Trendy |

Y2K, czyli po co nam dzisiaj pluskwa milenijna30.12.2021

kadr z teledysku „No Scrubs”

Technologiczny optymizm, hologramy i błyszcząca moda. Dlaczego i w jaki sposób wracamy dzisiaj do trendów z przełomu milenijnego?

Magia liczb od zawsze działała na wyobraźnię. Okrągłe daty w kalendarzu, parzystość liczb, ciągi zer – ludzkość często odczytywała je jako znaki. Nie inaczej było z rokiem wejścia w drugie tysiąclecie. Dwutysięczny miał być, w zależności od interpretacji czy proroka – momentem nadejścia Antychrysta albo objawieniem Mesjasza. No i oczywiście datą końca świata. Te wydarzenia przewidywały dziesiątki myślicieli – od protestanckiego kaznodziei z XVIII wieku Jonathana Edwardsa, po Isaaca Newtona. Ale najgłośniejszym echem – już w latach 90. – niósł się lęk przed tzw. pluskwą milenijną. Co oznaczał ten termin? Diametralna zmiana cyfr w dacie na dwójkę z przodu miała skutkować zapaścią systemów informatycznych, a niektórzy wieszczyli nawet związane z nią niekontrolowane starty rakiet balistycznych. Wszystko wiązało się z tym, że w pierwszych komputerach rok zapisywano za pomocą wyłącznie dwóch ostatnich cyfr. Nie pozwalało to odczytać informacji o stuleciu i tysiącleciu, a wiele nowszych urządzeń, dla zachowania kompatybilności, utrzymywało ten zapis. Mogło się wydawać, że stoimy w obliczu zagrożenia technologicznym impasem w 2000 roku. Nic takiego oczywiście się nie wydarzyło, ale skupionym wokół niego nastrojom zawdzięczamy powstanie nazwy Y2K, czyli „Year 2 Kilo”.

Wymyślenie tego akronimu przypisuje się programiście Davidowi Ebby’emu. Informatyk użył go po raz pierwszy w 1995 roku, w jednym z maili opisujących potencjalne błędy wynikające z problemu zmiany daty w komputerach. Ponad ćwierć wieku później skrót znów jest na ustach wielu, choć z innych powodów. Bo Y2K to już nie tylko dawno zażegnany problem natury technologicznej. Dziś tą nazwą określa się ogół estetyki panującej u progu nowego tysiąclecia. A jako że moda – zgodnie z żelazną zasadą cykliczności trendów – lubi zataczać kręgi, Y2K nawiedził także początek trzeciej dekady nowego millenium. Co ten powrót mówi nam o dzisiejszym świecie?

Esencja Y2K

Trudno się dziwić, że trendy okołomilenijne silnie nawiązywały do zmian technologicznych, i to nie tylko w branżach związanych bezpośrednio z komputerami. Wystarczy rzut oka na esencjonalne dla tej stylistyki wzorce estetyczne. W filmografii i modzie to m.in. postaci znane z Matriksa, Blade’a czy Piątego elementu, czyli futurystyczne sylwetki ubrane w połyskliwe szaty i ciemne okulary. W muzyce to przesiąknięte autotune’em bity, jak Blue (Da Ba Dee) Eiffel 65 czy mocne breakbeaty w stylu Junkie XL lub Prodigy. Do tej estetyki sięgali w swoich teledyskach także artyści związani z R&B czy hip-hopem – choćby słynne trio TLC w No Scrubs. W klipie do tego utworu widzimy srebrne przestrzenie rodem z kosmicznego statku, latające kamery, jaskrawą czerwień włosów. Pojawia się też w nim namiastka milenijnej mody. W dużym uproszczeniu składały się na nią błyszczące elementy, szersze nogawki, przykrótkie crop topy i kampowe akcesoria.

