Oczekiwania vs. rzeczywistość. Gry, którym pomógł lub zaszkodził przedpremierowy szum23.07.2021
Hype, czyli ekscytacja fanów wywołana nadciągającą premierą ich ukochanego tytułu, potrafi być zabójczy. Czasem rzecz jasna generuje zainteresowanie, które potem przekłada się na sprzedaż, ale bywa i tak, że gotowy produkt nie spełnia kosmicznych oczekiwań i klęska jest tym dotkliwsza. W ostatnim czasie atmosferę podgrzewa ekipa Electronic Arts przygotowująca pierwszą od 11 (!) lat kontynuację kultowej trylogii Skate. Po ogłoszeniu, że prace trwają, choć do tej pory nie zaprezentowano jeszcze nawet kawałka rozgrywki, fani z niecierpliwością przestępują z nogi na nogę w oczekiwaniu na premierę.
Przychylność graczy jest jednak ulotna, o czym mogli się przekonać niejedni twórcy. Jednym udało się spełnić oczekiwania fanów i zapewnić swojemu tytułowi komercyjny i promocyjny sukces, inni musieli stawić czoła popremierowej krytyce i zmierzyć się z niezadowoleniem niedawnych fanów. Oto dziesięć gier, wobec których oczekiwania rosły z każdym dniem przybliżającym premierę. Z różnym skutkiem.
Cyberpunk 2077 (2020)
Z bólem serca, ale jednak. Gra była dobra, ale nie aż tak dobra, jak obiecywano przed premierą. Można by powiedzieć to samo o niejednym tytule, lecz Cyberpunk 2077 miał być istnym objawieniem, które zmieni oblicze gamingu i wyznaczy nowe standardy. CD Projekt Red aż do samego końca nie temperowało wygórowanych oczekiwań i podkręcało hype, co okazało się przeciwskuteczne. Niestety, nawet świetnie rozpisana fabuła nie mogła przykryć niedociągnięć technicznych, które rozdrażniły graczy i na długie tygodnie stały się tematem numer jeden żarliwych internetowych dyskusji. Choć firma nadal szlifuje grę i łata dziury, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.
Crysis (2007)
Fraza „Czy da się na tym odpalić Crysis?” jest internetowym memem. Nie bez przyczyny jednak upowszechniła się na tyle, że używana jest do dzisiaj. Ale faktycznie zespół deweloperski Crytek zapowiadał cuda na kiju, grę wykorzystującą nowe rozwiązania wymyślone przez Microsoft i prawdziwą graficzną rewolucję. I co się okazało? Że – uwaga – słowa dotrzymano. Crysis było prawdziwym hitem i na domowych komputerach wyglądało tak, jak zapowiadały trailery – niesamowicie. Z czasem zarzucano grze, że to klasyczny przypadek przerostu formy nad treścią, ale nie zmienia to faktu, że tym razem obietnice udało się spełnić.
No Man’s Sky (2016)
Miał być imponujący ogromem, generowany proceduralnie wszechświat do eksploracji z niezliczonymi planetami o bujnej florze i żywotnej faunie, inspirowany powieściami science-fiction z lat 70., a wyszło… cóż, inaczej. No Man’s Sky nie miało bowiem podparcia w rozgrywce, która była nużąca i monotonna, a z obiecywanego świata zostały zaledwie zręby. Hello Games nie kontrolowało hype’u i nie chłodziło wygórowanych oczekiwań graczy. Tytułowi brakowało obiecywanych funkcji, jak chociażby multiplayera, i fani byli, co zrozumiałe, zawiedzeni. Od tamtego czasu Hello Games się jednak pozbierało i wyprowadziło grę na prostą za sprawą kolejnych update’ów.
Mass Effect 2 (2010)
Od samego początku było jasne, że BioWare szykuje trylogię, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i po sukcesie, jakim okazała się część pierwsza, na Mass Effect 2 czekano jak na zbawienie. Mogło nie udać się wszystko, bo prace nad grą zaczęto pośpiesznie, żeby wyrobić się z dostarczeniem produktu na czas, ale jednak się udało. I to jeszcze jak. Kampania reklamowa poszła pełną parą i Mass Effect 2 doczekało się i komiksowego prequela, i umowy z Dr Pepperem. Zaledwie tygodnia potrzebowano na sprzedaż dwóch milionów egzemplarzy i wątpliwe jest, żeby ktokolwiek z kupujących narzekał na to, co nabył. Smithsonian nie może się przecież mylić.
Duke Nukem Forever (2011)
Gra, jak się złośliwie mawia, będąca swoistym odpowiednikiem płyty Chinese Democracy, której Guns N’ Roses nie mogli wypuścić przez milion lat, a kiedy już przyszło do premiery, okazało się, że nie było na co czekać. Duke Nukem Forever również rodziło się w ogromnych bólach, a gdy trafiło na sklepowe półki… dość chyba powiedzieć, że nie powaliło. Sequel legendarnego tytułu wyglądał jak z minionej epoki, rozgrywkę zaprojektowano po linii najmniejszego oporu i nawet humor Duke’a stracił na świeżości. Ostatecznie gra ledwie wyszła na swoje, bo kto już czekał na nią tak długo, to głupio było nie kupić, ale ukatrupiła legendarną serię.
