Łukasz Orbitowski | Jak odłożyłem telefon i zmieniłem swoje życie na lepsze06.03.2019
Od dwóch tygodni, równo o dwudziestej, odkładam telefon na wysoką półkę. Leży tam sobie przez cały wieczór aż do rana.
Na ten telefon (całkiem porządny) przychodzą maile prywatne i służbowe. Maile zawierają najróżniejszego rodzaju informacje, niekiedy wiążące się z zyskiem finansowym. Czasem wydawca zapyta, co z książką. Niekiedy jakiś współpracownik napisze z prośbą o radę. Zresztą nie ma z czego się tłumaczyć, bo w końcu te maile to moja sprawa.
Dzwonią wiadomości na Messengerze. To nieprzyjemny dźwięk. Kojarzy mi się z ukłuciem igłą w szkolnym gabinecie lekarskim, kiedy pani higienistka przysięgała, że na pewno nie będzie bolało. Piszą dobrzy kumple, przyjaciele i koleżanki. Czasem nawet ten cały telefon zadzwoni i dzwoni sobie dalej, jakby chciał, aby ktoś go odebrał (cytując duet Tym/Bareja).
Tymczasem ja leżę sobie jak lord, czytam książki, gram na konsoli, oglądam filmy i seriale, zdarza mi się nawet przytulić kogoś bliskiego.
Decyzję o ograniczeniu telefonu uważam za jeden z najlepszych drobnych wyborów na jakie zdecydowałem się ostatnich latach. Wypada tutaj dodać, że bardzo nie lubię zmian i zawsze wybieram źle. Ale z tym telefonem mam chyba słuszność i każdego namawiam, aby postąpił podobnie. Wasze życia staną się odrobinę lepsze.
Oglądałem zdjęcia, odświeżałem ekran, wiadomo. Wszyscy to znamy. Efekt był taki, że przestałem rozstawać się z telefonem.
Z nowoczesną technologią zetknąłem się późno. Telewizor w domu pojawił się, kiedy chodziłem już do przedszkola, komputer dostałem już w szkole średniej, a stałe łącze zamontowałem sobie już dobrze po studiach. Pierwsze ćwierć wieku spędziłem wśród książek i kaset wideo, za to bez internetu.
Wszystko zmieniło się nawet nie wtedy, gdy kupiłem sobie pierwszego smartfona. Załatwił mnie instagram, komunikator i przeniesienie wszystkich rzeczy biurowych z laptopa do telefonu. Spływające maile kontrolowałem na bieżąco, tłumacząc sobie, że dzięki temu mniej czasu spędzę przed ekranem komputera. Potem pokochałem robienie zdjęć (wielka mi rzecz, teraz każdy przejawia tę miłość) i zacząłem gadać z mnóstwem ludzi, których, przez wzgląd na odległości nie mogłem wyciągnąć na piwo. Mieszkałem w wielu miastach. Wszędzie pozostawiałem ślady. Cieszyłem się z odświeżania starych znajomości i zawierania nowych. Oglądałem zdjęcia, odświeżałem ekran, wiadomo. Wszyscy to znamy. Efekt był taki, że przestałem rozstawać się z telefonem. Ostatnią rzeczą przed snem było odłożenie tego cudownego aparaciku. Sięgałem po niego natychmiast po przebudzeniu. Trwało to ładnych parę lat.
Niedawno zauważyłem, że mam problemy z koncentracją i za cholerę nie potrafię wymyślić niczego twórczego. Jestem pisarzem, zawodowo monetyzuję własną wyobraźnię. A więc miałem kłopot. Z czego on wynikał? Nie wiedziałem tego wtedy i dalej być może nie wiem. Jestem cholernie przepracowanym facetem, mam rodzinę, wielu przyjaciół łaknących kontaktu, do tego piję wódkę i wykonuję wyjątkowo forsowne treningi siłowe (niekoniecznie w tym samym czasie). A, jeszcze młodość przeminęła.
Mój syn miał jeden z gorszych dni. Naprawdę okropnych, jak to dzieci. Nie słuchał, pyskował. Zabrałem mu telefon. Po prostu wyjąłem z rąk. Tak właśnie jest, rodzice czasem muszą zabierać telefony. Ale mały dostał szału, jakbym właśnie odgryzł mu nogę. Wyciągał ręce, wył i domagał się zwrotu elektrycznego skarbu. Patrzyłem na niego z przerażeniem. Przecież nie powinien zachowywać się w ten sposób. A potem zadałem sobie proste pytanie: jak ja bym zareagował, jak się poczuł, gdyby nagle zabrano mi telefon?
Zostawiłem smartfona i nic się nie stało. Dlatego codziennie o dwudziestej wędruje na półkę. Bo nic się nie dzieje.
Ograniczanie smartfona zacząłem od siłowni. Właściwie, siłownia ograniczyła go za mnie. Po prostu spuściłem dość ciężki hantel na telefon. Nowy, drogi i nawet solidny – rąbnęło weń trzydzieści kilogramów, a tylko szybka poszła. Zapłaciłem za wymianę i jako człowiek inteligentny z wolna powziąłem postanowienie, że jednak nie będę zabierał telefonu na siłownie. Rozwaliłem go najdalej miesiąc później. Szedłem jak krowa, potknąłem się i poleciał mi z rąk.
Połapałem się jednak, że bez telefonu ćwiczy się jakoś lepiej, w każdym razie sprawniej, a ciężary zrobiły się jakieś lżejsze. Z siłowni wychodziłem w lepszym nastroju, z oczyszczoną głową i spokojnym sercem. Telefon przez dwie godziny leżał w szafce. Zrozumiałem ważną rzecz. Zostawiłem smartfona i nic się nie stało. Dlatego codziennie o dwudziestej wędruje na półkę. Bo nic się nie dzieje.
Co z masą fascynujących, przepięknych bzdur, o których wszyscy zaraz zaczną mówić? Naprawdę, mogę dowiedzieć się kto dostał Oscara z parogodzinnym opóźnieniem.
Przecież na wszystkie maile odpowiem następnego ranka. Przyjaciele i kontrahenci, którzy walili do mnie na komunikatorach jakoś przeżyją, jeśli otrzymają odpowiedź z dwunastogodzinnym opóźnieniem. Zresztą, już zaczęli się przyzwyczajać. To samo z telefonami, oddzwonię. A jeśli stało się coś naprawdę ważnego? Umarł ktoś bliski? Takie wieści dosięgną mnie błyskawicznie, bez telefonu.
Co z nowymi zdjęciami na instagramie? Co z masą fascynujących, przepięknych bzdur, o których wszyscy zaraz zaczną mówić? Myślę o nich jak o jeziorze przyjemnej w dotyku magmy, przez które można płynąć w nieskończoność. Naprawdę, mogę dowiedzieć się kto dostał Oscara z parogodzinnym opóźnieniem.
Co zyskałem w zamian? Masę dobrego. Powróciła radość oglądania filmów, odzyskałem skupienie na lekturze. Po prostu zatapiam się w filmie bądź książce. Nic mnie nie rozprasza. Dotyczy to nawet grania na konsoli. Bardziej zaczęło wciągać, odkąd nie sięgam po telefon kiedy etap się wgrywa. Piszę o tym, bo akurat tak spędzam wieczory: czytam, gram, oglądam. Ale mam pewność, że każdy lepiej spędzi swój wolny czas, jeśli wypieprzy telefon w pizdu. Mnie się poprawiło.
Ach, żeby rozjaśnić. Nie namawiam do rezygnacji ze smartfonów. Po pierwsze dlatego, że to niemożliwe. Po drugie, smartfon jest wspaniałym wynalazkiem. Ułatwił mi pracę i zbliżył z ludźmi. Psia krew, obecną dziewczynę poznałem przez smartfona. Namawiam tylko do tego, żeby go odłożyć na cztery godziny przed snem. I na treningach. Bo należy uprawiać sport, a starość jest bliżej niż myślimy.
zobacz także
- Łukasz Orbitowski |
O Szukalskim opowiedział mi ojciec
Opinie
Łukasz Orbitowski | O Szukalskim opowiedział mi ojciec
- Łukasz Orbitowski | Głowa Jima Carreya
Opinie
Łukasz Orbitowski | Głowa Jima Carreya
- Olga Drenda | Nasze rzeczy:
Latarka, grzałka, królik
Opinie
Olga Drenda | Nasze rzeczy: Latarka, grzałka, królik
- Łukasz Orbitowski | Dworzec autobusowy w Katowicach nocą, czyli życie
Opinie
Łukasz Orbitowski | Dworzec autobusowy w Katowicach nocą, czyli życie
zobacz playlisty
-
filmy
01
filmy
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020
-
03