Opinie |

Sylwia Chutnik | Miłość, ratunku, uwaga
24.06.2019

ilustracja: Joanna Gębal

Rzyganie tęczą jest procesem trudnym dla otoczenia. Może na początku jest to słodkie i rozczulające, ale potem irytuje i wprawia w zażenowanie.

Początki nowych relacji czy zakochania przebiegają podobnie jak w czasach licealnych. Osoba zamienia się po prostu w rozmazanego gnojka, który traci rysy twarzy i kontury na rzecz bliżej niesprecyzowanej mazi miłości. Trudny obraz, trudna fonia. Wiemy, że to czas przejściowy, ale dość intensywny i – co za tym idzie – w pewnym sensie liczony podwójnie. Jego objawy różnią się nieco od siebie, ale w pewnym sensie są wspólne dla ludzkiego gatunku. Czy to nie pocieszające, że oprócz ginącej planety mamy również coś naszego i pozytywnego?

Na przykład silne uzależnienie od patrzenia w czyjeś oczy. Nagłe dreszcze w poszukiwaniu swojego punktu odniesienia. Niepokojące rozmarzenie, zawieszanie się w trakcie rozmowy. Przypalanie wszystkiego w garnkach, zapominalstwo, rozrzewnienie na widok promieni słońca. Jakieś noce bezsenne, że od razu robi się jasno, a przecież dopiero co jadło się razem śniadanie. Umocowanie tylko i wyłącznie w kontekście drugiej osoby, co ogólnie źle robi kwestii ego i logistyce pracy zawodowej. Niekontrolowane uśmiechy i ciągłe korespondencje. Skojarzenia wszystkiego ze wszystkim, a przede wszystkim przemożna potrzeba podzielenia się mniej lub bardziej istotnymi informacjami, które nagle stają się bardzo pilne. Ból brzucha z nerwów, że się nie odzywa. Ból brzucha, że mamy się spotkać. Sto tysięcy obaw czy kompleksów, które wychodzą nagle z człowieka rozprostowując kości i mrucząc: „komuś tu, kurwa, za dobrze”. 

Niemożliwością jest, aby ciągle miało być tak dobrze. Nie zasłużyłaś na takie dobre dobro. Zaraz ktoś się zorientuje w tym, że użytkujesz je bezprawnie i zabierze precz.

Tak, ogromna podejrzliwość wobec fantastycznego humoru. Co ci tak wesoło, nie bój się, zaraz coś się zepsuje i nawet nie będziesz wiedzieć, z której strony przyjdzie. No niemożliwością jest, aby ciągle miało być tak dobrze. Nie zasłużyłaś na takie dobre dobro. Zaraz ktoś się zorientuje w tym, że użytkujesz je bezprawnie i zabierze precz.
Nie zabierajcie mi tego, bardzo proszę. Będę grzeczna, rozczeszę włosy tylko zostawcie to tak, jak jest. A jest dobrze.

Kiedy ktoś ma czarne serduszko i wychował się na haśle „no future”, to trudno mu nagle zostać hipisiarą i cieszyć się, że robimy wdech i wydech i to nagle jest takie fascynujące, a nawet zabawne. Zaczynamy być podejrzliwi, wietrzyć podstępne szacher macher i czekać tylko na klęskę. 

Zostawi mnie. Zaraz odkryje, że moja fasada Interesującej Osoby jest sklejona na gumę do żucia i mętne przesłanki, odpadnie zaraz hukiem, a za nią ukaże się twarz pełna wątpliwości i nudy. 

Lęk jak drzazga wchodzi głęboko i pali od środka jak ogień. To przez niego zaczernia się obraz i coraz mniej widać szczęścia.

Zrani mnie. Zna wszak wszystkie słabe punkty, wie, gdzie uderzyć i że będzie bolało. Zrobi to w sposób wysublimowany i finezyjny, pozostawiając mnie na placu boju całą we łzach i skompromitowaniu. 

Zje mnie. Trochę dosłownie a trochę w przenośni. Zniszczy moje sprawy, zakryje swoimi, wyrzuci z własnego pokoju i zdominuje życie, wyrzucając po drodze wszystkie zabawki. 
Lęk jak drzazga wchodzi głęboko i pali od środka jak ogień. To przez niego zaczernia się obraz i coraz mniej widać szczęścia. Zamiast tego wizualizują się najbardziej okrutne obrazy z Goi i nie chcą odejść. Psują dobre samopoczucie, rozpylają wątpliwości jak jebane chemtrails. Nie szczepią na nic, dodają GMO nawet do wody i zamieniają się w jaszczury, kiedy nikt nie patrzy. 

Oszołomienie drugą osobą, ta radość, że się ma ją obok siebie i można ćpać do woli, jak kocimiętkę. Że jedną ręką przytrzymanie za bluzę, drugą zaś przechylenie karku, aby wcisnąć w niego nos. Wtedy wszystko wokół się zatraca, rozmazuje. Okropne, co?

Obserwując początki bycia ze sobą różnych znajomych czuję również zazdrość. O ten rodzaj motyli w brzuchu, które są w nim tylko czasem. O – mimo lęków – bycie romantyczną, a nie rozważną. O te oczy tuż po seksie, kiedy trzeba iść do ludzi i do Poważnych Spraw, ale przed chwilą latało się w przestworzach i ogólnie nie wiadomo, gdzie się obecnie znajduje.
O to rozmemłanie i przypalanie potraw. O szczęście. Bo kiedy ono przychodzi to się trzeba na nie rzucić i wgryźć w aortę wszystkim, którzy chcą je zniszczyć. I się nie bać tego wirowania i rzygania radością. Nie ma czego się bać, prawda?

000 Reakcji
/ @sylwia.chutnik

Pisarka, felietonistka. Doktorka Instytutu Kultury Polskiej UW. Kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies na UW. Działaczka społeczna i promotorka czytelnictwa. Laureatka Paszportu Polityki, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Dostała Społecznego Nobla Ashoka za działalność na rzecz matek oraz nagrodę m. st. Warszawy. Twórczyni sztuk teatralnych. Jej książki zostały wydane w dziewięciu krajach.

zobacz także

zobacz playlisty