Wyboiste drogi scenariuszy. 10 filmów, które miały być zupełnie inne03.12.2021
W branży filmowej istnieje jedna zasada – nic nie jest stałe. Wiedzą to doskonale scenarzyści, którzy w pocie czoła kreślą wielowątkowe dzieła, by nierzadko patrzeć, jak ich pomysły są upraszczane na potrzeby masowego widza lub przerabiane pod aktualne kinowe trendy. Niekiedy takie rewolucje wychodzą produkowanym filmom na dobre, podczas gdy w innych sytuacjach modyfikacje tekstu, dialogów i postaci marnują potencjał pierwotnego pomysłu. W zestawieniu przyglądamy się dziesięciu znanym i lubianym filmom, które początkowo miały być inne.
Pretty Woman (1990), reż. Garry Marshall
Rozpoczynamy od jednego z bardziej znanych przykładów drastycznej przemiany oryginalnego scenariusza w coś, czym ten miał nie być. $3,000, bo pod taką nazwą pierwotnie funkcjonował film, było zainspirowane wymową dramatu Wall Street Olivera Stone’a. Historia opowiadała o ludziach reprezentujących różne oblicza kapitalistycznej Ameryki lat 80. XX wieku. Główny bohater był bogaczem, który potrzebował chwilowej rozrywki, a jego kochanka niepoprawną marzycielką zarabiającą swoim ciałem, aby przeżyć w trudnej rzeczywistości. Mieli wzajemnie wykorzystać swoje atuty i wdać się krótki romans, żeby na końcu rozjechać się w różne strony. Tymczasem Garry Marshall wraz ze scenarzystą J.F. Lawtonem przekształcili swój pomysł w jedną z najpopularniejszych hollywoodzkich baśni i symbol złotej ery komedii romantycznych końca XX wieku. Dla jednych Pretty Woman stanowi kwintesencję blockbusterowego kiczu, innym pomaga radzić sobie z problemami, jednakże twórcy zgodnie twierdzą, że pójście w innym kierunku wyszło projektowi na dobre.
Gladiator (2000), reż. Ridley Scott
Gladiator w zbiorowej świadomości funkcjonuje jako film, za pośrednictwem którego pod żadnym pozorem nie powinno uczyć się historii. Jego scenariusz jest naszpikowany wieloma faktograficznymi nieścisłościami, które ostro wypaczają postrzeganie starożytnych czasów na rzecz efektownego widowiska. Stając w obronie Ridleya Scotta, należy jednak podkreślić, iż reżyser planował realizację filmu wierniejszego realiom. W tym celu podjął nawet współpracę z grupą wykwalifikowanych konsultantów. Sęk w tym, że gdy zabierał się za kręcenie Gladiatora, prawda o Cesarstwie Rzymskim i ówczesnych wojownikach była już tak wypaczona przez kulturę masową, że zapisane w scenariuszu fakty brzmiały kuriozalnie. Mowa choćby o sekwencjach, w których śmiałkowie wchodzący na arenę reklamowali różnego rodzaju produkty. W toku prac nad scenariuszem uznano je za zbyt niewiarygodne, by współczesny widz mógł stwierdzić, że są prawdziwe.
Colombiana (2011), reż. Olivier Megaton
W zestawieniu z poprzednimi tytułami Colombianę nietrudno zaliczyć do niszy. Film nie spełnił bowiem finansowych oczekiwań producentów, zawodząc jednocześnie większość widzów i krytyków. Nie pomógł efektowny występ owianej sławą Avatara Zoe Saldañy, bo dzieło Megatona stanowiło kolejny bezduszny akcyjniak ze stajni Luca Bessona. Dlaczego zatem znalazł się w zestawieniu? Colombiana snuje losy dziewięciolatki, która ledwo ucieka z masakry dokonanej na jej rodzicach przez sługusów barona narkotykowego. Przez kolejne półtórej dekady dziewczyna szkoli się na zawodową zabójczynię, żeby pomścić bliskich. Historia wcześniej nosiła jednak tytuł Mathilda i opowiadała o dalszych losach bohaterki granej przez Natalie Portman w Leonie zawodowcu. Besson długo próbował doprowadzić do realizacji kontynuacji blockbustera, ale w pewnym momencie dał sobie spokój i dał zielone światło do przekształcenia tekstu na Colombianę.
