Willem Dafoe: Aktorski kameleon
14.02.2020
Przy okazji premiery Tommaso – najnowszego filmu z Willemem Dafoe w roli głównej, który za sprawą Stowarzyszenia Nowe Horyzonty pojawia się dziś w kinach – przypominamy najważniejsze role niepowtarzalnego aktora.
Ma na koncie trzy nominacje do Złotych Globów, cztery do Oscara, nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych, od lat słynie z niezwykle wysokich wymagań stawianych sobie i projektom, w których brał udział. Trudno w kilku słowach ująć jego obfitą filmografię, która plasuje się w kategoriach zjawiska, doskonałości i fenomenu łączącego przeróżne ekranowe wcielenia i rysy charakterologiczne. Willem Dafoe to aktor z mocną pozycją, który potrafi się zachowywać jak kameleon, dążąc do nieustającej zmiany tożsamości w ramach swojego aktorskiego inwentarza. Trudno dziś rozstrzygnąć, czy wygodniej i bardziej do twarzy mu z bohaterem balansującym na granicy szaleństwa lub zbrodni czy z wizerunkiem dobrotliwego poczciwca. Nie zaszkodzi jednak szybki przegląd wybranych ról, które Dafoe powołał do życia na przestrzeni kilkudziesięciu lat.
Tommaso, reż. Abel Ferrara (2019)
Abel Ferrara, autor takich filmów jak Król Nowego Jorku, Zły porucznik czy Pasolini, od lat powtarza, że Willem Dafoe to jego pokrewna dusza i powiernik, u którego może zdeponować swoje emocje. Początków zażyłego charakteru ich znajomości należy szukać w latach 80., kiedy Dafoe występował w słynnym teatrze eksperymentalnym The Wooster Group na Manhattanie. Od tamtej pory zrobili wspólnie sześć filmów (siódmy pokażą w przyszłym tygodniu na festiwalu Berlinale), dziś oboje mieszkają w Rzymie – w bliskim sąsiedztwie, na oko jakieś trzysta metrów od siebie. Nic więc dziwnego, że Ferrara powierzył mu rolę w swoim najbardziej osobistym, quasi-autobiograficznym projekcie, w którym przepracowuje pewne emocje i stany, rozlicza się z haniebną przeszłością naznaczoną uzależnieniem od alkoholu, heroiny, przez które prawie całe swoje życie spędził półświadomie. Tytułowy Tommaso jest zatem ekranowym alter ego samego reżysera, wrażenie dosłownego odtworzenia codzienności Ferrary potęguje zresztą fakt, że akcja filmu rozgrywa się w jego rzymskim mieszkaniu w obecności jego życiowej partnerki, Cristiny Chiriac i córki Anny. Ale film ten nawiązuje równie silnie do życiorysu i wyrazistej ścieżki kariery samego Dafoe. Bez wątpienia to jeden z najbardziej intymnych występów w jego aktorskim portfolio.
Ostatnie kuszenie Chrystusa, reż. Martin Scorsese (1988)
Zostając jeszcze chwilę przy poprzednim tytule – jest w Tommaso scena, która stanowi bezpośrednie nawiązanie do Ostatniego Kuszenia Chrystusa, ekranizacji głośnej powieści Nikosa Kazandzakisa, bodaj najbardziej zuchwałego tytułu w filmografii Dafoe. Trudno znaleźć inną premierę końca lat 80., która wywołała tyle zaskakujących emocji, a jednocześnie ściągnęła na siebie takie gromy. Tytuł doprowadził do tego, że widzowie pod osłoną nocy wykradli taśmę z filmem i pocięli ekran albo zbierali się grupami, rzucając w kina koktajlami Mołotowa i strasząc podłożeniem bomby. Wszystko przez śmiałe podejście do Ewangelii – Jezus w wykonaniu Dafoe nie jest zbieżny z oficjalnym wizerunkiem ze świętego obrazu. Przypomina raczej postać tragiczną rozdartą między boskością z człowieczeństwem, między byciem zwykłym śmiertelnikiem korzystającym z doczesnych uciech życia, a odegraniem niezwykle wymagającej roli, na którą nie jest gotowy. I mimo wszystkich budzących kontrowersje wątków, można uznać, że to właśnie problemy, wątpliwości i wewnętrzne napięcia uszlachetniły i wzbogaciły figurę Chrystusa. Willem Dafoe w roli, która dała mu chyba najszersze w jego karierze pole do popisu.
Antychryst, reż. Lars von Trier (2009)
Może nieco mniej obrazoburczym, ale wciąż wywołującym konfuzję, dreszcze i mocne szarpnięcie w widzach jest Antychryst Larsa von Triera. Film, który po premierze w Cannes został oskarżony o manifestację obsesyjnej niechęci i nienawiści reżysera wobec kobiet, a jego rozpowszechniania we Francji siedem lat po premierze zakazał sąd na wniosek katolickiego stowarzyszenia Promouvoir. Niemniej, ten niewygodny i zwodniczy do ostatniego aktu film nadal zmusza do intelektualnego wysiłku, zachwyca swoim porządkiem symbolicznym, a zarazem każe pochylić się nad znaczeniem występu samego Dafoe. W duecie z Charlotte Gainsbourg stworzył on bowiem nie tyle wielokrotnie przerabiany przez kino portret małżeństwa w stanie rozpadu, którym po druzgocącej śmierci dziecka kieruje strach, psychoza i niszczycielskie poczucie winy, co pozwolił dojrzeć zagadnienia z pogranicza freudowskiej psychoanalizy oraz wykrzywionego porządku biblijnego. Aktor wsiąka w tę postać, niezmiennie zaskakuje, uwiera, a ostatecznie przeraża jej chłodnymi, powściągliwymi gestami i jednocześnie nieodwracalnymi pęknięciami, których nie zaszpachluje jakakolwiek próba przepracowania traumy czy ukojenia związanych z nią emocji.
Lighthouse, reż. Robert Eggers (2019)
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że jest to rola bardzo charakterystyczna dla aktorstwa Dafoe. Wszak niemal każdy występ z początków kariery dowodził potęgi jego filmowej twarzy. Hipnotyzujące, mające w sobie coś niepokojącego rysy, ostre kości policzkowe i przenikliwy wzrok, przyciągały kamerę z nieodpartą siłą, zdawały się być nadrzędnym narzędziem aktorskim, który przesądził o obsadzeniu go w rolach ewidentnie niepoczytalnych umysłowo bohaterów (patrz – Dzikość serca). W Lighthouse Dafoe ponownie roztacza przed widzem całe spektrum swojej fizycznej ekspresji – wygrywa każdy grymas, każdy oddech, każde spojrzenie i gest w kamerę. Wyjątkowość opowieści o dwóch latarnikach, którzy w trakcie miesięcznej warty na wyspie popadają w postępujące szaleństwo, polega na przyjętym przez Eggersa kluczu leksykalnym. Precyzyjniej rzecz ujmując – Dafoe i partnerujący mu Robert Pattinson, doprowadzają do sytuacji, w której unikalny sposób wypowiedzi i archaiczna XIX-wieczna składnia zaczerpnięta wprost z powieści Sarah Orne Jewett, stają się równorzędnym bohaterem filmu. Językowa precyzja Dafoe jest niepodważalna, widać to zwłaszcza kiedy wygłasza długi monolog, wyrażający szaleńcze pomieszanie umysłu jego bohatera. Takie spektakularne „szarże” nie zdarzają się często.
Florida Project, reż. Sean Baker (2017)
Czasem tak się jednak zdarza, że mniej znaczy więcej, równie wstrzemięźliwie brzmi zresztą dewiza Floridy Project – filmu, który zdecydowanie wyróżnia się na tle większości kinowych wcieleń Dafoe. Pod batutą Seana Bakera buduje on postać pospolitą i przyziemną, ale przy tym dobrotliwą, wyrazistą i pełną szczytnych intencji. Bobby Hicks jest typem bardzo pomocnym i uczynnym; na co dzień pracuje jako dozorca motelu Magical Castle na obrzeżach parku rozrywki Disneya. Na pierwszy rzut oka jest to jednak człowiek dość zrzędliwy i nieporadny – ściągający zaległe czynsze od rodzin tam zameldowanych, goniący nieposłuszne dzieciaki po różowym przybytku z regulaminem w dłoniach. W tym wszystkim przebija jednak chwytająca za serce potrzeba wzięcia pod skrzydła niewielkiej społeczności oraz oddania resztek godności ludziom, którzy reprezentują Amerykę marginesu i chronicznego braku szansy na poprawę. Niezwykle działa choćby krótka scena, w której Bobby za sprawą jednego pociągnięcia dźwigni transformatora przywraca zasilanie w całym motelu i zostaje okrzyknięty bohaterem „Magicznego Zamku”. I ta, w której jest zmuszony oddać jedną ze swoich małych podopiecznych w ręce opieki społecznej. Mała wielka rola, obdarzona niebywałą wrażliwością, która przyniosła Dafoe trzecią w karierze nominację do Oscara.
Święci z Bostonu, reż. Troy Duffy (1999)
Troy Duffy to ciekawa postać – barman, bramkarz, człowiek, który lubił filmy, ale nie miał pojęcia o tym, jak należy je robić. Na początku 1997 r. sprzedał scenariusz Świętych z Bostonu za pół miliona dolarów, stając się jednym z najgorętszych nazwisk wśród ówczesnych debiutantów, po czym zajął się reżyserią produkcji. Po latach możemy mówić o sumie szczęśliwych zbiegów okoliczności, ale jednocześnie o fenomenie i kultowości, która rozrosła się w świadomości widzów wraz z upływem czasu. Żywiołowe reakcje i emocje, które wzbudza historia irlandzkich bliźniaków – samozwańczych strażników porządku walczących ze złem i obojętnością na ulicach Bostonu, nie gasną z upływem czasu. Nie oglądamy dziś jednak filmu Duffy'ego wyłącznie żeby podziwiać braci MacManus w akcji, ale przede wszystkim dla agenta federalnego Paula Smackera, który w wykonaniu Dafoe jest piekielnie inteligentnym typem i zarazem bombą z opóźnionym zapłonem. Jego najlepszą wizytówką wydają się sceny, w których przybywa na miejsce kolejnych zbrodni dokonanych przez Aniołów Zemsty, zakłada na uszy słuchawki i zaczyna wirować w rytm arii operowych, skupiając uwagę na zbieraniu poszlak, dowodów, narzędzi zbrodni. Nic dziwnego, że po latach zaczepiany na ulicach aktor jest pytany coraz częściej właśnie o tę rolę.
