Filmowe monologi, których nie sposób zapomnieć30.06.2021
Nie ma w szeroko rozumianym doświadczeniu kinowym nic lepszego od dobrze napisanego, zagranego i nakręconego monologu filmowego. Na ekranie może dziać się mnóstwo rzeczy, jednakże w pewnym momencie kamera skupia na jednej postaci, która zaczyna dzielić się z widzami swoimi opiniami i refleksjami, absorbując bez reszty uwagę. Spośród pamiętnych i magicznych filmowych monologów wybraliśmy te, które na przestrzeni ostatnich dekad wywoływały w nas – i wciąż wywołują! – niemałą ekscytację.
Rutger Hauer jako Roy Batty
Łowca androidów (1982), reż. Ridley Scott
Zaczynamy od poruszającego, częściowo zaimprowizowanego monologu, którego nie mogło po prostu zabraknąć w naszym zestawieniu. Rzęsisty deszcz, pościg po dachach dystopijnego miasta przyszłości, w którym ludzkość straciła dzierżony przez tysiące lat monopol na człowieczeństwo. W teorii powinno skończyć się krwawą jatką i ironicznym podsumowaniem, lecz finał uderza w zaskakująco egzystencjalne tony, pozostawiając widza z niewesołą, lecz w jakiś dziwny sposób pokrzepiającą refleksją na temat przemijania. Umierający buntowniczy replikant ratuje swojego oprawcę od śmierci i w międzyczasie wypowiada dokładnie czterdzieści dwa słowa czyniące go bardziej ludzkim od człowieka, który powołał go do życia, bawiąc się arogancko w Boga. Klimat wylewa się z ekranu wraz z elegijną muzyką Vangelisa i stwierdzeniem Batty’ego, że niezależnie od tego, co przeżyliśmy, nasze doświadczenia znikną z czasem – tak jak łzy w deszczu.
Christian Bale jako Patrick Bateman
American Psycho (2000), reż. Mary Harron
Z zupełnie innym typem egzystencjonalnej spowiedzi mamy do czynienia w prologu American Psycho, gdy wzięty makler oraz przyszły seryjny morderca Patrick Bateman opowiada widzowi o czynnościach, które wykonuje mechanicznie każdego ranka. Kamera omiata powoli perfekcyjnie zorganizowaną przestrzeń życiową jego perfekcyjnie drogiego mieszkania, a narrator zwierza się ze swoich obsesji żywieniowych, wyjaśnia, jakich kosmetyków używa, opowiada o sposobach na utrzymywanie perfekcyjnej sylwetki, itp. Tłem dla jego monologu jest przyjemna muzyka, która wywołuje pozytywne skojarzenia. I nagle, w ostrym kontraście do tego wszystkiego, Bateman ściąga – dosłownie i w przenośni – maskę i konkluduje, że Patrick Bateman nie istnieje. Że facet, który spogląda w filmie w lustro jest pustą skorupą, która istnieje tylko po to, by wpisywać się w puste i pozbawione sensu wyobrażenia na temat perfekcyjności – tyleż efektowne, co złudne.
Michael Stuhlbarg jako Samuel Perlman
Tamte dni, tamte noce (2017), reż. Luca Guadagnino
Pełno w filmie Guadagnina zmysłowych kadrów i pięknych wizualnych porównań, ale mimo że jest to opowieść o siedemnastolatku Elio, który zakochuje się szczerze w starszym studencie, najważniejsza jest przemowa ojca Elio. Samuel, spełniony intelektualista, wyjaśnia synowi, że ten zaznał czegoś zupełnie wyjątkowego, czego prawdopodobnie nie doświadcza zbyt wiele osób – że nie powinien leczyć się zbyt gwałtownie z bólu serca, lecz go celebrować, bo będzie to zawsze przypomnienie tego pięknego, płomiennego uczucia, którego zaznał. Coś, co go definiuje. Monolog Samuela jest często sprowadzany do afirmacji życia i młodości, ale jest to mimo wszystko lekkie uproszczenie jego wymowy. Słowa Perlmana są także kwintesencją spełnionego rodzicielstwa, które opiera się nie na dominacji i rozkazach, lecz cieple, szczerości, wsparciu, zrozumieniu. Piękne.
