Dokumenty debiutujących polskich reżyserów to niewątpliwie mocna strona 19. edycji Millennium Docs Against Gravity. Zarówno jeśli chodzi o te pełnometrażowe, jak i krótkometrażowe – które w tym roku mają swoje wyjątkowe miejsce podczas imprezy. Po raz pierwszy na festiwalu MDAG pojawił się bowiem Konkurs Filmów Krótkometrażowych. Trafiły do niego filmy maksymalnie 45-minutowe, które – jak piszą organizatorzy – stanowią idealny punkt wyjścia do poznania i zrozumienia problemów rozwiniętych w dłuższych formach. Wybraliśmy najciekawsze krótkie metraże i debiuty tegorocznego festiwalu MDGAG i zadaliśmy kilka pytań wybranym twórcom.
Silent Love, reż. Marek Kozakiewicz
Pozornie prosta, ale tak naprawdę wielowątkowa i dość skomplikowana historia rodzinna. Kiedy umiera matka 15-letniego Miłosza, ten zostaje sierotą. Ma jednak dużo starszą od siebie siostrę, 35-letnią Agnieszkę. To właśnie ona wchodzi nagle w rolę obojga rodziców, choć swoje zaangażowanie i oddanie musi najpierw udowodnić przed urzędnikami. Dopiero kiedy padnie decyzja na sali sądowej, będzie mogła zostać prawną opiekunką swojego brata. Agnieszka oprócz Miłosza ma od wielu lat jeszcze jedną bliską sobie osobę – Maję. Ta powoli próbuje wkupić się w łaski nastolatka, a widzowie obserwują tworzenie się niekonwencjonalnej rodziny w realiach konserwatywnej, bogobojnej polskiej wsi. – Na początku wydawało mi się, że zrobienie filmu o relacji Agi i Majki będzie niemożliwe. One ukrywały swoją relację, a film miałby ją wszystkim ukazać. Ten podstawowy konflikt wydawał się niemożliwy do przeskoczenia. Jednak powolutku poznawaliśmy się coraz bliżej. Dużo rozmawialiśmy i wspieraliśmy się nawzajem. Poznałem też Majkę. Nie byłem pewny, czy Majka będzie chciała uczestniczyć w naszym projekcie filmowym. Okazało się jednak, że kiedy skierowałem kamerę również w jej kierunku, to Majka się bardzo ucieszyła. Poczuła, że traktuję ją na równi z Agą i Miłoszem. Poczuła, że staje się równoprawną częścią rodziny – powiedział nam reżyser filmu, Marek Kozakiewicz.
Silent Love powstawał długo – zdjęcia trwały 3,5 roku. Wszystko dlatego, że twórca na żadnym etapie jego powstawania nie chciał skrzywdzić swoich bohaterów i przekroczyć żadnych granic. – Był to powolny proces naszego poznawania się i zaprzyjaźniania, ale również proces emancypacji Agi i Majki i osiągnięcia odwagi do mówienia o swojej miłości, do tego, żeby być z niej dumnym. (...) Cieszę się niezmiernie, że proces powstawania filmu przyczynił się do wzmocnienia relacji wewnątrz ich rodziny – mówi Kozakiewicz. W takiej produkcji jak Silent Love ważny jest odpowiedni balans – film trwa zaledwie 73 minuty, a opowiada m.in. o śmierci, przeżywaniu żałoby, stracie, relacjach rodzinnych, miłości, dorastaniu, tolerancji, a także o konserwatywnej polskiej wsi i nieheteronormatywnej rodzinie. Momentami to nawet dramat sądowy! Reżyser przyznaje, że wiele zawdzięcza swojej montażystce, Ani Garncarczyk: – Odnalezienie tego balansu było bardzo trudne. Nadal nie jestem pewny, czy udało nam się go znaleźć. Od początku wiedzieliśmy, że film będzie drogą od śmierci w stronę życia, budowania nowych więzi, kształtowania się nowej rodziny. Jak pokazać konstruowanie się nowej rodziny? Jak wiernie przedstawić widzowi ten proces? To jest tak nieuchwytne i nieokreślone. (...) Był to bardzo długi i trudny proces, ale dzięki talentowi i zaangażowaniu Ani udało nam się stworzyć uniwersalną historię, która wierzę, że silnie zaangażuje widza emocjonalnie, jednocześnie dając mu sporo do myślenia – powiedział nam Marek Kozakiewicz.
