Nie pytaj, co było dalej. Filmy, które nigdy nie doczekały się kontynuacji10.06.2022
W epoce filmowych mega-franczyz i multiwersów nietrudno zapomnieć, jakim prezentem od losu były niegdyś kontynuacje kinowych blockbusterów. Powstawały rzadko, jako ukłon dla najwytrwalszych fanów domagających się kolejnych rozdziałów ukochanych historii. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a my przywykliśmy do tego, że dostajemy coraz więcej: emocji, przygód, efektów i superbohaterów. Jednak nie każdy twórca filmowy ugina się pod ciężarem presji – nawet jeśli pozostawia nas w zawieszeniu, niepewności i z masą pytań, na które nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Przypominamy unikalne filmowe perełki, które mimo ogromnego potencjału, nie doczekały się (jeszcze?) kolejnej części.
E.T. (1982), reż. Steven Spielberg
E.T. odleciał do domu, pozostawiając za sobą nie tylko swojego 10-letniego przyjaciela Elliotta, ale i całe rzesze stęsknionych fanów. Film dosłownie zauroczył świat (był najbardziej dochodowym filmem do czasu Jurassic Park), a następnie kilka pokoleń dzieci z niegasnącą fascynacją śledziły przygody osobliwego przybysza z kosmosu. Nie dziwi zatem fakt, że raz po raz pojawiały się plotki o ich potencjalnej kontynuacji. Ponoć tuż po premierze Steven Spielberg wraz ze scenarzystką Melissą Mathison wpadli na pomysł sequela, w którym doszłoby do swoistego odwrócenia ról – tym razem to E. T. miał wybawiać z opresji swoich małych przyjaciół porwanych przez kosmitów. Dlaczego ostatecznie planów nie zrealizowano? Reżyser nigdy nie był szczególnym fanem filmowych kontynuacji, a ta jego zdaniem „jedynie odebrałaby oryginałowi jego niewinność”. I trudno się z tym nie zgodzić – najdoskonalszych klasyków po prostu lepiej nie tykać.
Goonies (1985), reż Richard Donner
Przygodowy klasyk lat 80. do dziś pozostaje szlagierem kina familijnego, a oddani fani marzą, by podejrzeć, co słychać u nieco już dojrzalszych bohaterów filmu. Pogłoski o potencjalnej kontynuacji opowieści o grupie dzieciaków wyruszających na poszukiwanie pirackiego skarbu, na przestrzeni lat powracały jak bumerang niezliczoną ilość razy. W ostatnich latach emocje szczególnie podsyciło wirtualne spotkanie obsady i twórców filmu, którzy połączyli siły, by wesprzeć akcję charytatywną związaną z pandemią, a przy okazji podzielić się nieznanymi wcześniej anegdotkami i planami. Steven Spielberg (producent i pomysłodawca) potwierdził przy okazji, że odbył wiele rozmów o Gonnies 2 wraz z reżyserem Richardem Donnerem i scenarzystą Chrisem Columbusem, jednak żaden z pomysłów nie dorósł do oczekiwań. „Problemem jest poprzeczka, którą wszyscy tak wysoko podnieśliście. Nie sądzę, żeby udało nam się znaleźć pomysł, który byłby lepszy niż Goonies, który zrobiliśmy w latach 80.” – tłumaczył. Dziś nie ma już z nami Donnera, więc niestety wraz z nim prawdopodobnie na dobre pożegnaliśmy nadzieje związane z sequelem filmu.
