Trendy |

Mick Champayne | Och, (super)ludzkości!29.08.2019

ilustracja: Katarzyna Kubacha | animacja: Paweł Szarzyński

W książce Homo Deus, Yuval Noah Harari sugeruje, że nowy plan dla ludzkości wiąże się z nieśmiertelnością i radykalnym biohackingiem. Niewielka grupa wyznawców nieśmiertelności, w tym współzałożyciel PayPala Peter Thiel i spółka-córka Google’a Calico, próbuje rozwiązać „problem śmierci”. Czy moglibyśmy, powinniśmy, i czy jesteśmy w stanie żyć w nieskończoność?

Szukając lekkiej wakacyjnej lektury, natknęłam się na Homo Deus. Krótka historia jutra Yuvala Noah Harariego. W nieoficjalnej kontynuacji swojej poprzedniej książki Sapiens. Krótka historia ludzkości, Harari spogląda na naszą przyszłość przez pryzmat przeszłości, zarówno niedawnej, jak i tej zamierzchłej. Dotychczas głównym celem ludzkości było po prostu „nie umierać”, i, przynajmniej w tym aspekcie, udało nam się zostawić naszych neandertalskich przodków daleko w tyle. Wraz z upowszechnieniem rolnictwa pokonaliśmy głód, dzięki rozwojowi medycyny wyeliminowaliśmy choroby zakaźne, a za sprawą utrzymania (relatywnie) pokojowych stosunków międzynarodowych, pożegnaliśmy wojnę. Harari, dość ironicznie, zwraca uwagę na ten fenomen: „Po raz pierwszy w historii więcej osób ginie z przejedzenia niż z głodu, więcej osób umiera ze starości niż od chorób zakaźnych, i więcej osób popełnia samobójstwa niż zostaje zabitych przez żołnierzy, terrorystów i przestępców razem wziętych”.

Przez ostatnie sto lat udało się podwoić przewidywaną długość życia przeciętnego obywatela. Ale mowa tu tylko o mnożeniu czasu, a nie wzroście jego jakości.

W zasadzie to walka ze śmiercią idzie nam na tyle dobrze, że przez ostatnie sto lat udało się podwoić przewidywaną długość życia przeciętnego obywatela. Ale mowa tu tylko o mnożeniu czasu, a nie wzroście jego jakości. Harari wierzy, że nowy plan ludzkości powinien mieć jeszcze wyższy cel: wieczne szczęście i nieskończone życie. Dziś w końcu jesteśmy w posiadaniu technologii i narzędzi, które pozwolą nam uniknąć śmierci, ale jak mamy ich właściwie używać, żeby przekroczyć granice człowieczeństwa w naszym obecnym rozumieniu tego słowa?

Jak w każdej współczesnej bajce, opowieść zaczyna się w Dolinie Krzemowej, gdzie niewielka społeczność „przedłużaczy życia” – złożona z multimilionerów, naukowców z Noblem na koncie i hollywoodzkiej szlachty – próbuje oszukać śmierć i przeistoczyć koncepcję wiecznego życia ze skrajnej idei do filozofii głównego nurtu.

Zainteresowani „superdługowiecznością” Bill Maris, Larry Page i Sergey Brin z Google’a, założyli w 2013 r. Calico (skrót od California Life Company). Wizja Marisa jest dość utopijna – zakłada on, że w przyszłości ludzie będą żyć 500 lat niczym w Star Treku, gdzie nikt już nie umiera z powodu chorób, a życie jest sprawiedliwe. Laboratorium długowieczności Calico powstało, aby zmierzyć się ze starością poprzez innowacyjne nowe technologie, m.in. terapię genową. Laboratorium jest wyposażone w imponujący zespół badaczy (i całą zgraję szczurów laboratoryjnych), ale o samych badaniach wyraża się dość mgliście: „Zamiast szukać pieniędzy na realizację konkretnych pomysłów, dostaliśmy od razu pokaźną sumę, żeby ustalić, czego jeszcze nie wiemy o procesie starzenia” – mówi Chief Scientific Officer Calico David Botstein, który swoją drogą sam ma 76 lat.

Jak wyglądałby świat pełen ludzi żyjących wiecznie? Jeśli najbogatsi tego świata będą w posiadaniu takiej technologii, to kto zostanie w tyle?

Inni, podobnie myślący „przedłużacze życia” (lub „długowieczniści,” albo „nieśmiertelnicy”) to Peter Thiel z PayPala, Larry Ellison z Oracle i Jeff Bezos z Amazona. To, co ich łączy, to firmy stworzone przez nich w celu zdominowania branży biohackingu. Francesco Corea, zajmujący się systemami złożonymi naukowiec i inwestor, mówi o nich: „są w posiadaniu ogromnej ilości danych, nie tylko medycznych, ale także tych pozornie niezwiązanych z medycyną informacji, które składają się na kompletny profil każdej osoby. W swoich firmach zatrudniają tych najbardziej utalentowanych, z których wielu ma ogromne doświadczenie w pracy z komputerami. Mają też dostęp do danych medycznych pochodzących z produktów pozornie ze zdrowiem niezwiązanych, a także masę pieniędzy pochodzących z sektora innowacji, które pozwalają im wyznaczać długoterminowe cele, takie jak zmiana tradycyjnego systemu badań medycznych. Są już również w posiadaniu całego ekosystemu urządzeń, usług i oprogramowania, co znacznie ułatwia wdrażanie kolejnych technologii”.

