Filmy, które nie są świątecznymi klasykami, a powinny23.12.2020
Co roku stacje telewizyjne i serwisy VOD proponują widzom dokładnie te same świąteczne tytuły, które większość z nas miała okazję oglądać już po kilkanaście razy. Nie ujmując ani trochę znanym i lubianym klasykom, przy kolejnym seansie Znachora, Kevina samego w domu, czy Zielonej Mili można po prostu poczuć przesyt, a nawet zapragnąć zaprzestania tej filmowej tradycji. Podsuwamy więc alternatywną listę względnie nowych filmów, które zapewniają dobrą zabawę, niosą pozytywny przekaz i opierają się na uniwersalnych wartościach. Wszystkie poniższe produkcje można zobaczyć w streamingu lub serwisach VOD.
Małe kobietki (2019), reż. Greta Gerwig
Greta Gerwig zaproponowała widzom kolejną ekranizację amerykańskiej powieści Louisy May Alcott (dotychczas za sprawą innych twórców ukazało się siedem filmów, serial i dwie serie anime), a do współpracy zaprosiła takie gwiazdy, jak Saoirse Ronan, Florence Pugh czy Emma Watson. Film Gerwig z pozoru jest skrupulatną ekranizacją literackiego materiału. Popularne aktorki wcielają się w kochające się siostry, zmuszone do skonfrontowania się z trudnościami życia w XIX wieku. Stają one naprzeciw losowi – brak ojca w domu, choroby, problemy finansowe – czy konwenansom z tamtego okresu. Cała historia w niezwykle ciepły sposób mówi o przemianie dziewczynek w tytułowe małe kobietki, które nawzajem uczą się od siebie, a przy tym pokazują, że rola kobiety w ówczesnym społeczeństwie nie była tak mała, jak mogła się wtedy wydawać. Ciekawie wypadają również zabiegi narracyjne Grety Gerwig, które nierzadko uwspółcześniają prezentowaną opowieść – monolog jednej z bohaterek, dodany na potrzeby filmu, posiada bardzo personalny, jak i feministyczny wydźwięk, a parę zmian kosmetycznych – takich jak wiek niektórych postaci – pozwala łatwo odnaleźć się widzowi w obrazowanych realiach. Nie zmienia to faktu, że seans będzie zachętą, by sięgnąć po literacki pierwowzór.
Jojo Rabbit (2019), reż. Taika Waititi
Nowozelandzki reżyser adaptuje książkę Caging Skies pióra Christine Leunens, o czasach II wojny światowej, kiedy to zagubiony w dorastaniu chłopiec rozpoczyna swoją karierę w młodzieżówce SS. I jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi, jest to wspaniała opowieść w stylu coming-of-age. Główny bohater zostaje zmuszony radzić sobie ze stratą, przeciwnościami losu, a także zweryfikować swoje poglądy, kiedy poznaje pewną żydowską dziewczynkę, w której zaczyna widzieć nie wroga, a prawdziwy obiekt uczuć. Waititi modyfikuje parę elementów z powieści, dodaje nutki swojego zwariowanego stylu, a do tego okropieństwa wojny kontrastuje z mądrymi wartościami i sentymentalną uczuciowością. Cały film jawi się jako hołd dla Anne Frank – żydowskiej dziewczynki, autorki dziennika, w którym opisuje swoje przeżycia związane z walką o przeżycie w hitlerowskiej rzeczywistości. Tragicznie zmarła pod koniec wojny, zawsze wierzyła w lepsze jutro, a cytat z jej zapisków, „Nadal wierzę, że ludzie są z natury dobrzy”, jest nieoficjalnym mottem Jojo Rabbit.
Na noże (2019), reż. Rian Johnson
Choć z pozoru film Riana Johnsona nie wydaje się idealnym materiałem na Święta (kryminał bazujący na morderstwie głowy rodziny), tak prędko okazuje się, że są to wyłącznie pozory. Johnson napisał i wyreżyserował film skrzący się humorem, oferujący nieszablonową intrygę, a także stający się komentarzem na temat obłudności klas wyższych. Klimatem przypomina powieści Agathy Christie, w szczególności Morderstwo w Boże Narodzenie, a jednocześnie twórca na swój sposób nabija się np. z postaci wielkiego Herculesa Poirota. Jego Herculesem jest tu Daniel Craig, wcielający się w osobliwego Benoita Blanca, groteskowo akcentującego wypowiadane słowa (zapewne, tak jak Poirot, ma europejskie pochodzenie), uważanego za błyskotliwego detektywa. Jego metody są niekonwencjonalne, zazwyczaj podchodzą pod komizm sytuacyjny, ale cała sprawa co do zasady zostaje zachowana w poważnym sosie. Choć styl tej „komedii detektywistycznej” celowo stara się być archaiczny, tak jest to doskonała, przystępna rozrywka dla każdego członka rodziny.
Rocketman (2019), reż. Dexter Fletcher
Ta biografia Eltona Johna nie tylko w sposób bezstronny prezentuje początki jego kariery, ale też sama w sobie jest magicznym (pod względem wizualnym) musicalem. Fletcherowi udało się zaakcentować niekonwencjonalność postaci Eltona, ukazuje go od najmłodszych lat, po pierwsze kroki w muzyczne rejony, zmianę image’u, czy nawet upadki. Taron Egerton jest bardzo przekonujący, potrafi ukazać zarówno stany euforii, jak złość legendarnego twórcy. Co więcej, w musicalowych sekwencjach Egerton sam śpiewa oryginalne piosenki, dzięki czemu cały soundtrack zyskuje na nowym znaczeniu. W filmie usłyszymy wiele reinterpretacji, choćby z popularnego albumu Honky Château z 1972 roku, które wcale nie odbiegają od oryginałów, tylko są innym podejściem do muzyki brytyjskiego muzyka. Może dziwić brak nagród i nominacji – Egerton wygrał Złotego Globa dla Najlepszego Aktora, ale z niewiadomych powodów nie otrzymał nominacji do Oscara.
