Zrobić szum wokół kosmosu. Rozmawiamy ze Sławomirem Nichczyńskim z Polskiej Agencji Kosmicznej02.02.2021
Eksploracja kosmosu to temat, który od lat 60. spędza ludzkości sen z powiek. Marzenie o postawieniu nogi na Marsie, o pozyskiwaniu kosztownych minerałów z asteroid, czy o budowie stałej infrastruktury na Księżycu fascynują nie tylko naukowców. Wyścig w kosmosie stał się polem rywalizacji wielu państw i reprezentowanych przez nie firm. Słynne konstelacje Starlinków i spektakularne trailery misji NASA są jednak zaledwie wycinkiem działalności sektora kosmicznego. O tym, jak wygląda jego praca na co dzień i co wymagające kosmiczne wojaże zmieniają realnie na Ziemi, opowiada Sławek Nichczyński, Starszy Specjalista w Departamencie Edukacji Polskiej Agencji Kosmicznej.
Czym zajmuje się Polska Agencja Kosmiczna i jaki jest charakter twojej pracy w ramach tej instytucji?
Jestem starszym specjalistą w Departamencie Edukacji i w skrócie zajmuję się edukowaniem i popularyzowaniem wiedzy z zakresu sektora kosmicznego. Polska Agencja Kosmiczna ma za zadanie pobudzać przemysł kosmiczny i nauki z nim związane na wiele różnych sposobów. Staramy się zachęcać młodych, by kierowali swoją ścieżkę zawodową właśnie do sektora kosmicznego, na który są przyznawane specjalne fundusze.
Specjalne?
Rynek kosmiczny to nie jest taki zwykły, wolny rynek komercyjny. Firmy potrzebują zdobywać kontrakty od państwa albo od agencji kosmicznych, żeby móc dalej rozwijać swoją działalność, jak np. własne systemy wynoszenia rakiet czy lądowniki.
W jaki sposób wpływasz na młodych ludzi, aby wybierali karierę inżynierów?
Poprzez konkursy dla najmłodszych, konkursy na prace dyplomowe, scenariusze lekcyjne w ramach naszego projektu Future Space, a także inspirowanie rządzących do zmian w programach szkolnych. Chcielibyśmy, aby astronomia i technologie kosmiczne stały się przedmiotami szkolnymi. Staram się także dzielić przykładami zastosowań technologii kosmicznych w życiu codziennym. Wiedziałaś, że buty do biegania mają kosmiczny rodowód?
Nie. A mają?
Takie obuwie zostały oryginalnie zaprojektowane do swobodnego chodzenia po Księżycu w trakcie programu Apollo. Lekkie, pozbawione pianki z przewiewną podeszwą obuwie rozprzestrzeniło się na wiele sportowych firm. To samo stało się z materiałami pochłaniającymi ciepło i kocami termicznymi, które stworzono na potrzeby misji. Dziś są wykorzystywane na Ziemi.
A zaczęło się do tego, że tysiące lat temu człowiek zaczął patrzeć w rozgwieżdżone niebo. Czym jest dziś eksploracja kosmiczna?
To zależy. Eksploracja jest odkrywaniem, a możemy ją definiować różnie. Kosmos da się poznawać przecież za pomocą lornetki czy teleskopu, ale najpopularniejszym narzędziem są dziś misje kosmiczne i to głównie te bezzałogowe. Pamiętajmy, że lot z udziałem człowieka w ramach misji Apollo po raz ostatni odbył się 1972 r., czyli prawie 50 lat temu.
Czy bardzo dużo zmieniło się od tego czasu?
Przede wszystkim w odkrywaniu kosmosu uczestniczy dziś szereg różnych państw, a nie tylko USA i Rosja. Projekty głównie koncentrują się wokół Księżyca, Słońca i Marsa. Na Czerwoną Planetę tylko po 2000 r. odbyło się 13 misji. Ciekawszą była Curiosity ze sławnym marsjańskim łazikiem, który wciąż zwiedza tę odległą planetę i przesyła z niej zdjęcia. No i mamy w sektorze kosmicznym słynną firmę Elona Muska – SpaceX. To też jest swego rodzaju nowością.
Dlaczego?