Lombard, reż. Łukasz Kowalski
Jeden z najbardziej wychwalanych filmów tego festiwalu... zanim jeszcze impreza oficjalnie się zaczęła. Polski film, a co najważniejsze debiut, który trafił do Konkursu Głównego i powalczy tam o Nagrodę Banku Millennium. Na czym polega moc Lombardu Łukasza Kowalskiego? To przede wszystkim bohaterowie: Jola i Wiesiek, partnerzy w pracy i poza nią, którzy prowadzą gigantyczny lombard na Śląsku, a także ich oddani pracownicy: Agnieszka, Sandra i Tomek. Wszyscy są zakładnikami tego miejsca, które mieści się w budynku dawnej Biedronki w Bytomiu. Znajdują się tu niezliczone sale pełne niezliczonych przedmiotów – całe pomieszczenia pełne książek, porcelany, czajników elektrycznych, ubrań, pluszowych misiów, poroży, a nawet sedesów. Reżyser w skupieniu obserwuje wiele toczących się jednocześnie dramatów. Po pierwsze ten dotyczący samego lombardu, którego los wydaje się przesądzony, ale Wiesław nieustannie próbuje reanimować biznesowego trupa i wyciągać na powierzchnię tonący okręt. Po drugie wszystko, co dzieje się na poziomie relacji między bohaterami pierwszoplanowymi i drugoplanowymi. Po trzecie – i być może najważniejsze – dramaty klientów: często bezrobotnych, przytłoczonych życiem, będących ofiarami w swoich związkach i systemu. I mimo, że Wiesiek i społka sami nie przeżywają delikatnie mówiąc najlepszych dni swojego życia, wyciągają do sąsiadów pomocną dłoń, w której czasami znajdzie się banknot, a czasem gorąca zupa. Co najciekawsze, reżyserowi udaje się w tym wszystkim nie tylko nakręcić fascynujący obraz ludzkiej dobroci i Śląska, ale też wpleść do niego elementy lżejsze, momentami nawet komediowe. A kiedy uświadomimy sobie, że lombard znajduje się na ulicy Wytrwałych, wszystko zaczyna układać się w sensowną całość.
ojciec.syn, reż. Jakub Gomółka
Zaledwie 18-minutowy obraz rodzinnej relacji, której absolutnie nie można zaliczyć do tych podręcznikowych czy standardowych. Niezwykłej bliskości, którą obserwujemy na ekranie między dwoma mężczyznami po przejściach, nie da się jednak nie zauważyć. Mariusz opuszcza więzienie, a jego dorosły syn niedługo się tam wybiera. Mają krótkie okno, żeby spędzić ze sobą trochę czasu, porozmawiać o błędach młodości, zadumać się nad przeszłością i posnuć plany związane z niepewną przyszłością. Rzeczywistość, w której przychodzi im żyć na wolności jest dla niech nieoczywista, a ojcowsko-synowska relacja trudna do zdefiniowania. – Kiedy wyszedłem, poszedłem do supermarketu i nieświadomie kupiłem dokładnie to samo, co w więziennej kantynie – żali się Mariusz synowi. Ten rozumie, o co chodzi – był już za kratkami, zna schematy, przyzwyczajenia, a także dziwny spokój, który towarzyszy odsiadce. Jakub Gomółka podrzuca widzom tropy bardzo subtelnie – łatwo tu coś przeoczyć, na czele z tym, kim są dla siebie właściwie ci faceci. Bo choć zachowują się jak koledzy spod celi, przebija z ich relacji wzajemne zrozumienie, szorstka miłość, a także coś, co trudno zrozumieć komuś, kto nigdy nie musiał borykać się z podobnymi problemami: świadomość wykluczenia ze społeczeństwa, na której rodzi się brak sensu i celu.
Joanna D'Arc, reż. Aleksander Szamałek
Polka, która zarządza salonem masażu erotycznego we Francji – opis tego dokumentu szybko definiuje w głowie widza, z czym będzie miał do czynienia. W 30-minutowym filmie Aleksandra Szamałka daleko jednak do skandalu, seksualnej rozwiązłości czy dramatu rodaków za granicą. To raczej historia burzliwej relacji, domowych problemów i wielkiego marzenia o ucieczce oraz stanięciu na swoim; opowieść o prawdziwej miłości i trosce o bezpieczeństwo bliskich. Jak powiedział nam reżyser, swoją bohaterkę znał wcześniej – to jego ciocia, z którą widywał się dość rzadko. Jej historia skłoniła go jednak do chwycenia za kamerę i zrealizowania we Francji studenckiej etiudy. – Jechałem tam z kompletnie inną wizją filmu, a po pierwszej turze zdjęć i po konsultacjach materiału wiedziałem już, że będzie to film o niej, o jej rodzinie, o jej związku, a nie o samym salonie – powiedział Szamałek. – Dzięki temu, że znałem Anetę, pomogła mi w wielu kwestiach organizacyjnych na miejscu, takich jak transport, nocleg czy nawet po prostu przyjacielskie wsparcie. Dostałem od niej bardzo dużo i jestem jej bardzo wdzięczny za zaufanie, którym mnie obdarzyła niejako obnażając swoje życie i sekrety przed kamerą – dodał reżyser.
Kiedy oglądamy Joannę D'Arc, trudno nie uciec od wrażenia, że osoba trzymająca kamerę jest niewidoczna dla pozostałych bohaterów. Mimo narastającego napięcia między bohaterami, konfliktów czy wylewających się z ekranu emocji, Joanna i jej rodzina zdają się nie widzieć reżysera i operatora. Spytaliśmy więc Aleksandra Szamałka, jak stać się dokumentalistą „niewidzialnym”. – Trzeba zdobyć stuprocentowe zaufanie bohatera. Bez tego nie da się zrobić tak intymnej historii. (...) Bohater musi nas zacząć traktować jako towarzyszy podróży. Oczywiście, każdy człowiek jest inny i do każdego człowieka trzeba podejść inaczej, dlatego reżyser w filmie dokumentalnym musi być nie tylko reżyserem, ale też po prostu człowiekiem, który rozmawia, dopytuje i dba o drugą osobę. Trzeba wykazać się dużą empatią, żeby osiągnąć to pełne zaufanie i zblliżyć się do osoby, która stoi po drugiej stronie kamery. Na pewno pomogło mi to też, że byłem tam sam. Sam radziłem sobie z dźwiękiem, sam nosiłem sprzęt, latałem tam jako jednoosobowa ekipa. Ciężko mi powiedzieć, jak by to wyglądało gdybym zjawił się tam w 3 osobowej ekipie dokumentalnej. Myślę, że dzięki temu miałem też przewagę, którą mogłem przekuć na większą dyskrecję i właśnie bycie tym „niewidzialnym” – wyjaśnił nam reżyser Joanny D'Arc.
Tempo Home, reż. Kamil Bembnista
Dla osób wolnych i tą wolnością uprzywilejowanych, nieczynny port lotniczy w centrum Berlina może kojarzyć się z relaksem i przyjemnością. To tu przychodzi się na spacer z psem, jeździ na rowerze czy rolkach, uprawia jogging czy piknikuje ze znajomymi. Dla wielu Berlin-Tempelhof to jednak miejsce tymczasowe – w październiku 2015 r. część zabudowań portu lotniczego została zaadaptowana na ośrodek dla uchodźców. To im przygląda się Kamil Bembnista, swoją kamerę kieruje w stronę Leili, Amira i Baqira – trojga z ponad tysiąca mieszkańców obozu. Mieszkają oni w kontenerach, tymczasowych zabudowaniach, które wydają się mówić „to nie jest wasz dom, jesteście tu tylko na chwilę”. Ośrodek to specyficzna poczekalnia, która zabija nadzieję osób takich jak nasi bohaterowie. Specyficzna, bo nie czeka się w niej na nic konkretnego. Po „odsiedzeniu” swojego niejasnego wyroku trafia się do kolejnej takiej poczekalni – tymczasowego miejsca, które ograbia z poczucia człowieczeństwa.
zobacz także
- Jason Sudeikis w animowanym serialu Marvela. Obejrzyj zwiastun „Hit Monkey”.
Newsy
Jason Sudeikis w animowanym serialu Marvela. Obejrzyj zwiastun „Hit Monkey”.
- Jean-Michel Jarre i Sebastião Salgado połączyli siły. Muzyk stworzył muzykę do zdjęć fotografa
Newsy
Jean-Michel Jarre i Sebastião Salgado połączyli siły. Muzyk stworzył muzykę do zdjęć fotografa
- Netflix kupił prawa do kultowego anime „Cowboy Bebop”. Zobaczymy wszystkie 26 odcinków
Newsy
Netflix kupił prawa do kultowego anime „Cowboy Bebop”. Zobaczymy wszystkie 26 odcinków
- Pierwszy południowokoreański blockbuster osadzony w kosmosie już wkrótce na Netfliksie
Newsy
Pierwszy południowokoreański blockbuster osadzony w kosmosie już wkrótce na Netfliksie
zobacz playlisty
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020
-
03
-
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks
16
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks