Trendy |

Moda na żenadę. Czy żyjemy w czasach krindżu?17.09.2021

kadr z serialu „The Office”

Krindż jest dziś wszędzie – od popularnego „The Office” aż po żenujące filmy na TikToku. Choć w teorii oznacza obrazę, to on kształtuje estetykę współczesnej kultury. Dlaczego oglądamy to, co wywołuje ciarki wstydu?

„Nie obchodzą mnie <<cool>> osoby. Interesuje mnie tylko <<CRINGE>>” – głosi pewien mem, który wyświetlił mi się na Instagramie. Tekst błyszczy rozjaśnionym fontem na tle mocnej czerwieni. Obok znajduje się rysunkowa postać – dziewczyna wyjęta ze świata anime. Na profilu @humor_muzyki_komputerowej69, z którego pochodzi ten obrazek, znajdziemy wiele postów utrzymanych w podobnej estetyce. Choć to nisza, zgarniają tysiące lajków. I nie są wyjątkiem – także w kontekście apoteozy krindżu, którą uprawiają autorki i autorzy setek kont na tej platformie i członkowie grup na Facebooku. Od zabawnego @bardzo_poxno (20 tys. obserwujących) postującego żenujące memy w kiepskiej rozdzielczości, po Bezbekawkę, gdzie udostępnia się nieśmieszne rysunki czy żarty słowne – widać, że młodych fascynuje zabawa w przepuszczanie prostackich i niewyszukanych kawałów przez filtr ironii. Czy zachwyt nad krindżem zamiast nad tym, co „cool” – w domyśle: mainstreamowe – jest więc przejawem jakiejś alternatywnej mody? Warto się temu przyjrzeć z wielu powodów. Krindż wpływa dziś silnie na kulturę i popkulturę, i tak naprawdę fascynuje miliony – nie tylko generację Z śledzącą memowe trendy. 

Krindż mrozi

Rozważania nad karierą „krindżowości” warto zacząć od przybliżenia albo raczej ustalenia ram definicji tego terminu. „Cringe” to z angielskiego „kulić się” – np. ze strachu. Arlena Witt, nauczycielka języka angielskiego i tłumaczka, która prowadzi popularny na YouTubie kanał „Po Cudzemu”, w jednym ze swoich filmów przywołuje także to słowo w znaczeniu „płaszczyć się” – np. gdy ktoś płaszczy się przed szefem. Jednak „cringe” dzisiaj jest najczęściej, jak mówi Witt, „wzdrygnięciem”, szczególnie z obrzydzeniem. Poczucie „krindżu”, o którym traktuje ten tekst, odnosi się jednak do szerszego kontekstu potocznego. Tłumaczy się je jako „uczucie zażenowania”, i w takim rozumieniu słowo „cringe” zyskuje na popularności na świecie mniej więcej od drugiej połowy minionej dekady. Jego skutkiem może być właśnie rzeczone „wzdrygnięcie” (częściej młodzi używają dziś słowa „mrozi”) – na przykład kiedy czujemy tak wielki wstyd przez zachowanie czyjejś osoby, że dajemy temu wyraz w sposób fizyczny. Równie popularną reakcją na krindż jest – utrwalone na wielu memicznych GIF-ach – przewracanie oczami z dezaprobatą. 


Jednak i samo poczucie zażenowania potrzebuje w tym wypadku dookreślenia – wszak jest dość subiektywne i różne sytuacje mogą uchodzić za godne politowania wśród różnych ludzi. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę normy kulturowe, płeć czy wiek. Tutaj warto zwrócić uwagę na to, kto najczęściej posługuje się slangowym „krindżem”. To termin wielokrotnie zgłaszany do rodzimego plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Zatem skoro to młodzi zaadaptowali go do nowych potrzeb, to właśnie ich poczucie żenady definiuje „krindżowość”. Kiedy nastolatkowie czują krindż? Na pewno wtedy, gdy ktoś odstaje od przyjętej przez nich normy. Według niektórych definicji, krindż związany jest na przykład z zachowaniem „politycznie niepoprawnym”. A skoro generacja Z chętniej niż poprzednie pokolenia wspiera postulaty równościowe (np. dotyczące płci), łatwo wywnioskować, że „krindżową” może zostać określona osoba nie tylko posuwająca się do dziwnych wygłupów, ale i opowiadająca niemodne seksistowskie kawały albo głosząca staroświeckie poglądy. Celnie zobrazował to w ostatnim czasie doceniony przez krytykę serial HBO Biały lotos. Kiedy reprezentująca elity matka, grana przez Connie Britton, tłumaczy córce, że jej syn w dzisiejszych czasach jako młody mężczyzna ma rzekomo gorzej, bo współcześnie wspiera się kobiety, ta dwukrotnie ucina jej wywód słowami: „Mom, cringe!”.

Krindż przykuwa nasz wzrok na podobnej zasadzie co filmy z wypadków i katastrof.

