Jeszcze tylko do 14 marca trwa nabór zgłoszeń do tegorocznej edycji konkursu Papaya Young Directors. Czasu jest zatem mało, lecz jeśli macie ciekawy pomysł na reklamę bądź wideoklip, jeśli wierzycie we własne umiejętności, wciąż możecie zdążyć. Scenarzyści dziesięciu przytoczonych w zestawieniu filmów pełnometrażowych udowodnili, że łącząc pasję do opowiadania historii z kreatywnym przerabianiem własnych myśli czy doświadczeń, żaden termin nie jest straszny. Weźcie z nich przykład!
Taksówkarz (1976), reżyseria: Martin Scorsese, scenariusz: Paul Schrader
Niecałe dwa tygodnie. Tyle potrzebował dwudziestosześcioletni wówczas Schrader, by stworzyć na papierze jedną z najbardziej złożonych postaci amerykańskiego kina. Napisał w tym czasie dwie wersje scenariusza, jedna po drugiej, a myśli i emocje Travisa Bickle’a były w dużej mierze jego własnymi przemyśleniami na temat otaczającej go rzeczywistości. Otóż Schrader, ówcześnie pisarz i wschodząca gwiazda krytyki filmowej, był w tamtym czasie w życiowym dołku. Narobił sobie długów, spalił wiele zawodowych mostów, miał problemy z kobietami. Przez kilka tygodni żył na walizkach, jeździł po Los Angeles w samochodzie, w którym również sypiał, zajadał się śmieciowym żarciem, odwiedzał kina wyświetlające filmy pornograficzne. Gdy trafił wreszcie do szpitala, uświadomił sobie, że mimo iż był permanentnie otoczony przez ludzi, żył w samotności. Scenariusz Taksówkarza pozwolił mu wylać z siebie te wszystkie żale, był swoistą autoterapią.
Wolny dzień Ferrisa Buellera (1986), scenariusz i reżyseria: John Hughes
Czasami należy po prostu się spiąć i wykrzesać z siebie wszystko, co tylko się w sobie ma, żeby zdążyć w wyznaczonym terminie. A jeśli tym terminem jest zbliżający się strajk Amerykańskiej Gildii Scenarzystów, który ma doprowadzić do zastopowania większości produkcji filmowej, nie ma czasu na zbędne dywagacje. John Hughes zaczynał jako copywriter w agencji reklamowej i nie miał problemów z przerabianiem myśli na słowo pisane. Gdy zabierał się za nowy scenariusz, wpadał w niejaki trans: pisał nawet 20 godzin bez przerwy, tworząc w jedną noc 20-30 stron tekstu. Tak powstał Wolny dzień Ferrisa Buellera, kultowy dziś film o cwanym nastolatku, który walczy na swój sposób z trudami dojrzewania. Hughes napisał pierwszą wersję scenariusza w zaledwie sześć dni i pracował na niej w praktycznie niezmienionej formie na planie, zaś film nabrał ostatecznego kształtu w montażu, gdzie wycięto ponad godzinę materiału.
Krzyk (1996), reżyseria: Wes Craven, scenariusz: Kevin Williamson
Nie ma dla początkującego scenarzysty lepszej motywacji od finansowej, o czym przekonał się Kevin Williamson, który po kilku latach po przeprowadzce do Los Angeles gotów był zapomnieć o ambicjach i marzeniach pisania oryginalnych opowieści grozy. Jego scenariusz Killing Mrs. Tingle został kupiony, ale nic nie zapowiadało, że ktoś zamieni go w przebój (wyreżyserował go w końcu sam Williamson w 1999 r. – polski tytuł to Jak wykończyć Panią T.?), a sytuacja robiła się coraz mniej zabawna. Zamknął się zatem w pokoju i przez weekend przełożył siedzące mu w głowie pomysły na scenariusz o znających kino grozy na wylot młodych ludziach, którzy walczą o życie z przebiegłym seryjnym mordercą. Ba, nie tylko napisał w trzy dni cały Krzyk, ale też wymyślił w tym czasie zarys drugiej i trzeciej części! Ostatecznie z tego ostatniego tekstu studio zrezygnowało, ale Williamson stał się w drugiej połowie lat 90. prawdziwą gwiazdą kina grozy.
