Obsada nie po myśli widzów. 10 decyzji castingowych, które wywołały duże kontrowersje21.01.2022
Historia kina głównego nurtu jest do pewnego stopnia pisana kontrowersyjnymi wyborami obsadowymi, które nie trafiają w gusta widzów, krytyków czy fanów książek, komiksów i innych materiałów źródłowych. Z tych pojedynków z tarczą wychodzili zazwyczaj producenci i reżyserzy obsady, udowadniając, że wytypowani przez nich aktorzy sprawdzili się w wyznaczonych rolach. W poniższym zestawieniu przyglądamy się dziesięciu sytuacjom, w których dochodziło do takich starć. Najpierw na filmowców spadał deszcz krytyki podsycany przez media szukające sensacji. Niedługo później kontrowersje ustawały i okazywało się, że kredyt zaufania powierzony aktorom został spłacony z nawiązką.
Mroczny Rycerz (2008), reż. Christopher Nolan
Zaczynamy od jednej z najbardziej kontrowersyjnych decyzji obsadowych XXI wieku, po której ogłoszeniu cały Internet wrzał od komentarzy zdegustowanych fanów Mrocznego Rycerza. Mimo że Nolan udowodnił kilka lat wcześniej Batmanem – Początkiem, że ma pomysł na nową wersję przygód najsłynniejszej komiksowej postaci kina, mimo że obsadzenie w Początku teoretycznie niepasującego do roli Stracha na wróble Cilliana Murphy’ego okazało się strzałem w dziesiątkę, casting Heatha Ledgera sprawił, że fandom uniwersum DC Comics poszedł z Nolanem na noże. Bo jak to, chłoptaś z Zakochanej złośnicy ma zagrać Jokera? Piękniś z Patrioty będzie nowym księciem zbrodni? Mamroczący pod nosem homoseksualista z Tajemnicy Brokeback Mountain ma przejąć rolę po Jacku Nicholsonie? Może jeszcze perfidny clown prześpi się z Wayne’em, tak dla zabawy? Po premierze większość fanów przyznała Nolanowi rację, a sam Ledger stał się uosobieniem filmowego złoczyńcy.
Igrzyska śmierci (2012), reż. Gary Ross
Przed premierą Igrzysk śmierci Jennifer Lawrence była uznawana za utalentowaną oraz ambitną aktorkę, która mimo młodego wieku zdążyła zapisać na swoim koncie pierwszą nominację do Oscara (za fenomenalną rolę w Do szpiku kości). Po premierze pierwszej części ekranizacji dystopijnego młodzieżowego fantasy stała się w mgnieniu oka gwiazdą międzynarodowego formatu. Miliony widzów, również tych należących do fanów literackiego pierwowzoru cyklu, zaczęło mieć na jej punkcie obsesję. Kto inny mógł wcielić się w charakterną i odważną Katniss Everdeen? Warto więc odnotować, iż parę miesięcy przed premierą spora część z nich obawiała się, że aktorka zepsuje ekranizację ukochanej sagi. Sądzono, że jest za stara na granie protagonistki, nie ma odpowiednich zdolności (mimo rzeczonej nominacji), a producenci blockbustera uprawiają whitewashing, gdyż w książkach Katniss nie była biała. Cztery filmy i niemal trzy miliardy dolarów przychodów później producenci udowodnili, że krytycy nie mieli racji.
Casino Royale (2006), reż. Martin Campbell
Dziś, gdy po pięciu filmach i piętnastu latach grania agenta 007 Daniel Craig przeszedł w końcu na zasłużoną bondowską emeryturę, a przez wielu jest uważany za najlepszego odtwórcę tej roli, trudno pojąć zacietrzewienie fanów, którzy sprzeciwiali się obsadzeniu aktora. Bo był zbyt niski i nie miał nawet metra osiemdziesięciu. Bo był blondynem, zaś wcześniejszy Bond miał ciemne włosy. Bo wyglądał jak barowy zabijaka, a nie elegancki i szarmancki facet, któremu wystarcza szelmowski uśmiech, by kobiety padały mu do stóp. Mur krytyki urósł do tego stopnia, że niektórzy fani nawoływali do bojkotu Casino Royale w kinach, zaś poprzedni bondowscy aktorzy musieli zaciekle bronić decyzji o obsadzeniu Craiga. Historia Brytyjczyka jest o tyle istotna, że wciąż nie ogłoszono nowej osoby, która zastąpi go w kolejnych filmach cyklu. Mechanizm zdaje się powtarzać – media społecznościowe płoną ogniem nienawiści wobec każdej propozycji, która odchodzi od ustalonego przez poprzednich aktorów – w tym Craiga – kanonu.
Zmierzch (2008), reż. Catherine Hardwicke
Zmierzch był w zasadzie pierwszym młodzieżowym cyklem filmów, który powstał na skutek popularności produkcji o Harrym Potterze. Jednak to właśnie udział w jednej z filmowych części młodego czarodzieja – Czarze Ognia z 2005 roku – przekreślił Roberta Pattinsona w oczach fanów sagi. Jedni nie byli w stanie wyobrazić sobie, że jakiś aktor może łączyć te dwa zupełnie inne światy. Inni mieli problem z samym wyglądem Brytyjczyka. W jaki sposób porządny, ulizany Cedric Diggory z domu Hufflepuff ma dobrze sportretować seksownego, mrocznego wampira Cullena? Problem z castingiem Pattinsona miała też autorka powieści, Stephenie Meyer, która liczyła na wybór Henry’ego Cavilla. Fani książek zaczęli wysyłać do aktora tony listów, w których wyrażali niepokój i rozżalenie. Cóż, Pattinson wytrwał mężnie na posterunku, zagrał, co miał zagrać, a w międzyczasie stał się ulubieńcem większości nieprzekonanych fanów. Potem na dobre się od Zmierzchu i zrobił zawrotną, trwającą do dziś karierę – niedługo zobaczymy, jak wcielił się w postać Batmana.
Przeminęło z wiatrem (1939), reż. Victor Fleming
Czas na trochę klasyki, bo przecież nienawistne komentarze fanów nie pojawiły się nagle w XXI wieku. Istniały dużo, dużo wcześniej, tyle że nie miały przeważnie okazji rozprzestrzeniać się w tak zawrotnym tempie. Chyba że mowa o Przeminęło z wiatrem, długo wyczekiwaną hollywoodzką superprodukcję, która pod koniec lat 30. XX wieku wywoływała w widzach ogromną ekscytację. Napięcie urosło do tego stopnia, że gdy okazało się, że w piękność z amerykańskiego Południa Scarlett O’Harę ma wcielić się urodzona w Wielkiej Brytanii aktorka Vivien Leigh, ludzie wpadli w szał. Nie tyle dlatego, że nie wyobrażali sobie urodziwej Angliczki w tej roli, ile ze względów patriotycznych oraz narodowościowych. Gazety ochoczo publikowały listy od wściekłych czytelników, a organizacje celebrujące historię amerykańskiego Południa przymierzały się do bojkotu kin. Finalnie wszystko rozeszło się po kościach, a widzowie pokochali Leigh – lub nauczyli się ją względnie tolerować.
Dziennik Bridget Jones (2001), reż. Sharon Maguire
W tym wypadku mamy sytuację zgoła odwrotną. Fani byli wściekli, że postać typowo wyspiarską, nasączoną przez brytyjską pisarkę Helen Fielding setkami mniej lub bardziej rozpoznawalnych przykładów brytyjskości, miała zagrać amerykańska aktorka. Nie pomagał jej fakt, że była obiektem miłosnym Toma Cruise’a w Jerrym Maguire, a na dodatek urodziła się w Teksasie – miejscu będącym dla wielu Anglików całkowitym zaprzeczeniem ich tradycji. Renée Zellweger podjęła jednak rękawicę i nie wywiesiła białej flagi. Poświęciła się fizycznie, mentalnie oraz językowo (pracowała długimi miesiącami z trenerką, która szkoliła Gwyneth Paltrow do roli w Zakochanym Szekspirze), żeby jak najlepiej zagrać Bridget Jones. Zrobiła to na tyle przekonująco, że dziś trudno wyobrazić sobie kogo innego w tej roli, ale w okresie przed premierą żaliła się w wywiadach, że jej wysiłek jest lekceważony. Na szczęście pomogły wypowiedzi ulubieńca Brytyjczyków, Hugh Granta, który wstawiał się wielokrotnie za koleżanką z planu, ale niektórzy zagorzali fani Fielding odpuścili dopiero po premierze.
Wywiad z wampirem (1994), reż. Neil Jordan
Łatwo nie miał też sam Cruise, który naraził się swoim wyglądem oraz aktorskim emploi fanom klasycznych powieści Anne Rice. Ba, nie przypadł do gustu również samej autorce, która publicznie krytykowała ten wybór obsadowy. W pewnym momencie wydawało się, że nikt nie wierzy, że taki amerykański piękniś będzie w stanie odpowiednio zagrać arystokratycznego francuskiego wampira Lestata de Lioncourta. Wątpiono, że dobrze ukaże nie tylko jego mimikę i maniery, ale też niejednoznaczne wnętrze. Mało kto pamiętał wtedy poruszającą rolę Cruise’a w Urodzonym 4 lipca – większość kojarzyła go z Top Gun czy Szybkiego jak błyskawica. Gdy doszło do premiery, fani zrozumieli, że reżyser Neil Jordan trafił w dziesiątkę. Utwierdzili się w tym przekonaniu, że Cruise jest doskonałym Lestatem, kiedy skruszona Anne Rice wykupiła miejsce reklamowe w „Vanity Fair” oraz „New York Times”. Na łamach obu gazet publicznie przyznała się do błędnej oceny i podziękowała aktorowi za jego majstersztyk.