Nietrudno domyślić się, że określenie kogoś lub czegoś „krindżowym” można spokojnie uznać za obelgę. Skąd więc wzięła się sugerowana przeze mnie „moda na żenadę”?

Psychologia krindżu

– Krindż jest jednym z wielu fenomenów internetu, chociaż z psychologicznego punktu widzenia wyjątkowo ciekawym – mówi dr Jakub Kuś, psycholog z Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, którego zapytałem o to zjawisko. – Wydaje się, że jest to idealny przykład na wykorzystywanie internetu jako swoistego „krzywego zwierciadła”: czegoś, w czym odbija się nasza rzeczywistość, pokazując jej, warte pewnego obśmiania, aspekty. – dodaje. Aditi Murti z serwisu The Swaddle z kolei zwraca uwagę na to, że krindż przykuwa nasz wzrok na podobnej zasadzie co filmy z wypadków i katastrof. Mózg podczas ich oglądania analizuje, w jaki sposób mogło dojść do nieszczęśliwej sytuacji. Tylko że w przypadku żenującego zachowania danej osoby na szali stoi nie fizyczne zagrożenie jej życia, a zagrożenie społecznego odrzucenia. I tak jak ciekawi nas obserwowanie upadków czy kraks, tak samo jesteśmy ciekawi „upadków” w rozumieniu niszczenia społecznej reputacji.

Cringe comedy

Te psychologiczne aspekty podpowiadają, że zamiłowanie do podpatrywania krindżowych sytuacji to nie nowość w popkulturze. Zaczęło się już w czasach przedinternetowych. Bo czym innym były telewizyjne serie w konwencji „ukrytej kamery”? Pierwszy taki program pojawił się w USA już w 1948 roku jako show Candid Camera, i przetrwał na antenie kolejne 66 lat. Bazował oczywiście na obserwowaniu przez widza przypadkowych ludzi celowo prowokowanych lub wmanewrowywanych w sytuacje krępujące lub zaskakujące. 


Z kolei w 2000 roku zaczął rozwijać się podgatunek filmowy określany mianem cringe comedy – obecnie jedna z dominujących stylistyk komediowych. To właśnie wtedy premierę miał pierwszy odcinek serialu Curb Your Enthusiasm w reżyserii Larry’ego Davida, znanego m.in. z serii komediowej Seinfield. Całość składała się z improwizowanych scenek – wydawałoby się prozaicznych sytuacji społecznych – podczas których bohaterowie zachowują się niezręcznie do tego stopnia, że widz może wstydzić się za ich postępowanie. Serial otrzymał łącznie 47 nominacji do nagród Emmy i stał się tak popularny, że emitowany jest do dzisiaj – na październik przewidziano premierę 11. sezonu. Na początku nowego stulecia pojawiło się także The Office z centralną postacią krindżowego szefa wprawiającego wszystkich w zakłopotanie (niedługo zobaczymy polską wersję) oraz seria filmów z Boratem. Co ciekawe cringe comedy, choć jest często fikcją, ma silny związek z konwencją „fałszywego dokumentu”. W końcu, aby czuć silny wstyd za czyjeś zachowanie potrzebujemy dawki realizmu. Taki jest też przecież mockument Parks and Recreation czy kręcony z „ręki” sitcom Arrested Development. Zresztą, czy popularność rodzimych paradokumentów z aktorami-amatorami, nie jest też kontynuacją tego trendu?

Formuły quasi-dokumentalne czy wszelkie „ukryte kamery”, które przez lata wykorzystywane były przez różne stacje telewizyjne, dzisiaj przeżywają rozkwit. Widzimy to nie tylko w bijących rekordy wyświetleń prankach na YouTubie, ale i w publikowanych spontanicznie „filmikach” z zabawnymi sytuacjami. Jeśli chodzi o ten drugi rodzaj treści – ich bohaterowie zwykle funkcjonują poza normami społecznymi. Są zgodnie ze wspomnianą wcześniej teorią „odrzuceni”, o ile w ogóle mogą być świadomi tego, co robią. I choć może to rodzić wątpliwości natury etycznej – zwłaszcza że te osoby często padają ofiarą cynicznie wykorzystujących ich „operatorów” kamer, jak np. Krzysztof Kononowicz – wszelkie takie internetowe osobliwości są w stanie dziś budować kariery. Zwłaszcza jeśli swoje żenujące zachowania upubliczniają regularnie, prowadząc oficjalne kanały. 

