10 filmów, na których kontynuacje czekaliśmy całymi latami05.03.2021
Książę w Nowym Jorku Johna Landisa okazał się jedną z oryginalniejszych amerykańskich komedii lat 80., a dzięki wysiłkom Polsatu stał się w Polsce lat 90. doświadczeniem niemalże pokoleniowym. Zarówno ze względu na kreatywnie przełożone dialog i przebojową rolę Eddiego Murphy’ego, jak i uroczo nakręconą filmową wyprawę do ironicznie ujętej Ameryki.
Dziś, 5 marca 2021 roku, na ekrany subskrybentów Amazon Prime Video trafiła wyczekiwana od trzydziestu trzech lat kontynuacja, w której wystąpiła większość oryginalnej obsady. Niezależnie od tego, jak będzie z jakością tej produkcji, dla wielu widzów seans Coming 2 America Craiga Brewera okaże się z pewnością dosyć nostalgicznym wydarzeniem. Postanowiliśmy zatem przyjrzeć się innym międzynarodowym przebojom, które wydawały się pewniakami do otrzymania kolejnych części, musiały jednak czekać na kontynuacje kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt lat.
Łowca androidów (1982), reż. Ridley Scott | Blade Runner 2049 (2017), reż. Denis Villeneuve
Jeden z niewielu przypadków oficjalnej kontynuacji, sprawdzającej się zarówno w roli sequela, jak i osobnej opowieści, którą można obejrzeć bez znajomości oryginału. Pewnie, że warto znać historię Deckarda, Rachael, replikantów i wydarzeń, które ukształtowały filmowy świat z 2049 roku (można to wszystko dodatkowo zgłębić za sprawą trzech krótkich animacji dostępnych za darmo w sieci), ale scenariusz całkiem nieźle wyjaśnia większość emocjonalnych i historycznych zawiłości. Ba, część fanów oryginalnej wizji Scotta twierdzi, że nowy Blade Runner sprawdza się znacznie lepiej, gdy nie musi mierzyć się z legendą Łowcy androidów. Premiery obu produkcji dzieli trzydzieści pięć lat, zaś w świecie przedstawionym trzy dekady – akcja części pierwszej rozgrywa się w 2019 r. – w trakcie których filmowa rzeczywistość uległa wielu przemianom. Nie zmieniło się jedynie to, że obie opowieści były klapami finansowymi w dystrybucji kinowej.
TRON (1982), reż. Steven Lisberger | Tron: Dziedzictwo (2010), reż. Joseph Kosinski
Nakręcony w tym samym roku co Łowca androidów, TRON był filmem przełomowym nie tylko w dziedzinie efektów komputerowych, ale także w ukazywaniu wirtualnej rzeczywistości, która na początku lat 80. nie zaczęła nawet jeszcze raczkować. Mimo że film zarobił swoje w kinach, a kontynuacja była planowana jeszcze w zeszłym wieku, na dalsze losy hakera Kevina Flynna fani musieli czekać aż dwadzieścia osiem lat, między innymi dlatego, że w międzyczasie wytwórnia Walta Disneya przeszła wiele drastycznych przemian. W części drugiej głównym bohaterem jest Sam, syn Kevina, który trafia do znacznie bardziej zaawansowanej wirtualnej rzeczywistości… i odnajduje tam dawno zaginionego ojca. Film jest wizualnym majstersztykiem i zawiera fenomenalną ilustrację muzyczną autorstwa Daft Punk, ale mimo relatywnego sukcesu kinowego nie doszło do realizacji trylogii. Na razie, bowiem development części trzeciej podobno trwa.
Ojciec chrzestny II (1974), reż. Francis Ford Coppola| Ojciec chrzestny III (1990), reż. Francis Ford Coppola
Kontynuacja, która padła ofiarą oczekiwań, zarówno ze strony publiczności spodziewającej się kolejnego arcydzieła (część pierwsza jest uznawana za żelazny klasyk amerykańskiego kina, lecz „dwójka” cieszy się jeszcze większą estymą), jak i mającego zbyt duże ambicje reżysera, który zaliczył po drodze kilka porażek i nie był w najlepszej formie. Na usprawiedliwienie Coppoli należy napisać, iż on sam uważał przez lata część trzecią za zupełnie niepotrzebną, ale problemy finansowe zmusiły go do zmiany zdania. Gdy już podjął się wyzwania, chciał więc nakręcić jak najlepszy epilog filmowej sagi, która uczyniła go jednym z najbardziej poważanych twórców na planecie. Finał opowieści o Michaelu Corleone bywa nierówny, zaś wymuszona przez roszady obsadowe rola Sofii Coppoli mocno chybiona. Czuć w nim jednak więcej kreatywności i pasji niż w dwudziestu innych projektach. Nie zmienia to jednak faktu, że trójka zawsze będzie „czarną owcą” rodziny.
