Stara szkoła. 7 klasyków kina dostępnych w streamingu02.06.2021
Serwisy streamingowe co tydzień tuczą nas nowymi tytułami. Biblioteki filmów i seriali pękają od taśmowo kręconych produkcji. Pod naporem nowości i bieżączki często giną jednak prawdziwe perełki. W ramach odwrotu od pogoni za premierami proponujemy poświęcić chwilę na powrót do klasyki. W zestawieniu podrzucamy wam siedem tytułów sprzed kilku dekad, które na stałe zapisały się w annałach. Jeśli ich nie widzieliście, warto nadrobić zaległości!
Ona się doigra (1986), reż. Spike Lee
Takie spektakularne debiuty nie zdarzają się często – jeśli ktoś bardzo chciałby zadebiutować w branży filmowej, to zdecydowanie warto zrobić to w stylu Spike’a Lee! Jego karierę otwiera dzieło absolutnie przełomowe dla niezależnego kina amerykańskiego – opowieść o wyzwolonej artystce z Brooklynu, uwikłanej w romans z trzema facetami. Nie było wcześniej czegoś takiego w kinie, historia wyemancypowanej Afroamerykanki to pierwsze tak odważne wyjście poza utarte schematy myślowe na temat wzorców zachowań kobiet. Zaczęło się niepozornie – Lee zrobił ten film pisząc listy z prośbą o pomoc do kuzynów i przyjaciół, zbierając puszki i butelki, Ale upór się opłacił. Ona się doigra – nakręcona za skromne pieniądze, w ciągu 12 dni – zarobiła 7 mln dolarów, zwróciła uwagę Hollywood, które wcześniej nie dostrzegało komercyjnego potencjału w kinie afroamerykańskim, a sam Lee stał się uznaną marką. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że był to pierwszy film, na który 25-letni Barack Obama zabrał swoją przyszłą żonę!
W imię ojca (1993), reż. Jim Sheridan
Gerry Conlon, Irlandczyk z Belfastu, przesiedział w więzieniu 14 lat po tym, jak został niesłusznie skazany za zorganizowanie zamachu bombowego pod szyldem IRA w angielskim Guildford. Bomba podłożona w lokalnym pubie zabiła pięć osób, 65 innym raniła. W 1975 r. sąd skazał Conlona wraz z trzema innymi osobami na dożywocie. Po dekadzie z okładem okazało się, że cała czwórka znalazła się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Pomyłka prokuratury okazała się jedną z największych wpadek w historii angielskiego wymiaru sprawiedliwości. Na światło dzienne wypłynęły luki w śledztwie – brak solidnych podstaw do oskarżenia, liczne przekłamania i skandaliczne zachowania policjantów, którzy wymuszali torturami zeznania na podejrzanych. W 1993 roku, cztery lata po uwolnieniu „czwórki z Guilford”, Jim Sheridan przeniósł ich historię na duży ekran. Efekt – ścisła czołówka najntisowych filmów, 7 nominacji do Oscara i wielka rola Daniela Day-Lewisa.
Midnight Express (1978), reż. Alan Parker
I znów prawdziwa historia. Był 6 października 1970 roku, kiedy amerykański turysta Billy Hayes został zatrzymany na lotnisku w Stambule z dwoma kilogramami haszyszu. Próba przemytu miała skończyć się dla chłopaka czteroletnią odsiadką, ale turecki wymiar sprawiedliwości zdecydowały potraktować jego sprawę precedensowo i zmienić wyrok na 30 lat ciężkiego więzienia. Życie za kratami okazało się piekłem, dlatego Hayes wraz z współwięźniami zdecydował się na ucieczkę przez katakumby biegnące pod więzieniem. Po premierze filmu pojawiły się spore kontrowersje. Midnight Express był oskarżany o szerzenie negatywnego wizerunku Turcji jako kraju, gdzie narusza się prawa człowieka, nawiasem mówiąc – po latach twórcy przeprosili Turków za krzywdzące przejaskrawienia. Nie zmienia to faktu, że sugestywny obraz zniewolenia jednostki z miejsca został obwołany przełomem w amerykańskim kinie. Film załapał się na sześć nominacji do Oscara, statuetki zdobyli kompozytor Giorgio Moroder i nikomu nieznany jeszcze scenarzysta – Oliver Stone.
