Ludzie |

Rób, co należy: AKS Zły28.10.2019

fot. Adrianna Grudzińska

Kibole mówią o nich: „kobiety, hipisi i punki z tunelami. No i w ogóle cyrkowcy jacyś”. 
Oni: Cyrkowcy? W sumie tak.
Kim są „oni”?
Zdaniem UEFA najlepszą amatorską drużyną piłkarską w Europie.

Film „Rób, co należy” Spike'a Lee będzie świętował swoje 30-lecie podczas tegorocznej edycji American Film Festival. Tytułowa dewiza o działaniu ma odbicie w całym tegorocznym wydarzeniu. Program wypełniony jest filmami o zacięciu społecznym, których bohaterowie mierzą się z problemami otaczającej nas rzeczywistości.

Publikujemy historie ludzi, których działania, inicjatywy, a nierzadko walka o lepsze jutro, idealnie wpisują się w ideę Do the Right Thing. Ci, o których przeczytacie, nie boją się robić tego, co należy: edukować, poszerzać horyzonty, łączyć i wychodzić naprzeciw.


Przy Brzeskiej, tej najbardziej praskiej z praskich ulic, na przeciwko bazaru Różyckiego, w samym „trójkącie bermudzkim” warszawskiej Pragi Północ, w podwórzu zburzonej kamienicy, w barze Offside 1 sierpnia 2015 roku spotkało się kilkanaście osób. Był ciepły wieczór, rozmowa przy okrągłym drewnianym stoliku toczyła się żywo. Dyskutowano o angielskim punk-footballu, o klubach fan-owned – należących do kibiców, jak na przykład FC United z Manchesteru. Ktoś rzucił hasło: „a może my byśmy założyli taki klub”. No i tak zrodził się Zły. AKS Zły.

Nazwa pochodzi od Złego Tyrmanda, powieści tak warszawskiej jak warszawski jest Sen o Warszawie Niemena. Zły od początku był alternatywny (stąd AKS – Alternatywny Klub Sportowy), demokratyczny, trochę punkowy i bardzo równościowy. Bez prezesów, bez działaczy, bez ważnych i ważniejszych, z parytetem męsko-żeńskim. Od początku istnieje sekcja żeńska i męska, i obydwie są traktowane jednakowo poważnie.

– Założyciele uznali, że jeśli to, co dzieje się w polskim futbolu uważa się za dobre – mówi Rafał Żak, członek stowarzyszenia kibiców Złego – to my będziemy robić źle. 

Źle kibicujemy i śpiewamy źle

Jedna z piosenek śpiewanych na meczach Złego brzmi tak (na nutę Ore, ore, szabadabada amore wykonywanego przez Dona Vasyla):

„Ore ore nienormalni my kibole, ore ore o co jest ta gra?
O Akaes, Zły Akaes. Taniec, piwo, piłeczka!” 
(z akcentem na ostatnie a)

Mecze Złego rozgrywane na warszawskich Szmulkach przyciągają setki widzów, niekoniecznie typowych fanów piłki nożnej, ale raczej identyfikujących się z ideą klubu. 

fot. Julia Szabłowska
fot. Julia Szabłowska

– Gdy Zły powstawał, środowiska kibolskie zainteresowały się nami, bo myśleli, że tworzymy jakąś opcję antykibolską. – wspomina Rafał Żak – Wysłali nawet na nasz mecz swoją delegację. Potem napisali na jakimś forum, że żadna tam opcja antykibolska, że to po prostu „jakieś rodziny z dziećmi”. No i przestali się nami interesować. 

Właścicielami Złego są członkowie stowarzyszenia kibiców – każdy ma jeden głos i nikt nie może mieć więcej. Sponsorzy głosu nie mają. Wszystkie decyzje zapadają drogą głosowania, a organizacją klubowych działań zajmują się sami kibice. Pada hasło na facebookowym forum i chętni do pracy się szybko znajdują.

– Mamy ludzi o najrozmaitszych kompetencjach. Ostatnio przystąpił do nas jeden młody człowiek. Pytam go, czym by się chciał zajmować. Na co on: „poprawić jakość waszego śpiewu”. Okazało się, że jest po chórze, więc wie, co mówi.

Tekst jednej z piosenek:

„Hej! Ludzie czy słyszycie, to my AKS Zły
Tu każdy jest Prezesem: ona, on i ty
Źle kibicujemy i śpiewamy źle
Serdecznie pozdrawiamy
(tu pada nazwa drużyny)

– Piosenki powstają tak, jak wszystko inne w Złym – mówi Żak – ktoś rzuca pomysł, czyli jakąś znaną piosenkę i proponuje alternatywne słowa. Ale to, czy piosenka się przyjmie zawsze jest kompromisem pomiędzy fajnością pomysłu a naszymi ograniczonymi umiejętnościami wokalnymi. 

Cyrkowcy

Na stadionie obowiązuje zakaz przeklinania i zakaz polityki. Przeklinasz, wylatujesz – prosta zasada. Chcesz uprawiać politykę? Choćby nie wiem w jak słusznej sprawie – stadion nie jest miejscem do tego. Nie ma też miejsca na lżenie przeciwników czy sędziów. Gdy na Szmulkach pojawiły się napisy „Jebać Złego”, szybko nabrały nowej formy „Niebać Złego”. 

– Wyzwaniem bywały mecze z drużynami, gdzie na trybunach pojawiały się celtyki czy rasistowskie hasła – mówi Żak. Grywaliśmy z jedną drużyną, której kibice zwykli nazywać nas kobietami, hipisami, punkami z tunelami i w ogóle jakimiś cyrkowcami. Stwierdziliśmy, że w tej ostatniej sprawie, to w sumie mają rację. Więc na następny mecz wybraliśmy się z własnym nagłośnieniem i już spoza stadionu graliśmy czołówkę z Benny’ego Hilla. Dodatkowo wygraliśmy 3-0, a pierwszą bramkę strzelił czarnoskóry Saheed Olakunle Adeshina. Zresztą do dzisiaj pojawiamy się na stadionach z wielką flagą „Cyrkowcy”.

fot. Adrianna Grudzińska
fot. Adrianna Grudzińska

Po przyznaniu Złemu nagrody UEFA dla najlepszego klubu amatorskiego w Europie, PZPN sprezentował klubowi 100 piłek. Wszystkie trafiły do dzieci z uchodźczych rodzin (z którymi Zły od pewnego czasu pracuje). 

– Dostaliśmy też 30 biletów na mecz Polska-Macedonia. 12 biletów trafiło do rodzin uchodźczych, a resztę rozlosowaliśmy wśród członków stowarzyszenia (bo jesteśmy klubem demokratycznym). Gdy pojawiliśmy się na Stadionie Narodowym, okazało się, że to bilety po 1200 złotych, w lożach z jedzeniem. Nie mieliśmy o tym pojęcia, ale tym bardziej cieszyliśmy się, że te dzieciaki mogły przeżyć takie doświadczenie. 

Dwumecz chłopaków i dziewczyn w tygodniu po ogłoszeniu nagrody UEFA przyciągnął tylu widzów, że stowarzyszenie zaczęło się obawiać, czy nie przekroczą granicy 1000 osób, po której konieczne byłoby zgłaszanie imprezy masowej. – W sumie tę liczbę przekroczyliśmy, ale nie jednocześnie, bo impreza trwała wiele godzin – mówi Żak. Z czasem pewnie będziemy dążyli do postawienia własnego stadionu, bo praski DOSIR za chwilkę nie będzie spełniał warunków. Będziemy musieli się stamtąd wynieść jeśli awansujemy jeszcze o dwie ligi (w tym roku męska drużyna trafiła do A-klasy). 

Wyniknie z tego jakaś ciekawa konwersacja

W meczach Złego nie tylko wynik się liczy. Spotkania piłkarzy i piłkarek są okazją do organizowania imprez tematycznych, jak na przykład dnia wietnamskiego (w drużynie męskiej gra Duc Minh Pham, który jest z pochodzenia Wietnamczykiem), prowadzone są treningi dla dzieci z niepełnosprawnościami, czy dzieci z rodzin uchodźczych. Dla tłumnie przychodzących na mecze widzów Don Pedro Arena na Szmulkach stała się miejscem spotkań towarzyskich i rodzinnych dla tych wszystkich, którym bliskie są idee równości, otwartości, demokracji.

Mecze wyjazdowe Złego są siłą rzeczy bardziej kameralne (choć nawet na wyjazdy Złego jeździ niekiedy spora ekipa kibiców), ale nie można im odmówić wyjątkowości i stylu. Drużyna porusza się bowiem „Marzycielem” – złotym autokarem Pawła Althamera. 

– Okazało się, że jeździ nim Marcin Althamer (brat Pawła). Szukaliśmy kiedyś autobusu na wyjazd, Marcin się zgłosił i powiedział, że może jeździć. 

Z Althamerami wiąże się zresztą inna historia. Wkrótce po zawiązaniu się Złego, w październiku 2015 roku, Paweł Althamer wraz z Rafałem Żwirkiem, Romanem Stańczakiem, Julią „Matejką” Althamer oraz Brunem Althamerem stworzyli instalację przedstawiającą Kazimierza Deynę. Gdzie instalacja stanęła? Przed klubem Offside, miejscem-legendą, punktem zero w historii Złego. Rzeźba zniknęła potem za sprawą remontu kamienicy, ale 26 października tego roku wróciła na swoje miejsce (w znacznej mierze za sprawą ludzi Złego). 

A jak znaleźć Złego w Warszawie? Oddajmy głos oficjalnej stronie stowarzyszenia: „Kameralny obiekt, na którym rozgrywamy nasze domowe mecze nosi nieoficjalną nazwę ‘DON PEDRO ARENA’. To na cześć legendarnego patrona, który widniał na pierwszym temporalnym herbie klubu. W książce telefonicznej i na targeo obiekt ten znajdziecie pod nazwą DOSiR Kawęczyńska. Z kolei mieszkańców Szmulek pytajcie po prostu o „najkrótszą drogę do Złego”. Gwarantujemy, że wyniknie z tego jakaś ciekawa konwersacja”.

fot. UEFA
fot. UEFA

zobacz także

zobacz playlisty