Bo firmy komercyjne w końcu zostały dopuszczone do wyścigu kosmicznego. Nie zapominajmy jednak, że jest to świadome działanie amerykańskiego rządu. NASA chce nie tylko w ten sposób optymalizować koszty, ale także przerzucać odpowiedzialność, która może być w razie niepowodzenia problematyczna. W końcu loty z udziałem człowieka to są ryzykowne misje, a nimi właśnie, po przejściu całego procesu certyfikacji NASA, legalnie zajmuje się teraz SpaceX. Poza tym, ta firma ma osobne pomysły na zarabianie, co pokazuje przykład słynnej konstelacji Starlinków, w którego ramach ogromna liczba satelitów dostarczy internet na całym ziemskim globie.
Wróćmy do tej certyfikacji statku Crew Dragon i rakiety Falcon 9. Co ona realnie zmienia?
Że regularne loty w kosmos NASA odbywają się z pomocą sprzętu SpaceX. Jednak takie zagrania były już widoczne przy programie Apollo, który wygenerował 25 miliardów dolarów kosztów. Wtedy w nim też brały udział firmy, które poprzez udział w eksploracji kosmicznej stały się potęgami, jak np. Grumman czy Lockheed Martin. One do dzisiaj uczestniczą w wyścigu kosmicznym.
A na czym polega wyścig dzisiaj?
W dużym skrócie: każda firma rywalizuje z innymi na własnym rynku w ramach konkretnego narodowego programu. W globalnej perspektywie rywalizacja niezmiennie odbywa się między państwami. Właśnie z pomocą tych wybranych firm mogą one realizować swoje programy kosmiczne. Oczywiście to już nie jest taki wyścig, jaki dział się pomiędzy USA i Związkiem Radzieckim do późnych lat 80., ale ten też ciekawie się zakończył…
Jak?
Jednym z elementów, które powaliły naszego sowieckiego brata był program Ronalda Reagana, który nazywał się Gwiezdne Wojny. Ten projekt sprawił, że na polu technologii kosmicznych Sowieci nie dali rady w żaden sposób rywalizować, choć i tak byli jako państwo już osłabieni i wkrótce upadli. Program Gwiezdnych Wojen mówił o strategicznej obronie przeciwrakietowej krajów NATO z wykorzystaniem broni rozmieszczonej w kosmosie. Sam pomysł nigdy nie został zrealizowany, był blefem, który położył największego rywala USA. I tu możemy wrócić do tego, co się dzieje dzisiaj – satelity mają ogromny potencjał militarny i realnie dają przewagę jednemu państwu nad innymi.
Co masz na myśli?
Chodzi o używane współcześnie zobrazowania satelitarne, czyli po prostu zdjęcia. USA doszło już do rozdzielczości, które naprawdę robią wrażenie. Mimo, że to są raczej tajne informacje, Donald Trump pochwalił się raz tym, w jaki sposób rakieta zniszczyła port kosmiczny w Iranie. Zrobił zdjęcie swojemu laptopowi, w którym było widać satelitarne ujęcie pełne detali! Przykładowo Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) jest w stanie realizować takie zdjęcia w rozdzielczościach rzędu 10x10 metrów, a komercyjnie można wykorzystywać dziś fotografie 1X1. To o jakiej rozdzielczości mówimy ze zdjęć Amerykanów w tzw. satelitach szpiegowskich, jeśli widać dokładnie napisy na panelu startowym rakiety? To są zdjęcia wykonywane przynajmniej z niskiej orbity okołoziemskiej, czyli 200-300 kilometrów nad nami. To już naprawdę zaawansowana technologia.
A myślałam, że wyścig kosmiczny toczy się dzisiaj raczej na Marsie.
On się toczy naprawdę na wielu płaszczyznach. Jeśli myślimy o kolejnym miejscu w kosmosie, na którym chcielibyśmy wylądować, a jeszcze tam nogi nie postawiliśmy, to najsensowniejszą propozycją jest rzeczywiście Mars. Tylko, żeby to się udało, musi zostać spełnionych wiele warunków. Samo lądowanie jest na Czerwonej Planecie wyzwaniem. Poza tym człowiek, jak byśmy nie myśleli o nim najlepiej, nie jest najlepszym organizmem do dalekich podróży kosmicznych. Bez grawitacji funkcjonujemy naprawdę kiepsko.
Ponoć naukowcy zaobserwowali już nawet zmiany w objętości mózgów astronautów, którzy długo przebywają w kosmosie.
Fajnie o tym opowiada jeden z warszawskich profesorów – Jan F. Terelak z kierownik Katedry Psychologii Pracy i Stresu UKSW. To jest zresztą lekarz, który pracował z generałem Mirosławem Hermaszewskim. Polecam wkład profesora w tę materię, który jest szerokim namysłem nad konstrukcją człowieka. Czy ta konstrukcja jest w ogóle zdolna dolecieć na Marsa? No więc pewnie jest, ale my nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo, bardzo jest to trudne.
Dlaczego więc Mars jest dla ludzkości takim smakowitym kąskiem, skoro, żeby na niego dolecieć, musimy przeskoczyć własną kondycję? Przecież w wyścigu na Czerwoną Planetę udział bierze szereg państw – nie tylko USA, Rosja i państwa członkowskie ESA, ale nawet sonda Zjednoczonych Emiratów Arabskich, chiński łazik i sonda Indii.
Mars jest zaraz po Księżycu po prostu najłatwiej osiągalnym dla człowieka ciałem niebieskim – dlatego. A w dodatku istnieje szansa, że da się na nim przeżyć. Ze wszystkich planet Układu Słonecznego cechuje się najbardziej zbliżonymi do Ziemi warunkami. Przede wszystkim ma atmosferę, choć rzadką, i ciśnienie, które nie zmiażdży człowieka przy lądowaniu. Doba trwa tam mniej więcej tyle samo, co u nas, a obecność wody dodatkowo podwyższa szanse przeżycia ziemskiego kolonizatora na Marsie i potencjalną szansę uprawiania na jej powierzchni roślinności. Stąd pewnie tyle misji na Marsa, bo przed załogową wyprawą na niego, wszystko trzeba przygotować i sprawdzić. NASA proponowała załogową misję w 2033 roku, bo wtedy planeta znajdzie się w korzystnej odległości od Ziemi, ale czy to się uda, nie wiadomo.
Z państw, które ścigają się ze sobą, żeby dotrzeć na Marsa, które realnie mogą konkurować z Amerykanami?
Na pewno nie Rosja ani Zjednoczone Emiraty Arabskie, które, choć mają zasoby finansowe, dopiero stawiają pierwsze kroki na polu eksploracji kosmicznej. Poważnym konkurentem są tylko Chiny. Jeśli dalej będą szły tempem, którym poruszały się do dzisiaj, mogą sporo namieszać. Chińczycy mają pięć udanych misji na Księżyc, a ostatni Chang wrócił z powrotem na Ziemię i to z próbkami. Dodatkowo to państwo pracuje nad własnymi rakietami, które podobnie jak te od SpaceX po starcie będą z powrotem lądowały na Ziemi. Jednak nie da się dziś powiedzieć, czy pierwszy na Marsie będzie Chińczyk czy Amerykanin. W perspektywie 15 czy 20 lat eksploracji kosmicznej nic nie jest wcale oczywiste.
W tym, co nie jest oczywiste, jest sporo miejsca na snucie rodem z science fiction. W mediach często dyskutuje się o górnictwie kosmicznym, z pomocą którego z obcych ciał niebieskich można będzie sprowadzać surowce. Ktoś nawet niedawno policzył, że metaliczna asteroida 16 Psyche może być warta nawet 10 trylionów dolarów. Idąc tym tropem to aż dziwne, że wyścig kosmiczny koncentruje się na Marsie.
Każdy może zabrać głos w dyskusji na temat eksploracji kosmosu, ale agencje kosmiczne składają się jednak z naukowców i fachowców. Badacze, którzy tam pracują, biorą udział w eksploracji kosmicznej od dekad i wiedzą, co jest realne. Dlatego o ile górnictwo kosmiczne jest wdzięcznym tematem i w teorii mogłoby ocalić Ziemię, to technologia służąca takiemu wydobyciu – a co dopiero sprowadzeniu surowców na Ziemię – jak na razie nie powstała. Do tej pory zwieźliśmy ledwie kilkaset kilogramów materiałów z Księżyca, a z Marsa nie wróciła jeszcze żadna próbka. Nawet jeśli człowiekowi udałoby się polecieć na wybraną asteroidę (co zrobił lądownik sondy Rosetta), to o jakich ilościach transportowanych materiałów mówimy? Na tę chwilę nie ma co marzyć o przemysłowym transporcie takich materiałów w kosmosie.
To czym realnie, tak na co dzień, zajmuje się sektor kosmiczny?
No właśnie. Loty człowieka na Marsa i Księżyc to jest mały wycinek pracy sektora kosmicznego. Tak szczerze, to jako pracownik agencji mam nieco inne postrzeganie kosmosu. Uważam, że tematy Marsa czy Księżyca są bardzo atrakcyjne i przyciągają wielu ludzi, co też ma wartość, ale na co dzień nikt z nas nie zajmuje się raczej wytyczaniem trajektorii lotu na Marsa czy wymyślaniem specjalnych aparatów tlenowych. Koncentrujemy się na mniej popularnych zagadnieniach.
Czyli?
Oprócz budowania tzw. świadomości sytuacyjnej w kosmosie, czyli porządkowania na orbicie śmieci tak, żeby jak najrzadziej dochodziło do kolizji, zajmujemy się zdjęciami satelitarnymi. Codziennie na Ziemię przekazywane są setki terabajtów zobrazowań. Możemy ich używać m.in. w takich dziedzinach jak rolnictwo i geodezja. I to są rzeczy przyziemne, ale mogą realnie poprawić wiele rzeczy, np. w zarządzaniu kryzysowym. Załóżmy, że pali się las i dzięki zdjęciom możemy zminimalizować zasięg katastrofy. Zastosowań jest znacznie więcej i rynek czeka na kolejne firmy, które zrobią użytek z dostępnych informacji zebranych z satelity czy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Skoro rynek czeka czy to oznacza, że brakuje na nim wykwalifikowanych pracowników?
Rozmawiałem kiedyś z przedstawicielem brytyjskiej agencji kosmicznej. Powiedział mi, że astronautę Tim Peake’a wysłali specjalnie w kosmos po to, żeby zrobić trochę szumu. Facet poleciał tam w celach promocyjnych, bo etaty związane z rozwojem sektora kosmicznego trzeba jakoś zapełnić. A co jest najprostszym sposobem, aby w ludziach obudzić zainteresowanie sektorem kosmicznym? Wsadzenie człowieka do rakiety i wystrzelenie w kosmos.
Inaczej się nie da?
Jeśli w ten sposób spojrzymy na kampanię NASA i inne misje na Marsa czy Księżyc to zrozumiemy, że są one kołem zamachowym dla przedefiniowania pewnych działań na Ziemi. Żeby na przykład w tej branży mieć po prostu pracowników. Akurat ten sektor w wielu krajach musi mocno rywalizować o ludzi. Taki inżynier, który jest dobrze przygotowany do zawodu, może znaleźć zatrudnienie w firmie motoryzacyjnej i w firmie produkującej satelity. Pytanie brzmi więc, którą z nich wybierze?
Z pomocą przychodzą więc spektakularne działania z obszaru PR.
Tak to wygląda. Ciekawa w tym kontekście jest historia programu Apollo, bo aż do 11 misji loty załogowe na Księżyc cieszyły się niebywałym zainteresowaniem. Przy Apollo 13 entuzjazm zaczął opadać, a w telewizji nie było nawet transmisji ze startu. Ludzie zaczęli się nudzić kosmicznymi igrzyskami. Jednak moment, w którym rakieta miała na orbicie problem, bo wybuchł w niej zbiornik z tlenem, znów podbił popularność programu Apollo. Trzynasta Misja, która mogła zostać niepowodzeniem nagle okazała się wielkim sukcesem, bo udało się sprowadzić żywą załogę z powrotem na Ziemię. Pod kątem PR-u był to niezwykle znaczący efekt, pełen dramaturgii – ludzie musieli walczyć o życie. Jednak naprawdę przełomowy był Apollo 11. Dostarczył ogromnej pożywki także dla świata nauki.
zobacz także
- Walki Wookiee, Sithów i szturmowców w nowej grze mobilnej „Star Wars: Hunters"
Newsy
Walki Wookiee, Sithów i szturmowców w nowej grze mobilnej „Star Wars: Hunters"
- Sofía Vergara jako Zorro w serialu Rebeki i Roberta Rodriguezów
Newsy
Sofía Vergara jako Zorro w serialu Rebeki i Roberta Rodriguezów
- Tak podobne, że aż podejrzane. Filmy, które zasługują na miano bliźniaków
Opinie
Tak podobne, że aż podejrzane. Filmy, które zasługują na miano bliźniaków
- Monica Bellucci w tunezyjskim „Człowieku, który sprzedał swoją skórę”. To tegoroczny kandydat do Oscara
Newsy
Monica Bellucci w tunezyjskim „Człowieku, który sprzedał swoją skórę”. To tegoroczny kandydat do Oscara
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors top 15
15
Papaya Young Directors top 15
-
PZU
04
PZU
-
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
18
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K