Wall Street (1987), reż. Oliver Stone | Wall Street: Pieniądz nie śpi (2010), reż. Oliver Stone
Do jednego ze swoich najsłynniejszych dzieł wrócił po latach również Oliver Stone, hołubiony w latach 80. i 90. przez widzów za filmową drapieżność i brutalną szczerość. Głównym bohaterem nakręconej po ponad dwóch dekadach kontynuacji jest rzecz jasna Gordon „chciwość jest dobra” Gekko, który po wyjściu z więzienia próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości i odbudować zniszczone latami ojcowskich zaniedbań relacje z młodą córką. XXI wiek jest z perspektywy ekonomiczno-finansowej znacznie bardziej chaotyczny od kreatywnych dla Gekko lat 80., zaś w trakcie prac nad scenariuszem Ameryką wstrząsały kolejne kryzysy i skandale, takie jak sprawa Bernie’ego Madoffa, w efekcie czego Pieniądz nie śpi nie potrafi w ciekawy sposób zmierzyć się z pozafilmową rzeczywistością oraz grzęźnie w niepotrzebnych wątkach obyczajowych. Nawet postać Gekko, swoistej ikony kinowych lat 80., straciła swój dawny pazur.
Trainspotting (1996), reż. Danny Boyle | T2: Trainspotting (2017), reż. Danny Boyle
Jak widać, wielu filmowców ucieka od zasady, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki, jednak w przypadku kontynuacji jednego z najbardziej kultowych brytyjskich komediodramatów Boyle miał najwyraźniej rację, wracając po dwudziestu jeden latach do filmu, który zapewnił mu międzynarodowy rozgłos. Z jednej strony z tego względu, że udało mu się przekonać do powrotu czwórkę głównych aktorów, którzy zagrali swe dawne postaci z wyjątkową werwą, z drugiej zaś dlatego, że Boyle ewidentnie czuł, że Trainspotting aż się prosi o kontynuację. Słodko-gorzkie dopowiedzenie tego, co stało się z kilkoma nieodpowiedzialnymi kolesiami, których publiczność kochała nienawidzić. Część druga została nakręcona w zupełnie innych warunkach i oczywiście brak jej punkowej energii „jedynki”, lecz T2 przywołuje w niektórych fragmentach komediową anarchię oryginału, a jednocześnie ma własny charakter i sporo ciekawego do powiedzenia.
Dzień Niepodległości (1996), reż. Roland Emmerich| Dzień Niepodległości: Odrodzenie (2016), reż. Roland Emmerich
Racja nie była natomiast po stronie Emmericha oraz producenta Deana Devlina, którzy planowali kontynuację Dnia Niepodległości, najbardziej kasowego filmu 1996 roku (814 mln dol., podczas gdy drugi w kolejności Twister zarobił na świecie 484 mln dol.), już kilka lat po jego premierze. Czekali, pisali, skreślali, zmieniali, kombinowali, modyfikowali, negocjowali (głównie z Willem Smithem, który okazał się za drogi), w pewnym momencie istniała nawet możliwość realizacji dwóch sequeli jednocześnie. Aż w końcu powstał scenariusz tak wtórny i pozbawiony wyrazu, że nawet widowiskowe sekwencje bitewne i solidna strona wizualna nie pomogły. Odrodzenie, którego akcja rozgrywa się dwadzieścia lat po pierwszej inwazji obcych na Ziemię i obraca wokół kwestii kolejnego ataku na ludzkość, okazało się dla wielu widzów odmóżdżającym gulity pleasure, lecz trudno zaprzeczyć, iż film znacznie odstaje od oryginału i momentami zupełnie nie ma sensu.
Indiana Jones i ostatnia krucjata (1989), reż. Steven Spielberg | Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki (2008), reż. Steven Spielberg
Trudno postrzegać także tę kontynuację jako sukces, choć najbardziej zagorzali fani kinowej serii przygód Indiany Jonesa będą zapewne polemizować, że takie sekwencje jak lodówkowa podróż z prologu czy małpi pościg po dżungli wpisują się w slapstickowo-pastiszową konwencję trylogii z lat 80. Fakt pozostaje jednak faktem, że Królestwo Kryształowej Czaszki okazało się ogromnym sukcesem kasowym, zarabiając prawie osiemset milionów dolarów przy budżecie wynoszącym sto osiemdziesiąt pięć milionów. Również aktorsko „czwórka” broni się do dzisiaj – zarówno w przypadku przekazywania awanturniczej pałeczki Shii LaBeoufowi przez Harrisona Forda, jak i pod względem bawiącej się radośnie konwencją Cate Blanchett w roli czarnego charakteru. Aż dziw bierze, że planowana od ponad dekady część piąta wciąż nie powstała. Wydaje się jednak, że nawet jeśli realizacja zajmie kolejne dziewiętnaście lat, Indiana Jones to filmowy evergreen.
