To jest jakieś nieporozumienie. 7 największych rozczarowań w branży gier20.05.2022
Niektórzy tracili przez nie stanowiska, inni pieniądze, jeszcze inni szacunek, a za każdym razem powody ich klęski były inne. Nie zawsze to sama jakość była rozczarowująca, jednocześnie nie w każdym przypadku nisko oceniane gry źle się sprzedawały. Ze slalomu po zawiłym i trudnym rynku gier nie zawsze wychodzili cało nawet tacy giganci jak Atari, John Romero czy CD Projekt RED. Oto jedne z największych rozczarowań przeżytych przez wydawców, deweloperów i, oczywiście, graczy. Niestety, było ich znacznie, znacznie więcej niż w poniższym zestawieniu.
Duke Nukem Forever (2011)
A może raczej Duke Nukem Never(mind)? Dłubano przy tym tytule tak długo, że miała to być prawdziwa legenda. I faktycznie nią jest, tyle że z przyczyn innych niż chcieliby tego deweloperzy. Rewelacyjny trailer pokazany podczas E3 faktycznie robił wrażenie i choć mieliśmy już rok 2001, czyli dwa lata po planowanej premierze gry, wybaczono ekipie z 3D Realms bodaj wszystko. Przynajmniej na moment. Bo lata leciały, a gra nadal nie trafiała na sklepowe półki. Technologia wykorzystywana w strzelankach pierwszoosobowych rozwijała się tak szybko, że zespół przygotowujący Duke Nukem Forever nie mógł nadążyć. Po drodze gra przeszła pod skrzydła innego wydawcy, ale nie pomogło jej to ani trochę. Przygody blond twardziela i tak wyglądały jak z poprzedniej epoki. Piętnaście lat prac, piętnaście lat czekania i dostaliśmy zwyczajny bubel wyglądający jak zrobiony na kolanie. O Duke’u słuch zaginął.
Daikatana (2000)
Chyba nie ma w branży gier większej klęski na poziomie ego niż Daikatana. Miał to być bowiem tryumf Johna Romero, współtwórcy Dooma, który, jak głosiły reklamy, uczyni nas swoimi – mówiąc delikatnie – wielbicielami. Szumne zapowiedzi odbiły mu się czkawką. Nie dość, że kontrowersyjna kampania marketingowa nie spodobała się bodaj nikomu poza samym zainteresowanym, to jeszcze opóźniona o dwa lata gra została nie tyle chłodno, co lodowato przyjęta. Nic dziwnego, bo SI było marne, bugi aż wystawały z ekranu, a sama gra straszyła brzydotą. No i, co chyba było z tego wszystkiego dla Romero najgorsze, mało kto w ogóle się nią zainteresował. Studio prognozowało sprzedaż na poziomie dwóch i pół miliona egzemplarzy, podczas gdy miesiąc po premierze zeszło jedynie niecałe dziesięć tysięcy kopii, aby ostatecznie dobić do pułapu czterdziestu tysięcy.
Shenmue (1999)
Mamy tutaj do czynienia z pozycją cokolwiek dyskusyjną, bo Shenmue uważane jest dzisiaj za klasyka, który przetarł grom nowe ścieżki. Nie przeszkodziło to jednak temu projektowi stać się swojego czasu srogim rozczarowaniem. Sega, prąc naprzód ze swoim Dreamcastem, wyłożyła na ten projekt astronomiczne na owe czasy 47 milionów dolarów, co nawet przy sprzedaży przekraczającej milion egzemplarzy nie mogło być inwestycją opłacalną. Choć gra oferowała szereg możliwości, łącznie z bardzo przyziemnymi aktywnościami, wydawała się raczej pokazem mocy konsoli Segi, a nie interesującym produktem. Kiepskie sterowanie, błędy techniczne i ogólna toporność wygrały z ciekawymi mechanikami. Mimo tego trudno byłoby określić Shenmue mianem słabej gry, ale fakt faktem, że była dla Dreamcasta finansowym coup de grace.
E.T. The Extra-Terrestrial (1982)
Może nie ma sensu kopać leżącego, bo przecież rzeczona gra uchodzi za coś tak potwornego, że swojego czasu miała nawet status miejskiej legendy. A to dlatego, że niesprzedane egzemplarze gry (tych było akurat sporo) zostały zakopane i zalane betonem. Co więcej, komercyjne fiasko tego tytułu przyczyniło się do krachu całej branży. Atari bowiem zapłaciło za same prawa do licencji filmowej ponad 20 milionów dolarów, co sugeruje głęboką wiarę twórców w to, że uda się z tego ulepić coś pięknego. Deweloper dostał jednak jedynie pięć (!) tygodni na stworzenie gry, którą chciano koniecznie wypchnąć na rynek przed świętami. Wyszedł knot. Atari poniosło ogromne straty, choć sprzedano ponad dwa miliony egzemplarzy. Tyle że jeszcze więcej kurzyło się w magazynach.
Marvel’s Avengers (2020)
Już na etapie zwiastuna, kiedy było jasne, że gra nie korzysta z licencji filmowej i superbohaterowie będą straszyć zupełnie przypadkowymi twarzami z zupełnie przypadkowego generatora twarzy, spodziewano się najgorszego. Cóż, może nie było aż tak tragicznie, a gra miała całkiem niezły start, ale i tak przyniosła spore straty, a użytkownicy szybko stracili zainteresowanie powtarzalną rozgrywką. Square Enix próbowało jeszcze dodatkowo zarobić na nieudanym produkcie, więc podjęto decyzję, która nie mogła spotkać się z aprobatą graczy: zaproponowano bowiem opłaty za szybsze zdobywanie punktów doświadczenia, co wywołało oburzenie na tyle duże, że firma po miesiącu wycofała się z decyzji.
No Man’s Sky (2016)
Z jednej strony trochę nie w porządku pisać, że No Man’s Sky to słaba gra, bo po tych paru ładnych latach dopracowano ją do poziomu, który powinna była prezentować przy premierze. Ale cóż, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, a tytuł ten padł ofiarą własnego hype’u. Obiecywano bowiem złote góry, a gracze dostali co najwyżej kupkę tombaku. No Man’s Sky miało być ambitną grą eksploracyjną oferującą niezliczone, żywe i różnorodne światy, lecz skończyło się na mydleniu oczu. Bo choć dzisiaj faktycznie spora część tych zapowiedzi została zrealizowana, to wtedy dostaliśmy produkt wyraźnie niedopieszczony i ogołocony ze wszystkiego, co miało być fajne. Teraz, sześć lat później, No Man’s Sky to jedna z najlepszych gier tego typu. Jej historia może posłużyć za opowieść o skrusze, co rzadkie w branży gier, które mają zwykle dość krótki termin przydatności.
Cyberpunk 2077 (2020)
Podobny przypadek gry, która złożyła obietnice bez pokrycia. I nie chodzi o to, że to tytuł nadający się do kosza na śmieci, bynajmniej, po prostu znowu nie dano graczom tego, za co zapłacili. Bo Cyberpunk 2077 przyniósł spore zyski i zebrał całkiem satysfakcjonujące recenzje, ale miało to być przecież nadejście cybernetycznego mesjasza. Inna sprawa, że gra była najeżona technicznymi błędami niekiedy uniemożliwiającymi rozgrywkę. Kłopoty z optymalizacją są cały czas łatane, wypuszczono obiecaną wersję na konsole nowej generacji, ale nadal czekamy na fabularne DLC, które może skusić do powrotu do tego świata. Pewnie nieprzypadkowo po tej, jakby nie było, porażce, CD Projekt RED powróciło na stare śmieci i kolejna przygotowywana przez studio produkcja będzie osadzona w świecie Wiedźmina.
zobacz także
- Stworzono bezprzewodowy rozrusznik serca, który samoistnie rozkłada się w ciele
Newsy
Stworzono bezprzewodowy rozrusznik serca, który samoistnie rozkłada się w ciele
- „Buzz Astral” to pierwszy film, w którym wykorzystano wirtualną kamerę IMAX. Premiera animacji w czerwcu
Newsy
„Buzz Astral” to pierwszy film, w którym wykorzystano wirtualną kamerę IMAX. Premiera animacji w czerwcu
- Olga Drenda | Enrico Benetti i reszta
Opinie
Olga Drenda | Enrico Benetti i reszta
- „HoloVista". Vaporwave'owa, futurystyczna gra już wkrótce dostępna na urządzenia mobilne
Newsy
„HoloVista". Vaporwave'owa, futurystyczna gra już wkrótce dostępna na urządzenia mobilne
zobacz playlisty
-
David Michôd
03
David Michôd
-
05
-
Andriej Tarkowski
02
Andriej Tarkowski
-
Papaya Young Directors 5 Autorytety
12
Papaya Young Directors 5 Autorytety