuje się do tego, co mam, co aktualnie we mnie rezonuje, do tematów, które są we mnie zapalone. Staram się je wpleść i dopasować do opowieści, w której biorę udział. Na samym planie również dzieje się mnóstwo rzeczy, z których można czerpać, aura miejsca, w tym wypadku Świnoujścia i okolic, to z czym przychodzą partnerzy, reżyser, inni członkowie ekipy. Wystarczy tylko zbierać i robić. 

Oglądając Klangor od razu zwróciłem uwagę na dialogi – są bardzo naturalne i świeże, nawet small talki między bohaterami wychodzą bez zgrzytu. Pełna docinków i wulgaryzmów rozmowa między dwoma nastoletnimi siostrami w pierwszym odcinku to tylko jeden z przykładów.

Jednym z najbardziej fascynujących elementów dobrych scenariuszy jest dla mnie różnorodność języka, to że poszczególne postaci formułują swoje myśli i wypowiedzi w zupełnie inny sposób, Dynamika, melodia, struktura ich języka i inne bardziej subtelne jakości u każdego bohatera pochodzą z innego porządku. Fascynuje mnie fakt, że scenarzysta musi wyhodować w swojej głowie wiele mózgów, serc, ciał i pozwolić im żyć własnym życiem; śledzić i spisywać ich poczynania. Zbieranie takiego multibytu musi być niezwykle ciekawe. Z przyjemnością oglądałam sceny sióstr Hani i Gabi naszpikowane słowem „gówno”, pojawiającym się jak przecinek. Sama rozmawiałam tak kiedyś z bratem, co stanowiło zarówno ekspresję agresji, która była między nami, jak również zaufania i więzi.

Magdalena Koleśnik w serialu „Klangor”
Magdalena Koleśnik w serialu „Klangor”

Nie mogę nie zapytać cię o film Sweat Magnusa von Horna, w którym grasz główną rolę. Widziałem go i czekam na moment, kiedy wejdzie do dystrybucji, zobaczą go widzowie i zaczną się pytania: „Kim jest Magdalena Koleśnik?”. Jesteś zła, że przez pandemię film jeszcze nie ujrzał światła dziennego?

Nie jestem zła, na kogo miałabym być? Nie ma takiego miejsca, urzędu, instancji, do którego mogłabym się udać i żalić w tej kwestii. Nie mam również takiej potrzeby. Ta premiera ma swoją dynamikę, rozciąga się w czasie, wielokrotnie jest przesuwana i tak po prostu jest. Przestało to budzić we mnie większe emocje. Nie dlatego, że mi nie zależy, ale dlatego, że nie mam na to wpływu. Włożyłam w ten film kawał serca, jestem ciekawa czy Sweat coś komuś da, może otworzy jakieś ciekawe dyskusje, może na coś uwrażliwi. A kiedy to się stanie i czy to się stanie tego nie wiem. Pandemia znakomicie mi pokazuje, że tak naprawdę nad niczym nie mam kontroli.

Fabuła Sweat i całe tło tych wydarzeń są tak realistyczne, że ktoś może uwierzyć, że Sylwia Zając to prawdziwa postać.

Myślę, że mogą zdarzać się takie osoby, które będą myślały, że jestem instagramerką czy trenerką fitness, nie aktorką. Magnus von Horn po naszym pierwszym spotkaniu i zdjęciach próbnych, gdzie moim zadaniem było przeprowadzenie live’u z fanami był przekonany, że muszę być jakąś internetową influencerką, na którą wcześniej nie trafił, a nie byłam – nie miałam nawet Instagrama.

Magdalena Koleśnik w filmie „Sweat”
Magdalena Koleśnik w filmie „Sweat”

Rozmawiałem z producentem filmu, Mariuszem Włodarskim, który opowiadał mi, że był pod wrażeniem twojego poświęcenia w pracy nad rolą. Mówił mi o ćwiczeniach fizycznych i diecie, ale czy przygotowywałaś się też mentalnie?

Miałam aż rok od momentu dostania roli Sylwii do rozpoczęcia zdjęć. Zrobiłam więc duży research – od śledzenia różnych profili, przez spotkania z ludźmi z branży fitness, po sam trening fizyczny, który okazał się  kluczowy w procesie nabierania innego sposobu myślenia i zmiany mentalnej, o której mówisz. 

Moje życie stało się podporządkowane treningom, diecie, mediom społecznościowym. Nasiąkałam, tymi tematami każdego dnia. Siłownia stała się moim drugim domem. Wraz z całą jej atmosferą, moim trenerem, pracownikami, innymi ćwiczącymi, profesjonalnymi sportowcami, których oddanie i zaciętość oglądałam ze szczególną ciekawością. Kiedy regularnie, z oddaniem i zainteresowaniem poświęcasz swój czas i uwagę pewnym aktywnościom i zjawiskom, nieuchronnie zachodzi w tobie zmiana, pogłębienie wiedzy i kompetencji z tych dziedzin. Jeżeli staje się to codzienną rutyną, zmieniają się też rzeczy bardziej subtelne, niż tylko skład ciała. Inaczej płyną myśli, krąży energia, zmianie może ulec stosunek do samego siebie czy świata. Będąc w procesie przygotowań do roli w Sweat, pozostając tą samą Magdą, coraz bardziej i głębiej stawałam się wciąż swoją, ale inną wersją. Do głosu dochodziły we mnie inne jakości, inne cechy charakteru, niż te, do których byłam przyzwyczajona.