Robin Williams jako Sean Maguire
Buntownik z wyboru (1997), reż. Gus Van Sant
O stracie mówi też psychiatra Sean Maguire, przełamując emocjonalną szczerością buntowniczą postawę obdarzonego matematycznym talentem chłopaka reagującego alergicznie na pomoc z zewnątrz. Sposobem Willa na natrętów jest sprowadzanie ich do parteru idealnie wymierzonymi intelektualnymi ripostami i atakowanie ich wyczytaną w książkach wiedzą. Zmęczony tym Maguire przechodzi z obrony do ataku – wyjaśnia Willowi, że ten może znać ważne powieści świata, ale nie ma pojęcia o życiu, bowiem lękając się odrzucenia, boi się otworzyć na innych. Kulminacją monologu Maguire’a jest opowieść o tym, jak opiekował się do końca umierającą żoną. Nie wiesz, czym jest prawdziwa strata, bo poczuć ją możesz dopiero wtedy, gdy kochasz kogoś bardziej niż samego siebie. Kluczowe jest jednak to, że Maguire Willa nie odpycha, lecz obnażając swe emocjonalne traumy, pokazuje mu, że chce być dla niego partnerem w rozmowie.
Taraji P. Henson jako Katherine G. Johnson
Ukryte działania, reż. Theodore Melfi, 2016 r.
Jednym z łatwo dostrzegalnych problemów tego typu zestawień jest fakt, że przewijają się w nich przeważnie słowa wypowiadane przez postaci męskie, podczas gdy naprawdę nie trzeba długo szukać, by natrafić na świetne monologi kobiece. Choćby kumulująca w kilkudziesięciu słowach założenia filmu Melfiego wypowiedź wściekłej afroamerykańskiej matematyczki Johnson, która zostaje w latach 60. XX wieku oskarżona przez szefa z NASA o tracenie czasu na chodzenie do łazienki. Kobieta wygarnia mu z pasją przed całą ekipą, że w budynku, w którym haruje w pocie czoła, są wyłącznie łazienki dla białych, a że ona odczuwa kilka razy dziennie czysto ludzkie potrzeby, musi uczęszczać do ubikacji znajdującej się niemal kilometr dalej. Ryzykuje w ten sposób swoją pracę i przyszłość, ale odchodzi od osłupiałego jej emocjonalną reakcją szefa, który ewidentnie o problemie nie wiedział, z satysfakcją osoby, która zrzuciła z siebie duże brzemię.
Andrew Garfield jako Eduardo Saverin
The Social Network (2010), reż. David Fincher
Gdy Fincher kręcił ponad dekadę temu film o początku Facebooka, opierając się na scenariuszu Aarona Sorkina, wiedział, że dotyka biznesowego i społecznościowego fenomenu, który jeszcze długo nie pozostanie zgłębiony. Dlatego skupił się na ludzkim aspekcie, pokazując chaotyczne i nasycone niezdrowymi emocjami początki firmy, która z czasem stała się jednym z ważniejszych graczy świata. Kluczowym w tym kontekście wątkiem jest wyrzucenie Saverina, współtwórcy firmy, z rozpędzającego się pociągu z marką Facebook. Wściekły Eduardo wygarnia dawnemu przyjacielowi Markowi Zuckerbergowi, co o nim myśli, ale robi to w taki sposób, że Zuckerberg, dotychczasowy ekscentryczny bohater filmu, zamienia się w ledwie ciągu kilkudziesięciu sekund w oczach widza w złoczyńcę The Social Network. Co ciekawe, takie wyobrażenie pokutuje do dzisiaj, a sam zainteresowany zrobił naprawdę wiele, żeby zniechęcić do siebie pół świata.
Heath Ledger jako Joker
Mroczny Rycerz (2008), reż. Christopher Nolan
Dziś za sprawą oscarowej roli Joaquina Phoenixa o Jokerze myśli się w kontekście filmu Todda Phillipsa. Również w sensie słynnego ekranowego monologu. Trudno się dziwić, bowiem występ pomalowanego na klauna Arthura Flecka w popularnym talk show ma w sobie dużą filmową moc oraz kończy się w spektakularnym stylu. Nie wolno jednak zapominać o monologu punkowego Jokera Ledgera (nagrodzonego Oscarem), który odmienił ekranowy wizerunek tej postaci. Ma ich w Mrocznym Rycerzu kilka, wliczając doskonały fragment z zaprezentowaną przed mafią magiczną sztuczką z ołówkiem, lecz najbardziej pamiętnym jest ten, w którym wyjaśnia, skąd na jego twarzy wzięły się blizny. Nakręcona z narastającą w tle muzyką Hansa Zimmera traumatyczna scena, gdy opowiada o psychopatycznym ojcu-alkoholiku, który wkłada dziecku nóż kuchenny do ust, zadając ikoniczne pytanie „Why so serious?”, nie straciła przez lata nic ze swej intensywności.
Gregory Peck jako Atticus Finch
Zabić drozda (1962), reż. Robert Mulligan
W kinowych klasykach znaleźć można setki wybitnych monologów, jeśli jednak przeszukacie internet pod kątem zestawień najważniejszych tego typu scen, w większości znajdzie się choćby wzmianka o monologu prawnika Atticusa Fincha. Historia zna mnóstwo fenomenalnych, pełnych emocji i smutnych refleksji monologów na sali sądowej, od Jacka Nicholsona w Ludziach honoru po Matthew McConaugheya w Czasie zabijania, ale żaden nie ma siły rażenia słów Pecka. Amerykańskie południe, lata 30. XX wieku, wierzący w równość każdego w oczach prawa Finch broni czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o gwałt na białej dziewczynie, co sprawia, że jego dzieci spotykają się ze społecznym ostracyzmem. Finałowy monolog, gdy prawnik wyznaje, że nie łudzi się, że prawo działa jak powinno, ale jurorzy powinni mimo wszystko odrzucić wszelkie uprzedzenia i wziąć pod rozwagę wyłącznie dowody, jest wciąż szalenie aktualny.
Jennifer Grey jako Frances „Baby” Houseman
Dirty Dancing, reż. Emile Ardoline, 1987 r.
Pamiętne monologi można znaleźć również w produkcjach o nieco lżejszej kategorii wagowej. Najlepszym tego przykładem jednostronna rozmowa Baby z milczącym i wyniosłym, lecz powoli łamiącym się ojcem. „Przepraszam, że cię okłamałam, tato, ale ty też mnie okłamałeś” – rozpoczyna coraz bardziej świadoma mechanizmów rządzących światem Baby. Potem ze łzami w oczach wygarnia mu, że uczył ją, że wszyscy są równi i zasługują na takie same szanse, ale chodziło mu o ludzi swojego pokroju, elitarną grupę bogaczy żyjących w społecznej separacji od innych klas społecznych. Dodaje po chwili, że mówił jej przecież, że chciałby, aby zmieniła świat, ale miał chyba na myśli pójście na prawo, ekonomię lub studia na Harvardzie. Ojciec już wie, dokąd to zmierza, ale pozwala córce dokończyć, zaś na jego twarzy maluje się to, czego nie umiał wypowiedzieć słowami. Niby tylko dramat muzyczny, a chwyta za serce.
Marlon Brando jako pułkownik Kurtz
Czas Apokalipsy (1979), reż. Francis Ford Coppola
Kolejny słynny monolog zaczyna się dość podobnie do słów Roya Batty’ego z Łowcy androidów. Replikant mówi chwiejnym głosem, że widział rzeczy, o których ludziom się nie śniło, a potem wymienia przykłady ulotnego kosmicznego piękna, które istnieje już wyłącznie w jego niknącej pamięci. Skrywający się w półmroku Kurtz zwraca się z kolei do swego oprawcy stwierdzeniem, że widział grozę, znaną też jemu, i że oprawca nie ma prawa określać go mordercą. Możesz mnie zabić, lecz nie możesz mnie oceniać. Horror wojny w Wietnamie wypruł go z resztek człowieczeństwa, pozbawił moralnych hamulców i zamienił w potwora w ludzkiej skórze, a jednak Kurtz czuje się w obowiązku, by zapewnić swemu adwersarzowi lekcję moralności. Snuje opowieść o przewadze Wietkongu nad armią amerykańską, bowiem oni nie boją się mordować w imię swych ideałów, a przez to są nieustraszeni. Oto blaknący umysł człowieka, który stał się cieniem samego siebie.
Michael Douglas jako Gordon Gekko
Wall Street (1987), reż. Oliver Stone
Chciwość, z braku lepszego określenia, jest dobra: oto motto Gordona Gekko, amoralnej legendy z Wall Street, która fascynuje i przyciąga niczym magnes dziesiątki młodych, zdolnych, którzy marzą o zrobieniu intratnej kariery w branży. Antagonista filmu wykłada je w imponującym stylu przed grupą poruszonych akcjonariuszy, wyjaśniając cierpliwie, że chciwość – ta dotycząca nie tylko pieniędzy, ale też władzy czy po prostu życia – jest najlepszym stymulantem dla przemian. Bez tak jednoznacznego motywatora różnych działań nie byłoby zapewne wielu wojen, ale także postępu w rozmaitych dziedzinach życia. Jedni słuchają go z przerażeniem, inni z nieodmienną admiracją. Widz zaś zostaje postawiony przed moralnym dylematem: jak ocenić człowieka, który potrafi być potworem i wydzierać ostatnie grosze biednym i poszkodowanym, lecz jednocześnie ma trochę racji w tym, co mówi. Chciwość jest wieloznaczna i może też prowadzić do dobrego.
Robert Shaw jako Quint
Szczęki (1975), reż. Steven Spielberg
Spielbergowskie Szczęki są znane jako pierwszy letni hollywoodzki blockbuster z prawdziwego zdarzenia, film, który zmienił sposób myślenia Fabryki Snów o efektownym i efektywnym kinie rozrywkowym, ale jeśli obejrzycie go jeszcze raz, uświadomicie sobie, że najlepszym momentem jest monolog kapitana Quinta, który wyjaśnia, czemu pała tak dużą nienawiścią do rekinów. Mężczyzna wspomina II wojnę światową i powrót z tajnej misji, który zakończył się zatopieniem statku przez japońską łódź podwodną. W wodzie znalazło się ponad tysiąc osób, zaś nad ranem przypłynęły pierwsze rekiny z czarnymi oczami bez choćby iskry życia, które przez kolejne kilka dni zabiły jedną trzecią rozbitków. Przejmująca historia Quinta zmienia całkowicie filmową perspektywę, a finałowa bitwa z rekinem z Amity Island, do której dochodzi niedługo później, nabiera dodatkowej dramaturgii. Kilka minut wymownych słów, a wyobraźnia działa na całego.
zobacz także
- Zbrodnia goni zbrodnię. Najciekawsze filmy kryminalne, które zobaczysz w domu
Opinie
Zbrodnia goni zbrodnię. Najciekawsze filmy kryminalne, które zobaczysz w domu
- „The Gray Man”: Ryan Gosling i Chris Evans zagrają w najdroższym filmie Netfliksa
Newsy
„The Gray Man”: Ryan Gosling i Chris Evans zagrają w najdroższym filmie Netfliksa
- Baby Yoda w twoim domu. Google udostępnia uwielbianą przez fanów postać w rozszerzonej rzeczywistości
Newsy
Baby Yoda w twoim domu. Google udostępnia uwielbianą przez fanów postać w rozszerzonej rzeczywistości
- Szlachetna prostota – rozmowa z Ernestem Wilczyńskim
Ludzie
Szlachetna prostota – rozmowa z Ernestem Wilczyńskim
zobacz playlisty
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
-
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
07
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home
13
Domowe koncerty Global Citizen One World: Together at Home