Nie tylko Bond. Filmy i serie szpiegowskie, które warto poznać czekając na „Nie czas umierać”19.10.2020
Jeden z najpopularniejszych bohaterów brytyjskiej popkultury i prawdopodobnie najsłynniejszy szpieg na świecie. Listopadowa premiera Nie czas umierać, 25. już odsłony przygód agenta Jej Królewskiej Mości, kolejny raz została przesunięta ze względu na pandemiczną rzeczywistość. Z tego powodu polecamy najciekawsze produkcje o szpiegach, które umilą oczekiwanie na najnowszy film Cary’ego Fukunagi.
001. Nowa tożsamość kina akcji
Śmierć nadejdzie jutro (2002, reż. Lee Tamahori) przez wielu krytyków i fanów serii uważany jest za jedną z najgorszych odsłon przygód agenta 007. Kreskówkowa fabuła nosząca znamiona autoparodii, zmęczony Pierce Brosnan w roli głównej, estetyka przesady charakterystyczna dla lat 90. – wszystko to sprawiło, że producenci serii o Bondzie musieli szukać nowej recepty na przyciągnięcie do kin publiczności w XXI wieku. Casino Royale (2006, reż. Martin Campbell) było świeżym otwarciem dla serii, które przystosowało ją do zasad współczesnego kina akcji.
Zasady te wyznaczyły niewiele wcześniej dwa filmy o Jasonie Bourne’ie – Tożsamość Bourne’a (2002, reż. Doug Liman) i Krucjata Bourne’a (2004, reż. Paul Greengrass). Postawiono w nich na bardziej realistyczne podejście do opowiadania historii, poważniejszą, ponurą estetykę oraz charakterystyczny dynamiczny montaż (zwłaszcza w scenach akcji – szybkich pościgów samochodowych i brutalnych walk wręcz, filmowanych kamerą „z ręki”). Jeśli podoba wam się, co z serią o Bondzie zrobiono w filmach z Danielem Craigiem, to koniecznie sprawdźcie przygody Bourne’a.
002. Komiksowe przerysowanie
Jeśli jednak „Bond na poważnie” was nudzi i tęsknicie za niewybrednymi żartami, czerstwymi one-linerami i toną dziwacznych gadżetów, do których przyzwyczaiły nas odcinki serii z Rogerem Moore’em, to sięgnijcie po dylogię Kingsman (2014, 2017, reż. Matthew Vaughn). Filmy te wywodzą się z serii kolorowych zeszytów Marka Millara (scenariusz) i Dave’a Gibbonsa (rysunki) o tym samym tytule – ich komiksowy rodowód nie jest więc przypadkowy. Cykl łączy w sobie opowieść inicjacyjną (główny bohater to blokers, który zostaje wcielony w szeregi tajnej szpiegowskiej organizacji), niegrzeczny humor (wyższa kategoria wiekowa pozwala twórcom puścić wodze fantazji nie tyko w krwawych scenach akcji), a także klasyczne bondowskie motywy (wspomniane gadżety czy szaleni geniusze próbujący przejąć władzę nad światem). To kino akcji bardzo samoświadome – zrobione z dystansem do konwencji, przymrużeniem oka i miłością do tanich sensacyjnych fabuł. Na każdym kroku widać, że Vaughn wkłada w tę opowieść całe zaangażowanie i doskonale się bawi, co procentuje naprawdę udanym spektaklem pełnym energii, inscenizatorskiej maestrii i stylu, jakiego nie powstydziłby się sam James Bond.
003. Szpiedzy w stylu retro
James Bond nie był jedynym dzieckiem zimnowojennych czasów. W latach 60. XX wieku szpiegowskie fabuły chętnie opowiadano w formie wieloodcinkowych seriali telewizyjnych. Odpowiedzią na brytyjski Rewolwer i melonik (1961-1977) był amerykański Kryptonim U.N.C.L.E. (1964-1968), a obie produkcje doczekały się pełnometrażowych remake’ów. O ile jednak filmowa wersja pierwszego (1998, reż. Jeremiah S. Chechik) okazała się bolesnym niewypałem (dziewięć nominacji do Złotych Malin i zwycięstwo w kategorii Najgorszy Remake lub Sequel), tak film w reżyserii Guya Ritchie’ego z 2015 r. spotkał się z cieplejszym przyjęciem.
