Ludzie |

Poruszające wideo do utworu Hani Rani i Dobrawy Czocher. Rozmawiamy z artystkami o „Malasanie”. 19.11.2021

Julia Dacka / Papaya Films

Niecały miesiąc temu wydały album w renomowanej wytwórni Deutsche Grammophon, a teraz dzielą się teledyskiem wyprodukowanym przez Papaya Films. Hania Rani i Dobrawa Czocher opowiedziały nam o tym, czym jest dla nich wolność, jaki status w Polsce ma muzyka poważna i dlaczego klip do Malasany odznacza się na tle innych. 

"Malasana" - Behind The Scenes / autor: Papaya Films

Czy śledziłyście tegoroczny, zakończony niedawno Konkurs Chopinowski? Miałyście swoich faworytów? 

D: Aktualnie jesteśmy w trasie i Chopin towarzyszył nam w zasadzie przez całą podróż, z jakimiś nielicznymi przerwami. Byłyśmy zaangażowane w występy i dzieliłyśmy się wrażeniami. Był to dla nas ważny temat. Sam poziom był bardzo wysoki. Możliwe, że nie słyszałam wszystkich, jednak brakowało mi kogoś w trzecim etapie, kto jest poetą fortepianu w stylu Rafała Blechacza i zgłębił twórczość Chopina w niesamowicie głęboki, przekonujący sposób. Kto odnalazł w tej muzyce filozoficzną stronę,

Pytam o Konkurs Chopinowski dlatego, bo za jego sprawą nagle okazało się, że mamy w Polsce wielu słuchaczy muzyki poważnej. Czy uważacie, że to tymczasowa moda, a może początek dużej zmiany?

D: Zawsze chciałam pokazać swoją postawą, że muzyka klasyczna to niesamowicie żywy organizm, który nie jest ani nudny, ani trudny. Może być trudniejsza w odbiorze od tego, co słyszymy w radiu na co dzień, ale nawet jeśli ktoś jej nie rozumie, może ją poczuć. Gdy przez trzy lata pracowałam w Filharmonii Szczecińskiej, mogłam poobserwować publiczność: jak reaguje, na co przychodzi, kiedy jest jej więcej. Zaskoczyło mnie to, że na najpopularniejsze symfonie Czajkowskiego albo Beethovena, np. Eroiki, bilety sprzedawały się w ciągu paru dni – szybciej niż w przypadku bardziej rozrywkowych wydarzeń. Ludzie są spragnieni takich brzmień i chcą być tego częścią, a ogólnodostępność Konkursu Chopinowskiego im to ułatwia. Dostanie wejściówek na koncerty eliminacyjne graniczyło przecież z cudem. Wcale nie jest więc tak źle. Sztuki wysokiej mogą się czasami bać, ale jednak na nią przychodzą. A naszym zadaniem jest jej propagowanie. 

Hania Rani i Dobrawa Czocher / fot. Bernard Ambroziewicz
Hania Rani i Dobrawa Czocher / fot. Bernard Ambroziewicz

Jak wszystko to, o czym mówicie, przełożyło się na nagrania waszego nowego albumu? Czy za jego stworzeniem idzie konkretny koncept?

D: Trudno to jednoznacznie wskazać. Miałyśmy motyw przewodni, temat, wrażenie, z którym chciałyśmy pozostawić publiczność. Chodziło o nadzieję: jej odczuwanie, ukojenie i spokój. Tak jak to zazwyczaj bywa, nie dało się jednak stworzyć czegoś, zamykając tego w określonych ramach czy kajdanach. Patrzyłyśmy raczej na to, dokąd doprowadzi nas muzyka. W procesie tworzenia miałyśmy dużo swobody, improwizacji i wsłuchiwania się w siebie nawzajem. Płyta jest spotkaniem dwóch artystek po latach. 

H: To prawda, natomiast miałyśmy świadomość tego, ile utworów chcemy zagrać i jakiej powinien być długości. Ostatecznie dajemy skończone dzieło z określonym przekazem. 

Jak wyglądało to twórcze spotkanie po przerwie? Od premiery Białej flagi, waszej poprzedniej płyty opartej na twórczości Grzegorza Ciechowskiego, minęło sześć lat.