Blues Brothers (1980), reż. John Landis| Blues Brothers 2000 (1998), reż. John Landis
Landis, reżyser wielu komediowych przebojów lat 80., nie pierwszy raz próbował sił na obszarze filmowych kontynuacji, lecz w przeciwieństwie do nieudanego Gliniarza z Beverly Hills III, tym razem dorabiał kolejny rozdział do historii, którą sam nakręcił. Wyszedł film, który miał kilka zalet, choćby fajnie zainscenizowane sceny muzyczne, ale nie mógł równać się z oryginałem. Między innymi z tego względu, że połowa anarchicznego uroku Blues Brothers odeszła w 1982 roku razem z Johnem Belushim, zaś fabuła „dwójki” chwilami przypomina dramat: po wyjściu z więzienia Elwood dowiaduje się, że wiele bliskich mu osób zmarło, a sierociniec, który chciał z bratem w „jedynce” uratować, został zamknięty. Koncepcja ekscentrycznego zespołu ściganego przez policję i różnych narwańców pasowała do lat 80., jednak w nowej dekadzie wydawała się oderwana od rzeczywistości. Nic dziwnego, że w kinach film nie odrobił nawet połowy budżetu.
Rambo III (1988), reż. Peter MacDonald | John Rambo (2008), reż. Sylvester Stallone
Dwadzieścia lat. Tyle kazał czekać na kinowy powrót Johna Rambo Sylvester Stallone. Kolejne studia, które posiadały prawa do tej ikonicznej postaci kina akcji, próbowały forsować czwartą część, jednak aktor był nieugięty. Albo nie podobały mu się scenariusze, albo nie chciał wracać do filmów akcji, widząc swą przyszłość w nieco bardziej dramatycznych rolach. Gdy na początku XXI wieku mu się odmieniło, zabrał się praktycznie w tym samym czasie za sequel Rocky’ego i kontynuację przygód nękanego wojenną traumą, lecz zawsze skorego do działania Johna Rambo. Pierwszy zaspokoił aktorskie potrzeby Sly’a, natomiast drugi dał okazję sześćdziesięcioletniemu aktorowi do zainscenizowania krwawej rzezi, o jakiej twórcy poprzednich części serii mogli co najwyżej pomarzyć. Realistycznie sfilmowana przemoc zapewniła filmowi dodatkową promocję, reszty dopełnił ratujący chrześcijańskich misjonarzy w Birmie John Rambo.
Top Gun (1986), reż. Tony Scott| Top Gun: Maverick (2021), reż. Joseph Kosinski
Na koniec trochę pospekulujemy, bo przecież do premiery Mavericka jeszcze cztery miesiące, ale z dostępnych materiałów promocyjnych i reżyserskiego dorobku Kosinskiego wiadomo, że film będzie wizualnym spektaklem najwyższej próby. Czy Tom Cruise sprawdzi się w roli starszego o ponad trzydzieści lat Pete’a Mitchella? O to raczej nie trzeba się obawiać, wystarczy obejrzeć aktora w akcji w jednej z ostatnich części Mission: Impossible. Czy druga część będzie w stanie dorównać oryginałowi poziomem kultowości? Na to raczej się nie zanosi, gdyż Top Gun był filmem swoich czasów, nakręconą z typowym dla lat 80. wizualnym ekscesem oraz patosem historią, która już dekadę później była wyśmiewana za swój radosny maczyzm. Maverick nie powinien być odcinaniem kuponów od sławy, bo Cruise zbyt dba o swą filmografię i wizerunek prawie sześćdziesięcioletniego gwiazdora kina akcji, ale powrót po tylu latach jest dyskusyjny.
zobacz także
- Robert Ceranowicz: Pomysłów szukam w drodze Wirtualna galeria fotografów Papaya Films
Ludzie
Robert Ceranowicz: Pomysłów szukam w drodze
- Anya Taylor-Joy coveruje utwór Petuli Clark na potrzeby filmu „Ostatniej nocy w Soho”
Newsy
Anya Taylor-Joy coveruje utwór Petuli Clark na potrzeby filmu „Ostatniej nocy w Soho”
- Opublikowano pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury
Newsy
Opublikowano pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury
- Kamera blisko bohaterki. Rozmawiamy z Magdą Kowalczyk, autorką zdjęć do „Krowy” Millennium Docs Against Gravity
Ludzie
Kamera blisko bohaterki. Rozmawiamy z Magdą Kowalczyk, autorką zdjęć do „Krowy”
zobacz playlisty
-
PZU
04
PZU
-
03
-
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
12
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
-
Papaya Young Directors 5 Autorytety
12
Papaya Young Directors 5 Autorytety