Con Air – lot skazańców (1997), reż. Simon West
Pora na jeden z najbardziej radośnie przegiętych filmów akcji i atrakcji lat 90. Długowłosy Nicolas Cage wciela się w nim w byłego ekskomandosa starającego się przeżyć na pokładzie samolotu porwanego przez wszelkiej maści socjopatów, psychopatów i dziwaków. To produkcja, w której twardziel grany przez Johna Malkovicha celuje w pewnym momencie z groźną miną do pluszowego królika. I wiecie co? Początkowo zakładano, że Con Air – lot skazańców będzie niezależnym kinem sensacyjnym nastawionym na zakreślenie pogłębionych portretów psychologicznych postaci i ich charakterologiczną przemianę. Takie cele przyświecały przynajmniej scenarzyście Scottowi Rosenbergowi, autorowi znanemu m.in. z dreszczowca Rzeczy, które robisz w Denver, będąc martwym. Amerykanin miał pecha (a może szczęście?), że jego dziełem zainteresował się Jerry Bruckheimer, specjalista od produkowania efektownych filmów akcji, który szukał pomysłów na kolejny letni blockbuster przeznaczony dla masowej widowni. Ikonicznego króliczka podsunął mu zaś sam Cage.
Pogromcy duchów (1984), reż. Ivan Reitman
Skoro o radośnie przegiętej akcji mowa, oryginalny scenariusz do Pogromców duchów był pełen efekciarskich potyczek z różnymi potworami i efektownymi inkarnacjami czarnego charakteru podróżującego między wymiarami. Dość powiedzieć, że gigantyczny piankowy ludzik równający Nowy Jork z ziemią z klasyka Ivana Reitmana był pierwotnie jednym z mniej strasznych antagonistów, a potyczka z nim miała miejsce około połowy historii. Co więcej, dla zafascynowanego zjawiskami nadprzyrodzonymi Dana Aykroyda Ghost Smashers (bo taki tytuł pocżątkowo nosił tekst) stanowiło napisaną na poważnie próbę zrealizowania hollywoodzkiego spektaklu z nieograniczonym budżetem. Reżyser wyliczył jednak, że ucieleśnienie wizji swojego kolegi kosztowałoby około 300 milionów dolarów. Zaczął wtedy ograniczać jego zapędy, z czego Aykroyd nie był zadowolony, ale sukcesywne przerabianie scenariusza zakończyło się sukcesem.
E.T. (1982), reż. Steven Spielberg
Mało brakowało, a klasyk kina familijnego o uroczym przybyszu z gwiazd, który uczy ziemskie dzieci wartości przyjaźni i współdziałania, stałby się opowieścią zupełnie innego kalibru. Pierwotnie planowano, aby E.T. opowiadało historię złowieszczych kosmitów, którzy podczas badań Ziemi zaczynają terroryzować pewną rodzinę. Spielberg wpadł na pomysł Night Skies, by zadowolić studio żądające sequela Bliskich spotkań trzeciego stopnia, jednak nie zamierzał go wyreżyserować. Przygotowania szły pełną parą. John Sayles pracował nad scenariuszem, specjalista od kinowych maszkar Rick Baker tworzył koncepcję wizualną kosmicznych napastników, ale zdobywca Oscara za Listę Schindlera zaczął zastanawiać się nad tym, czy chce zostać zapamiętany z horroru science fiction. Z opresji wydobyła go Melissa Mathison. Amerykanka zakochała się w jednym z łagodniejszych kosmitów, który w scenariuszu zaprzyjaźniał się z autystycznym chłopakiem. Jej koncepcja przekonała Spielberga i do filmu, i do przejęcia sterów reżyserskich.
