Opinie |

Kevin w każdym domu23.12.2020

kadr z filmu „Kevin sam w domu”

W listopadzie 2020 roku minęło trzydzieści lat od premiery niepozornej komedii familijnej o zostawionym przypadkiem w ogromnym domu rezolutnym ośmiolatku, który przez kilka świątecznych dni musi stawić czoła nie tylko perfidnym włamywaczom, lecz także dziwnym wymogom dorosłości. Kevin sam w domu Chrisa Columbusa i Johna Hughesa stał się przez minione dekady jednym z największych świątecznych klasyków, jednakże w Polsce jego popularność urosła do rangi społeczno-kulturowego fenomenu. Dla milionów Polek i Polaków, zwłaszcza przedstawicieli pokolenia, które w latach 90. wkraczało stopniowo w dorosłość, świąteczny seans Kevina… jest od lat jedną z najpiękniejszych tradycji, mostem pokoleniowym, który buduje familijną atmosferę jak żaden inny bożonarodzeniowy rytuał. I mimo że odbiór filmu zmienił się z upływem czasu i dziesiątkami telewizyjnych spotkań, Kevin sam w domu jeszcze długo pozostanie ważnym wyznacznikiem polskich Świąt.

Home Alone (1990) Trailer #1 | Movieclips Classic Trailers

Istnieje całe mnóstwo kulturowych, społecznych i obyczajowych aspektów tego wyjątkowego na skalę światową fenomenu, jednakże najbardziej oczywistym jest ten w Ameryce i na Zachodzie najczęściej pomijany. Polska poznała Kevina McCallistera w maju 1992 roku, gdy kraj dopiero uczył się funkcjonować bez socrealistycznego bata. Było to półtora roku po oficjalnej premierze, film odniósł już gigantyczny sukces w światowych kinach, stając się najbardziej kasową komedią wszech czasów: 477 milionów dolarów przy budżecie w wysokości 18 milionów. Ponadto, Kevin sam w domu utrzymywał się przez 12 tygodni na szczycie amerykańskiego box-office. Komedia o dzieciaku spędzającym przez zupełny przypadek święta samotnie w domu zostawiła daleko w tyle tak głośne produkcje jak Uwierz w ducha, Tańczący z wilkami czy Pretty Woman

Dla nas ważniejsze od wypełnionej slapstickiem i uroczą anarchią dziecięcej fantazji o dorosłości było natomiast to, co film reprezentował – spełniony mityczny amerykański sen ubrany w szaty kina rozrywkowego. Opowieść o odległej od komunistycznych wyobrażeń zachodniej klasie średniej, w której dorośli zarabiają tyle, że stać ich na ogromny dom i rodzinne święta w Paryżu, a dzieciaki mają w pokojach setki zabawek, gier i komiksów, na stole pizzę i Pepsi, a w szkołach zapewne szafki podpisane własnymi imionami. Ba, w pierwszej połowie lat 90. nawet Ameryka wierzyła wciąż w hołubiony od dawien dawna mit własnej wyjątkowości, dlaczego więc nie mieliśmy w niego wierzyć my? Postawiono przed nami lukrowane slapstickowym wymierzaniem sprawiedliwości i wyidealizowaną dziecięcą wizją niezależności drzwi do innego świata, trudno więc dziwić się, że w miarę stawiania przez Polskę kolejnych kroków w kierunku Zachodu i jego kultury masowej, miliony widzów chciały znaleźć się w tym świecie choćby 100 minut w roku.

Dziecko na wolności

A jakże efektowny był (i nadal jest) to świat! Wszystko na ekranie jest po hollywoodzku ciekawe i nęcące, kolory nasycone i wyraziste, z naddatkiem wszelkich odcieni czerwieni i zieleni, a także urzekająco świątecznej bieli puszystego śniegu. Z kolei poszczególne pomieszczenia domu McCallisterów imponują kuszącą przestrzennością i swoiście baśniowym charakterem, bo któż by nie chciał być zamykany za karę na takim fajnym poddaszu, lub bawić się w policjantów i złodziei w tak fenomenalnym domku na drzewie? Złoczyńcy Harry i Marv są amoralni (i durni) do tego stopnia, że nawet gdy są maltretowani i torturowani czy wręcz przypalani żywym ogniem, widz przyjmuje tę zabarwioną slapstickiem przemoc, zupełnie nie żałując perfidnych drani, którzy rabują innych i zatapiają im domy. 

Świat Kevina jest tak ujmujący także dlatego, że chwilowa niezależność Kevina została opisana wedle prawideł dziecięcej psychologii – główny bohater ma wybujałą wyobraźnię i chojrakuje do przesady, ale korzysta z danej mu od losu okazji i odkrywa nieznane oblicza świata na własną rękę, eksperymentuje, bada granice, sprawdza, stawia czoła swoim największym lękom. A widz odbywa tę przygodę wraz z nim, odczuwając mieszankę radości i grozy, świetnie podkreślaną przez nominowaną do Oscara muzykę Johna Williamsa i zdjęcia Julio Macata, który przedstawił dom McCallisterów nieco mocniej niż zazwyczaj zwykł to robić, żeby podkreślić perspektywę dziecka, postrzegającego świat inaczej niż osoba dorosła. Kamera także przyjęła punkt widzenia Kevina, wciągając widza w rzeczywistość dojrzewającego przedwcześnie dzieciaka.