Czy przez udział w tym projekcie zmieniło ci się podejście do tematu influencingu? Miałaś wcześniej krytyczne zdanie?

Nie miałam krytycznego zdania. Media społecznościowe nie zaprzątały mi szczególnie myśli, bo nie korzystałam z nich zbyt wiele. Byłam i jestem również świadoma tego, że bez względu na to, co ja myślę o tym zjawisku, najprawdopodobniej będzie ono nabierać na znaczeniu, bo takie są tendencje i jako cywilizacja przeprowadzamy się coraz bardziej do świata wirtualnego. 

Poprzez kontakt ze środowiskiem social mediów i ludzi, których życia są ściśle z nim związane, miałam okazję bardziej poznać ich motywacje oraz powody jakie skłaniają ich do wyboru takiej drogi zawodowej i życiowej. Uwrażliwiłam się na to. Mam wrażenie, że świat fitness influencingu jest szczególnie ciekawy, gdyż łatwo można poddać go krytycznej ocenie, i stwierdzić, że zajmuje się jedynie płytkimi kwestiami (jak piękne ciało) i generuje mnóstwo niepotrzebnych usług. Sprawia to, że trenerki, trenerzy fitness są bezbronni wobec osądów „ekspertów” którzy łatwo wyrokują, że to co robią jest głupie i szkodliwe.

Fitness coacherki namawiają inne kobiety, żeby ćwiczyły i wtedy będą mogły zmienić swoje życie. Może to wydawać się pustym sloganem, ale od skali mikro do makro jest bardzo blisko. Jeżeli uda ci się zrobić 2 czy 3 serie bardzo trudnych ćwiczeń, przełamać coś w sobie, uwierzyć, że jesteś silna czy silny, to czasami niewiele brakuje, żeby uwierzyć w siebie i w swoją siłę w innych ważnych, życiowych kwestiach. Takich jak relacje z innymi ludźmi, samym sobą, kariera zawodowa, samorealizacja. Bardzo doceniam ten aspekt ich działalności. Są i ciemne strony social mediów – ludzie stają się produktami, niewolnikami swoich usług. Zawsze muszą być fit i pełni energii, nawet kiedy mają depresje, są po rozstaniu, czy mają po prostu gorszy dzień. Nieautentyczny bywa też przekaz, że „możesz być taki, jak ja” –  zwykły followers nie ma zazwyczaj tyle czasu na budowanie swojego ciała, co trener fitness. Z takiego hasła mogą rodzić się kompleksy i poczucie, że wciąż jest się niewystarczająco dobrym.

Na ekranie partneruje ci Julian Świeżewski – twój kolega z zespołu Teatru Powszechnego. Pomogła ci jego obecność na planie?

Julka bardzo cenię jako człowieka i aktora, więc ucieszyłam się, kiedy został wybrany do tej roli. Mieliśmy do zrealizowania trudne sceny, więc zaufanie było kluczowym czynnikiem, który pomógł nam odważyć się i otworzyć na siebie oraz na zadania, które były przed nami. Z Magnusem i Julkiem byliśmy takim trójkątem twórczym, w którym każdy miał do pozostałych mnóstwo uwagi, czułości i czujności. To dawało mi poczucie bezpieczeństwa i mnóstwo siły.

Magdalena Koleśnik w filmie „Sweat”
Magdalena Koleśnik w filmie „Sweat”

Klangor to nie jedyny serial, w którym bierzesz udział. Oglądałem cię niedawno w serialu BrzydUla 2 – to zupełnie inna rola, niż np. w Sweat. Niby komediowa, ale też kompletnie pozbawiona emocji. Było to dla ciebie wyzwanie aktorskie?

Była to miła odmiana, zazwyczaj gram postaci emocjonalne, a w BrzydUli Nadia, w którą się wcielałam, działa jak android, jest skrajnie skoncentrowana na pracy, w której jest bardzo profesjonalna i skuteczna, natomiast świat uczuć jest dla niej niedostępny i niezrozumiały. Rodzi to ciekawe sytuacje – osoba która potrafi rozpracować każde biznesowe zadanie, nie potrafi odczytać najbardziej oczywistych ludzkich uczuć, Jest wobec nich całkowicie bezbronna, a jej reakcje są dalekie od standardowych, przez co często zabawne. 

Czy masz w planach kolejne projekty filmowe lub serialowe?

Wiele rzeczy, które zrealizowałam, dopiero się pojawi. Sweat, Klangor, który zaraz będzie miał premierę CANAL+, zaraz potem drugi sezon serialu Kruk, również produkcja CANAL+, w której miałam przyjemność wziąć udział. Czekam również na to, żeby do kin weszły Maryjki Darii Woszek, które wędrują po zagranicznych festiwalach i świetnie sobie radzą, a także Inni ludzie Oli Terpińskiej na podstawie Doroty Masłowskiej. Jestem bardzo ciekawa, jak udało nam się przenieść język Masłowskiej do filmu. Większość produkcji, które zrealizowałam już wcześniej, czeka na premierę z powodu pandemicznego, niekończącego się zamknięcia kin. A moje kolejne projekty? Mój najważniejszy projekt to przede wszystkim zwykłe życie.

000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty