Ludzie |

Kid Cudi: Terapeuta swojego pokolenia07.02.2020

Kid Cudi, fot. Wikipedia

Zdarza się, że wpływający na kolejne pokolenia twórców innowatorzy są darzeni ogromnym szacunkiem i stają się żywymi obiektami kultu. Czasem jednak prekursorzy z jakiegoś powodu giną w morzu innych artystów i ich treści, którą paradoksalnie sami zainspirowali. Jedną z takich postaci na pewno jest Kid Cudi. Może się wydawać, że świat po części o nim zapomniał – nie ma go na listach najważniejszych raperów dekady (np. tej stworzonej przez skierowany do młodszego czytelnika portal Complex), użytkownicy amerykańskiego serwisu muzycznego RateYourMusic oceniają jego dyskografię nad wyraz surowo, a najchętniej oglądane klipy Cuddera na YouTube pochodzą z albumu sprzed dekady. 

Mimo to, wyjątkowość Scotta Mescudiego objawia się w stylistycznym eklektyzmie. Uwielbia wielogatunkowość flirty i pozwala, by to właśnie ona definiowała jego dorobek. Ma na koncie m.in współpracę z niegdyś bardzo modnymi twórcami indie-elektro Ratatat oraz ikonami nowej rockowej psychodelii MGMT, synthpopowo-rockowy projekt WZRD, a nawet post-grunge’owy osobliwy album Speedin’ Bullet 2 Heaven – przez niektórych uważany za nieudany, ale na pewno za artystycznie odważny. Balansuje na granicy hip-hopu, popu, elektroniki oraz indie rocka, co obecnie staje się repertuarową oczywistością, ale na początku lat dziesiątych było fanaberią. W wywiadzie dla serwisu DJ Booth Kid Cudi stwierdza, że celowo „chciał zrobić coś, co zdezorientuje krytyków i sprawi im kłopot w skonstruowaniu spójnej gatunkowej definicji”. Idea kolażu, na którą rapowi konserwatyści nie byli kiedyś gotowi (np. Eminem rapował w utworze Without Me że „nikt nie słucha techno”, a Jay-Z w D.O.A. krytykował kolegów po fachu za zbytnią melodyjność ich utworów), obecnie jest kręgosłupem karier graczy ekstraklasy – chociażby rapowo-dancehallowo-grime’owego Drake’a tudzież jazzowo-funkowo-soulowego Kendricka Lamara. Cudi traktował swój głos po prostu jako kolejny instrument. Specyficzny zaśpiew charakteryzujący się nieszablonową panoramą mruczeń, zawodzeń i onomatopej, często wyraża więcej emocji niż same słowa. Nie zmienia to faktu, że hip-hopowy wokalista oczywiście umiejętnie się nimi posługuje, lecz melodeklamowane przez niego zwrotki wchodzą na poziom surrealistycznej abstrakcji, nabywającej sensu dopiero dzięki odpowiedniej intonacji oraz melodii. 

Artysta porusza tematy depresji, samotności i powszedniej niepewności, świadomie przyznając się do swoich zmagań na polu zdrowia psychicznego.

Kid Cudi otwarcie mówi do słuchacza o swoich emocjach i uczuciach, co w branży nie zdarza się często. Porusza tematy depresji, samotności i powszedniej niepewności – np. w utworach Baptized in Fire, Wounds, czy Does It – świadomie przyznając się do swoich zmagań na polu zdrowia psychicznego. W materiale wideo serwisu Genius.com dziennikarz stwierdza nawet, że debiutancki krążek Cuddera „uratował całe pokolenie”, pozwalając osobom zmagającym się z wewnętrznymi rozterkami znaleźć w artyście partnera do rozmowy. Co więcej, cytowany w tym nagraniu Kanye West mówi, że kooperacja z Cudim stworzyła „całkiem nowy styl, zupełnie jak Alexander McQueen”. Unikalna estetyka łącząca pop, rap, mroczną elektronikę, a także melancholijną poezję podważała zatwardziałe, nawiązujące do kultu niewzruszonego macho fundamenty gatunku skrajnie inną, kruchą wrażliwością. 

Baptized In Fire

Cudi to nie tylko idol milionów poszukujących muzykoterapii dzieciaków, ale też duchowy ojciec największych gwiazd gatunku. „Jest częścią mojej historii. Nie byłoby mnie, gdyby nie on” – powiedział w 2015 r. Travis Scott o Cudim. Portal Uproxx mówi nawet o transformacji hip-hopowej filozofii, która nadeszła wraz z pojawieniem się Cuddera na scenie. Niektórzy undergroundowi raperzy również poruszali się w tym obszarze introspekcji, ale akurat im nigdy nie udało się dotrzeć ze swoim przekazem do mas. Wieloletni współpracownik Kanye Westa zdobył natomiast 3. miejsce listy przebojów Billboard Hot 100 z piosenką Day’n”Nite, obrazowo opisującą ból samotności wiecznego outsidera.

Kid Cudi - Day 'N' Nite

Niestety, w pewnym momencie psychiczne problemy artysty negatywnie wpłynęły na jakość jego sztuki. Kolejne płyty zbierały coraz bardziej niepochlebne opinie, a wielu dotychczasowym fanom po zaakceptowaniu kilku niewypałów z rzędu, w końcu skończyła się cierpliwość. Portal Consequences of Sound skrytykował krążek Indicud za wyraźnie chaotyczne, szkicowe konstrukcje utworów, a Pitchfork nazwał jego eksperymentalny romans z rockiem na wspomnianym albumie Speedin Bullet 2 Heaven „żartem, który nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego”. Jeszcze jeden cios Kid Cudi otrzymał od Drake’a, który w utworze 2 Birds 1 Stone wyśmiewał się z jego choroby. Kanadyjskiego rapera rozzłościł podobno wywiad udzielony przez Cudiego Billboardowi. Autor Satellite Flight nie tylko zwierzył się w nim ze swoich psychicznych problemów, ale też przy okazji nazwał What A Time To Be Alive (owoc kooperacji Drake z Future’em) przecenianą, przeciętną płytą.

Kids See Ghosts, czyli czerpiąca z okołogospelowych tradycji, krótka, lecz treściwa płyta, znów pokazała światu Cudiego, jakiego nie da się nie kochać: poszukującego nowych ścieżek, emocjonalnie szczerego i bezpretensjonalnego.

Suma kłopotów składająca się z wewnętrznych rozterek, wrogości środowiska i rozczarowania fanów znacznie go przerosła. W 2016 r. po premierze (całkiem niezłego) Passion, Pain & Demon Slayin zniknął na dłuższy czas. Na szczęście ostatnio Cudi zaliczył nadzwyczaj udany powrót z urlopu. Zeszłoroczny album Kids See Ghosts nagrany wspólnie z Kanye Westem okazał się wielkim sukcesem na każdym możliwym polu. Wydawnictwo wskoczyło na topowe miejsce listy płytowych sprzedaży, zdobyło odpowiednią ilość wyświetleń, zyskując przy tym uznanie recenzentów – wideorecenzent Anthony Fantano z opiniotwórczego kanału The Needle Drop (którego ciężko nazwać fanem Cudiego) wystawił krążkowi okrągłą dziesiątkę, a brytyjski magazyn NME nazwał projekt „nadprzyrodzonym”. Czerpiąca z okołogospelowych tradycji, krótka, lecz treściwa płyta, znów pokazała światu Cudiego, jakiego nie da się nie kochać: poszukującego nowych ścieżek, emocjonalnie szczerego i bezpretensjonalnego. Najważniejszą zmianę słychać tym razem w samych tekstach. Artysta dalej sięga do wnętrza własnej jaźni, lecz już nie wyłuskuje stamtąd mroku. Zamiast fatalizmu, wybiera optymizm, czerpiąc z życia pełnymi garściami i nie oglądając się za siebie. Nowy, triumfalny etap w życiu prywatnym oraz zawodowym symbolizuje powtarzana w nieskończoność mantra utworu Reborn – I’m moving forward

Reborn

Na 2020 r. Kid Cudi zapowiedział kolejny projekt o nazwie Entergalactic (tytuł nawiązuje do piosenki z debiutanckiego albumu). Będzie to przedsięwzięcie łączące w sobie premierę nowego albumu oraz serialu animowanego dla Netfliksa, opowiadającego o protagoniście próbującym odkryć sens miłości. Muzyk swoim starym zwyczajem kolejny raz zamyka stare rozdziały i otwiera całkiem nowe. I mimo wielu zawirowań, jego etos „moving forward” żyje i ma się dobrze.

000 Reakcji

Anglista, tłumacz i autor artykułów dotyczących szeroko pojętej popkultury. Codziennie poświęca mnóstwo czasu na przyswajanie dziesiątek płyt, filmów i książek. Zwolennik braku podziałów na sztukę wysoką i niską. Wielbiciel barwnej estetyki lat 80. Prowadzi fanpage „Kulturalny Sampling”.

zobacz także

zobacz playlisty