Nowa wersja Kryptonimu U.N.C.L.E. uwodziła przede wszystkim charakterystycznym dla Brytyjczyka stylem opowiadania historii (szybki montaż, niechronologiczne przedstawienie niektórych wydarzeń, ironiczne podejście do gatunku), klasyczną elegancją (brawa należą się scenografom pieczołowicie odtwarzającym stylowe wnętrza i kostiumografom, którzy ubrali bohaterów w cudowne stroje z epoki), trafnymi obsadowymi wyborami (w rolach głównych Henry Cavill, Arnie Hammer, Alicia Vikander). Przede wszystkim był to powiew świeżości – film skrzący się humorem, porzucający ponuro-realistyczną konwencję na rzecz przygodowego kina akcji o rywalizacji szpiegów z USA i ZSRR, którzy w obliczu zagrożenia muszą połączyć siły i przezwyciężyć osobiste animozje.
004. Nie tylko on
Na estetykę filmu z poprzedniej epoki, a dokładniej z lat 80., postawili również twórcy Atomic Blonde (2016, reż. David Leitch). W przeciwieństwie do Kryptonimu U.N.C.L.E. swoją produkcję zrealizowali zgodnie ze współczesnymi prawidłami. Za kamerą stanął David Leitch, współreżyser Johna Wicka (2014), który zjadł zęby jako hollywoodzki kaskader. Film wypełniają więc spektakularne sceny akcji na czele z brawurową, jednoujęciową sekwencją walki na klatce schodowej. Strona formalna z pewnością imponuje, neonowe kolory i szorstkość przedstawionego świata zaskakująco dobrze ze sobą współgrają, a całość uzupełnia energetyczna muzyka na ścieżce dźwiękowej. Atomic Blonde to prawdziwa uczta dla oczu, gdzie wisienkę na torcie stanowią zdolności aktorskie i kaskaderskie charyzmatycznej Charlize Theron. Laureatka Oscara (za film Monster z 2003 r.) udowadnia, że kobiety w tajnych służbach, pokazywane dokładnie w ten sam sposób, co mężczyźni, to wciąż niedostatecznie eksplorowany w kinie motyw.
005. Misje niemożliwe nie istnieją
Warto nadmienić, że podobnie jak filmy opisywane w punkcie czwartym, tak również seria Mission: Impossible (1996-2018) bazuje na serialu telewizyjnym (1966-1973). W przeciwieństwie do przygód Napoleona Solo i duetu John Steed – Emma Peel, twórcy filmów z Tomem Cruisem przenieśli akcję do współczesności. Seria zaczynała jako kameralne (jak na standardy hollywoodzkich blockbusterów) kino szpiegowskie, gdzie reżyser czerpał dużo frajdy z zadawania widzom pytania „kto jest kim?”. Będące na wyposażeniu Impossible Missions Force maski pozwalały bohaterom wcielić się w kogokolwiek, dzięki czemu reżyser Brian De Palma mógł kreować atmosferę paranoi i niepewności. W drugiej części cyklu, za którą odpowiadał John Woo, zabawa klimatem została zastąpiona toną ujęć w zwolnionym tempie (są nawet wzlatujące w powietrze gołębie) i absurdalnymi scenami akcji, które stanowiły wizytówkę końca lat 90. Wraz z trzecią częścią (2006, reż. J.J. Abrams) seria powróciła na właściwe tory, ale dopiero epizody w pełni współczesne – wyreżyserowany przez Brada Birda Ghost Protocol (2011), a także Rogue Nation (2015) i Fallout (2018) Christophera McQuarrie'a – sprawiły, że cykl odnalazł własną tożsamość, a Ethan Hunt wszedł do panteonu najważniejszych bohaterów kina akcji. Ostatnie trzy filmy wyglądają obłędnie (seans Fallout to prawdziwie wyczerpujące doświadczenie, tempo nie zwalnia ani na moment), a Tom Cruise mimo 50 lat na karku wciąż wykonuje większość numerów kaskaderskich samodzielnie. Właśnie one są najbardziej niemożliwe w całej serii i za to należy się szacunek.
006. Szpiedzy tacy jak my
Kino utarło w zbiorowej świadomości romantyczny wizerunek szpiega: bohatera niemal nadprzyrodzonego, biegłego w sztukach walki i podejmującego się każdego zadania bez mrugnięcia okiem, o niesamowitej aparycji fizycznej (przystojna twarz, wysportowane ciało). A co, jeśli praca szpiega jest tak naprawdę nudna? Wcale nie znaczy to, że seans filmu demitologizujący szpiegostwo będzie stratą czasu. Udowadnia to Szpieg (2011), reż. Tomas Alfredson), który zamiast rozbuchanych scen pościgów, bijatyk i strzelanin stawia na niespiesznie budowany klimat, zamiast efekciarstwa proponuje chłodny dystans w portretowaniu epoki lat 70., a pracę szpiega sprowadza do mozolnego ślęczenia nad biurkiem, gromadzenia danych i łączenia pozornie odległych faktów. Postać w typie Bonda lub Hunta zostaje tu zastąpiona przez George’a Smileya o twarzy podstarzałego Gary’ego Oldmana w wielkich rogowych okularach, który większość czasu spędza na lekturze akt i przesłuchiwaniu nagrań. Mimo to adaptacja powieści Johna le Carré trzyma w napięciu, a jej pesymistyczny wydźwięk pozostaje w głowie na długo po seansie.
007. Strzelając śmiechem
Nie można też zapomnieć o humorystycznym podejściu do tematu kina szpiegowskiego. Popularna bondowska konwencja doczekała się wielu mniej lub bardziej udanych parodii: warto wymienić m.in. serię Johnny English z Rowanem Atkinsonem (2003-2018), przygody Austina Powersa (1997-2002) czy film Agentka z Melissą McCarthy (2015, reż. Paul Feig). Nic jednak nie przebije ponadczasowego klasyka, pod którym podpisały się legendy komedii – twórcy serii Naga broń (1982-1994), bracia Jerry i David Zucker oraz Jim Abrahams. Ściśle tajne (1984) to produkcja po brzegi wypełniona absurdalnym humorem. Zarówno bohaterami, jak i światem przedstawionym rządzą kreskówkowe reguły, wymykające się logice i realizmowi. To obraz ulepiony z gagów – ze skeczową strukturą, dla której fabuła jest jedynie spoiwem łączącym kolejne sceny wyśmiewające szpiegowskie klisze i parodiujące wcześniejsze produkcje. Jeśli tylko zaakceptujecie taką konwencję, to na Ściśle tajne będziecie się bawić wprost wybornie.
zobacz także
- 10 filmów o przełomowych wynalazkach, z których ludzkość korzysta do dziś
Opinie
10 filmów o przełomowych wynalazkach, z których ludzkość korzysta do dziś
- 7 scen dialogowych, które na zawsze zapisały się w historii kina
Opinie
7 scen dialogowych, które na zawsze zapisały się w historii kina
- Peter Jackson wyreżyseruje dokument o The Beatles
Newsy
Peter Jackson wyreżyseruje dokument o The Beatles
- „Popioły” Joanny Dudek z głosem Heleny Norowicz jedynym polskim filmem na prestiżowym Tribeca Film Festival
Newsy
„Popioły” Joanny Dudek z głosem Heleny Norowicz jedynym polskim filmem na prestiżowym Tribeca Film Festival
zobacz playlisty
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Cotygodniowy przegląd teledysków
73
Cotygodniowy przegląd teledysków
-
Martin Scorsese
03
Martin Scorsese
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K