H: Inner Symphonies to właściwie nasz pierwszy wspólny album. Nie miałyśmy wcześniej takiego spotkania kompozytorskiego. Dla mnie nie różniło się od spotkań z innymi, bardziej doświadczonymi artystami. Nie dawałam Dobrawie forów, tylko oczekiwałam, że doskonale poradzi sobie z tym zadaniem i tak też się stało. Ważne jest jednak to, że różnimy się w podejściu do muzyki i świata. Dobrawa jest sercem i emocją, a ja lubię wykoncypowane pomysły i struktury. 

Hania Rani & Dobrawa Czocher – Con Moto / autor: Deutsche Grammophon - DG

Wzajemnie się uzupełniacie.

H: Inne rzeczy są dla nas istotne, ale w tym przypadku zgrabnie się to łączy. Dużym ułatwieniem jest dla nas gra na instrumentach: jesteśmy w stanie na bieżąco dokładać lub analizować pomysły. Pracowałyśmy w taki sposób, że byłyśmy od razu podłączone do mikrofonów i od razu mogłyśmy przetwarzać nagrany dźwięk. Sprawdzać, jak dane rzeczy brzmią z dodatkowymi wspomagaczami. Mam wrażenie, że to był błyskawiczny, ale intensywny proces. 

D: Miałyśmy parę pomysłów na utwór czy melodie, które trzeba było ubrać w jakiś kształt. Brałyśmy je na tapet i szukaliśmy dla nich harmonii, przestrzeni, po czym trzeba było stworzyć ich dalszy ciąg. O całym tym procesie myślę z ogromnym sentymentem, bo dla mnie osobiście był to przełomowy moment. Wcześniej komponowałam solowe utwory na wiolonczelę, ale w takiej konfiguracji debiutuję. 

Jak czujecie się z tym, że jesteście najmłodszym żeńskim duetem kompozytorskim w historii prestiżowej wytwórni Deutsche Grammophon? 

D: Dla mnie to więcej niż spełnienie marzeń. Czuję się niezwykle wdzięczna i doceniona. Generuje to duży poziom widzialności i idącej za nią presji, ale muszę powiedzieć, że sposób, w który podchodzi do nas wytwórnia i stojący za nią zespół, daje dużo wsparcia. Ci ludzie są bardzo ciekawi tego, co im jeszcze pokażemy i do czego jesteśmy artystycznie zdolne. To bardzo zachęca do tego, żeby sięgać jeszcze dalej. A jeśli chodzi o to, że jesteśmy żeńskim duetem – to dla nas ważne, żeby pokazywać dziewczynom, że kompozytorstwo nie jest profesją jedynie zarezerwowaną dla mężczyzn, choć przecież przez wiele lat kobiety nie mogły nawet pojawiać się w orkiestrach. Nie mogłabym wymyślić sobie lepszego startu – chcę odkrywać w sobie twórczą stronę. 

Nie skupiamy się na tym, co złe, tylko nawet z najtrudniejszych sytuacji wyciągamy to, co dobre.

Wspominałyście, że tematem przewodnim płyty jest nadzieja. Jak przekułyście ją w muzykę? 

D: Muzyka polega według mnie na zobrazowaniu czegoś w lepszy sposób niż robi to słowo. Chciałyśmy uciec od tego, co przyniosła nam pandemia. Jeden z dziennikarzy zgrabnie stwierdził, że ta płyta jest eskapistyczna i coś faktycznie kryje się w tym stwierdzeniu. Poza tym w tych dźwiękach kryje się coś, co lubię w sobie i Hani. Nie skupiamy się na tym, co złe, tylko nawet z najtrudniejszych sytuacji wyciągamy to, co dobre. W warstwie emocjonalnej chciałyśmy, żeby Inner Symphonies pozwalało zapomnieć o problemach i własnym życiu, prezentując zupełnie inny świat. Jeśli ktoś uzna, że ten krążek pozwoli mu się oderwać od rzeczywistości, będzie fantastycznie.

H: Pierwszym pomysłem podsuniętym przez p. Dorotę Serwę, dyrektorkę Filharmonii Szczecińskiej, było coś innego: oparcie tej płyty na dźwiękach natury. Bardzo nam się to spodobało, zwłaszcza że jesteśmy mocno zafascynowane field recordingiem. Finalnie nikt nie podjął jednak specjalnych kroków w tę stronę. 

