Michał Bielawski: Gór boję się rozsądnie04.03.2020
Na początku czuć lekki niepokój, a później zaczyna wiać. Kiedy rozpoczyna się halny, samochody się zatrzymują, a ludzie chowają się w domach. Michał Bielawski, reżyser filmu Wiatr. Thriller dokumentalny przybliżył nam kulisy powstawania jednej z najciekawszych polskich produkcji dokumentalnych ostatnich lat.
Michał Bielawski jest jednym z gości 9. edycji Festiwalu Scenarzystów Script Fiesta, który odbywa się w dniach 3-8 marca. Więcej informacji na temat wydarzenia można znaleźć tu.
Jesteś warszawiakiem. Skąd pojawiła się w tobie chęć, aby zrealizować film o wpływie wiatru na mieszkańców Podhala?
Michał Bielawski: To nie ja wpadłem na pomysł, więc odpada nam mistyczne wytłumaczenie, że ten temat chodził za mną od dawna (śmiech). Chciałem zrobić film, który stanie się dla mnie doświadczeniem i prawdziwym przeżyciem. Przez to, że nie jestem absolwentem szkoły filmowej, miałem trochę inną pozycję startową i sporo determinacji, bo przez cały czas czułem, że muszę coś komuś udowadniać. Propozycję realizacji podsunął mi producent Maciek Kubicki, który na ten pomysł wpadł podczas zakrapianej nocy w legendarnej krakowskiej kawiarni Alchemia. Był oczarowany tą ideą, a ja postanowiłem sprawdzić, czy dam radę.
Ile trwała realizacja filmu?
Długo. Zaczęliśmy rozmawiać o tym projekcie pod koniec 2013 r., na pierwszą dokumentację wybraliśmy się pod koniec 2014 r., a zdjęcia ruszyły w kolejnym roku. Wiedziałem, że muszę się do tego zabrać na poważnie. Chciałem udowodnić samemu sobie, że mogę podjąć się tak wymagającego projektu. Wcześniej robiłem filmy historyczne i sportowe, bazujące na pracy archiwaliami. Ten wymagał ode mnie znacznie więcej umiejętności warsztatowych i przygotowania. Na początku zabraliśmy się do pracy metodycznie, bo chcieliśmy ograniczyć dylematy dotyczące tego, w którą stronę ma zmierzać nasz film. Bardzo szybko zaczęliśmy research – przeczytałem prawie wszystko, co zostało na temat halnego napisane w książkach i internecie. Później pracowałem w bibliotekach PTTK w Krakowie i Warszawie, gdzie spędziłem kilkanaście dni, czytając artykuły dotyczące tego tematu w prasie specjalistycznej.
Nie musiałem się zastanawiać, czy ja sam będę tego wiatru doświadczać, czy nie – trafiłem prosto w pobojowisko.
Czy przed produkcją chciałeś sam przeżyć dłuższe starcie z wiatrem halnym?
Tak, bo był we mnie lęk – jak mogę opowiadać o czymś, czego nie znam? Tych dylematów było całkiem sporo. Myśli, które się pojawiały w trakcie produkcji, były różne: od paniki, że nic się nie umie, po ekscytację związaną z ruszaniem na plan. Bardzo pomocna była dla mnie otwartość na te obawy, bo one są częścią twórczego procesu. Zabawnie się złożyło, bo jeszcze przed propozycją realizacji ze strony Maćka, w prezencie dla swojej żony zarezerwowałam pobyt w Zakopanem. Jak się okazało, przyjechaliśmy w góry w styczniu 2013 r., gdy kończył się halny, który „położył” wtedy całą Dolinę Kościeliską. Szczerze powiem, że nie musiałem się zastanawiać, czy ja sam będę tego wiatru doświadczać, czy nie – trafiłem prosto w pobojowisko. Pojechaliśmy do Kościeliska zobaczyć, jak to wygląda – zniszczenia były wszędzie. Później przez parę dni jeszcze dowiewało, ale była to zdecydowanie mniejsza moc. Niemniej jednak, kiedy nie możesz spać i słyszysz, jak po ulicy latają śmieci i całą noc coś się tłucze o latarnie i budynki, to czujesz, że trafiłeś w jakieś dziwne miejsce i dziwny czas.
Film opowiada o wpływie wiatru na pojedynczych bohaterów – górali i przyjezdnych. Jak odnalazłeś się w tych społecznościach?