TikTok, czyli ocean krindżu

Jako największe sieciowe skupisko krindżu postrzega się TikToka. Jeden z najpopularniejszych youtuberów PewDiePie opublikował w tym roku film o nazwie Tik Tok is Cringe. Jak łatwo się domyślić, twórca pokazuje w nim treści z tej platformy, aby wyśmiewać ich autorów i autorki. Każdy filmik klasyfikuje jako krindżowy, w czym wtórują mu komentujący. Ci idą nawet dalej w swojej ocenie. Według nich, krindżowość TikToka to jego cecha immanentna. Fakt, choć wraz z rosnącą powszechnością tego medium społecznościowego (w 2020 roku platforma z ponad 3 mld użytkowników okazała się najpopularniejsza na świecie, wyprzedzając Facebooka) twórcy się profesjonalizują, to jednak pierwszy kontakt z aplikacją dla dorosłego użytkownika może być co najmniej zaskakujący. Wystarczy trafić na niezdarny taniec dziwnie przebranego amatora, którego algorytmy doprowadziły do strony głównej, zapewniając mu miliony wyświetleń. Albo na slapstickowe lub skatologiczne żarty prezentowane z teatralnością godną filmów z Flipem i Flapem – a tych w zakładce #dlaciebie, prezentującej najbardziej viralowe klipy z danego dnia, są po prostu tysiące.

Tik Tok is Cringe [TIKTOK#1]

Dlaczego taki krindż mielibyśmy określić trendem? Nie tylko dlatego, że zapewnia on ogromną oglądalność. Przede wszystkim z tego powodu, że z tej popularności korzystają także bardziej „świadomi” twórcy. Może np. przybrać postać reakcji na najbardziej żenujące filmy. W końcu tak też zrobił PewDiePie, i jego nagrania również cieszą się gigantycznymi zasięgami. Warto dodać, że i wewnątrz samego TikToka występuje zjawisko, które można określić mianem meta-krindżu. To tzw. parody cringe – osobny podgatunek filmów, który polega na tym, że jego twórcy udają krindżowych. Serwis Vox opisuje przypadek Nate’a Varrone’a, który po obejrzeniu setek żenujących filmów na TikToku postanowił założyć profil Mr. Simp Sexual. Komik na tym koncie wciela się w postać dziwnego, owłosionego i napalonego mężczyzny, jakich setki można znaleźć na platformie. A jest tylko jednym z reprezentantów swojego formatu. Widać to także po liście najbardziej znanych twórców. Bo nawet jeśli spojrzymy na twórczość – do niedawna – najpopularniejszego tiktokera na świecie, także i jego metoda polega na kpinie z tego, co żenujące lub głupie na samym TikToku. Mowa o Khabym Lame’ie – jego działalność opiera się na obnażaniu bezsensu filmowych „lifehacków”, które choć efektowne, okazują się absolutnie zbyteczne, co młody twórca z Włoch świetnie udowadnia.

Ci, którzy odczuwają pogardę wobec krindżowego zachowania, wyczuwają w nim zagrożenie. Bo taka sytuacja najprawdopodobniej przywołuje im w pamięci osobiste życiowe porażki.

Co czujemy, kiedy oglądamy te wszystkie treści? Psycholog Phillippe Rochat z Uniwersytetu w Massachusetts twierdzi, że krindż ma miejsce tylko wtedy, gdy potrafimy wczuć się w sytuację osoby, za którą czujemy wstyd. I z tym współodczuwaniem może wiązać się albo współczucie, albo pogarda. W pierwszym przypadku oglądanie krindżowych sytuacji zwykle kończy się śmiechem – takie osoby są świadome, że próbowałyby zachować się inaczej w podobnej sytuacji. Natomiast ci, którzy odczuwają pogardę wobec danego krindżowego zachowania, wyczuwają w nim zagrożenie. Bo taka sytuacja najprawdopodobniej przywołuje im w pamięci osobiste życiowe porażki.


Możliwość współtworzenia popkultury to proces, który coraz bardziej się demokratyzuje. Wraz z nim trwa jednak walka o uwagę widza, czego skutkiem jest właśnie popularność treści prezentujących nie tylko ludzi, którzy się kompromitują, ale i tych, którzy usilnie zabiegając o atencję, posuwają się do dziwnych wygłupów. To zjawisko z kolei przyciąga i tych, którzy idą pod prąd – twórców komedii, artystów eksperymentujących z formą, internetowych postmodernistów. Czy żenada może być tak żenująca, że przestaje nas żenować oglądanie jej, a przynosi satysfakcję? – Krindż pozwala nam się oswoić z naszą niedoskonałością, przywiązaniem do pewnych schematów, które dla innych mogą być zabawne – tak tłumaczy mi kolejny psychologiczny aspekt tego fenomenu dr Kuś. Niewątpliwie internet też jest idealnym miejscem do tego, aby to robić. Wszystko w końcu pozostaje na ekranach naszych laptopów czy smarfonów. Czujemy się bezpiecznie, będąc online. Tym samym pozwalamy sobie na znacznie więcej – dodaje. 

Jedno jest pewne – kultura coraz częściej odchodzi od powagi w kierunku apoteozy dziwactwa. Popularność słowa „krindż” odnosi się więc już nie tylko do języka. Pożądanie zażenowania to po prostu znak naszych czasów.

Pisze o muzyce, trendach i kulturze; uprawia w sieci trolling artystyczny. Autor książki poetyckiej "Pamiętnik z powstania" (2013). Teksty i wiersze publikował m.in. w NOIZZ.pl, F5, Screenagers.pl, Dwutygodnik.com.

zobacz także

zobacz playlisty