Dym (1995), reż. Paul Auster, Wayne Wang
Rok 1995 można chyba uznać za rok kina gadanego. No bo tak – Richard Linklater kręci Przed wschodem słońca. Powstaje film o pewnym Amerykaninie i pewnej Francuzce, którzy spotkali się przypadkowo w pociągu, wysiedli w Wiedniu i przegadali całą noc. W tym samym czasie reżyser Wayne Wang i pisarz Paul Auster łączą siły, czego owocem jest Dym. Film rozpoczyna się w małej trafice na rogu Szesnastej i Prospect Park West na Brooklynie, każdego dnia splatają się tam historię ludzi z sąsiedztwa. Spotykają się tam, by pogawędzić o sobie i innych, podrzeć koty, wymienić kilka uwag na temat sportu, palenia, prozy życia. Ale głównym bohaterem jest tu Brooklyn – enklawa wielokulturowości, istny groch z kapustą, w którym każda mała historia urasta do rangi uniwersalnej przypowieści. Wang z Austerem łapią rytm małej brooklyńskiej ojczyzny i przekonują, że prawdziwe życie toczy się nie w centrum, tylko na marginesie wielkiego miasta.
Święta góra (1973), reż. Alejandro Jodorowsky
Kino Jodorowsky'ego to dziwny gatunek – kocha się je lub nienawidzi. Dla jednych – synonim zdegenerowania i wynaturzenia, dla drugich – czołowy awangardzista XX wieku, guru filmowego szamanizmu. I tak było od początku. Z jednej strony, meksykańska premiera jego debiutanckiego Fando i Lis wywołała zamieszki i zakończyła się polowaniem na reżysera na ulicach Acapulco. Z drugiej – jego opus magnum, czyli Święta góra, była wynoszona pod niebiosa we Francji, przez długi czas zajmowała drugie miejsce box office’u tuż za kolejnym filmie o przygodach Bonda. Fabułę Świętej góry można streścić w jednym zdaniu – grupa najpotężniejszych ludzi świata, za namową niejakiego Alchemika, poddaje się szeregowi rytuałów i rusza na wyprawę w kierunku tytułowej góry, która skrywa sekret nieśmiertelności. Ale opisać wizualną psychodelę, którą funduje Jodorowsky już się nie da. Jezus ukrzyżowany przez latające na golasa dzieci, karzeł bez rąk i nóg, który ściąga go z krzyża – tak to się zaczyna, a im dalej w las, tym większe i lepsze haluny. Z ciekawostek: film był rytualnie oglądany w ramach pokazów midnight movies, a pieniądze na jego produkcję wyłożył John Lennon wspólnie z Yoko Ono.
Cleo od 5 do 7 (1962), reż. Agnes Varda
Cleo, młoda piosenkarka u szczytu kariery, czeka na wyniki badań. Za niecałe dwie godziny będzie wiedziała, czy ma raka czy nie. W oczekiwaniu na diagnozę rusza w miasto. Włóczy się po jego ulicach, spotyka z przyjaciółmi, między jedną godziną a drugą w dziewczynie dokonuje się głębokie przewartościowanie postawy wobec ludzkości i jej losu. Cleo od 5 do 7 już po premierze uznano za jeden z najwybitniejszych filmów Nowej Fali, a Agnés Varda stała się pierwszą kobiecą reprezentantką tego nurtu. Krytycy i koledzy po fachu nie kryli podziwu dla zmysłu obserwacji i warsztatu Vardy, sam Antonioni napisał o jej debiucie: „Oto film piękny, bo szczery. Oto film wielki, rzecz rzadka w kinematografii dnia dzisiejszego”. Wrażenie obcowania z prawdziwym światem reżyserka uzyskała za sprawą kilku zabiegów. Film kręciła na ulicach, sceny realizowała chronologicznie w stosunku do przebiegu akcji, czas ekranowy zrównała z czasem rzeczywistym. W głównej roli Varda obsadziła prawdziwą piosenkarkę Cornie Marchand, a na drugim planie swoich bliskich. Kino i życie zlewa się w jedno. Tak samo zresztą jak w kolejnym filmie…
Wszystko na sprzedaż (1969), reż. Andrzej Wajda
Nasze zestawienie kończymy polskim akcentem, jednym z najważniejszych dzieł naszego mistrza. Pomysł Wajdy był wielopoziomowy, oryginalny i bezprecedensowy. Po pierwsze, Wszystko na sprzedaż było hołdem złożonym pamięci Zbigniewa Cybulskiego. Tragiczna śmierć aktora głęboko dotknęła Wajdę, jego film miał być wyrazem tęsknoty za starym przyjacielem, opowieścią o Cybulskim bez Cybulskiego. Dokument w ogóle nie wchodził w grę, Wajda planował zrobić fabułę, która przywoła zmarłego jedynie za sprawą aluzji. W efekcie powstał film o filmie; ekipie filmowej szukającej zaginionego aktora, który nie stawił się na planie. Po drugie – była to autotematyczna opowieść o granicy między życiem a sztuką. Dwa światy przenikają się nieustannie. Aktorzy występują pod własnymi imionami, grają w gruncie rzeczy samych siebie, pomieszanie różnych planów i narracji uniemożliwia odsianie realizmu od fikcji. Wszystko na sprzedaż było wyrazem przełomu nowofalowego w polskim kinie.