Nie było łatwo. Na początku obawiałem się, że jako warszawiak mogę sobie nie poradzić – istnieje przecież silne przekonanie, że życie w górach jest zupełnie inne od miejskiego, jakoś odrealnione. Musiałem się nauczyć tych gór od nowa. Zacząłem wracać do wspomnień z wyjazdów w góry w dzieciństwie. Okazało się, że te wyjazdy mają z moim filmem dużo wspólnego. Jako dzieciak przyjeżdżałem do Bukowiny Tatrzańskiej i mieszkałem w domu meteorologa. Miał tam stację pomiarową, która gdy ją znów zobaczyłem od razu wyglądała znajomo. To drobiazgi, ale one tworzą naszą własną historię. Pamiętałem gazdę, który wieczorami w swoim poliniowanym zeszycie, ze specjalnie zatemperowanym ołówkiem kopiowym zapisywał dane, które później przekazywał przez ebonitowy telefon. Pamiętałem górali narzekających na halny, bo rozpuścił im śnieg, a to zniechęci turystów.
Góry mogą kojarzyć się z rytuałami i zwyczajami. W twoim filmie są częścią fabuły.
Myślenie o rytuale pojawiło się bardzo wcześnie. Kiedy rozmawialiśmy z operatorem Bartkiem Solikiem, m.in. o tym, że film musi być zbudowany z ludzkich historii – Bartek przypomniał sobie kobietę, którą kiedyś spotkał i która podczas halnego recytowała poezję i robiła jakieś dziwne rzeczy przypominające ludową magię. Tak znaleźliśmy Teresę – jedną z bohaterek filmu. Okazało się, że nie tylko powtórzyła, ale dała z siebie jeszcze więcej. Chciałem pokazać wiatr przez pryzmat kogoś, kto robi coś wyjątkowego. Podkreślić, że kiedy przychodzi halny, ludzie się zmieniają.
Ludzie podczas tego wiatru naprawdę się boją i potrafią robić zaskakujące rzeczy. Przeżywają coś bardzo silnego.
Twojemu filmowi daleko do filozoficznej narracji. Wiatr ogląda się momentami jak dramat, czasem jak thriller. Niektóre kadry budzą niepokój.
Emocje ludzi podczas halnego są bardzo skrajne. Ludzie podczas tego wiatru naprawdę się boją i potrafią robić zaskakujące rzeczy. Przeżywają coś bardzo silnego. Potencjał na taki thrillerowy film więc był, ale przy takich projektach trudno zmusić rzeczywistość do pokazania pazurów. To wymagało wiele czasu i poświęcenia. Od samego początku w naszych rozmowach stwierdziliśmy, że film potrzebuje struktury. Tak trudny i ulotny projekt potrzebował kagańca. Bez tego film mógłby niebezpiecznie podryfować w stronę jakiegoś poetyckiego rozważania, a nie o to chodziło. Chciałem pokazać, że ludzie wyczuwają ten wiatr, bo jest połączony z ich życiem i funkcjonowaniem. Dlatego też chciałem odtworzyć wszystkie stadia wiatru.
To znaczy?
Zaczyna się od fali niepokoju, która poprzedza halny. Wtedy nie ma jeszcze żadnych namacalnych objawów, a ludzie to czują. Potem się rozpędza. A potem zaczyna już wiać.
Operator filmu, Bartek Solik, jest zakopiańczykiem. Czy to pomogło w oddaniu ducha gór?
To niezwykły operator, który wyrósł z tamtej ziemi. Człowiek, który kocha góry i wciągnął mnie np. w wyprawy skitourowe, poznał ze swoimi przyjaciółmi z Zakopanego. Dzięki niemu odkryłem, że mogę więcej niż mi się wydawało. Przebywanie razem na tak trudnym planie mocno nas zmieniło. Tak samo jak wszystkie przeciwności losu w trakcie produkcji. Każdy musiał się jakoś siebie nauczyć. Na początku naszej pracy mieliśmy taki pomysł, żeby postawić kamerę i dać bohaterom przestrzeń – jednak po czasie stwierdziliśmy, że to oddala nas od bohaterów i bardzo spowalnia akcję. Bardzo ważne okazało się wtedy doświadczenie producentki filmu ze strony HBO, Hanki Kastelicovej, która krytycznie spojrzała na te materiały i wciągnęła w rozmowę na temat sposobu filmowania bohaterów. Wtedy zdecydowaliśmy się podejść bliżej.
Zakochałeś się w górach podczas realizacji Wiatru?
Na pewno się ich nie boję. Myślę, że nauczyłem się ich bać rozsądnie.
Najlepszą radą dla twórcy, nie tylko dokumentalnego, jest to, aby jak najwięcej rozmawiać o projekcie. Bardzo ważne jest mieć wokół siebie ludzi, z którymi możesz zderzyć swoją wizję na daną scenę czy kadr.
Czy ludzie, z którymi rozmawiałeś, mówili wprost o tym, jak halny wpływa na ich życie? Czy dla nich to coś normalnego?
To zaskakujące, bo jak się okazało, ludzie mieszkający tam nie przywiązują wcale dużej wagi do halnego. Potem zacząłem zauważać, że niby nie przywiązują, ale jednocześnie dość często o nim mówią. Jak tylko zaczynasz pytać o cokolwiek, temat halnego pojawia się natychmiast. Często także jako uzasadnienie, np. że sąsiad się popił, bo wiało. Zacząłem rozumieć, że to jest tak blisko nich, że trudno żeby traktowali to jakoś inaczej. Wiatr jest częścią ich życia, więc nie mają wobec niego narzędzi krytycznych czy analitycznych.
Jak wybrać z materiału dokumentalnego konkretne momenty, które, choć nie pokazują nic spektakularnego, tworzą całą opowieść?
To bardzo trudne i myślę, że nie do końca potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Najlepszą radą dla twórcy, nie tylko dokumentalnego, jest to, aby jak najwięcej rozmawiać o projekcie. Bardzo ważne jest mieć wokół siebie ludzi, z którymi możesz zderzyć swoją wizję na daną scenę czy kadr. Żaden projekt nie powinien się „zasklepiać”. Ja miałem to szczęście, że parokrotnie wystawiliśmy go na próbę odbioru przez publiczność podczas różnych spotkań pitchingowych i prezentacji. Wykorzystaliśmy tę okazję – spotkanie z ludźmi, którzy się zajmują filmem i patrzą na twój pomysł świeżym, ale też doświadczonym spojrzeniem, jest nieoceniona. Byliśmy na takich spotkaniach w Polsce, w Niemczech, we Włoszech i w Portugalii. To jest spotkanie z innym myśleniem i natychmiastową reakcją, wymusza pewien rodzaj pracy na sterydach. Dokonujesz nagle ważnych zmian, analizujesz i wkręcasz się na nowo w projekt. Ogromnie doceniam ten czas także dlatego, że zderzyłem pomysł z osobami, które nie wiedziały nawet, czym jest halny.
Popularne ostatnio dokumenty i seriale dokumentalne Netfliksa mocno zmieniają dokument. Zastanawiałeś się nad tym, żeby zrobić swój film głównie w oparciu o „gadające głowy”?
Ten anglosaski styl jest niesamowicie pociągający i bardzo chciałbym znów jeszcze zrobić kiedyś taki film, jednak przy tym projekcie bardzo szybko powiedzieliśmy sobie, że nie może zawierać wywiadów. Co więcej, nie chcemy, żeby słowo „wiatr” czy „halny” padało często w filmie. Moim zdaniem takie opowiadanie historii w formie wywiadów to trochę tautologia: mówisz o wietrze i pokazujesz wiatr. Film traci wtedy swoją tajemnicę.
A jaką tajemnicę znajdziemy w twoim filmie?
Wiatr, o którym opowiadamy, jest największą tajemnicą. Nawet ludzie, którzy go doświadczają, nie rozumieją do końca, jaki wpływ ma na ich życie.
zobacz także
- Małgorzata Gorol: Nie jestem aktorką-komputerem
Ludzie
Małgorzata Gorol: Nie jestem aktorką-komputerem
- Monika Borys: Bajer na dyskotece
Ludzie
Monika Borys: Bajer na dyskotece
- Arkadiusz Jakubik po raz pierwszy w głównej roli serialowej. Zobacz zapowiedź „Klangoru”
Newsy
Arkadiusz Jakubik po raz pierwszy w głównej roli serialowej. Zobacz zapowiedź „Klangoru”
- Druga część przygód Borata pod koniec października na Amazon Prime
Newsy
Druga część przygód Borata pod koniec października na Amazon Prime
zobacz playlisty
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara
28
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara
-
David Michôd
03
David Michôd