Wolność w byciu dzieckiem

W latach 90. Kevin sam w domu oferował rodzimym widzom atrakcyjną fantazję, zaś pierwsze spotkania z filmem na antenie Telewizji Polskiej były tylko i wyłącznie fajną rozrywką. Dopiero na przełomie wieków, gdy kultowe już wówczas dzieło Columbusa i Hughesa znalazło się w ramówce Polsatu, powstała nowa świecka tradycja świętowania wraz z uroczo naiwnym oraz wyzwolonym McCallisterem, który dostaje jedną życiową nauczkę za drugą. Chcesz dorosłości? Musisz w takim razie pamiętać, że wiąże się ona nie tylko z oglądaniem filmów dla dorosłych, spożywaniem tego, na co ma się akurat ochotę, czy spaniem do południa, ale także zarabianiem pieniędzy, sprzątaniem, robieniem zakupów, w przypadku chłopców także piekącym goleniem. 

kadr z filmu „Kevin sam w domu”
kadr z filmu „Kevin sam w domu”

Wkurzają cię rodzice, rodzeństwo, kuzyni? Pewnie, możesz żyć bez nich (prawda jest taka, że w filmowej fantazji Kevin jest bardziej ogarnięty od dorosłych), ale szybko przekonasz się, że niezależność nie zawsze jest zaletą, że może prowadzić do samotności. Uważasz się za osobę mądrą, pewną siebie i zaradną? Wspaniale, naucz się przy okazji empatii, zrozumienia, że inni, nawet jeśli wyglądają jak seryjni mordercy, mogą mieć sporo do zaoferowania. Co więcej, że ty możesz nauczyć się od ludzi więcej niż z popularnych filmów czy efektownych reklam. Idealny zestaw wspaniale opakowanych humanistycznych przykazań, zwłaszcza w perspektywie świąt w towarzystwie rodziny, z którą bardzo często wychodzi się przecież najlepiej na zdjęciach. 

Wolna dorosłość

Dochodzimy do być może najważniejszego aspektu ponadczasowej popularności Kevina samego w domu: to świetny film dla dzieci i młodzieży, lecz jeszcze lepszy dla dorosłych. Zarówno tych, dla których film Columbusa i Hughesa pełni funkcję nostalgicznego wehikułu czasu do okresu, gdy nie obowiązywały ograniczenia dorosłości zaś wszystko było żywsze i bardziej kolorowe, jak i dla tych, którzy nie pamiętają, kiedy dorośli, a zagubione wewnątrz nich duże dzieci są wciąż przerażone rosnącą z wiekiem odpowiedzialnością za siebie i bliskich. Żyjemy w czasach permanentnego pędu za czymś, co wyznacza w danej chwili nasze horyzonty, a reguły bycia dorosłym, kiedyś znacznie bardziej skodyfikowane, chyba na zawsze się rozmyły, nietrudno więc dostrzec swoiste lustro w przeżywającym dorosłość zaledwie przez kilka dni Kevinie. 

plakat filmu „Kevin sam w domu”
plakat filmu „Kevin sam w domu”

On wrócił do bycia dzieckiem, w pewnym sensie nigdy nie stał się dorosłym, bo mimo trzech filmowych kontynuacji dorastać nie musiał. Wracamy, przeglądając się w jego przewidywalnej, rzeczywistości, a także w sposobie, w jaki zmieniło się przez lata nasze postrzeganie Kevina, jego słodko-gorzkich perypetii, sadystycznych pułapek i przykrego zaniechania jego zagonionych rodziców. Z początku tak oczywiście nie było, bo zachłystując się rozgrywającą się w pięknych wnętrzach komediową anarchią charyzmatycznego blond-chochlika nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że Kevin… zyska z upływem lat takiej głębi. Ale gdy polscy widzowie dojrzewali wraz ze świątecznymi emisjami na TVP i Polsacie, a ich rodzice oraz dziadkowie obserwowali, jak post-komunistyczny kraj zmienia się w pretendenta do dołączenia w poczet szeroko rozumianego Zachodu, film stał się czymś więcej niż rozrywkową świąteczną tradycją.

Dorosły na wolności

Tym bardziej, że kariera Macaulaya Culkina, „złotego dziecka Hollywood”, z którym tak wielu utożsamiało się emocjonalnie i fizycznie (iluż chłopców naśladowało scenę z wodą kolońską), zupełnie nie wyszła. Wyjątkowy Kevin zamienił się z czasem w normalnego człowieka, takiego jak inni, nieświadomie podkreślając zrodzony przez dekady nowy kontekst filmu. Mimo to seans Kevina samego w domu nie jest i nie powinien być czymś smutnym czy gorzkim, a raczej celebracją przyjaźni, rodzinnej atmosfery, świątecznego spotkania, życiowej samoświadomości. Opowieścią, która trafia zarówno do zapatrzonego w swego odważnego rówieśnika ośmiolatka, jak i do osiemdziesięciolatka spędzającego przyjemny czas z rodziną.

 

000 Reakcji

Dziennikarz, tłumacz, kinofil, stały współpracownik festiwalu Camerimage. Nic, co audiowizualne, nie jest mu obce, najbardziej ceni sobie jednak projekty filmowe i serialowe, które odważnie przekraczają komercyjne i autorskie granice. Nie pogardzi też otwierającym oczy dokumentem.

zobacz także

zobacz playlisty