Barton Fink (1991), scenariusz i reżyseria: Joel i Ethan Coen
Czasami pisanie po prostu nie idzie, niezależnie od dobrych intencji, różnych metod koncentracji czy pomysłów na wykrzesanie z siebie odrobiny kreatywności. Jeśli znajdziecie się kiedyś w tej sytuacji, spróbujcie odpocząć od danego pomysłu i zacznijcie pisać coś pokrewnego. Dokładnie w taki sposób blokadę pisarską pokonali bracia Coen. Gdy pracowali nad scenariuszem Ścieżki strachu, stanęli w miejscu i nie potrafili posunąć fabuły do przodu. Zrobili sobie trzy tygodnie przerwy i wymyślili w tym czasie opowieść o walczącym z blokadą pisarską scenarzyście, który zaczyna zasklepiać się w piekle własnego zdesperowanego umysłu. Barton Fink jest dziś zgodnie uznawany za jeden z najciekawszych scenariuszy lat 90., a sam film zdobył Złotą Palmę festiwalu w Cannes. Co ciekawe, inspiracja dla Big Lebowskiego, innego uznanego filmu braci z tej dekady, zrodziła się właśnie przy okazji pracy nad Bartonem Finkiem. Jeden film, wiele zastosowań.
Rocky (1976), reżyseria: John G. Avildsen, scenariusz: Sylvester Stallone
Można powiedzieć, że to scenariusz-legenda. Nie potrafiąc znaleźć dla siebie odpowiednich ról, znajdujący się na krawędzi bankructwa Stallone postanowił sam sobie jakąś napisać. Szło mu to średnio, jednak pewnego dnia obejrzał walkę bokserską, w której ówczesny mistrz świata Muhammad Ali męczył się przez piętnaście rund z niejakim Chuckiem Wepnerem. W głowie aktora narodził się pomysł inspirującej historii o bokserze z wielkimi ambicjami, który rozmienia się na drobne i pracuje dla lokalnego gangstera, żeby mieć co jeść. Wszystko się zmienia, gdy Rocky Balboa dostaje szansę walki o mistrzowski tytuł. Scenariusz nie powstał od razu, ale gdy już dojrzał w głowie Stallone’a, ten wyrzucił z siebie dziewięćdziesiąt stron w nieco ponad trzy dni. Ba, wyczekał później wiele grubych ryb hollywoodzkiej finansjery, które nie chciały słyszeć o zatrudnieniu go do głównej roli, a gdy film już powstał, znokautował światowy box-office.
Magnolia (1999), scenariusz i reżyseria: Paul Thomas Anderson
Jak napisać trzygodzinny film o grupie ludzi poszukujących szczęścia i życiowego sensu tak, aby wszystkie postaci miały mniej więcej tyle samo do powiedzenia, żadnej nie można było w prosty sposób ocenić i każda dostarczała widzowi innych refleksji? Tworząc skomplikowany system wzajemnie zazębiających się scen na pograniczu melodramatu i dramatu psychologicznego. Paul Thomas Anderson zaczął wymyślać Magnolię w trakcie przedłużającej się postprodukcji Boogie Nights, a proces zajął mu sporo czasu, bo chciał początkowo napisać skromny i niewymagający aż takiego zaangażowania projekt, ale z każdym kolejnym pomysłem zakres filmu się poszerzał. Jednak główna wersja scenariusza powstała w dużej mierze w dwa tygodnie, które spędził w zamknięciu w chatce należącej do Williama H. Macy’ego. Anderson stronił od wychodzenia, bo obawiał się ukąszenia zauważonego raz węża, a ten lęk stał się jedną z jego głównych inspiracji.
Nagi instynkt (1991), reżyseria: Paul Verhoeven, scenariusz: Joe Eszterhas
Hollywood mieli często pomysły scenarzystów tak mocno, że choć zostają oni podpisani pod gotowymi filmami, przechodzą istną drogę przez mękę, żeby uchronić ukochane projekty przed wymuszonymi zmianami. Odczuł to na własnej skórze Joe Eszterhas, który poświęcił dużo czasu, by sprzedać swój scenariusz thrillera psychologicznego o detektywie wikłającym się w romans z podejrzaną o morderstwo femme fatale – do tego stopnia, że choć napisał Nagi instynkt w ledwie trzynaście dni, przez długi czas utrzymywał, że pracował nad nim latami, by zrobić odpowiednie wrażenie na potencjalnych kupcach. Gdy okazało się, że reżyser oraz producenci chcą podkręcić seksualny aspekt historii, Eszterhas bez namysłu odszedł z projektu, nie szczędząc Verhoevenowi i innym wielu przykrych słów. I wygrał, bo reżyser przyznał mu rację, a po pojednaniu Eszterhas został także producentem wykonawczym filmu i trzymał kontrolę nad zmianami w scenariuszu.
Seks, kłamstwa i kasety wideo (1989), scenariusz i reżyseria: Steven Soderbergh
W pewnym sensie kolejny scenariusz-legenda, bowiem Seks, kłamstwa i kasety wideo stały się za sprawą Złotej Palmy w Cannes, nominacji do Oscara za scenariusz i dziesiątek innych wyróżnień katalizatorem narodzin nowego amerykańskiego kina niezależnego. Film jest zresztą znakomitą, niezwykle dojrzałą, emocjonalnie złożoną opowieścią o ludzkiej seksualności, potrzebie bliskości i cienkiej granicy pomiędzy miłością a zaspokojeniem żądz. Powstał w wyobraźni debiutującego scenariopisarsko i reżyserko dwudziestosześciolatka, który czerpał z własnego życiorysu i spisał kłębiące mu się w głowie pomysły w ciągu ośmiu dni, gdy przemierzał Stany Zjednoczone. Choć Soderbergh wyznał później, że nigdy więcej nie będzie tak pędził z pisaniem, wypracował sobie reputację filmowca, który kręci i pisze w błyskawicznym tempie. Dowód? W trakcie lockdownu 2020 roku zdążył napisać trzy scenariusze, wliczając w to… sequel Seksu, kłamstw i kaset wideo.
Rób, co należy (1989), scenariusz i reżyseria: Spike Lee
Kolejnym punktem przełomowym dla amerykańskiego kina niezależnego była premiera Rób, co należy, opowieści o zróżnicowanej kulturowo, społecznie i ekonomicznie grupie mieszkańców pewnej brooklyńskiej dzielnicy. Lee, producent, reżyser, główny aktor i scenarzysta filmu, podjął się bolesnej wiwisekcji amerykańskości zbudowanej na psychologicznej i rasowej przemocy, do tego stopnia, że gdyby nie wsparcie ze strony wytwórni Universal, jego dzieło mogło nie ujrzeć światła dziennego. Dla Lee ten scenariusz, zatytułowany początkowo Heat Wave, był projektem szalenie osobistym, gdyż nie tylko nawiązywał do różnych napięć na tle rasowym lat 80., ale też był powiązany z jego własnymi doświadczeniami dojrzewania na Brooklynie. Nic dziwnego, że napisał scenariusz w ciągu dwóch tygodni, wstając każdego ranka i wyrzucając z siebie kłębiące się w nim pomysły i emocje, by dopiero później przejść do załatwiania codziennych spraw.
Bogowie ulicy (2012), scenariusz i reżyseria: David Ayer
Projektem osobistym był też scenariusz Bogów ulicy. David Ayer wyrobił sobie reputację twórcy realistycznych policyjnych dramatów akcji (Denzel Washington dostał Oscara za napisany przez Ayera Dzień próby), miał jednak dość opowiadania o twardych, skorumpowanych gliniarzach. Chciał nakręcić film o policyjnym braterstwie, lojalności, przyjaźni. Miał wszystkie elementy w głowie i w ciągu sześciu dni napisał scenariusz Bogów ulicy, nakręconej w quasi-dokumentalnej formie opowieści o policjantach próbujących służyć i chronić na ulicach południowego Los Angeles. Ayer świetnie znał te rejony, właśnie tam dorastał i miał wielu przyjaciół w tamtejszym wydziale policji, wpisał więc w fikcyjne życiorysy postaci prawdę ulicy i nakręcił następnie całość w autentycznych lokacjach, oddając słodko-gorzki hołd ludziom, których od zawsze podziwiał. Wracał potem jeszcze do policyjnych klimatów, ale nigdy już w tak osobistym tonie.
zobacz także
- Strach czyha w lesie. Jessie Buckley w „Men” – nowym filmie Alexa Garlanda
Newsy
Strach czyha w lesie. Jessie Buckley w „Men” – nowym filmie Alexa Garlanda
- Rarytas dla fanów Wong Kar-Waia. Niepublikowane fragmenty dzieł Hongkończyka w nowym dokumencie
Newsy
Rarytas dla fanów Wong Kar-Waia. Niepublikowane fragmenty dzieł Hongkończyka w nowym dokumencie
- Wybraliśmy najciekawsze dokumenty, które warto zobaczyć online w ramach Millennium Docs Against Gravity
Opinie
Wybraliśmy najciekawsze dokumenty, które warto zobaczyć online w ramach Millennium Docs Against Gravity
- Powstanie książka i film o zbrodni, która zainspirowała serial „Miasteczko Twin Peaks”
Newsy
Powstanie książka i film o zbrodni, która zainspirowała serial „Miasteczko Twin Peaks”
zobacz playlisty
-
Inspiracje
01
Inspiracje
-
Papaya Young Directors 5 Autorytety
12
Papaya Young Directors 5 Autorytety
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Martin Scorsese
03
Martin Scorsese