Kłamstewko (2019), reż. Lulu Wang
Dwa tory wyznaczają narrację Kłamstewka – komediodramatu, który również nie został należycie doceniony przez jury nagradzające (dwie nominacje do Globów i jeden wygrany, zero do Oscarów). Pierwszy z nich to humor, co jest zabiegiem niecodziennym, zważywszy na tematykę produkcji. Drugi to ten, wokół którego toczy się cała akcja filmu i wiąże się on z nieustannym poruszaniem widza. Ukochana babcia Nai Nai otrzymuje wyrok: jest śmiertelnie chora, a lekarze nie mają żadnych złudzeń – to nieuleczalna dolegliwość. Rodzina, pod pretekstem zaaranżowania sztucznego wesela, zbiera się, by raz jeszcze móc zobaczyć się z głową rodziny i należycie ją pożegnać. Bazując na chińskich konwenansach i przekonaniu, że lepiej nie wiedzieć, że się umiera, nikt nie chce poinformować bliskiej o jej stanie zdrowotnym. Pragną, by ostatnie tygodnie przeżyła w najlepszy możliwy sposób. Kłamstewko porusza kwestię „kłamstewka”, które ma za zadanie być „białym kłamstwem”, czyli fałszem pozornie niewyrządzającym krzywdy. Główna bohaterka, Billi (świetna Awkwafina), zastanawia się, czy to aby na pewno dobra decyzja, a cała rodzina pragnie przekonać ją, że mówienie prawdy to w tym przypadku najgorsze, co może zrobić.
Złodziejaszki (2018), reż. Hirokazu Koreeda
Twórca takich dzieł jak Dziecięcy świat (2004) czy Jak ojciec i syn (2013), w Złodziejaszkach bierze na warsztat takie tematy jak świat oddalonej od siebie rodziny, czy wpływ biedy na kontakty międzyludzkie. Kiedy w pięcioosobowej, ledwo wiążącej koniec z końcem rodzinie, pojawia się bezdomna dziewczynka, wszystko zostanie przewrócone do góry nogami. Koreeda płynnie prowadzi widza przez zbiór różnych charakterów, a także powoli odkrywa karty związane z przeszłością całej rodzinny. To film dychotomiczny, bowiem ciepło i smutek wzajemnie się nawarstwiają, dopełniając się wzajemnie, przez co film doprowadza do wielu wzruszeń i uśmiechów na twarzach. Reżyser z czułością stara się podejść do głównego motywu, jakim jest „rodzinna miłość w czasach totalnej klęski”. Koreeda otrzymał Złotą Palmę w Cannes za Najlepszy Film, a po obejrzeniu trudno mieć wątpliwości, że jest to nagroda jak najbardziej zasłużona. Dawno w kinie nie było tak niekonwencjonalnego podejścia do rodzinnej problematyki.
Dzikie łowy (2016), reż. Taika Waititi
Na zakończenie kolejny film Waititiego, który kontynuuje swoje przemyślenia na temat dorastania rozpoczęte w produkcji Boy (2010). Otaczający świat nie bardzo rozumie, co siedzi w głowie Ricky’ego, głównego bohatera, ale sam Ricky na ten świat nie chce się otworzyć. Kiedy trafia do rodziny zastępczej, zdawać się może, że wszystko dążyć będzie ku dobremu. Przybrana ciotka okazuje mu wiele sympatii, a wujek (Sam Neill) przynajmniej stara się go tolerować, co samo w sobie nie jest dla Ricky’ego tragedią. W pewnym momencie dochodzi jednak do tragedii, a chłopiec ucieka do lasu – ciągnie go do natury, a on sam czuje, jakby ona nieustannie go przyzywała. W pościg za nim rusza przybrany wujek, a gdy sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, do akcji wkraczają lokalne władze. Dzikie Łowy zostały nakręcone w Nowej Zelandii, a jej egzotyczny klimat jest drugoplanowym bohaterem całej opowieści. Taika Waititi oparł swój film na dziwacznych zdarzeniach i dialogach, ciągnących do przodu relację ojciec-syn. Pięknym ujęciom towarzyszy muzyka Leonarda Cohena, a widzowi pozostaje odkryć, w jaki sposób uformuje się ta (z początku niefortunna) relacja.
zobacz także
- Reżyser „Moonlight” za kamerą filmowej kontynuacji „Króla Lwa”
Newsy
Reżyser „Moonlight” za kamerą filmowej kontynuacji „Króla Lwa”
- Nowy klip Suuns wykorzystuje „magiczne oko”, czyli iluzję popularną w latach 90.
Newsy
Nowy klip Suuns wykorzystuje „magiczne oko”, czyli iluzję popularną w latach 90.
- Pytanie o tożsamość. Rozmawiamy z Burhanem Qurbanim, reżyserem „Berlin Alexanderplatz”
Ludzie
Pytanie o tożsamość. Rozmawiamy z Burhanem Qurbanim, reżyserem „Berlin Alexanderplatz”
- Beksińscy, Miauczyński i Najmrodzki. 7 filmów o PRL-u, które powstały po 1989 roku
Opinie
Beksińscy, Miauczyński i Najmrodzki. 7 filmów o PRL-u, które powstały po 1989 roku
zobacz playlisty
-
Inspiracje
01
Inspiracje
-
filmy
01
filmy
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Music Stories PYD 2020
02
Music Stories PYD 2020