Szczerze mówiąc, brzmi to zupełnie jakby ci tytani technologii mieli przejąć kontrolę nad światem i stać się nieśmiertelnymi bogami – w końcu znani są z dokonywania niemożliwego. Więc co się stanie jeśli – albo raczej gdy – im się to uda? Doniesienia o tych badaniach przywodzą na myśl mnóstwo pytań. Jak wyglądałby świat pełen ludzi żyjących wiecznie? Jeśli najbogatsi tego świata będą w posiadaniu takiej technologii, to kto zostanie w tyle? W jaki sposób wieczne życie wpłynie na nasze kulturowe i religijne instytucje, jak np. akt małżeństwa czy ceremonia pogrzebu? I przede wszystkim, co jeśli będziemy wchodzić w okres dojrzewania w wieku 80 lat?

Mega bogaci już teraz rozpoczęli przygotowania do końca świata. Kupują posiadłości na całym świecie i budują na nich luksusowe designerskie bunkry, próbując zapewnić sobie swój ekskluzywny styl życia w obliczu apokalipsy.

A jeśli wszyscy będziemy już żyć wiecznie, największym pytaniem stanie się „czy Ziemia może w ogóle utrzymać tyle ludzi?”. Technologiczny rozwój może i faktycznie pozwala nam żyć dłużej, ale ostatecznie może to prowadzić do naszego upadku, błyskawicznie zbliżając nas do bardzo realnych zagrożeń wynikających z kryzysu klimatycznego, poczynając od płonących lasów Amazonii, poprzez wzrastający stan wód morskichniedobór pożywienia, na masowej migracji kończąc. Jedną z najbardziej interesujących prognoz (proroctw?) w Homo Deus jest opis budowy kolejnej Arki Noego, która tym razem uchroni bogatą elitę przed ekologiczną katastrofą, zostawiając za sobą mniej ekonomicznie uprzywilejowane masy. „Nawet przy najczarniejszym scenariuszu, w którym nauka nie będzie już w stanie powstrzymać potopu, inżynierowie wciąż będą mogli zbudować dla wyższej kasty technologicznie zaawansowaną Arkę, miliardy innych skazując na śmierć”. 

Harari może nie być tak daleko od prawdy: mega bogaci już teraz rozpoczęli przygotowania do końca świata. Kiedy akurat nie biohackują i nie optymalizują swoich ciał, kupują posiadłości na całym świecie i budują na nich luksusowe designerskie bunkry próbując zapewnić sobie swój ekskluzywny styl życia w obliczu apokalipsy. W tym nowym modelu surwiwalizmu króluje Elon Musk. Oczekując nadejścia technologicznej osobliwości (momentu, w którym roboty wreszcie się zemszczą), zbudował on implanty, które spajają ludzkie mózgi ze sztuczną inteligencją, łącząc się bezpośrednio z komputerami i skutecznie poprawiając zdolności poznawcze. Przy pomocy swoich licznych przedsięwzięć, jak elektryczne samochody i sprywatyzowane linie lotnicze, Musk przybliża się do swojego ostatecznego planu ucieczki: kolonizacji Marsa.

Ci miliarderzy brzmią, jakby prawdziwym planem dla ludzkości była nie długowieczność, a ucieczka. Pomimo zgromadzenia tak ogromnej potęgi i bogactwa, nie mają oni nadziei na wpłynięcie na przyszłość. Teoretyk mediów Douglas Rushkoff mówi: „Oni najzwyczajniej w świecie godzą się na najgorszy scenariusz, a potem przeznaczają wszystkie swoje pieniądze i technologie, żeby się od nas odizolować – szczególnie jeśli nie mogą zapewnić sobie miejscówki w rakiecie na Marsa”. Ale jednocześnie Rushkoff wciąż ma nadzieję: „Człowieczeństwo nie zależy od indywidualnego przetrwania lub ucieczki. To sport drużynowy. Jakakolwiek nie czeka nas przyszłość, ostatecznie przeżyjemy ją razem”.

Na co dzień Visual Design Lead w firmie Huge w Chicago, po godzinach ilustratorka/aspirująca futurolożka. Projektuje rozwiązania, które są przemyślane i atrakcyjne pod względem wizualnym – zarówno w obrębie UX, jak i strategii. W swoich projektach stara się przemycać humor i osobistą perspektywę.

zobacz także

zobacz playlisty