Monster (2003), reż. Patty Jenkins
Jeśli ktoś zechce nakręcić kiedyś produkcję poświęconą życiu i karierze Charlize Theron, w roli punktu zwrotnego – a w przypadku serialu cliffhangera – umieści z pewnością wrzawę wokół Monster. To projekt, po którym urodzoną w Republice Południowej Afryki aktorkę zaczęto po raz pierwszy brać na poważnie. Theron wcieliła się w osławioną seryjną morderczynię Aileen Wuornos, której proces spędzał sen z powiek milionom Amerykanów. Ludzie wyczekujący fabularnej ekranizacji losów przestępczyni mieli problem nie tylko z urodą Theron, byłej modelki, która do tej pory zapisała się w annałach kina głównie za sprawą kreacji pięknych dziewczyn z sąsiedztwa i kobiet potrzebujących męskiego ratunku, ale również z jej aktorskim potencjałem. Charlize nie dostała po prostu nigdy wcześniej roli choć w połowie tak wymagającej fizycznie i psychicznie. Po premierze nastąpił jednak szok i niedowierzanie – Theron udowodniła wszem i wobec swój talent.
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (2016), reż. J.J. Abrams
Gdyby się uprzeć, moglibyśmy bez większego problemu zapełnić nasze zestawienie obsadowymi kontrowersjami ze świata Gwiezdnych wojen, tym bardziej, że obecnie każda kolejna decyzja castingowa w tym cyklu wywołuje ożywioną dyskusję. Do zestawienia wyłuskaliśmy Kylo Rena, czyli Adama Drivera, który przed premierą Przebudzenia Mocy jawił się fanom uniwersum jako największy błąd od czasu powołania do filmowego życia Jar Jar Binksa w Mrocznym widmie. Trudno się w zasadzie dziwić, biorąc pod uwagę, że Driver był wówczas znany głównie z serialu HBO Dziewczyny, gdzie grał postać skrajnie odmienną od tego, kim był Kylo, antybohater zupełnie niekomediowy. Na szczęście Amerykanin pokazał się w Przebudzeniu Mocy z jak najlepszej strony i mimo że kolejna trylogia Gwiezdnych wojen zebrała w późniejszym czasie ogrom krytyki, on był zawsze uznawany za jeden z jej jaśniejszych punktów.
Szklana pułapka (1988), reż. John McTiernan
Filmy akcji w latach 80. XX wieku zdominowali umięśnieni macho, którzy pokonywali antagonistów nie tyle intelektem, co imponującą fizycznością w połączeniu z nader lichym humorem. Tendencja zaczęła zmieniać się wraz z Gliniarzem z Beverly Hills czy Top Gun, jednakże kinomani nadal spodziewali się sensacyjnej rozrywki z klonami Stallone’a czy Schwarzeneggera. Aż tu nagle do rozprawienia się z terrorystami zatrudniono Bruce’a Willisa – aktora komediowego, kojarzonego przede wszystkim z serialu Na wariackich papierach. Podobno fani Sly’a i Arnolda śmiali się na głos, gdy do kin zawitał zwiastun Szklanej pułapki. Wielu widzów przyznało się jednak później do błędu, doceniając komediowo-sensacyjny geniusz tego castingu. Z perspektywy czasu trudno się jednak dziwić reakcji na Willisa – sportretowany przez niego John McClane oznaczał schyłek ery wielkoludów kina akcji.
zobacz także
- Czysta rozrywka. Typujemy potencjalne blockbustery, na które warto czekać w 2022 roku
Opinie
Czysta rozrywka. Typujemy potencjalne blockbustery, na które warto czekać w 2022 roku
- Recykling zamiast Zmartwychwstania. Po seansie nowego „Matriksa”
Opinie
Recykling zamiast Zmartwychwstania. Po seansie nowego „Matriksa”
- To nie sci-fi, ale rzeczywistość. Filmy, które przyglądają się zagrożeniom współczesnej technologii
Opinie
To nie sci-fi, ale rzeczywistość. Filmy, które przyglądają się zagrożeniom współczesnej technologii
- Oni ukradli show w 2021 roku. Najciekawsze serialowe postaci, których trudno nie lubić
Opinie
Oni ukradli show w 2021 roku. Najciekawsze serialowe postaci, których trudno nie lubić
zobacz playlisty
-
Teledyski
15
Teledyski
-
03
-
05
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K