Grand Theft Auto V (2013)
Cóż, mowa o jednej z najpopularniejszych gier na świecie, która robi okrążenie już trzeciej generacji konsol, co jest ewenementem. Ba, sequel, chociaż nawet nie został jeszcze oficjalnie zapowiedziany, generuje niesamowity hype, co mówi sporo o tym, jaką estymą cieszy się seria. Grand Theft Auto V nie miało jednak łatwego zadania, bo praktycznie każda kolejna gra od Rockstar była nie krokiem, a susem naprzód, gdy porównać ją do poprzednika. Lecz wydawało się, że poprzednie dwie odsłony były niemalże idealne. Błąd. Piąta część spełniła pokładane w niej nadzieje i rozeszła się w nakładzie 145 milionów egzemplarzy. A wciąż jest sprzedawana.
Daikatana (2000)
Był taki czas, że John Romero, twórca Dooma, mógł pozwolić sobie na wszystko. Ale najwyraźniej nie na kampanię reklamową, w której głosił wszem i wobec, że uczyni z graczy swoje – wybaczcie słownictwo – suczki. I to był ten kluczowy moment, kiedy hype przekuto na klęskę. Nie pomogło też pokazane na E3 demo, na którym Romero zaprezentował wyraźnie niedopracowaną grę. Daikatana miała być krokiem milowym dla Ion Storm, studia założonego przez Romero, a szeroko zakrojona kampania marketingowa zakładała, że firma sprzeda przynajmniej 2,5 miliona egzemplarzy gry. Zeszło nieco ponad 40 tysięcy, a Romero już się po tym nie podniósł.
Resident Evil 4 (2005)
Premierę Resident Evil 4 przekładano i przekładano, co i rusz rozpoczynając prace od nowa, jako że deweloperzy chcieli przygotować grę godną nowej generacji konsol oraz zdolną odmienić oblicze największej serii Capcomu. Po drodze, nie chcąc kazać fanom czekać zbyt długo, karmiono ich spin-offami, przemianowując jeden z nich na Resident Evil 3: Nemesis. W końcu funkcję reżysera przejął odpowiedzialny za pierwszą część Shinji Mikami i po sześciu latach gra nareszcie ujrzała światło dzienne. Okazało się, że było warto czekać. Resident Evil 4 nie okazało się powtórką z rozgrywki, ale na zawsze odmieniło serię. Oraz samo granie w szerszym kontekście.
Anthem (2019)
Gra, która miała zdetronizować urzędujące wtedy na tronie Destiny, a której się ta sztuka spektakularnie nie powiodła. Anthem co prawda od początku wyglądało pięknie, ale gracze nie dali się nabrać na lśniące opakowanie. Niestety, prędko poszła w branży fama, że rozgrywka jest nudna i wymuszaja monotonne czynności, stąd sprzedaż była słabiutka. BioWare, studio odpowiedzialne za Anthem, miało jeszcze ambicje wszystko naprawić, ale plany te spaliły na panewce, kiedy, nawet po usprawnieniach, gra nie generowała zainteresowania. Na początku bieżącego roku firma ostatecznie wycofała się z dalszych ulepszających prac. A miało być tak pięknie.
Red Dead Redemption 2 (2018)
Mój osobisty faworyt bodaj każdego zestawienia i gra totalna, ale o której nie sposób nie napomknąć. Oczekiwania były bowiem wygórowane, bo Red Dead Redemption 2 miało poprawić praktycznie idealnego poprzednika. I nie chodziło wyłącznie o podkręcenie grafiki i klatek na sekundę, ale o skonstruowanie żywego świata i rozpisanie iście powieściowej fabuły. Zwiastun miał dziesiątki milionów wyświetleń i gracze z całego świata zastanawiali się, co takiego pokaże Rockstar po paru latach, jakie minęły od Grand Theft Auto V. Oczekiwań nie zawiedziono i dzisiaj gra może pochwalić się oceną 97/100 na Metacritic przy ani jednej negatywnej recenzji.
zobacz także
- Ogłoszono program festiwalu w Wenecji. W konkursie głównym film Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta
Newsy
Ogłoszono program festiwalu w Wenecji. W konkursie głównym film Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta
- „Po co dłużej czekać?” Run The Jewels wypuszcza album „RTJ4” przed planowanym terminem
Newsy
„Po co dłużej czekać?” Run The Jewels wypuszcza album „RTJ4” przed planowanym terminem
- Bear Grylls wyprodukuje uwspółcześnioną filmową adaptację „Hrabiego Monte Christo”
Newsy
Bear Grylls wyprodukuje uwspółcześnioną filmową adaptację „Hrabiego Monte Christo”
- 50 lat temu odbyła się pierwsza na świecie firmowa wideokonferencja. Zobacz historyczną relację
Newsy
50 lat temu odbyła się pierwsza na świecie firmowa wideokonferencja. Zobacz historyczną relację
zobacz playlisty
-
Papaya Films Presents Stories
03
Papaya Films Presents Stories
-
05
-
Teledyski
15
Teledyski
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)