Atmosferę nadejścia nowego tysiąclecia uwiecznił na swój sposób także Robbie Williams, i to w jednym z największych hitów w swojej karierze. Tytuł jego Millenium z 1998 roku został wymyślony przez twórcę muzyki do tego utworu, Guya Chambersa. Producent po latach wspominał, że ten symboliczny przełom był wówczas na ustach wszystkich. I porównał popularność słowa „milenium” do współczesnej kariery terminu „Brexit”. Choć utwór, podobnie jak nakręcony do niego teledysk, nawiązywał do klasycznych filmów z Jamesem Bondem, sam tekst w wymowny sposób podsumowywał ówczesne nastroje. „Życie dla liposukcji” i „cyniczni znajomi, którzy stracili wiarę i cieszą się szaleństwem, bo wiedzą, że znikną” to tylko niektóre z bardziej emblematycznych, słodko-gorzkich linijek. Niektórzy jednak utożsamiali koniec milenium z całkowicie beztroskim czasem i czerpaniem z życia pełnymi garściami. I mimo że scena alternatywna w postaci choćby UNKLE czy Radiohead tworzyła w okolicach 2000 roku neurotyczne dzieła wyrażające niepokój – mainstream był zgoła inny. Komercyjne triumfy święciły komedie dla nastolatków w typie „coming of age”, jak seria American Pie, czyli festiwal gagów traktujących o inicjacji seksualnej. Podobny klimat panował na listach przebojów, które z jednej strony podbijały wokalistki eksponujące seksualność, jak Christina Aguilera czy Britney Spears, z drugiej: szowinistyczni i obrazoburczy rapujący faceci — Fred Durst z Limp Bizkit czy Eminem. Tę bezrefleksyjną atmosferę trafnie podsumował dokument HBO – Music Box: Woodstock ’99: Pokój, miłość i agresja. W filmie widzimy, jak legendarny festiwal, od lat kojarzony z hipisami, u progu nowego tysiąclecia zamienił się w spęd młodych, kipiących energią Amerykanów z klasy średniej. Ci napędzani bezsensowną agresją urządzili podczas niego destrukcję. Skutkiem były nie tylko zniszczenia festiwalowej infrastruktury, ale i liczne przypadki molestowania, gwałtów, a nawet śmierci kilku uczestników.

Nastroje społeczne dziś są zupełnie inna – można wręcz powiedzieć, że polityczny wydźwięk lat 00. kłóci się ze współczesnymi postawami młodszych pokoleń. Jak więc z trendu Y2K czerpie Generacja Z, która bardziej niż inne pokolenia jest wrażliwa na kwestie praw kobiet, mniejszości czy zmian klimatycznych?

Nowa-stara estetyka

„Ludzie, którzy przyszli na świat w okolicach 2000 roku i nie mogą go dobrze pamiętać, wyciągają z tamtych czasów wyłącznie beztroskę, błogą ignorancję” – to teza, którą jakiś czas temu stawiała Courtney DeLong w artykule dla „L’Officiel”. Uosobieniem tej teorii są według niej choćby popularne na Instagramie kadry z millenijnego życia celebrytów i celebrytek – Willa Smitha, Jennifer Lopez, Paris Hilton czy Kim Kardashian. Przez swoją bezpretensjonalność wydają się bliskie – jak wtedy, gdy ukazują gwiazdy podążające w welurowych dresach na siłownię. Bywają też krindżowe – gdy np. ukazują milionerki pozujące z błyszczącymi dodatkami – a przecież fascynacja żenadą to, jak pisaliśmy niedawno, również jeden z ostatnich trendów wśród pokolenia internetowego.

Oczywiście rzut oka na polskie ulice nie sprawi, że poczujemy od razu powrót mody sprzed 20 lat. Ale wystarczy zerknąć na hasztagi na TikToku, które mówią same za siebie. #Y2Kfashion ma obecnie ponad 245 mln wyświetleń, a samo #y2k odsłony liczy w miliardach. Konto @thr0wback2000s na Instagramie obserwuje 263 tys. followersów, a stylówki rodem sprzed dwóch dekad pojawiają się na pokazach mody (Bluemarine) czy w serwisach plotkarskich dokumentujących życie celebrytów (np. Belli Hadid). Ważnym wyróżnikiem stylu Y2K, który świetnie współgra z codziennością Generacji Z, jest tzw. holoseksualność, czyli połyskliwa estetyka przywodząca na myśl hologramy. Jej powrót wydaje się naturalny w dobie powszechności instagramowych i tiktokowych filtrów oraz szerokiego zainteresowania gamingiem. Dominację tego kierunku najłatwiej dostrzec we współczesnej grafice – głównie za sprawą eksplozji popularności projektowania 3D. Wystarczy spojrzeć na to, jak wyglądają okładki płyt oraz wideoklipy współczesnych artystów i artystek eksperymentujących z nowoczesnym brzmieniami. Sevdaliza, Charlie XCX, Machinedrum czy Arca – przykłady muzyczek i muzyków romansujących z hologramowym stylem można mnożyć.

Interpretacja generacji Z

Pytam Agnieszkę Polkowską, projektantkę i badaczkę trendów,założycielkę studia obserwacji i wdrażania trendów TRENDSPOT o to, jak trend Y2K można osadzić w kontekście współczesnych przemian społecznych. Rozmówczyni proponuje na początek porównanie źródeł popularności tej mody kiedyś i dzisiaj. – Estetykę początku lat 00. napędzał technologiczny optymizm i ekscytacja związana z wchodzeniem w nowe milenium. Wszelkie świecenia i ostre kolory były tego wyrazem – mówi badaczka. – Dzisiaj powiedziałabym, że towarzyszy nam umiarkowany optymizm. Technologia jawi się z jednej strony jako narzędzie do poprawy stanu środowiska i tego jak żyjemy, czyli w pewnym sensie odwrócenia konsekwencji naszych działań jako ludzi na ziemi. Ale potrafi również budzić niepokój, jeśli mówimy np. o AI. Myślę, że to, co wróci i zostanie z nami na dłużej, zależy od pokolenia – podkreśla. Co to konkretnie oznacza np. w kontekście mody? – Biorąc pod uwagę mnogość obecnie panujących estetyk związanych pośrednio z dyskusją na temat akceptacji własnego ciała, mam poczucie, że na pewno będziemy balansować pomiędzy kusymi i oversize’owi formami – precyzuje. Po chwili dodaje też, że obecnie nie ma już tak dużej presji na eksponowanie nagiego ciała celem zwracania na siebie uwagi. – Dla dużej części przedstawicieli pokolenia Z liczy się przede wszystkim samoakceptacja – podkreśla badaczka. I na to spostrzeżenie już możemy łatwo znaleźć potwierdzenie, szczególnie w odniesieniu do wspomnianej wcześniej seksualizacji. Niedawno na „Harper’s Bazaar” pojawił się o tym artykuł zderzający tę modę z dzisiejszym nastrojami. Rozpoczynał się od przytoczenia wpisu młodej użytkowniczki Twittera, która określiła lata 00. najbardziej fatfobicznym okresem w modzie. Chodziło o takie elementy garderoby jak np. koszulki eksponujące pępek. Autorka tweeta powiązała to także z zaburzeniami żywienia i anoreksją, czyli problemami, które faktycznie nagłaśniane były w tamtym czasie. Trudno więc sobie wyobrazić, że powrót Y2K w latach 20. obecnego wieku będzie skutkował masowym wykupywaniem zbyt ciasnych topów. Warto też zadać sobie pytanie, czy stylizacje z lat 00., które dzisiejsi trzydziestolatkowie mogą pamiętać ze szkoły, nie będą wydawały im się teraz koszmarne? Polkowska uważa, że są elementy garderoby, do których i oni chętnie powrócą. – Wśród starszych pokoleń mogą pojawić się poszczególne elementy, choćby welurowe dresy – mówi. – Umiarkowany połysk i wygoda, do której przyzwyczailiśmy się w trakcie pandemii, zawierają w sobie tęsknotę za przeszłością, a jednocześnie odpowiadają na bieżące potrzeby – ocenia.

Czy Y2K jest eko?

Biorąc pod uwagę sztuczność materiałów dominujących w modzie Y2K, można zastanawiać się także nad jej aspektami ekologicznym. W końcu Generacja Z, która najszybciej wciela w życie trend, jest statystycznie także pierwszym pokoleniem tak mocno świadomym zmian klimatycznych. Czy to nie kolejny rozdźwięk? Polkowska mówi mi, że mimo braku ekologicznych materiałów w tej estetyce, pokolenie Z sięga do ekologicznych rozwiązań. – Ta bardziej proaktywna i progresywna generacja odtwarza przecież stylizacje, miksując ubrania po babci z bojówkami, krótkimi połyskliwymi topami czy małymi torebkami w pastelowej tonacji – zauważa, zwracając jednocześnie uwagę na recyklingowy charakter adaptowania trendów przez młodych. I faktycznie nie brak dowodów, że nie tylko recykling, ale i upcykling jest wdzięcznym źródłem dla powrotu do stylu z lat 00. Jednym z nich jest m.in. @fuwariashop – koncept Valerie Wong, która szyje ubrania w stylu Y2K z różnych materiałów, np. starej pościeli. I nie jest wyjątkiem – na TikToku pod szyldem „Y2K upcycle” znajdziemy wiele filmów, które łącznie mają setki tysięcy wyświetleń. Dlaczego właśnie ten trend inspiruje zrównoważoną modę? Ze względu na prostotę i „skąpość” materiałów. Ale jeśli dłużej się zastanowić, można dojść do wniosku, że ta łatwość wykonania może rodzić też zagrożenia. Choćby w postaci zalewu tanio wykonanych nowych ubrań w ofercie marek dużych i popularnych sieci. Czy zatem trend ten nie przyniesie więcej szkody? Polkowska uważa, że napędzanie sprzedaży nie ma związku z żadną konkretną estetyką. – Trendy sezonowe są związane bezpośrednio z kapitalizmem, który jest fundamentem, na którym stoi fast fashion. Na ten problem trzeba spojrzeć szerzej – tłumaczy. – Dopiero jak zmieni się świadomość konsumencka, a wraz z nią pojawi się większa świadomość własnego stylu, to zmieni się styl konsumpcji – mówi. – I nie uważam, że musi to oznaczać rezygnację z danego trendu, ale po prostu mądrzejsze wybory – podsumowuje.

Pisze o muzyce, trendach i kulturze; uprawia w sieci trolling artystyczny. Autor książki poetyckiej "Pamiętnik z powstania" (2013). Teksty i wiersze publikował m.in. w NOIZZ.pl, F5, Screenagers.pl, Dwutygodnik.com.

zobacz także

zobacz playlisty