Otwórz Oczy i Zobacz Muzykę | Hania Rani x Dobrawa Czocher | Netflix / autor: Netflix Polska

Ale z wątków związanych z naturą zupełnie nie zrezygnowaliście.

H: Tak, znacznie lepsze okazało się zawarcie osobistych skojarzeń z naturą w sposób oparty na tkance muzyki. Płyta ma przez to dużo podmuchu wiatru. Mam wrażenie, że to drobiazgi, które poszerzają atmosferę tych utworów: szumy, delikatne dźwięki tlące się w tle, przypominające odgłosy na łonie natury. A ono nigdy nie jest przecież ciche: jeżeli wyjdziemy do lasu, ten cały czas chrobocze. Podobnie jest w minimalistycznych utworach, na przykład w Animie zainspirowanej wiatrem halnym i dźwiękami Karola Szymanowskiego. Muzyka daje nam możliwość teleportacji do tych miejsc – obie mieszkamy w Warszawie, a natura jest dla nas wyrazem wolności. Pozwala przenieść się do niemożliwych przestrzeni, a dźwięki oddychają całą swoją rozpiętością.

D: A my w dzisiejszych czasach zapominamy, żeby głęboko oddychać. A to główne źródło spokoju wewnętrznego. 

Czego według was jeszcze potrzebują ludzie, żeby zasmakować wolności?

D: Wejścia do własnych umysłów. Aby uzyskać wolność, trzeba pracować nad sobą każdego dnia i o nią zabiegać. Dla mnie to oznacza życie w zgodzie z tym, co głęboko we mnie siedzi i co jest moją prawdą. Każdy dzień staje się wyzwaniem.

H: Jasne, ale łatwo mówić tym, gdy jesteśmy w uprzywilejowanym miejscu, gdzie rozmawiamy o wolności osobistej. Tak naprawdę mamy mało styczności z jej brakiem. Nie walczymy na barykadach o swój byt. Wracając jednak do tej osobistej sfery, myślę, że to muzyka i szeroko rozumiana sztuka może ją gwarantować. To materia, która nie poddaje się żadnym ograniczeniom i sama mam ją na wyciągnięcie ręki od dzieciństwa. Co tu dużo mówić, to utopia, która nie ma za wiele wspólnego z bolesną rzeczywistością.

plan teledysku do piosenki „Malasana" / Julia Dacka
plan teledysku do piosenki „Malasana" / Julia Dacka

O wolności pośrednio mówi też nowy film ilustrujący Waszą piosenkę Malasana, którego reżyserem jest Mateusz Miszczyński. Dlaczego akurat on stanął za kamerą? 

H: Najpierw, w maju, nagrałyśmy z nim cały koncert w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Dotychczas ukazał się jedynie jego mały fragment, czyli teledysk do piosenki Con Moto, ale udostępnimy cały występ. Gramy tam w powiększonym składzie. Z Mateuszem znamy się od wielu lat. To człowiek wyjątkowy w branży teledyskowej, reklamowej i filmowej ze względu na to, że pochodzi z zupełnie innego środowiska. Jego początki to praca reporterska i dokumentalna. Ma na swoim koncie dużo podróży do krajów Bliskiego Wschodu czy do Afryki. To, co niesamowicie nas z nim połączyło, tkwi w jego głębi i potrzeby dotykania rzeczy, które naprawdę są ważne: wartości, prawdy, czułości do świata.

plan teledysku do piosenki „Malasana" / Julia Dacka
plan teledysku do piosenki „Malasana" / Julia Dacka

Długo czekałyście na dobrą okazję, żeby stworzyć coś razem?

H: Pierwsze zarysy filmu powstawały już 1,5-2 lata temu. Teraz nadarzyła się ku temu okazja, zwłaszcza że chcieliśmy stworzyć z nim fabularny obraz do naszej muzyki. Miał zilustrować emocje, którymi według niego emanują te dźwięki. Mam nadzieję, że wymiar tego teledysku będzie bardzo uniwersalny – wojna jest dla każdego złą i krzywdzącą decyzją. To poetyckie, ale w bardzo wyraźny sposób ukazujące tragedię nawiązanie do sytuacji na Białorusi, Bliskim Wschodzie czy na Ukrainie. Sytuacją, która nie jest niczyim wyborem – po prostu ktoś urodził się w nieodpowiednim miejscu i czasie. 

plakat do filmu „Malasana" / Marta Kacprzak
plakat do filmu „Malasana" / Marta Kacprzak

Stąd też w Malasanie postaci dzieci. 