Labirynt (1986), reż. Jim Henson
Mimo, że premiera Labiryntu – niezwykłego widowiska fantasy opowiadającego o przygodach nastoletniej Sary, która udaje się na poszukiwania brata porwanego przez Króla Goblinów – początkowo nie wzbudziła szczególnych emocji, w ciągu 36 lat film zyskał miano kultowego. Fani nadal tworzą autorskie kontynuacje opowieści, organizują specjalne pokazy i inspirowane filmem przebierane imprezy, a w latach 2006-2010 hitem okazał się czteroodcinkowy komiks wydawnictwa Tokyopop, Return to Labirynth. Fenomen filmu wydaje się niepowtarzany. Za jego sukcesem stała eklektyczna mieszanka talentów: reżyserem jest autor Muppettów – Jim Henson, scenarzystą – Terry Jones, współtwórca i aktor Latającego Cyrku Monty Pythona, a producentem – George Lucas. Do tego kultowy soundtrack, fantazyjne dekoracje, mistrzowskie wykorzystanie marionetek i oczywiście słynne role Jennifer Connelly i Davida Bowiego (co ciekawe, pierwotnie rozpatrywano też Stinga i Michaela Jacksona. Świat Labiryntu niewątpliwie ma jednak potencjał na rozwinięcie, dlatego nadal nie słabną nie tylko zbiorowe prośby, ale i coraz poważniejsze hollywoodzkie plany realizacji kontynuacji przeboju. W ciągu ostatnich lat wielokrotnie wymieniano ekipę twórców potencjalnego sequela, a w ostatnim czasie do projektu zaangażowano reżysera Scotta Derricksona, więc może szumne zapowiedzi w końcu zaczną nabierać realnego kształtu.
Leon zawodowiec (1994), reż. Luc Besson
28 lat temu nie stroniący od prowokacji i przekraczania granic Luc Besson zrobił niemałe zamieszanie realizując film o skomplikowanej przyjaźni 45-letniego płatnego mordercy i osieroconej 12-letniej dziewczynki marzącej o zemście na zabójcy swojej rodziny. Publiczność z miejsca pokochała przebojową Matyldę, a plotki o potencjalnym sequelu skupiającym się na rozbudowanej legendarnej roli Natalie Portman nie cichły w zasadzie już od momentu premiery. Besson tuż po spektakularnym sukcesie filmu rozpoczął pracę nad scenariuszem kontynuacji, w której dorosła już Matylda, zgodnie z zapowiedzią, poszła w ślady Leona. Na drodze do realizacji pomysłu z czasem pojawiało się jednak coraz więcej przeszkód – z czego największą było zerwanie współpracy reżysera z firmą Gaumont Film Company, która posiadała wyłączne prawa do filmu. Nieoczekiwanie mogliśmy jednak podejrzeć, „co by było gdyby” – za sprawą zrealizowanej w 2011 roku (i niestety dość przeciętnej) Colombiany z Zoe Saldaną w roli głównej. Zarówno reżyser filmu, Olivier Megaton, jak i Luc Besson, który napisał do filmu scenariusz, potwierdzili, że jest to adaptacja konceptu kontynuacji losów Matyldy.
Tajemnice Los Angeles (1997), reż. Curtis Hanson
Tajemnice Los Angeles wciąż pozostają w czołówce najlepszych filmów gatunku neo-noir. Rozgrywająca się w latach 50. opowieść o policjantach próbujących rozwikłać zagadkę wielokrotnego morderstwa w nocnym barze, zauroczyła zarówno publiczność, jak i krytyków – niesamowitymi zdjęciami, błyskotliwymi dialogami i bezbłędnymi popisami aktorów. Film dostał siedem nominacji do Oscara, z czego dwie statuetki powędrowały do: Kim Besinger – za najlepszą rolę drugoplanową i duetu Curtis Hanson-Brian Helgeland – za najlepszy scenariusz adaptowany. W kategorii Najlepszy Film przegrał z Titanikiem, jednak magazyn „Time” nie miał wątpliwości przyznając właśnie jemu tytuł Filmu Roku. Pierwowzór historii – powieść Jamesa Ellroya o tym samym tytule – miał swoją kontynuację, dlatego nie dziwi fakt, że wkrótce po sukcesie filmu zaczęto planować sequel. Początkowo dalsze losy funkcjonariuszy z Los Angeles zamierzano nakręcić w formie serialu (w którym jedną z głównych ról grał Kiefer Sutherland), jednak produkcja została wstrzymana po pilotowym odcinku wyemitowanym w 1999 roku. Na tym jednak nie poprzestano. W wywiadzie dla „The Ringer” Brian Helgeland wyjawił, że swego czasu prace nad drugą częścią filmu były już na całkiem zaawansowanym etapie – tym razem dramat miał się rozgrywać w latach 70., a w rolach głównych ponownie mieli wystąpić Guy Pearce i Russell Crowe, u boku wschodzącej wówczas gwiazdy, Chadwicka Bosemana. Wytwórnia Warner Bros. ostatecznie odrzuciła jednak projekt, uznając go za zbyt drogi i zbyt trudny do zrealizowania. Cóż, pozostaje nam obejść się smakiem.
Dystrykt 9 (2009), reż. Neill Blomkamp
13 lat po premierze, film nadal pozostaje najbardziej wizjonerskim dokonaniem pochodzącego z RPA reżysera. Dystrykt 9 był jedną z największych sensacji 2009 roku – zdobył cztery nominacje do Oscara, w tym za Najlepszy Film. Jako że trzymająca w napięciu fabuła skończyła się epickim cliffhangerem, apetyt na kontynuację był wielki i nie ustaje do tej pory. Sam Blomkamp jeszcze przed premierą przeboju zapowiadał, że jeśli film okaże się sukcesem i publiczność zapragnie kolejnej części, z przyjemnością zrealizuje Dystrykt 10. Ostatnio zapewniał, że prace nad drugą częścią trwają, a inspiracji dostarczyły mu „pewne wydarzenia z amerykańskiej historii, które idealnie wpisują się w świat »Dystryktu 9«”. Choć nie wiadomo dokładnie, o jaki temat chodzi, wyznanie nie było zaskakujące – reżyser wraz ze współautorką scenariusza, Terri Tatchell, słyną z sugestywnego wplatania w fikcyjną rzeczywistość politycznych zagadnień, obnażających zawiłości ludzkiej natury. W Dystrykcie 9 pod płaszczykiem brutalnej opowieści o przetrzymywanych w zamkniętych obozach „obcych” nawiązywał do apartheidu. Czy kolejna część zaserwuje nam równie szczere studium głęboko zakorzenionych ludzkich słabości i uprzedzeń?
Incepcja (2010), reż. Christopher Nolan
Główny bohater beztrosko pada w objęcia swoich dzieci, bączek wciąż się kręci, a ujęcie gwałtownie się urywa... Sen czy rzeczywistość? Tych, którym pytanie nadal spędza sen z powiek, odsyłamy do naszego zestawienia najbardziej zagadkowych zakończeń filmowych, w którym przyjrzeliśmy się różnym interpretacjom słynnej finałowej sceny. Film pozostawił po sobie spory niedosyt, a fascynująca historia zakradania się ludzkich umysłów ma niewątpliwie potencjał na rozwinięcie. Jednak mimo niezłomnej nadziei fanów (i ich teorii spiskowych, jakoby swoistą kontynuacją Incepcji był Tenet), sam Nolan nigdy nie był zainteresowany tworzeniem dalszych rozdziałów tej historii. Był wprawdzie moment, gdy pracował nad wydaniem wyjątkowej gry wideo, eksplorującej świat Incepcji, jednak w zamierzeniu każdy z jego filmów (poza trylogią Mroczny Rycerz), mimo wielu łączących je elementów, ma być unikalną i zamkniętą historią.
World War Z (2013), reż. Marc Forster
Realizowanie spektakularnych produkcji z pokaźnym budżetem nie zawsze bywa łatwe. Apokalipsa zombie, której przeciwstawia się sam Brad Pitt, była z jednej strony fabułą z góry skazaną na komercyjny sukces, z drugiej jednak, zanim trafiła do kin, dopadły ją wszelkie możliwe produkcyjne plagi: od ciągłych zmian kreatywnych i przepisywania scenariusza, przez konieczność dokręcania nowych scen, po maksymalnie rozdmuchany budżet, który przekroczył 200 milionów dolarów. Wysiłki ostatecznie się opłaciły – ekranizacja bestsellerowej powieści Maxa Brooksa, mimo mieszanych opinii krytyków, zdobyła serca potężnej publiczności i zdawało się, że pozostawia po sobie otwarte okno do głębszej eksploracji tematu. Okazało się jednak, że nad pracą nad sequelem kinowego przeboju ciąży jeszcze większe fatum. Zalążki kontynuacji zaczęły powstawać jeszcze w 2013 roku, kiedy do projektu zaangażowano reżysera Juana Antonia Bayonę, który miał zrealizować film do 2017 roku. Gdy po wielu perturbacjach i sześciu latach pre-produkcji pierwotne plany nie wypaliły, w 2019 roku za film miał się zabrać David Fincher, jednak i tym razem realizację zawieszono, głównie ze względu na chiński zakaz wydawania filmów obrazujących zombie i duchy. W końcu wytwórnia Paramount się poddała, a wizja kolejnych części przeboju na dobre zniknęła z horyzontu.
To my (2019), reż. Jordan Peele
Peele zbudował fabułę wokół pozornie banalnego pomysłu – pojawiających się znikąd złowrogich sobowtórów, zakłócających spokój rodziny wypoczywającej na malowniczej plaży nieopodal Santa Cruz – jednak poprowadził ją w nieszablonowy i przefiltrowany przez autorskie smaczki sposób, po raz kolejny realizując mroczną satyrę na amerykańskie społeczeństwo. Nie zabrakło tu kilku zaskakujących zwrotów akcji i niedopowiedzeń wartych dalszych eksploracji, a intrygujące zakończenie horroru pozostawiło po sobie zdecydowanie więcej pytań niż odpowiedzi. I chociaż grająca jedną z głównych ról w filmie Lupita Nyong'o zdecydowanie zaprzeczyła, jakoby istniał chociaż cień nadziei, że wcieli się w swoją podwójną rolę ponownie, reżyser przyznał, że chętnie powróciłby do świata To my i widzi w nim potencjał na kontynuację. W wywiadzie dla „The Hollywood Reporter” przyznał, że na potrzeby filmu stworzył całą poboczną historię pochodzenia sobowtórów i rozbudowany „Us-verse”, którego w filmie mieliśmy okazję zobaczyć jedynie kawałek. „Kiedy pozostają pytania bez odpowiedzi, i wiesz, że to nie koniec tej historii, twoja spuszczona ze smyczy wyobraźnia szaleje” – dodał. Póki co, kolejne efekty szalonej wyobraźni twórcy będziemy mogli podziwiać już wkrótce, w jego najnowszym filmie Nie!.
zobacz także
- Twórcy trzeciej części „Baldur's Gate” publikują zakulisowy materiał z pracy nad grą
Newsy
Twórcy trzeciej części „Baldur's Gate” publikują zakulisowy materiał z pracy nad grą
- Ożywiając przeszłość. „Deep Nostalgia” animuje stare zdjęcia z pomocą AI
Newsy
Ożywiając przeszłość. „Deep Nostalgia” animuje stare zdjęcia z pomocą AI
- „Earthquake Bird”: Alicia Vikander w thrillerze noir
Newsy
„Earthquake Bird”: Alicia Vikander w thrillerze noir
- David Lynch w roli wilka zapowiada nowy album Flying Lotusa
Newsy
David Lynch w roli wilka zapowiada nowy album Flying Lotusa
zobacz playlisty
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K
-
Music Stories PYD 2020
02
Music Stories PYD 2020
-
Papaya Films Presents Stories
03
Papaya Films Presents Stories
-
David Michôd
03
David Michôd