Van Gogh. U bram wieczności, reż. Julian Schnabel (2018)
Z Julianem Schnabelem zna się podobno od lat, niewielu jednak pamięta, że zaliczył drobny epizod w jego filmie Basquiat – taniec ze śmiercią, a potem dosłownie przemknął w Miralu, który nakręcili wspólnie w Izraelu. Dziełem, które wyznaczyło przełom w ich współpracy, a przy tym otworzyło Dafoe drogę do kolejnych twórczych wyzwań, był niewątpliwie Van Gogh. U bram wieczności. Aktor musiał wejść w tę rolę podwójnie: na ekranie oraz poświęcając kilka tygodni na pracę przy sztaludze, w którą wtajemniczył go sam Schnabel i francuska artystka Edith Baudrand. Te spotkania stały się kluczem do filmu, który ucieka od formuły modelowego biopica i prostej ilustracji życia udręczonego, odtrąconego z oficjalnego salonu, dotkniętego szaleństwem artysty z obciętym uchem. Ma się zatem poczucie, że Dafoe rekonstruuje na ekranie nie tyle wielki zbiór faktów z powszechnie znanego życiorysu, co pewną bezprecedensową zdolność postrzegania świata – wchodzi do głowy van Gogha, spogląda na świat jego oczami, zaczynając widzieć więcej i inaczej. Z każdą kolejną sceną wgryza się on coraz mocniej w tkankę świata swojego bohatera, zrasta się z jego sztuką jak nikt wcześniej. Ukoronowaniem tego fenomenalnego wyczynu był puchar Volpi na festiwalu w Wenecji, nominacje do Złotego Globu oraz Oscara.
Pluton, reż. Oliver Stone (1986)
A zaczęło się to wszystko tak na dobrą sprawę od Plutonu Olivera Stone'a. Filmu niezmiernie osobistego, w którego reżyser wlał świadectwo swoich osobistych doświadczeń wojny w Wietnamie, gdzie przez 13 miesięcy służył jako ochotnik w piechocie i został ranny. Rozczarowany swoim krajem i coraz bardziej przekonany o niedoskonałościach prezydentury Richarda Nixona, stworzył gorzki rozrachunek z podjętą na Dalekim Wschodzie ofensywą. O filmie tym krążą różne legendy. Jedna z nich mówi, że zdjęcia na Filipinach zaczęły się równolegle z wybuchem tak zwanej rewolucji „siły ludu”, która doprowadziła do obalenia dyktatury Ferdinanda Marcosa; inna głosi, że Stone zorganizował dla swoich aktorów ekstremalny, dwutygodniowy obóz szkoleniowy w środku dżungli, który miał doprowadzić młodego Johnnego Deppa na skraj załamania. Dla nas najważniejsze pozostają jednak fakty widoczne na ekranie gołym okiem, czyli Willem Dafoe jako sierżant Elias. Stając naprzeciw okrutnego, nieznającego litości partnera z oddziału granego przez Toma Berengera, bohater zdaje się reprezentować ostatni przyczółek wartości moralnych w otaczającym go piekle. Dla wielu postać kultowa, ikoniczna. W pamięci pozostaje scena finałowa, w której Elias ginie pod gradem kul i ostatkiem sił wznosi ręce do góry, naśladując tym samym człowieka ukrzyżowanego. Dwa lata później Martin Scorsese przewrotnie obsadził akurat jego w Ostatnim kuszeniu Chrystusa.
zobacz także
- Adam Driver: Złodziej ekranu i Hamlet w masce Sitha
Ludzie
Adam Driver: Złodziej ekranu i Hamlet w masce Sitha
- Dlaczego nie żyjemy w nieustannym strachu przed śmiercią?
Newsy
Dlaczego nie żyjemy w nieustannym strachu przed śmiercią?
- „Teksańska masakra piłą mechaniczną” powraca. Jest zwiastun remake'u kultowego oryginału
Newsy
„Teksańska masakra piłą mechaniczną” powraca. Jest zwiastun remake'u kultowego oryginału
- „Próbując zrobić coś z niczego”. Niedługo premiera filmu o gigancie ambientu, Williamie Basinskim
Newsy
„Próbując zrobić coś z niczego”. Niedługo premiera filmu o gigancie ambientu, Williamie Basinskim
zobacz playlisty
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020
-
05
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
-
03