H: Tak, a w filmie do tego występują rodziny, które Mateusz poznał przy okazji projektu związanego z moją płytą Music for Film and Theatre. Są one pod opieką fundacji Dzieci z Dworca Brześć, która zrzesza uchodźców czeczeńskich mieszkających teraz w Polsce. Teraz to oni pomagają innym ludziom, co jest dla mnie o tyle fascynujące, że sami przeżyli duże piekło. Udało nam się ich poznać, porozmawiać i zapytać, czy chcieliby opowiedzieć swoją historię. Przy okazji poprzedniej realizacji chcieliśmy pokazać ich podczas zwykłych scen z życia, które kryją w sobie cuda, tylko wystarczy się im przyjrzeć. W przypadku Malasany Mateusz zadzwonił do mnie z propozycją, żeby to oni zagrali w klipie. Znamy ich, a poza tym przeżyli pewne doświadczenia na własnej skórze. Dzięki temu historia będzie bardziej autentyczna i opowiedziana ich własnymi gestami.

Zgodzili się, żeby znów stanąć za kamerą?

Tak! I co ważne, nie musieliśmy ich nawet bardzo do tego namawiać – wiedzieliśmy, że to będzie współpraca oparta na przyjaźni i obopólnym zaufaniu. Mam nadzieję, że klip poruszy nie tylko Polaków, bo sytuacja na granicy dzieje się także w innych krajach, bo np. także w Grecji. Tak jak wierzymy, że nasza muzyka jest ponad podziałami i jest w pewnym sensie uniwersalna, tak samo chciałybyśmy, żeby różni odbiorcy zobaczyli ten obraz.

Hania Rani & Dobrawa Czocher – Malasana (Official Music Video) / autor: Deutsche Grammophon - DG

Script and direction: Mateusz Miszczyński
DP: Jakub Stoszek

Production Company: Papaya Films
Executive Producer: Kacper Sawicki, Paweł Bondarowicz
Producer: Ola Pudło
Production Manager: Szymon Ziegler
Production Coordinators: Franek Kostrzewa, Kuba Wellman
Location manager: Ola Zaborowska
Production Designer: Katarzyna Tomczyk
II Production Designer: Katarzyna Jendrysik
Costume Designer: Charlotte Tomaszewska
Costume Designer’s assistants: Aleksandra Badurska
Props Master: Michał Daszkiewicz
Props Master Assistant: Janek Achonen
Casting: Sylwia Błaszczyk
Makeup Artist: Anna Korzeb
Gaffer: Łukasz Cichecki
Focus Puller: Robert Zygmuntowski
Camera Technician: Jonasz Mularz
Steadicam operator: Jędrzej Zator
Steadicam operator ass.: Fryderyk Ślęzak
Key Grip: Wojciech Piasecki
Titles: PWEE3000
Colorist: Piotr Sasim
Still Photographer: Julia Dacka

SPECIAL THANKS TO:
Marina Hulia, Ilona Węgłowska, Łukasz Łatanik, ATM System, Heliograf, Panavision

Cast:
Milana Mazalieva
Mariam Mazalieva
Madina Mazalieva
Edilbek Mazaliev
Islam Maltsagov
Jakub Maltsagov
Grzegorz Falkowski
Mariusz Kornaś
Andrzej Wejngold
Tom Grabowski
Leszek Szary
Dmitrij Sławiński
Roman Zadaniuk

000 Reakcji

Publikował na łamach Krytyki Politycznej, Red Bull Muzyki, Gazety Magnetofonowej, Muno oraz innych magazynów zajmujących się kulturą. Szczególnie zainteresowany muzyką elektroniczną, kinem niezależnym, literaturą non-fiction i sztuką współczesną. Kiedy nie pisze, występuje w teleturniejach.

zobacz także

zobacz playlisty