Truman Show (1998), reż. Peter Weir
Jeden z najlepszych, najbardziej złożonych i paradoksalnie najbardziej profetycznych filmów lat 90. był od samego początku planowany jako satyryczne spojrzenie na rosnący voyeuryzm ery telewizji. Pierwsze wersje jego scenariusza przypominały jednak klimat psychologicznego dreszczowca z elementami science fiction. Truman był w nim smutnym alkoholikiem, który korzystał z usług prostytutki i raz za razem tracił kontakt z rzeczywistością, nie mając pojęcia, że jego paranoiczne myśli kryją w sobie dużo prawdy. Peter Wair zainteresował się historią nakreśloną przez Andrew Niccola, jednak zażądał zmiany kluczowych elementów. Mroczny Nowy Jork zastąpiły słoneczne przedmieścia, sceny przemocy i seksualnych nadużyć dały miejsce słodko-gorzkim refleksjom, a gniewny Truman został dostosowany do aktorskich możliwości Jima Carreya. I choć pierwotna wersja scenariusza mogłaby rzucić nowe światło na losy protagonisty, trudno mieć pretensje do Weira za te modyfikacje.
Laleczka Chucky (1988), reż. Tom Holland
Wersja Laleczki Chucky, która nie powstała, zdaje się być znacznie ciekawszą od tej rozpoczynającej jedną bardziej znanych filmowych serii grozy. W oryginalnym scenariuszu Dona Manciniego do końca nie wiadomo, kto zabija. Dopiero w wielkim finale okazuje się, że za morderstwami stoi tytułowa kukiełka, jednak nie dlatego, że opanował ją duch psychopaty. Chucky Manciniego wykańcza ludzi, którzy byli niemili dla małego Alexa i robi to niejako za niego, gdy ten sobie śpi. Intryga wpisywała się w przyjętą przez autora konwencję mrocznej satyry na rosnące absurdy rynku zabawek, jednak gdy projekt przejął reżyser Tom Holland, usunął wszelkie niuanse, zostawiając niewymagającą refleksji grozę. Co ciekawe, Mancini nie wiedział o zmianach, lecz nie zraził się niepowodzeniem, tylko od drugiej części jeszcze mocniej związał się z cyklem. Nigdy nie udało mu się jednak ucieleśnić swojej pierwotnej wizji.
Gliniarz z Beverly Hills (1984), reż. Martin Brest
Film, który dla coraz bardziej popularnego Eddiego Murphy’ego stał się przepustką do sławy, zaliczył w fazie pisania scenariusza kilka efektownych wolt. Pierwotnie miał być solidną, sensacyjną opowieścią o gliniarzu, który przybywa do Kalifornii, aby schwytać zabójcę przyjaciela. Dominiowały w niej ogrom akcji, pościgów, strzelanin zastępujące komediowy sznyt i wdzięk. Producentowi Donowi Simpsonowi koncepcja nie przypadła do gustu, więc kolejna wersja tekstu skrzyła dowcipem i innym rodzajem hollywoodzkiej rozrywki – kosztem samej akcji. Główną rolę w filmie na jej podstawie miał zagrać Mickey Rourke, a potem Sylvester Stallone. Ten drugi uznał, że lepiej powrócić do brutalnego, poważnego kina akcji i przepisał scenariusz. Jego wizja okazała się być zbyt kosztowna, dlatego znów cofnięto się do konwencji efektownej komedii akcji, dano szansę Murphy’emu, a resztę dopisała historia. Niezrażony porażką Stallone wykorzystał zaś część pomysłów ze swojej wersji Gliniarza do realizacji Cobry.
zobacz także
- Dochodząc do prawdy. Co łączy debiuty reżyserskie Halle Berry i Rebekki Hall?
Opinie
Dochodząc do prawdy. Co łączy debiuty reżyserskie Halle Berry i Rebekki Hall?
- Opaczna filmowa logika. Dziesięć słynnych scenariuszowych niedociągnięć
Opinie
Opaczna filmowa logika. Dziesięć słynnych scenariuszowych niedociągnięć
- Dobre kino w trzy kwadranse. 7 ciekawych filmów średniometrażowych
Opinie
Dobre kino w trzy kwadranse. 7 ciekawych filmów średniometrażowych
- Historia podkolorowana. Filmowe biografie, których twórcy ocierają się o fikcję
Opinie
Historia podkolorowana. Filmowe biografie, których twórcy ocierają się o fikcję
zobacz playlisty
-
Branded Stories PYD 2020
03
Branded Stories PYD 2020
-
03
-
CLIPS
02
CLIPS
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions