Ludzie |

Małgorzata Nierodzińska: Ekranowa historia w nowej formie08.01.2020

Do 19 stycznia młodzi filmowcy mogą zgłaszać się do udziału w 7. edycji konkursu Papaya Young Directors. Nowością w stosunku do poprzednich edycji jest kategoria „Instagram Stories”, w ramach której uczestnicy mogą stworzyć krótki, maksymalnie dwuminutowy klip w pionowym formacie znanym z platform społecznościowych. O wyzwaniach związanych z opowiadaniem historii w tej formie rozmawiamy z zaangażowaną w konkurs Małgorzatą Nierodzińską, Strategiem Kreatywnym platformy Facebook.

Ile czasu potrzeba, aby opowiedzieć dobrą historię?

Małgorzata Nierodzińska: Odpowiedź na to pytanie wymaga najpierw zastanowienia: co w ogóle sprawia, że historia jest dobra? Jeśli historię postrzegamy jako filmowy, linearny storytelling, to na pewno potrzebny nam będzie nie ułamek sekundy, a dłuższy czas. Ale można też uznać, że dobra historia wcale nie musi być oparta o narrację, którą znamy z filmów, seriali czy reklam. Może być wizualną, piękną kreacją, która sama w sobie coś oznacza. Tak jak plakat filmowy, który opowiada historię w ciągu dosłownie dwóch sekund – oczywiście zakładając, że wiemy, jak go użyć.

To zwrot w stronę pocztówkowości, wrażeniowości?

Możliwe, ale to wcale nie oznacza, że w mediach społecznościowych użytkownicy nie decydują się na dłuższe formy. Lubię oglądać filmy Prady, które trwają często łącznie kilka minut i lądują na IGTV – np. seria The Delivery Man. Ich zapowiedź często jest umieszczana na feedzie instagramowym. Podobnie robią muzycy, którzy wrzucają swoje teledyski na IGTV. Nie powiem, że obserwujemy ogólny zwrot w stronę pocztówkowości. Na pewno robią to marki, lansując możliwie najkrótsze komunikaty, ale z drugiej strony tak to działało od zawsze.

A czy mimo wszystko to nie oznacza, że treści, które rozwijają się w klasyczny, linearny sposób, tracą rację bytu? Odbiorcę trzeba zainteresować od razu, bo jeśli twórca nie zrobi tego w przeciągu pierwszych 3-4 sekund, ten po prostu przewija treści dalej.

To kwestia ułożenia sobie tych klocków w odrobinę inny sposób. Można np. przygotować trailer, krótką zapowiedź dłuższego materiału albo przedstawić bohatera czy influencera, który może przyciągnąć odbiorców. Bo jeśli np. jesteś fanem Miley Cyrus i zobaczysz ją w pierwszej klatce, to materiał cię zainteresuje i zostaniesz z nim na dłużej. Dużo się mówi o tym, że influencer marketing się kończy, ale ja, patrząc na wyniki poszczególnych kampanii, tego nie widzę.

Format pionowy polega w pewnym sensie na destylacji treści – np. zamiast zbiorowego kadru z pola bitwy pokaże on biegnącego w stronę kamery rycerza.

Czyli twórca musi przedstawić swojego bohatera na samym początku i umieścić go w centrum wydarzeń?

Niekoniecznie bohatera, może to być też coś, co po prostu zainteresuje widza. Ciekawy zabieg wizualny, maska, coś, co go przykuje do ekranu.

W ramach tegorocznej edycji konkursu Papaya Young Directors, w który jesteś zaangażowana, będzie można po raz pierwszy w historii zrealizować film w kategorii „Instagram Stories”. Jednym z wymogów kategorii jest to, żeby powstał on w pionowym formacie. Jakie wynikają z tego wyzwania dla twórców?

Pionowy format wymaga właśnie skupienia się na bohaterze lub pojedynczych przedmiotach i centralnej kompozycji. Znajdzie się w nim mniej zbiorowych, „szerokich” scen. Mam wrażenie, że format pionowy polega w pewnym sensie na destylacji treści – np. zamiast zbiorowego kadru z pola bitwy pokaże on biegnącego w stronę kamery rycerza. Jednocześnie wymagamy kondensacji treści, bo maksymalna długość klipu to 120 sekund.

Pionowy, krótszy format to nowy sposób opowiadania historii. I to jest właśnie w nim najbardziej ekscytujące.

Jak bardzo trzeba w tym przypadku zmienić swój sposób myślenia? Klasyczna wiedza, którą młodzi twórcy otrzymują na kierunkach filmowych czy artystycznych, już im się nie przyda?

Staram się nie definiować i nie zamykać w żadnych ramach, bo pionowy, krótszy format to nowy sposób opowiadania historii. I to jest właśnie w nim najbardziej ekscytujące. Wszyscy go kształtujemy, nie ma jeszcze konkretnych zasad i wytycznych, których trzeba używać. Pełna wolność. Dlatego z jednej strony mówimy o tym, że trzeba uwagę widza przykuć od razu, ale to wcale nie musi oznaczać, że później, kiedy już ją mamy, nie można zaprezentować mu linearnej historii.

Brak jasno ustalonych zasad naraża młodego filmowca na bardzo duże ryzyko, bo musi poruszać się w tym świecie po omacku. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że rolą twórcy jest szukanie i błądzenie, ale w przypadku „klasycznych” filmów panują pewne zasady – np. w produkcji jest bohater, który ma cel, ale coś staje mu na drodze i ekranowa historia opiera się na pokonywaniu przez niego trudności. W przypadku narracji publikowanych w mediach społecznościowych wygląda to inaczej. Czy twórcy chcą podejmować tak duże ryzyko?

Myślę, że nie mają wyjścia, bo stawka jest bardzo wysoka. Media społecznościowe pozwalają potencjalnie dotrzeć do milionów ludzi, moim zdaniem to wystarczająca motywacja. Jaka jest alternatywa? Twórca może wpuścić swój film w obieg festiwalowy, gdzie zobaczą go setki, może tysiące osób. W dużej mierze to jednak nisza.

Nigdy w historii kultury nie mieliśmy takiej demokracji. Nigdy przedtem nie było sytuacji, w której osoba znikąd mogła zostać tak szybko zauważona.

Co w przypadku krótszej, instagramowej formy nagranej w pionie twórca coś traci? Ludzie coraz częściej oglądają to, co stworzył, na małym ekranie smartfona, zwykle bez dźwięku, a wokół swojego telefonu mają mnóstwo wołających o uwagę bodźców.

Trzeba pamiętać, że telefon trzymasz kilkadziesiąt centymetrów od twarzy. On wypełnia ci cały świat. Ludzie są często tak zaabsorbowani tym, co widzą na ekranach swoich smartfonów, że nie zwracają uwagi na nic, co dzieje się wokół nich. Nie mówię, że właśnie tak należy robić, ale nie da się ukryć, że niektórym ekran przesłania wszystko.

W takim razie twórca nie traci niczego?

Myślę, że wręcz przeciwnie – sporo zyskuje. Nigdy w historii kultury nie mieliśmy takiej demokracji. Nigdy przedtem nie było sytuacji, w której osoba znikąd mogła zostać tak szybko zauważona. Jeśli ktoś jest zainteresowany szeroko pojętą kulturą, to może oglądać 10-sekundowe pionowe klipy na Instagramie i nie przeszkadza mu to w docenianiu dłuższych, klasycznych form. Jedno nie oznacza śmieci drugiego, wręcz przeciwnie – obie formy mogą się wzajemnie inspirować. Climax Gaspara Noé może służyć za przykład. W jego pełnometrażowych filmach widzimy przeskoki, napisy, dzielenie ekranu – wszystko to, co możemy oglądać w social mediach.

Co jest głównym trendem, który obserwujesz obecnie w mediach społecznościowych?

Rozszerzona rzeczywistość, której używa się do kręcenia filmów. Polega na tym, że coraz chętniej używa się filtrów – np. masek – do zaprezentowania swojej historii.

Czyli debiutanci umieszczają w swoich filmach efekty specjalne?

W pewnym sensie można tak powiedzieć, ale to nie są efekty, które znamy z kina. Wyglądają bardziej abstrakcyjnie. To raczej nie jest rakieta kosmiczna czy samochód, który wybucha – bardziej dziwne kształty, które krążą w przestrzeni albo twarz bohatera, która się dekonstruuje, zmienia w piksele i rozpada. Kiedyś mogliśmy zrobić kultową już maskę psa, a teraz możemy stworzyć bohaterowi filmu cały świat. I im więcej będziemy nad tym pracować, tym więcej rozwiązań będziemy mogli dać twórcom.

Media społecznościowe nie lubią ciszy. Dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do pracy długofalowej, np. tworzeniu jednego dzieła rocznie czy nawet jednego na parę lat, może być to trudne.

Jakie jest główne wyzwanie, z którym mierzycie się jako Facebook i Instagram, czyli firmy dostarczające rozwiązania dla twórców?

Z perspektywy działu kreatywnego największym wyzwaniem jest tarcie między potrzebami twórców i rozwijaniem narzędzi do ekspresji kreatywnej, a zarabianiem pieniędzy. Chodzi o to, żeby wszystko odpowiednio wyważyć. Ostatnio pojawiają się np. pytania, czy rozszerzona rzeczywistość powinna być skomercjalizowana czy nie? Czy w takim formacie powinno się zezwolić na używanie przycisku „kup teraz”? Dlatego robimy testy i sprawdzamy, co podoba się twórcom i markom – ale nie zmienia to faktu, że zdarza nam się popełniać błędy.

A jeśli chodzi o wyzwania dla twórców, którzy publikują w waszych kanałach? Co muszą zrobić, żeby trafić do szerszej rzeszy odbiorców?

Każdy odbiorca jest inny, ale ogólnym wyzwaniem jest to, żeby postować stosunkowo często.  Media społecznościowe nie lubią ciszy. Dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do pracy długofalowej, np. tworzeniu jednego dzieła rocznie czy nawet jednego na parę lat, może być to trudne. W mediach społecznościowych, nawet jeśli nie masz ukończonego dzieła, trzeba zapostować coś dotyczącego pracy nad nim albo coś o swoim życiu. Taka jest natura social mediów.

Nie boisz się, że ludzie niedługo przesycą się mediami społecznościowymi? Tym, że są bez przerwy podłączeni, że wszystko jest szybkie i ulotne?

Wszystko z umiarem. Sama też czasem jadę na wakacje do głuszy, w której nie ma zasięgu i WiFi, bo siedząc w tym na co dzień, czasem potrzebuję się wyłączyć. Nie możemy cały czas żyć w obrazie, tak samo, jak nie możemy nie wychodzić z kina – nawet jeśli naprawdę je kochamy.

Obejrzyj też rozmowę z Małgorzatą, z której dowiesz się, jak montować klip konkursowy w kategorii „Instagram Stories”.

 

000 Reakcji
/ @jonasztolopilo

Redaktor naczelny Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty